Reklama

Aspekty

Matka Boża z Bogaczowa

Wakacje sprzyjają wyjazdom i pielgrzymkom do różnych miejsc związanych z wiarą i naszą przeszłością. My tym razem zapraszamy do odwiedzenia Bogaczowa.

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 29/2022, str. IV

[ TEMATY ]

obraz Matki Bożej

Bogaczów

Ks. Adrian Put

Matka Boża błogosławi z tego wizerunku – podkreśla Halina Muszyńska

Matka Boża błogosławi z tego wizerunku – podkreśla Halina Muszyńska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podróżując najczęściej wybieramy miejsca znane i licznie odwiedzane. Są jednak i takie, które kryją prawdziwe skarby naszej religijności. Tak jest np. w Bogaczowie, gdzie od wojny znajduje się bardzo ciekawy obraz.

Na Środkowym Nadodrzu znajduje się wiele wizerunków pańskich, świętych i błogosławionych, które przybyły na nasze ziemie wraz z nowymi mieszkańcami z Kresów Wschodnich. Niektóre z nich znamy bardziej. Do nich zaliczyć należy łaskami słynący obraz Matki Bożej Klewańskiej, który dziś przechowywany jest w Skwierzynie. Są też inne obrazy, które, choć równie interesujące, są dziś mniej znane. Tak właśnie jest w przypadku obrazu w Bogaczowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na początku wakacji dane mi było odprawiać Mszę św. właśnie w tej świątyni. Od samego wejścia wzrok przykuwa szczególny wizerunek umieszczony w dawnym ołtarzu głównym. Suknie i wota wskazują, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko wystrojem. Sam obraz przybył z Kresów, z Koropca, na terenie dzisiejszej Ukrainy.

Koropiec

Najwcześniejsze informacje o Koropcu mamy z 1421 r. Miejscowość leży nad rzeką o tej samej nazwie, która jest dopływem Dniestru. Miasteczko musiało się rozwijać, gdyż już w XV wieku zaistniał na krótko niewielki powiat koropiecki, który objął 11 miejscowości. Z czasem okręg ten podzielono pomiędzy dwa powiaty: halicki i kołomyjski. Początkowo Koropiec był królewszczyzną, jednak od połowy XV wieku znajdował się w rękach prywatnych. Już w 1427 r. miejscowość określono jako miasto rządzące się prawem magdeburskim. Od roku 1453 jego właścicielem był Michał Buczacki. Pozwolił on posesorowi na rozbudowę i zaludnienie miasta. Wiemy też, że w roku 1600 właścicielką miasta była Zofia z Mieleckich, żona Jana Karola Chodkiewicza.

Świątynia

O samym kościele w Koropcu także wiemy niewiele. Wiemy np., że w 1427 r. kościół parafialny ufundował tam król Władysław Jagiełło. W 1600 r. przy koropieckiej parafii działała szkoła. Pierwsze świątynie w Koropcu były drewniane. Ostatnia drewniana budowla musiała być na tyle zniszczona i wyeksploatowana, że zaplanowano już nie remont, a budowę nowej świątyni. Ta została wzniesiona dzięki funduszom rodziny Mysłowskich i darowiźnie ks. Marcina Mierzwińskiego. Nie wiemy jednak kiedy go wzniesiono. Z pewnych dat wiemy jedynie, że budynek poświęcono w 1868 r., a uroczyście konsekrowano w 1882 r. Kościół po II wojnie światowej został zamknięty przez władze sowieckie w 1946 r. Mieścił się w nim m.in. magazyn kołchozu, sala sportowa czy magazyn sklepu. Przez jakiś czas obiekt stał nieużywany. Dopiero w 1992 r. zwrócono go wiernym.

Reklama

Obraz i droga na zachód

Jednym z cenniejszych dzieł przechowywanych w świątyni w Koropcu był obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i aniołami. Znajdował się on w prawym bocznym ołtarzu. Datowany na drugą połowę XVII wieku. Część malowidła zakrywa srebrna sukienka. Na jej znajdziemy napisy świadczące o tym, że w 1859 i 1868 r. suknie były czyszczone przez Franciszka Szwistelnickiego. Głowę Maryi zdobi korona srebrna, złocona, kameryzowana.

Legenda głosi, że obraz został „porwany” przez Turków. Dziać się to miało podczas wojen polsko-tureckich. Król Michał Korybut Wiśniowiecki wykupił obraz za tyle srebra ile ten ważył. Jest jeszcze inna wersja tej legendy. Głosi ona, że pomimo starań najeźdźcy nie mogli załadować świętego obrazu na wóz. Polacy skrzętnie to wykorzystali wykupując podobiznę Matki Boskiej za zebrane złoto.

Gdy do Koropca wkroczyli Sowieci, mieszkańcy starali się ukryć ten wizerunek. Chowany był przez rodziny Jaworskich, Małachowskich i Kwietniów. Gdy mieszkańcy Koropca i okolic musieli opuścić swój dom, wyruszyli na zachód, a wraz z nimi także wyposażenie okolicznych kościołów.

– Nasi dziadkowie ze wschodu byli przewożeni na zachód. Starali się dobytek zabrać ze sobą. Najważniejszą dla nich rzeczą było zabrać ze sobą ten obraz. Przed tym obrazem nie raz się modlili i czcili Maryję. Zabrali także wiele innych rzeczy, np. stacje drogi krzyżowej, które znajdują się obecnie w kościele w Wysokiej. Obraz trafił najpierw do Wrocławia, gdyż jeden z sąsiadów tam właśnie go zabrał. Ci zaś, którzy osiedlili się tutaj, w Bogaczowie, pojechali po ten obraz do Wrocławia i przywieźli go. Gdy już tutaj się znalazł okazało się, że obraz nie ma ramy. Wówczas w pobliskim pałacu znaleziono taką, którą dopasowano. I od czasów powojennych obraz jest tutaj z nami – powiedziała Halina Muszyńska.

Reklama

Bogaczów

Dzisiaj obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i aniołami zajmuje centralne miejsce świątyni pw. św. Wawrzyńca w Bogaczowie. Ta zaś jest filią parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Koźli. Sama miejscowość o tej porze roku wygląda bardzo pięknie. Jej układ i zachowane budynki wskazują, że w przeszłości musiała być znaczniejszą miejscowością. W przeszłości były choćby dwa młyny wodne, cegielnia czy wiatrak. Obecny kościół został wzniesiony w stylu gotyckim w XIV wieku. Dziś jest budynkiem murowanym z kamienia polnego, z zewnątrz nieotynkowanym. Jego wnętrze skrywa jeszcze inne barokowe obrazy, które także musiały przybyć tu ze wschodu.

Chociaż jest to świątynia filialna to widać, że mieszkańcy bardzo dbają o swój kościół. Pod kierunkiem obecnego proboszcza ks. kan. Andrzeja Hładkiego szczególnie troszczą się o liturgię. Ludzie starają się żywo angażować w liturgię. Są osoby do czytania lekcji i śpiewu psalmów, a także czytania wezwań Modlitwy wiernych.

Dzisiejsi mieszkańcy w zdecydowanej większości już nie pamiętają Koropca. Jednak i oni przylgnęli do tego wizerunku Matki Bożej, którą nazywają także Matką Nieustającej Pomocy. Co więcej, także i oni są przekonani, że Maryja czczona w tym starym obrazie wyprasza im i ich rodzinom potrzebne dary i łaski. – Ten obraz dla nas jest niepowtarzalny. Powiem nawet, że wspaniały. Myślę, że Matka Boża nam tutaj bardzo wiele łask wyprasza i nam błogosławi z tego wizerunku – dodała Halina Muszyńska.

Reklama

Na potwierdzenie tych słów w zakrystii odnalazłem feretron z kopią Matki Bożej z Koropca. Chociaż minęło tak wiele lat od zakończenia wojny, mieszkańcy Bogaczowa do dzisiaj są dumni, że mają u siebie tak szczególny obraz.

Do Bogaczowa warto wstąpić choć na chwilę. Jest tutaj bardzo pięknie. Można dobrze zjeść czy też dłużej odpocząć. Najważniejsze jednak, aby wstąpić na chwilę modlitwy do Matki Bożej co to ją Turcy ukraść próbowali.

2022-07-12 12:48

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: na Błoniach zakończył się Marsz Nadziei

2024-04-25 07:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Biuro Prasowe Jasna Góra

„Każde Życie jest Ważne”, „Pomagamy, Wspieramy, dajemy Nadzieję” - z takimi hasłami i przesłaniem zakończył się na jasnogórskich Błoniach Marsz Nadziei. To w ramach ogólnopolskiej kampanii Pola Nadziei, która zwraca uwagę na działalność hospicjów i wszystkich pacjentów dotkniętych niepełnosprawnościami i chorobą nowotworową. Uczestnicy przy figurze Niepokalanej pomodlili się i złożyli kwiaty.

W Marszu wzięli udział uczniowie częstochowskich przedszkoli i szkół, mieszkańcy miasta, a także pacjenci hospicjum. - Od czterech lat korzystam z pomocy hospicjum. Jestem pacjentem onkologicznym, a moi bliscy już nie żyją. Pracownicy dali mi wsparcie i opiekę, są dla mnie jak rodzina. Czuję się jakby podarowano mi drugie życie - powiedział pan Dariusz, pacjent częstochowskiego hospicjum. Dodał, że Marsz jest dla niego manifestacją i apelem, że „osoby chore też mają prawo do normalnego funkcjonowania”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję