Reklama

Wspomnienie o ks. Antonim Łapaju - w 50. rocznicę śmierci

Kapłan o dobrym i litościwym sercu

Kilka miesięcy temu minęło 50 lat od śmierci ks. Antoniego Łapaja, długoletniego proboszcza parafii pw. św. Wojciecha w Skibniewie, którego ciało spoczywa na tutejszym cmentarzu. Dopóki żyją ludzie, którzy pamiętają ks. Antoniego, postanowiłam przybliżyć postać tego Kapłana, aby młodzież i dzieci wiedziały o jego zasługach i wielkich zaletach. Czas posługi kapłańskiej przypadł na najtrudniejsze lata (1932-1952) w historii narodu, bo był to okres przedwojenny, następnie II wojna i długa kilkuletnia okupacja, a potem lata powojenne.

Niedziela podlaska 4/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Antoni Łapaj urodził się 13 czerwca 1895 r. we wsi Biała Botna, gmina Irządze, pow. Włoszczowa, woj. kieleckie. Rodzicami byli Andrzej i Katarzyna z domu Zamor, którzy zajmowali się rolnictwem. Do dziewiątego roku życia Antoni był pod opieką rodziców. W 1904 r. rodzice sprzedali majątek w Białej Botnej i zamieszkali w Irządzach. Tam też uczęszczał do szkoły początkowej.
W 1910 r. przyszły kapłan rozpoczął naukę w Szkole Techniczno-Przemysłowej w Kielcach. Uczęszczał do niej tylko przez jeden rok, na następny przeniósł się do Seminarium Nauczycielskiego w Piotrkowie. Po trzech latach pobytu w Seminarium musiał przerwać naukę, gdyż wybuchła I wojna światowa. Dwa lata przebywał w domu rodzinnym, zarabiając na życie różnymi pracami, m.in. w aptece i w szkole.
Egzamin dojrzałości złożył przed komisją w Częstochowie. W 1916 r. Antoni Łapaj wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach. Tam przebywał trzy i pół roku. Z rąk bp. Łozińskiego otrzymał mniejsze święcenia kapłańskie. Ze względu na chorobę (tyfus) musiał przerwać studia. Po powrocie do zdrowia, dzięki dobroci bp. Czesława Sokołowskiego, rozpoczął studia w Seminarium Duchownym Podlaskim w Siedlcach. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1924 r.
Ks. Antoni Łapaj był wikariuszem w parafiach: Trzebieszów, Zbuczyn, Sławatycze, Osieck. W tej ostatniej na polecenie bp. Czesława Sokołowskiego - sufragana podlaskiego, zajął się szczególnie sprawami tercjarstwa, bractw, stowarzyszeń młodzieży i akcji katolickiej. 15 października 1932 r. został powołany na administratora parafii pw. św. Wojciecha w Skibniewie w powiecie Sokołów Podlaski. Od 5 listopada 1942 r. do 1947 r. był wicedziekanem dekanatu sterdyńskiego.
Po dwudziestu latach pracy w parafii Skibniew, 15 lipca 1952 r. z polecenia bp. Ignacego Świrskiego, ks. Antoni Łapaj został przeniesiony do parafii Radomyśl.
Mieszkańcy parafii Skibniew kierowali prośby do Biskupa Siedleckiego o pozostawienie proboszcza, gdyż bardzo przywiązali się do niego podczas dwudziestoletniej posługi. Prośbę z podpisami mieszkańcy wsi Pieńki i Buczyn Szlachecki motywowali również tym, że Ksiądz pracował gorliwie, był litościwy dla biednych. Jednak decyzja Księdza Biskupa była nieodwołalna.
W parafii Radomyśl ks. Łapaj pracował niespełna rok, gdyż ciężko zachorował i 23 czerwca 1953 r. zmarł w Szpitalu Miejskim w Siedlcach. Został pochowany na cmentarzu w Radomyśli.
Parafianie ze Skibniewa postanowili, że sprowadzą zwłoki ukochanego Proboszcza na swój cmentarz. Na to nie godził się ani biskup siedlecki Ignacy Świrski, ani proboszcz i ludzie z parafii Radomyśl.
Ówczesny proboszcz parafii Skibniew, ks. Józef Wnuk wystosował do Księdza Biskupa pismo następującej treści: „W dniu 6 grudnia br. powstał specjalny Komitet w parafii Skibniew celem sprowadzenia zwłok ks. Antoniego Łapaja do parafii Skibniew z parafii Radomyśl”. Na pismo to Ksiądz Biskup dał odmowną odpowiedź, uzasadniając ją tym, że nie widzi potrzeby sprowadzania ciała, które winno spoczywać na cmentarzu w Radomyślu. Po wielu próbach mieszkańców parafii Skibniew Ksiądz Biskup zezwolił na przeniesienie zwłok Kapłana. Pogodzili się też z tą decyzją ludzie z parafii Radomyśl, mając świadomość tego, że ks. Łapaj w parafii Skibniew pracował 20 lat, a u nich tylko jeden rok.
Zaplombowaną trumnę przewieziono do Skibniewa i przeniesiono ją na miejscowy cmentarz po odprawieniu Mszy św. w kościele parafialnym. Parafianie wystawili swojemu Proboszczowi skromny, granitowy pomnik i mimo, że upłynęło 50 lat od jego śmierci, pamiętają o nim w modlitwie i dbają o grób.
Ludzie starsi z rozrzewnieniem wspominają Księdza jako człowieka bardzo życzliwego i litościwego dla biednych. Sam żył bardzo skromnie, a parafianie również biedowali, gdyż w czasie okupacji w wielu wsiach pożary strawiły cały majątek ludzi. Po wielkim pożarze w Skibniewie w 1942 r. dwie rodziny zamieszkały na plebanii. Jedna z mieszkanek Skibniewa, której rodzice po pożarze znaleźli dach nad głową w plebanii, wspomina, że często dzielili się jedzeniem z Księdzem. Ks. Antoni Łapaj czas wojny i okupacji spędził w Skibniewie, nigdzie nie wyjeżdżał, nigdy nie chował się do żadnych schronów, był zawsze gotowy do udzielenia pomocy innym.
Irena Rogozińska, z której ojcem - Adamem Wodzińskim - był zaprzyjaźniony ks. Łapaj, wspomina wydarzenie z czasów okupacji. Otóż w lesie koło wsi Orzeszówka zabito Niemca, a za to hitlerowcy zemścili się. Schwytali mianowicie kilkunastu mężczyzn we wsiach Orzeszówka i Kostki, przyprowadzili ich pod kościół w Skibniewie i ustawili rządem koło dzwonnicy. Za nimi przybiegły żony, matki i dzieci. Z daleka patrzyły na swoich najbliższych. Ileż łez wylanych było, ile bólu, rozpaczy i niepewności, co będzie z nimi. Wiadomo było czym to groziło i jaki zamiar mieli Niemcy. Ks. Antoni Łapaj znał biegle język niemiecki. Rozmawiał z Niemcami, gwarantował za każdego, że nie mógł być zabójcą, a na koniec powiedział: „Jeśli ich rozstrzelacie, to i mnie razem z nimi”. Nie zdobyli się Niemcy na ten haniebny czyn i wszyscy zostali uratowani. Ksiądz gotów był oddać życie!
Innym razem, opowiada p. Irena, mieszkańcy Skibniewa otrzymali wiadomość, że we wsi będzie niebezpiecznie, więc schronili się w pobliskim Hilarowie. Ksiądz pozostał jak zwykle na plebanii w Skibniewie. Będąc w Hilarowie, słyszeli potężny huk. To Niemcy wysadzili w powietrze mleczarnię. Zaplanowali też wysadzić kościół. Ale interwencja Proboszcza i tym razem okazała się skuteczna. Kościół ocalał.
Następnie, mówi p. Irena, dzięki interwencji Księdza pozostał w dzwonnicy duży dzwon, który jest tam do dziś. Natomiast dwóch mniejszych dzwonów nie udało się uratować, Niemcy zrabowali je. Chcieli wszystkie zrabować, wtedy ks. Łapaj powiedział: „To wy chcecie być gorsi od bolszewików?”.
Wiele było jeszcze takich sytuacji, że Ksiądz, sam zagrożony, ratował innych. W Skibniewie działał oddział Akcji Katolickiej kobiet. Ks. Łapaj współpracował z patronką szkoły, Marianną Frąckowiak, która była nauczycielką, a zarazem zastępcą szefa Wojskowej Służby Kobiet. Opiekował się również dziewczętami - sierotami sprowadzonymi z Warszawy przez s. Jadwigę Sobotko.
W pamięci wielu jeszcze żyjących parafian pozostanie jako życzliwy i litościwy kapłan. Jedna z moich rozmówczyń wspomina ze łzami w oczach trudny okres. Otóż gdy jej mama w czasie okupacji była ciężko chora, a w domu panowała bieda, to Ksiądz kupował wtedy leki dla mamy. Gdy zmarła, pochował ją za darmo, a bratu dał pieniądze na buty. Dawał też często dzieciom pieniądze na zeszyty i książki.
Ks. Łapaj zaprzyjaźniony był z rodziną Petroneli i Stanisława Skibniewskich ze Skibniewa, w której to rodzinie zrodziło się powołanie do stanu duchownego dwóch synów. Starszy syn - Wacław został oblatem, natomiast młodszy - Zygmunt, został księdzem diecezjalnym. Niemały wpływ na ich decyzję miała postawa ks. Antoniego.
Ci, którzy w tym czasie byli dziećmi, wspominają Księdza jako wspaniałego towarzysza zabaw. Bardzo lubił dzieci, urządzał zabawy na śniegu, czy w lecie różne gry. W czystej, zadbanej sadzawce u Księdza w lecie dzieci kąpały się, natomiast w zimie ślizgały się na lodzie. Był zawsze uśmiechnięty, dla każdego miał dobre słowo, pocieszył, zagadał.
Ks. Antoni kochał przyrodę. Wokół plebanii rosły piękne różne, a w ogrodzie przechadzał się dumny paw. Na podwórzu gospodarskim panował idealny porządek. Był gościnny - plebania była otwarta dla wszystkich. Przez dwadzieścia lat zżył się bardzo z ludźmi, znał wszystkich parafian, przeżył z nimi najtrudniejsze lata: wojnę, okupację oraz okres stalinowski po okupacji. Tęsknił za nimi gdy został przeniesiony do Radomyśla. Pozostał w pamięci wiernych, o czym świadczą liczne modlitwy w „wypominkach”.
Miłosierny Boże, daj mu wieczny odpoczynek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież: nie brakuje psów i kotów, ale nie mamy dzieci

2024-05-10 12:51

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/RICCARDO ANTIMIANI

Jakiej przyszłości możemy się spodziewać, skoro największy dochód przynosi dziś przemysł zbrojeniowy i antykoncepcja? - powiedział Papież na stanach generalnych o dzietności we Włoszech. Jak przypomniał, kiedyś wydawało się, iż problemem naszego świata jest zbyt wysoka liczba dzieci. Tymczasem prawdziwy problem stanowi nasz egoizm. Gromadzimy coraz więcej rzeczy, nie brakuje psów i kotów, ale nie ma mamy dzieci, nie mamy przyszłości - dodał Franciszek.

Stany generalne o dzietności to doroczne forum organizowane przez włoskie środowiska rodzinne w celu szukania sposobów na przełamanie kryzysu demograficznego we Włoszech. Bierze w nich udział również Papież.

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

150 minut do potęgi

2024-05-11 09:02

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Centralny Port Komunikacyjny to nie tylko projekt infrastrukturalny, lecz także manifestacja polskiej determinacji i ambicji. W kraju, gdzie przez lata samo mówienie o potrzebie rozwoju i byciu na równi z zachodem było kwestionowane. Gaszenie polskich ambicji pustymi hasłami o „megalomanii”, „mocarstwowości” i „machaniu szabelką” to zmora ostatnich 35 lat. Dziś sama idea CPK stanowi punkt zwrotny, jako symbol odrzucenia kompleksów na rzecz przyszłościowych inwestycji.

Zacznijmy od faktu, że projekt CPK to nie tylko lotnisko, ale cała, rozległa sieć kolei, którą może zobrazować jedna liczba: 2,5 godziny, czyli 150 minut. Tyle zajmowałby dojazd do Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) i Warszawy z każdej aglomeracji w Polsce.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję