Reklama

Wigilijne wzruszenia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wigilijny i bożonarodzeniowy stół ma w sobie coś z sacrum. Uroczyste są na tym stole potrawy i uroczysty przy nim klimat. Niejako dotykalnie obecni są bliscy, którzy jeszcze rok, dwa lata temu zajmowali tu swoje miejsca. Przywołujemy ich w opowieściach, ustępuje żal, a jego miejsce zajmują wspomnienia naznaczone chrześcijańską radością i nadzieją. Także z nadzieją, że w bożonarodzeniowe popołudnie na tym stole pojawi się świąteczny numer „Niedzieli”, pragnę podzielić się swoimi wspomnieniami i refleksją.

Moje pierwsze świąteczne wspomnienia

Okres powojenny był bardzo trudny. Zdobycie czegokolwiek na stół było wielkim problemem. Sukcesem było „zdobycie” śledzia, karpia czy czegokolwiek innego na wigilijny stół. Mimo wszystko rodzice starali się, żeby święta miały urok czasu obfitszego, urok piękniejszego dnia, do którego tęskniło się cały rok. Moje świąteczne wspomnienia z dzieciństwa są związane przede wszystkim z przygotowaniami, które były częścią świętowania. Obejmowały porządkowanie domu i otoczenia, ale także przygotowanie duchowe - przez okres Adwentu dzieci zbierały dobre uczynki, żeby w przeddzień Bożego Narodzenia zanieść do kościoła jedno źdźbło siana za każdy dobry uczynek. Uzbierane źdźbła składało się do żłóbka, żeby Jezus leżał na „sianku dziecięcej miłości”. To pozostawało w pamięci, w jakiś sposób wiązało nas jako dzieci i pogłębioną, choć jeszcze dziecięcą wiarą, uwrażliwiało na to wydarzenie. Bezpośrednie przygotowania obejmowały kilka dni przed Wigilią, podczas których każdy miał wyznaczone funkcje - m.in. trzeba było przynieść do domu i ozdobić choinkę, co było zajęciem dla dzieci. Już w Wigilię trzeba było wyczyścić buty, bo nie wolno było tego robić w Boże Narodzenie. Pomagaliśmy też w robieniu porządków, uczestniczyliśmy w przedświątecznych pracach domowych. Współczuję dzieciom, które nie znają dziś tego bogactwa przeżyć związanych z przygotowaniami, nie czują zapachów świątecznych, pieczonej ryby, ciasta, całej atmosfery uroczystego oczekiwania, która potem powodowała, że bardziej doceniało się wigilijną kolację.
Sama wieczerza była bardzo ważnym momentem. Stół wigilijny gromadził wszystkich domowników, był uroczyście nakryty, były małe upominki i życzenia, łamanie się opłatkiem. Ojca i matkę całowało się w rękę. Opłatek wysyłaliśmy także do dziadków przebywających w Stanach Zjednoczonych i do najbliższych znajomych, a opłatek otrzymany od nich łamaliśmy podczas składanych życzeń. Wigilię zawsze zaczynał ojciec, potem śpiewaliśmy kolędy. Zakończenie Wigilii wiązało się z pamięcią o zwierzętach, które miały tej nocy przemawiać ludzkim głosem, ale trzeba im było zanieść resztki ze stołu wigilijnego i kawałek kolorowego opłatka. Potem szło się oczywiście na Pasterkę, żeby pośpiewać kolędy, zobaczyć ludzi zmierzających ze wszystkich stron do kościoła. Boże Narodzenie to było święto rodzinne, zarezerwowane na przebywanie ze sobą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W nowej rodzinie

Potem przyszedł okres seminaryjny. Wigilia odbywała się we wspólnocie seminaryjnej, był na niej obecny ksiądz rektor, profesorowie. Pozostawaliśmy w seminarium także przez pierwszy dzień świąt - było dobrze widziane, żeby jechać do domu dopiero następnego dnia.
Później zmieniłem wspólnotę seminaryjną na wspólnotę księży studentów. W czasie studiów Wigilie zawsze spędzałem wśród kapłanów. Mieszkałem na plebanii, uczestniczyłem więc w dwóch Wigiliach - na parafii i w rodzinie. W Rzymie, w Papieskim Kolegium Polskim, prowadzonym przez polskie siostry, poznałem nowe zwyczaje z różnych regionów Polski. Część księży studentów wyjeżdżała na parafie czy do domów, natomiast większość zostawała i zasiadaliśmy wszyscy do stołu, razem z siostrami. Śpiewanie kolęd (a nie słuchanie ich z taśm czy płyt) było nieodłącznie związane z tym szczególnym wieczorem.
Jan Paweł II ubogacił mocno przeżywanie Bożego Narodzenia w Rzymie. Według tradycji, papież w wigilijną noc przynosił do żłóbka w Bazylice św. Piotra figurkę Dzieciątka Bożego. Jan Paweł II zapytał kiedyś, dlaczego nie ma także szopki w Bazylice św. Piotra. Włoskie szopki są bardzo znane ze swojego bogactwa i różnorodności. Ówczesny opiekun bazyliki przez dwa lata przygotowywał odpowiednią szopkę. Figury, zamówione u największych artystów, zostały wykonane w Austrii. Szopka ubogacana jest teraz co roku. Potem pojawiła się także choinka na Placu św. Piotra i wystawna szopka, którą Ojciec Święty kazał zachować do drugiego lutego, co liturgistów wprowadziło w niemały kłopot - papież, który głosił odnowę soborową, zalecał, aby okres przedpościa wykorzystać na medytację tajemnicy Wcielenia, początków zbawienia.
Wigilię przeżywamy ze swoimi domownikami i warto odpowiednio ustalić rytm innych zajęć, życzeń czy spotkań, aby spędzić razem ten wieczór. Jako biskup zawsze spędzałem Wigilię z księżmi, z siostrami, z najbliższymi współpracownikami. Jeżeli któryś z księży zostawał sam w tym czasie, to zapraszaliśmy go również do nas. W Przemyślu dzieje się podobnie. Tradycją stało się, że tych Wigilii jest kilka. Księża zapraszają nas do swoich dekanatów i spotkania odbywają się zazwyczaj dzień lub dwa przed Wigilią, żeby później móc pojechać do swoich rodzin. W Wigilię idę także do schroniska św. brata Alberta i tam spędzam jakiś czas, są życzenia, kolędy. Jest też Wigilia z dziećmi z domu dziecka w Łopuszce, spotkania z biednymi - w tym roku będzie to Msza św. w hali sportowej i później Wigilia. W kolejnych dniach są spotkania opłatkowe z różnymi grupami duszpasterskimi. Takie spotkania z ludźmi to dla biskupa, dla księdza zawsze ważne przeżycie, które, choć związane z pewnym wysiłkiem, nie męczy.

Łamiąc biały opłatek

Kościół jest domem, w tym domu jest zawsze obecny Bóg, są bliscy, jest Najświętsza Rodzina. Zawsze można się schronić w atmosferze tego domu, wejść w nią, skorzystać z bliskości, przyjaźni, pomocy.
Życzę wszystkim Rodakom, żeby poprzez bliskość przeżywaną w swoich rodzinnych domach nieustannie odkrywali, że Bóg jest naszym Ojcem i że to On zbudował Dom-Kościół, i jest w nim ciągle obecny. Człowiek nie powinien czuć się samotny, jeśli jest w kontakcie z Jezusem w Kościele parafialnym i w Kościele powszechnym. Do Chrystusa zawsze mamy dostęp, możemy się do Niego zwrócić w każdej sprawie. Życzę, żebyśmy wspólnie sobie pomagali w pogłębianiu naszej relacji z Kościołem. Kościół jest stróżem prawdy, łaski, udziela sakramentów, które uzdrawiają i umacniają, są źródłem nowych duchowych sił. Kościół to coś więcej niż tylko zbiór ludzi. Interes Kościoła nie jest ludzki, ziemski, choć musimy się posługiwać ludzkimi środkami, żeby głosić Ewangelię i gromadzić ludzi. Ten, który jest najważniejszy w domu Bożym, prowadzi nas drogami życia i daje nam zbawienie. Niech więc umacnia się wiara, niech wzajemna bliskość ludzi wierzących pomaga kształtować człowieczeństwo. Bóg staje się człowiekiem, żeby na sposób ludzki przemówić do nas o zbawieniu. Życzyłbym także, żeby każde ludzkie działanie, myśl i słowo mogły być świadectwem wiary, zasługującym przed Bogiem i ludźmi. Błogosławionych Świąt i błogosławionego, przeżytego w Bożej łasce, nowego roku życzę całym sercem.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś przy grobie Jana Pawła II: Dobrą Nowiną jest Osoba!

2024-04-18 08:15

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

@VaticanNewsPL / ks. Paweł Rytel-Andrianik

- Dobrą Nowiną nie jest jakaś historia, nie jest jakaś teoria. Dobrą Nowiną jest Osoba! Chrześcijaństwo rozpoczyna się wtedy, kiedy człowiek spotyka się z Osobą Jezusa Chrystusa. My ludziom opowiadamy bardzo wiele rzeczy, tylko wcale nie prowadzimy ich do spotkania z żywą Osobą – z Jezusem Chrystusem, a to Jezus jest Dobrą Nowiną - mówił kard. Grzegorz Ryś.

O tym, na czym polega ewangelizacja i w jaki sposób przekazuje się wiarę na podstawie Dziejów Apostolskich mówił kard. Grzegorz Ryś w homilii przy grobie św. Jana Pawła II w Watykanie. Duchowny zwrócił uwagę na to, że w ewangelizacji chodzi o to, by nie czekać na to, aż ludzie przyjdą do Kościoła, ale to - my musimy wyjść do nich. My musimy być wcześniej zanim wszyscy inni nadejdą. My musimy wyjść z miłością do wszystkich, których jeszcze nie ma! – podkreślił kaznodzieja.

CZYTAJ DALEJ

Kraków: 14. rocznica pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich

2024-04-18 21:40

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

para prezydencka

Archidiecezja Krakowska

– Oni wszyscy uważali, że trzeba tam być, że trzeba pamiętać, że tę pamięć trzeba przekazywać, bo tylko wtedy będzie można budować przyszłość Polski – mówił abp Marek Jędraszewski w katedrze na Wawelu w 14. rocznicę pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, którzy razem z delegacją na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginęli pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Nawiązując do spotkania diakona Filipa z dworzaninem królowej Kandaki, abp Marek Jędraszewski w czasie homilii zwrócił uwagę, że prawda o Chrystusie zapowiedzianym przez proroków, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, trafia do serc ludzi niekiedy odległych tradycją i kulturą. – Znajduje echo w ich sercach, znajduje odpowiedź na ich najbardziej głębokie pragnienia ducha – mówił metropolita krakowski. Odwołując się do momentu ustanowienia przez Jezusa Eucharystii, arcybiskup podkreślił, że Apostołowie w Wieczerniku usłyszeli „to czyńcie na moją pamiątkę”. – Konieczna jest pamięć o tym, co się wydarzyło – o zbawczej, paschalnej tajemnicy Chrystusa. Konieczne jest urzeczywistnianie tej pamięci właśnie w Eucharystii – mówił metropolita zaznaczając, że sama pamięć nie wystarczy, bo trzeba być „wychylonym przez nadzieję w to, co się stanie”. Tym nowym wymiarem oczekiwanym przez chrześcijan jest przyjście Mesjasza w chwale.

CZYTAJ DALEJ

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję