Za tydzień Niedziela Palmowa. Wkrótce kolejny Wielki Post odejdzie do przeszłości. Nim jednak to się stanie, przed nami ostatnie kilka dni, przysłowiowa ostatnia prosta.
Mój nauczyciel wychowania fizycznego w szkole podstawowej nie był tylko (aż!) nauczycielem, był także czynnym sportowcem. Z tej też przyczyny zdarzało mu się niekiedy zapomnieć, że jesteśmy zwykłymi uczniami o różnym poziomie usportowienia ogólnego i przygotowywał nam profesjonalne treningi lekkoatletyczne, jako że to właśnie ta dyscyplina sportu była mu najbliższa. Przyznam szczerze, że nigdy nie przepadałam za nadmiernym wysiłkiem fizycznym, a bieganie należało do moich absolutnie znienawidzonych czynności życiowych. Ale wiecie, co najgłębiej zapadło mi w pamięć z tamtych lekcji? Nie zmęczenie czy złość wywołana koniecznością wykonywania nielubianej czynności, a głos naszego nauczyciela, krzyczącego:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Dalej, dacie radę, to już ostatnia prosta!
Pamiętam, że gdy tylko te słowa rozbrzmiewały w moich uszach, nogi przestawały boleć, zdenerwowanie gdzieś ulatywało, a w moje ciało wstępowała nowa energia – zbudzona przez perspektywę ukończenia biegu. Nie liczyło się to, kto z jakim czasem dobiegł do linii końcowej, ważne było samo ukończenie biegu, pokonanie własnych słabości na ostatniej prostej.
Być może, gdy przeczytaliście pierwsze zdanie tego felietonu, zaczęliście się zastanawiać, gdzie się podział ten czas, kiedy minął Wam tegoroczny Wielki Post. Być może komuś zrobiło się przykro, komuś innemu lekko wstyd, a może żal, że ten szczególny czas w Kościele nie został należycie spożytkowany. Nie poddawajcie się tym myślom! Pamiętajcie, że przed nami jeszcze ogromna szansa– ostatnia prosta! Zamiast biadolić nad tym, co było, sprężmy duchowe siły, by w Niedzielę Zmartwychwstania móc zakrzyknąć radośnie za św. Pawłem: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem” (2 Tm 4, 7). Bóg wciąż – jak mój pan wuefista – „zagrzewa” nas do walki o lepsze, piękniejsze, pełne bliskości z Nim życie. Wciąż czeka, bo dla Niego nigdy nie jest za późno.
Maria Paszyńska, pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci