Reklama

Kościół

blaski i cienie

Czy „bomba” wybuchnie w Dublinie?

Costanza Miriano pochodzi z Perugii, ale mieszka w Rzymie. Pracuje w telewizji publicznej RAI; najpierw pracowała w dzienniku telewizyjnym „TG3”, a teraz zajmuje się informacją religijną w RAI oraz współpracuje z różnymi czasopismami. Ale – jak podkreśla – jest przede wszystkim żoną i matką czworga dzieci. Jest gorliwą katoliczką i nie ukrywa swoich uczuć religijnych ani w życiu osobistym, ani zawodowym. Należy do Komitetu „Brońmy naszych dzieci”, który organizował we Włoszech manifestacje Dzień Rodziny – „Family Day” . Wśród wielu zajęć Costanza Miriano znajduje jeszcze czas, by po nocach pisać książki, które budzą wiele emocji. Pierwsza, zatytułowana „Sposati e sii sottomessa”, stała się wydarzeniem nie tylko literackim we Włoszech i we wszystkich krajach, gdzie się ukazała. W Polsce nosi tytuł: „Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet” (Wydawnictwo Esprit). Jest to seria oryginalnych, błyskotliwych, ironicznych i rozśmieszających do łez listów, w których Costanza pisze o miłości, małżeństwie i rodzinie. W Hiszpanii feministki i lewicowi politycy nie chcieli dopuścić do dystrybucji tej książki, gdyż – w ich opinii – „broni kobiecego podporządkowania” i jest „podżeganiem do przemocy wobec kobiet”; inni twierdzili, że „narusza konstytucję”. Dyskutowano na jej temat również w parlamencie hiszpańskim i próbowano przekazać sprawę jej publikacji do prokuratury. A przecież tytuł książki to po prostu słowa zaczerpnięte z Listu św. Pawła do Efezjan. Po tak gwałtownych reakcjach na pierwszą książkę autorka zdała sobie sprawę, że trzeba napisać kolejną, aby wyjaśnić kobietom, jak rozmawiać z mężczyznami. I tak powstała książka: „Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć” – w tym przypadku tytuł nawiązuje do innego fragmentu Listu: „A wy, mężowie, kochajcie żony z takim oddaniem, z jakim Chrystus pokochał Kościół. On oddał za niego życie...”. Pomimo ostrej krytyki feministek z różnych środowisk i ataków laickich mediów książki stały się bestsellerami – wydrukowano ok. 100 tys. egzemplarzy każdego z tytułów.
W parny letni ranek spotkałem Costanzę Miriano w rzymskim barze – tematem naszej rozmowy nie były jednak jej książki, ale zbliżające się Światowe Spotkanie Rodzin w Dublinie.

Niedziela Ogólnopolska 33/2018, str. 12-14

[ TEMATY ]

wywiad

rodzina

spotkanie

Włodzimierz Rędzioch

Costanza Miriano

Costanza Miriano

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – W dniach 22-26 sierpnia br. odbędzie się IX Światowe Spotkanie Rodzin, tym razem w Dublinie w Irlandii. To ważne wydarzenie dla wszystkich, którym leży na sercu los rodziny we współczesnym świecie...

COSTANZA MIRIANO: – Od 1994 r. co trzy lata odbywają się Spotkania Rodzin, których pomysłodawcą był św. Jan Paweł II – to jedna z wielu proroczych idei Papieża z Polski. To właśnie wtedy ONZ wezwała do obchodzenia Międzynarodowego Roku Rodziny, a Kościół odpowiedział na to wezwanie, organizując Światowe Spotkania Rodzin, aby przedstawić światu swoją wizję rodziny. Oczywiście, nie są to spotkania, podczas których udzielana jest praktyczna pomoc rodzinom czy manifestuje się rodzinom bliskość Kościoła – to robi się (lub powinno się robić) na co dzień w parafiach i innych środowiskach kościelnych. Wynika to również z faktu, że zwykle w spotkaniach tych biorą udział rodziny już zaangażowane w działalność Kościoła i należące do różnych stowarzyszeń i organizacji.

– Jakie jest więc znaczenie Światowych Spotkań Rodzin?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Moim zdaniem, główny cel tych spotkań jest zasadniczo komunikatywny: mają one być znakiem dla świata, propagowaniem idei dotyczących rodziny przez wypowiedzi wykwalifikowanych prelegentów oraz bogaty program. Oczywiście, media zazwyczaj nagłaśniają tylko niektóre, starannie wybrane słowa papieża. Ale dla milionów rodzin, które śledzą spotkania w domu, mają one wartość proroczego znaku.

– W tym roku jest Pani jednak zaniepokojona zbliżającym się spotkaniem, które odbędzie się w Dublinie. Dlaczego?

– Martwię się, ponieważ wśród prelegentów znalazł się ks. James Martin, jezuita, który będzie miał wykład zatytułowany – cytuję po angielsku – „Showing welcome and respect in our Parishes for «LGBT» People and their Families” (co można przetłumaczyć: „Okazywanie otwarcia i szacunku w naszych parafiach dla osób «LGBT» i ich rodzin”). Ten amerykański jezuita napisał książkę, w której twierdzi, że jeśli ludzie, którzy mają pociąg do osób tej samej płci, są nieszczęśliwi, to jest w tym wina Kościoła. Nie pisze o nadużyciach, których wielu z nich doznało; nie pisze, że akty homoseksualne są głęboko sprzeczne z ludzkim szczęściem, ale pisze o „złym” Kościele.

Reklama

– Dlaczego uważa Pani, że Kościół nie powinien używać akronimu „LGBT”?

– Należy podkreślić, że akronim „LGBT” został wymyślony przez wojujących homoseksualistów. Ale oznacza to „przylepić etykietkę” człowiekowi w zależności od jego pociągu seksualnego, a to znaczy odebrać mu godność jako osobie, która jest i zawsze będzie czymś więcej niż popędem seksualnym. Człowiek to po prostu osoba i nigdy nie będzie osobą LGBT. Niepokojące jest to, że akronim „LGBT” po raz drugi pojawia się oficjalnie w kościelnym dokumencie.

– A kiedy użyto go po raz pierwszy?

– Po raz pierwszy użyto go na prośbę młodych w czasie opracowywania Dokumentu przygotowawczego Synodu Biskupów o młodzieży. Wydawało mi się to absurdalne, ponieważ ojcowie nie powinni zgadzać się ze wszystkimi szaleństwami swoich dzieci, ale powinni je korygować, aby dobrze wyrosły i były szczęśliwe. Tym razem jednak decyduje się go użyć ksiądz, czyli ktoś, kto powinien dobrze znać stanowisko Kościoła. A przecież Kościół nie jest jego, ale ma on depozyt wiary, który otrzymał i musi przekazać dalej.

– W takim razie – jakie mogą być konsekwencje obecności ks. Martina na Spotkaniu Rodzin w Dublinie?

– Przede wszystkim jest to policzek wymierzony milionom rodzin, które na co dzień zmagają się z wieloma problemami z powodu braku pracy lub wielkiego wysiłku, kiedy jest praca; które muszą stawić czoło ubóstwu czy problemom związanym z posiadaniem dziecka niepełnosprawnego; które walczą, by dochować wierności małżeńskiej, oraz z pokusą, by zrezygnować ze wszystkiego. Te rodziny, gdy wkrótce otworzą gazety, będą czytać tylko o wojowniczym kapłanie. Nic w nich nie będzie o pięknych świadectwach życia rodzinnego, o doświadczeniach pracy z „poranionymi” rodzinami, o całym ogromnym bogactwie mądrości, które Kościół może zaoferować w tej dziedzinie.

– Pani pracuje w mediach i dobrze wie, jak działają. Jak, według Pani, media wykorzystają obecność ks. Martina?

– Wiem dobrze, że kiedy jest jakaś konferencja czy oficjalna inicjatywa, media nigdy nie podają istotnych treści, uważanych za zbyt instytucjonalne i formalne. W żargonie mówimy: „przygotuj jakiś kawałek na marginesie”, czyli napisz coś, co nie dotyczy głównego tematu konferencji, bo to jest uważane za nudne, ale coś intrygującego, co może podnieść choćby minimalnie oglądalność lub zyskać jeszcze jedno kliknięcie „like”. Jest to choroba mediów i trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Jeśli w Dublinie jest ksiądz pro LGBT, to newsem dla gazet będzie on – kapłan, który nie zgadza się z katechizmem (mówi, że prowadzi do samobójstw!), a nie małżeństwo, które np. opowiada, jak wyszło z kryzysu albo jak pozostać razem, oddając serca Chrystusowi, czy jak staje się jednym ciałem, przeżywając tę wielką tajemnicę, o której Jezus mówi w Ewangelii. To samo stało się z papieskim dokumentem „Amoris laetitia” – dla ogromnej większości ludzi dwa paragrafy VIII rozdziału wymazały wszystko inne, bo ludzie, niestety, przestali czytać w całości dokumenty papieskie – listy, adhortacje apostolskie, encykliki.

– Kogo można winić za zaistniałą sytuację?

– Nie wiem. Ale wiem, że dla wielu ludzi ks. Martin nie był osobą mile widzianą i że doszło do „przeciągania liny”, by uniemożliwić zaproszenie go. Nie wiem, kto był zwolennikiem tego zaproszenia, chociaż mogę to sobie wyobrazić. Ale wiem, kto przegrał – straciły rodziny i straci także Kościół, tracąc wiarygodność, bo lobby LGBT nie ma nic wspólnego ze Spotkaniem Rodzin.

– W jaki sposób można pomóc rodzinie, w której jest osoba doświadczająca pociągu płciowego do osób tej samej płci?

– Po pierwsze, nie jest to temat Spotkania Rodzin. Tematem jest rodzina, a więc przede wszystkim relacje kobieta – mężczyzna i wychowanie dzieci. Już to wystarczyłoby jako temat spotkań, wykładów, konferencji i katechez, biorąc pod uwagę powszechny analfabetyzm w tej dziedzinie. A jeśli chcemy zająć się konkretnymi problemami dzieci – bo jeśli mówimy o homoseksualizmie, nie możemy mówić o parach, ale ewentualnie o rodzicach, którzy chcą pomóc swoim dzieciom – dlaczego zajmować się tylko tym problemem? Dlaczego nie pomóc rodzicom z dziećmi w stanie depresji, różnorodnie uzależnionymi (narkotyki, komputer, gry hazardowe itp.), z zaburzeniami odżywiania i ze wszystkimi innymi problemami związanymi z okresem dojrzewania? Ale jeśli naprawdę chcemy zająć się osobami tej samej płci, powinniśmy zaprosić stowarzyszenie „Courage” (www.couragerc.org), którego katolicki apostolat dotyczy tego specyficznego problemu i pomaga odkryć, w jaki sposób ta rana może doprowadzić do spotkania z miłością Bożą.

2018-08-14 11:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prawda o śledztwie

Niedziela Ogólnopolska 46/2012, str. 17

[ TEMATY ]

wywiad

katastrofa

Smoleńsk

WIKIPEDIA

Poseł Andrzej Duda

Poseł Andrzej Duda

- Ostre tezy publikacji w „Rzeczpospolitej”, słowa Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska i ironiczne stwierdzenia, że jak nie mgła, to trotyl. Czy publikacja przybliżyła nas do wyjaśnienia prawdy o katastrofie w Smoleńsku?

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Krajowe Forum Zelatorów Diecezjalnych Żywego Różańca

2024-04-20 14:07

[ TEMATY ]

Jasna Góra

różaniec

Karol Porwich/Niedziela

„Uczynić Różaniec modlitwą wszystkich” to słowa i gorące pragnienie bł. Pauliny Jaricot, założycielki Dzieła Rozkrzewiana Wiary i Żywego Różańca, a także hasło Krajowego Forum Zelatorów Diecezjalnych Żywego Różańca, które trwa na Jasnej Górze. To pierwsze takie spotkanie, którego celem jest zachęcenie ludzi świeckich do jeszcze głębszego zaangażowania w dzieło różańcowe.

Abp Wacław Depo, delegat KEP ds. Żywego Różańca podkreślił, że różaniec jest ocaleniem dla świata i ludzkich wartości. Przypomniał, że św. Jan Paweł II określił go darem i skarbem, bo wypływa z Kościoła. - Rozważnie poszczególnych tajemnic pokazuje, że mamy być mocnymi wiarą w Chrystusa. Tajemnice, które Maryja i Jezus przeżywali kiedyś, dziś są naszym udziałem i w każdej rozważanej tajemnicy możemy odnaleźć siebie - powiedział delegat KEP. Zauważył, że św. Jan Paweł II pozostawił nam piękne kompendium wiedzy a jest nim List Apostolski Rosarium Virginis Mariae, który dziś jest bardzo aktualny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję