Reklama

Duchowość

#Odkupieni: Powoli wrastaliśmy w nasz krzyż

Mój krzyż, nasz krzyż, wszedł w nasze życie niespodziewanie, nieproszony, na początku naszej wspólnej drogi małżeństwa, kiedy uważałam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie i nic nie może mi w tym przeszkodzić. Moim największym marzeniem było być matką, mieć liczną rodzinę.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziękowałam Bogu, że nam zaufał, powierzył skarby, które są całkowicie na nas zdane, że liczy na nas. Kiedy było ciężko, narzekałam, nie byłam pewna, czy Bóg interesuje się naszym losem, chciałam w to wierzyć, modliłam się, ale w głębi duszy miałam wciąż do Niego żal, miałam żal do Pani Fatimskiej – nie było Jej przy mnie, kiedy tak bardzo Jej potrzebowałam. A myślałam, że zasługuję na Jej opiekę.

Całe niebo jakby zamknęło się na nasze wołanie. Z biegiem lat pogodziłam się z chorobą dzieci i światem, w jakim żyliśmy. Nie znaliśmy innego życia poza domem, szpitalem, ciągłymi zagrożeniami życia naszych dzieci. Ale największym krzyżem, który przygniatał przez całe lata, była świadomość, że w przyszłości zostanie nam tylko jedno dziecko – Tomek. Dziękowałam Bogu za niego. Był zdrowy, nie potrzebował już leczenia, ale to było dla mnie za mało.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jedynak! Nie mogłam sobie z tym poradzić, ból i żal dawały często o sobie znać. Mieliśmy przyjaciół, którzy często przyjeżdżali do nas ze swoimi dziećmi, rówieśnikami naszych dzieci. Byłam szczęśliwa, kiedy nas odwiedzali, wtedy nasz dom stawał się taki, o jakim marzyłam – radosny, gwarny i pełen dzieci.

Tomek traktował je jak swoje rodzeństwo, był zachwycony, kiedy biegali po ogrodzie i wymyślali różne zabawy. Gdy wszystkie dzieciaki wpadały do domu i wołały, że są głodne, ja z wielką radością mogłam smarować pajdy chleba miodem, serem, powidłami. Traktowałam dzieci naszych przyjaciół, jakby na na ten czas były moimi dziećmi, czerpałam z tego radość. Bardzo lubiłam rozmowy z moją przyjaciółką Dobromiłą, czułam, że mnie słucha i rozumie.

Skarżyłam jej się, że nie mogę poradzić sobie sama z sobą, a ona powtarzała mi, że powinnam modlić się o zaakceptowanie swojego życia, bo taka jest wola Boża. Później mój żal do Boga spotęgował się jeszcze bardziej i przybrał formę buntu. Niespodziewanie zmarła moja mama.

Podziel się cytatem

Reklama

Ona była dla mnie jak SOS, mogłam na nią liczyć zawsze, o każdej porze, kiedy tylko jej potrzebowałam. Płakałam i pytałam: „Boże, dlaczego ją zabrałeś? Gdybyś wiedział, jaką ona była nam pomocą, wsparciem i podporą, jak cierpiała z nami i pomagała! Czy nie masz litości? O co jesteś zazdrosny? Dlaczego zabierasz wszystko, na czym mogłabym się oprzeć, czy nie dość już cierpimy?”.

Reklama

Błagałam Boga o większą wiarę, bym mogła zrozumieć, uwierzyć, że On jest, naprawdę jest, i że nas kocha. W tym trudnym czasie dostałam książkę „Jezus żyje”, o cudach, które dzieją się w naszych czasach. Zaczęłam pomału wierzyć, że w naszej rodzinie Jezus też może uzdrowić nasze dzieci. Błagałam Boga, „kusiłam” Go, aby uczynił cud, uzdrowił nasze chore dzieci. „Boże, czy nie widzisz, jak cierpimy? Jesteś Wszechmocny i jeżeli tylko zechcesz, uzdrowisz nasze dzieci” – to była moja modlitwa.

Reklama

Wtedy nadarzyła się okazja i wysłałam męża na pielgrzymkę do Fatimy. Byłam przekonana, że Maryja wstawi się za nami, wierzyłam w to mocno, a potem, kiedy wrócił, obwiniałam go, że źle się modlił; po co tam był, skoro Maryja nie usłyszała jego i moich błagań? Ale on wrócił szczęśliwy, nie słuchał tego, co mówię, nie potrzebował już cudu, akceptował to, co jest.

Podziel się cytatem

Reklama

Kochał dzieci i był z naszym krzyżem pogodzony. Cierpiałam, chciałam, żeby Bóg pokazał mi swoją moc. A On milczał. W głębi duszy wiedziałam, że nie może tak być, że nie mogę kusić Pana, On ma swój plan i taka jest Jego wola, ale nadal nie mogłam poradzić sobie z moją niewiarą, nie potrafiłam zaufać bez względu na wszystko, bez pytań i zastrzeżeń.

Reklama

Nie było to łatwe, czasem pokusy zatruwały moje serce; myślałam wtedy, że Bóg nas nie kocha, zapomniał o nas, wyobrażałam sobie, że jesteśmy poza Jego zasięgiem i nie może nas dostrzec, objąć swoją mocą. Mimo częstych obietnic i postanowień nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić.

Pewnego dnia Dobromiła, która znała moje największe duchowe rozterki, zaproponowała mi rekolekcje u jezuitów, z czego bardzo się ucieszyłam. Sama załatwiła zgłoszenie, a mój mąż zapewnił mnie, że poradzi sobie w tym czasie z dziećmi. Mogłam więc spokojnie jechać.

Poczułam wielką ulgę, to było właśnie to, czego potrzebowałam. Tak dawno nie miałam okazji wyjechać z domu, pobyć sam na sam z Jezusem i sama z sobą. Nie mogłam doczekać się tej chwili.

Podziel się cytatem

Reklama

Tam, w ciszy, przed Najświętszym Sakramentem, postanowiłam zmienić swoje życie, dotychczasowe myślenie, niedowierzanie. Ogarnęła mnie wielka radość – jak Apostołów na górze Tabor. Czułam, że Jezus udzieli mi swojej łaski nawrócenia i pogodzenia z tym, co dla nas przygotował. Pragnęłam poddać się woli Bożej, teraz zobaczyłam lepiej, że moja rodzina jest darem od Boga, że On tak zaplanował moje życie, wybrał nas do takiego zadania i zaufał nam, a my mamy wypełnić Jego plan.

Reklama

Zamknęłam za sobą ten trudny etap mojego życia, przyrzekłam już nie narzekać i zawsze zgadzać się z wolą Bożą. Jako motto na dalsze moje życie wybrałam sobie słowa Hioba: „Choćbyś mnie zabił, Tobie ufać będę”. Szczęśliwa, rozradowana wróciłam do domu. Mimo że nic się zewnętrznie nie zmieniło, łatwiej radziłam sobie z obowiązkami dnia codziennego, odzyskałam pełną radość życia. Tomek skończył dziesięć lat, chodził do czwartej klasy, Łucja – królewna taty – miała osiem lat, a mój Dominik – aniołek – sześć.

Reklama

Wkrótce przyszło kolejne wyzwanie. Pan wziął mnie za słowo. Spodziewałam się kolejnego dziecka. Płakaliśmy z mężem jak małe dzieci, które nie umieją się dobrze zachowywać i zrobiły coś złego. „Przecież wiedziałaś, że nie możecie sobie pozwolić na dziecko – usłyszałam od jednej z koleżanek. – Myślałam, że kto jak kto, ale Ty jesteś dobrze zabezpieczona”.

Podziel się cytatem

Reklama

Przez łzy powtarzałam: „Choćbyś mnie zabił, Tobie ufać będę”. Płakałam, ale w moim sercu rodziła się nadzieja, że kiedyś musi przyjść zmartwychwstanie. Tymczasem po pięciu miesiącach dowiedziałam się, że spodziewam się bliźniaków. To przekraczało nasze oczekiwania, wyobrażenia, ludzką logikę.

Reklama

Jednak, paradoksalnie, ta sytuacja nie pognębiła nas, lecz dawała nadzieję. Był niepokój, ale już trochę inny. Przeważała nadzieja. Oto spełniało się moje marzenie sprzed lat o bliźniakach. I o szóstce dzieci. Poza tym trzeba było pomyśleć o przygotowaniu domu na przyjęcie kolejnej dwójki dzieci.

Teresa i Antoni – bliźniaki urodziły się zdrowe tuż przed świętami Bożego Narodzenia. To były najpiękniejsze święta. Siedzieliśmy przy choince, mąż trzymał Łucję i Dominika, a ja bliźniaki Terenię i Antosia. Dzieci odmieniły nasz dom, wniosły wielką radość. Jestem szczęśliwa, że nasza rodzina jest tak bogata.

Podziel się cytatem

Reklama

Wszystkie dzieci są dla nas darem. Bliźniaki stały się odpowiedzią na całkowite zaufanie Bogu. Dominik odszedł do nieba w wieku dziewięciu lat. Łucja, ulubienica taty, dożyła lat dwudziestu trzech. Rok przed jej śmiercią dowiedziałam się, że mam złośliwego raka, że moje życie jest zagrożone i że czeka mnie długie leczenie.

Reklama

Trudno było przyjąć taką diagnozę, pogodzić się z nią. „Czy krzyż choroby mojej córki nie wystarczy? – pytałam Stwórcę. – Boże, kto zajmie się dziećmi, moją chorą córeczką?”. Do tej pory myślałam, że ja robię to najlepiej, że jestem niezastąpiona. Bóg miał swoje plany. Jeszcze raz zrozumiałam, że myśli Pana nie są naszymi myślami, a drogi Pana nie są naszymi drogami.

Reklama

W czasie mojej choroby doświadczyłam bardzo wiele ludzkiej dobroci. Przyjaciele pomagali i byli z nami w najtrudniejszych chwilach. Niedługo po tym, jak skończyłam leczenie i wróciłam ze szpitala, zmarła Łucja. Jej odchodzenie w ogromnych cierpieniach było jednym z moich najtrudniejszych przeżyć. Nie znam odpowiedzi, za kogo takie niewinne dziecko musiało tyle wycierpieć. Wiem jednak, że niezbadane są wyroki Boskie.

To, co minęło, i co mnie jeszcze czeka, oddaję i powierzam Bożej woli.

2020-03-02 12:03

Ocena: +14 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: Episkopat rozpoczyna doroczne rekolecje

[ TEMATY ]

rekolekcje

Jasna Góra

episkopat

Bożena Sztajner/Niedziela

Dziś wieczorem polski Episkopat rozpoczyna doroczne rekolekcje na Jasnej Górze. Konferencje, które głosić będzie franciszkanin, o. Ernest Karol Siekierka z Poznania, zainspirowane są pismami i życiem św. Franciszka z Asyżu. Na lekturę duchową franciszkanin poleci biskupom książkę abp. Fultona Scheena. Rekolekcje zakończą się w piątek 22 listopada.

– Pomyślałem, że skoro w tym roku Pan Bóg powołał do wygłoszenia tych rekolekcji duchowego syna św. Franciszka, to moglibyśmy spróbować zainspirować się refleksjami pochodzącymi od tego Świętego z Asyżu – powiedział KAI o. Siekierka OFM. - Myślę, że cała spuścizna, jaką są pisma św. Franciszka, ta bezcenna relikwia słowa, może posłużyć nam jako inspiracja do przeprowadzenia tych rekolekcji - dodał franciszkanin.

CZYTAJ DALEJ

Słowo abp. Adriana Galbasa SAC do diecezjan w związku z nominacją biskupią

2024-04-23 12:39

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Nasze modlitwy o wybór Biskupa przyniosły piękny owoc. Bp Artur nie jest tchórzem i na pewno nie będzie uciekał od spraw trudnych - pisze abp Adrian Galbas.

CZYTAJ DALEJ

Obfity owoc

2024-04-24 10:00

Mateusz Góra

    W kościele św. Wojciecha na Rynku w Krakowie obchodzono uroczystości odpustowe ku czci patrona.

Świętego Wojciecha, który patronuje kościołowi na rynku, a także jest Głównym Patronem Polski, Kościół Katolicki wspomina 23 kwietnia. Sumie odpustowej przewodniczył i homilię wygłosił kard. Stanisław Dziwisz. Podczas Mszy św. uczestnicy modlili się w sposób szczególny za Kraków i Polskę. W homilii kard. Dziwisz przybliżył postać św. Wojciecha i jego rolę w życiu Polski i Krakowa. – Wydawać się mogło, że młody biskup przegrał, że nic mu się w życiu nie udało. Młodo zmarł, został wygnany z krajów, w których chciał ewangelizować. Tymczasem jego przedwczesna śmierć przyniosła niezwykły owoc. Już w 2 lata po swoim męczeństwie został ogłoszony świętym. Relikwie świętego męczennika spoczęły w Gnieźnie i stały się podwalinami budowania i umacniania wspólnoty i ładu w naszej ojczyźnie – mówił kardynał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję