Reklama

Hospicjum domowe to też życie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Hospicyjną posługą nad terminalnie chorymi zainteresowała się najpierw moja córka, która była studentką biologii, a potem pielęgniarstwa na Pomorskiej Akademii Medycznej - wspomina prezes Stowarzyszenia Hospicjum Królowej Apostołów w Policach Aleksandra Mazur. - Miałam okazję w szczecińskim radiu poznać ks. Marka Kujawskiego - twórcę szczecińskiego hospicjum, który wraz z grupą lekarzy, pielęgniarek i wolontariuszy przybył na nagranie audycji o sztuce towarzyszenia umierającym. To jego posłannictwo wśród śmiertelnie chorych bardzo mnie zainteresowało, ale jeszcze bardziej córkę. Woziłam ją na spotkania i dyżury wolontariuszy. Były one służbą życiu tych, którzy z rozmaitych powodów zdani byli na samotne cierpienie. A gdy taka sama nieuleczalna choroba dotknęła moją matkę, skorzystałam z bezinteresownej pomocy szczecińskiego hospicjum domowego. To wszystko spowodowało, że tak chętnie włączyłam się w tworzenie 6 lat temu Stowarzyszenia Hospicjum.
W roku 2003, po odwołaniu przez przełożonych zakonnych ks. Marka Kujawskiego SAC ze Szczecina, wśród pasjonatów takiej trudnej służby pojawiła się potrzeba powołania drugiego hospicjum domowego w Grodzie Gryfa, zwłaszcza że terminalnie chorych stale przybywa.
Niestety, władze Szczecina nie były zainteresowane nowym hospicjum, nie wyraziły zgody na rejestrację hospicjum, a tym bardziej na jakąkolwiek pomoc w jego uruchomieniu. Wobec tego Zarząd Stowarzyszenia udał się do pobliskich Polic, gdzie zostali przyjęci przez burmistrza miasta i gminy - Władysława Diakuna i ówczesną sekretarz miasta i gminy - Różę Kłys. Polickie władze doskonale rozumiały potrzebę utworzenia na swoim terenie hospicjum domowego i natychmiast zaoferowały do wyboru jeden z kilku wolnych lokali użytkowych.
W jego profesjonalnym organizowaniu pospieszył sam ks. Marek - jeden z pionierów polskich hospicjów.
- Nowotworowa choroba i umieranie człowieka niszczy człowieka często w osamotnieniu i anonimowo - stwierdza prezes stowarzyszenia. - Koniec doczesnego życia ma miejsce za zamkniętymi drzwiami szpitalnej izolatki. Ale większość śmiertelnie chorych ten dramatyczny okres swego życia woli przeżywać we własnych mieszkaniach lub domach w gronie najbliższych. Nierzadko jest tak, że rodzina nie jest w stanie skutecznie poradzić choremu, przede wszystkim w kojeniu narastającego bólu. Stąd tak wielka potrzeba hospicyjnej opieki domowej, która ma wówczas charakter cierpliwego towarzyszenia odchodzącym do wieczności.
Kinga Wolny - koordynatorka wolontariuszy - w czasie mojej wizyty w hospicjum jest bardzo niespokojna, a jest to spowodowane ogromnym cierpieniem jednej z chorych na raka, której nie sposób pomóc bez zabiegu operacyjnego. Pani Kinga utożsamia się z śmiertelnie chorą kobietą, dlatego bardzo przeżywa dramat jej nieukojonych bólów, pomimo że jest to osoba obca. Jest przekonana, że uda się nakłonić lekarza na przyspieszenie operacji, by wyzwolić pacjentkę z cierpienia.
Okazuje się, że wolontariusze hospicyjni autentycznie cierpią ze swoimi chorymi i prawdziwie cieszą się z ich sukcesów terapeutycznych.
Aktualnie jednorazowo pod stałą opieką jest od 15 do 18 chorych terminalnie z obszaru całego powiatu.
Przeciętnie rocznie znajduje staranną troskę hospicjum 50 cierpiących na choroby nowotworowe. W ciągu trzech lat funkcjonowania hospicjum udało się towarzyszyć w cierpieniu 150 kobiet i mężczyzn w różnym wieku.
Joanna była samotną kobietą. Gdy dotknęła ją nieuleczalna choroba, zaopiekował się nią sąsiad, z zawodu kucharz, który był sublokatorem Joanny. Mężczyzna dbał o to, by chora była zawsze umyta, stosownie ubrana i nakarmiona. Docierali do jej łoża także hospicyjni wolontariusze, zbudowani chrześcijańską życzliwością sąsiada. W momencie odchodzenia nie była sama, bo sąsiad zaprosił swoją rodzinę (łącznie sześć osób), którzy towarzyszyli Joannie w przejściu z życia doczesnego do wiecznego.
Zupełnie odmienny los spotkał Romana, nękanego rakiem prostaty. Leżał samotnie w zimnej izbie, wygłodzony i zaniedbany. Nawet prąd był odcięty, bo sąsiedzi wzięli pieniądze od niego na uiszczenie rachunku, którego nigdy nie zapłacili. Gdy dowiedziało się o nim hospicjum, błagał wolontariuszy: „Zabierzcie mnie do przytułku dla bezdomnych, byle tu nie być”. Wprawdzie Roman miał syna, ale jego rola ograniczyła się do egoistycznego zabierania umierającemu emerytury (1 800 zł) i pozostawienia go na pastwę losu. Dopiero hospicjanci przywieźli mu żywność, wystarali się o opał, doprowadzili jego pokój i samego chorego do estetycznego wyglądu. - Nigdy nie zapomnę widoku łapczywie jedzącego Romana - wyznał mi wzruszony wolontariusz. Gdy choremu „zatrzymał się mocz”, został przewieziony do szpitala. Po zabiegu urologicznym lekarz skierowała go do hospicjum stacjonarnego, ale na miejsce tam czeka się bardzo długo. W okresie oczekiwania Roman był pod serdeczną i pielęgniarską opieką przyjaciół z polickiego hospicjum.
Papież Jan Paweł II, który w czasie swego długiego pontyfikatu doznał tylu cierpień, powiedział: „Człowiek jest wielki nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”.
Pani Kinga, która wręcz śpi z telefonem komórkowym, by w każdej chwili pospieszyć z pomocą osobom niemogącym ukoić nasilającego się bólu, martwi się, że jest coraz mniej chętnych do bezinteresownej służby w hospicyjnym wolontariacie. Nie każdy zgłaszający się może nim być, bo ta posługa wymaga odwagi zaprzyjaźnienia się z chorym terminalnie, nie ograniczania swego spotkania do kilkunastominutowej bytności przy jego łożu, ale do optymistycznego towarzyszenia mu w sztuce znoszenia dolegliwości choroby terminalnej.
- Ta przyjaźń sięga poza grób - podkreśla p. Kinga - bowiem po śmierci naszego podopiecznego otaczamy właściwą troską osierocone dzieci, rodzinę i najbliższych. Wspieramy ich psychicznie i duchowo, a pozbawione matki lub ojca dzieci wysyłamy na kolonie letnie organizowane przez ks. Marka Kujawskiego.
Nikogo z proszących o pomoc w chorobie nie odesłaliśmy; dla każdego mamy życzliwe słowo, stosowną pomoc i lekarsko-pielęgniarską opiekę naszych zespołów, które do chorych docierają w określone dni trzema samochodami. Mamy na kontrakcie jednego lekarza z dużym doświadczeniem hospicyjnym - specjalistę opieki paliatywnej oraz dwóch lekarzy współpracujących na zasadzie wolontariatu. Zatrudniamy także dwie pielęgniarki na umowę-zlecenie oraz kilka innych sióstr pomagających nam doraźnie. Są i wolontariusze niezwiązani z medycyną.
Hospicjum w Policach dysponuje rozmaitym sprzętem specjalistycznym niezbędnym w życiu ich podopiecznych, m.in. elektrycznymi łóżkami medycznymi, materacami przeciwodleżynowymi, koncentratorami tlenu… Wszystko to jest wypożyczane darmo.
Wdzięczność należy się również kolejnym proboszczom parafii św. Kazimierza w Policach, którzy, gdy tworzyło się hospicjum, chętnie udzielali gościny w swoich pomieszczeniach, zanim zostało odpowiednio wyremontowane hospicjum w centrum Polic. Spieszą także z pomocą duszpasterską chorym na raka, którzy o nią proszą.
Polickie Hospicjum Królowej Apostołów jest organizatorem rozmaitych festynów, konferencji, spotkań po to, by społeczeństwo mogło poznać tę tak potrzebną służbę wobec terminalnie chorych, a także, by mogło moralnie i materialnie wesprzeć Stowarzyszenie Hospicjum.
Medialny wydźwięk miała konferencja z udziałem niemieckich hospicjów z Pasewalku i z Greifswaldu oraz polskich specjalistów towarzyszenia w bólu chorym (naukowców, księży, lekarzy i dziennikarzy). Wszystko po to, by poznać doświadczenia w tym zakresie niemieckich hospicjów oraz by uwypuklić rolę wolontariatu.
- Swoją posługą obejmujemy chorych całego powiatu polickiego, ale w ogóle mamy mało zgłoszeń chorych w gminie Kołbaskowo i Dobra - mówi Aleksandra Mazur. - Niemożliwe, by tam nie było terminalnie chorych, którym nasza pomoc nie jest potrzebna. Stąd mój apel do proboszczów tych gmin, by zainteresowali się sytuacją chorych na raka poprzez parafialne koła Caritas.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niepokalana – nasz ideał

Niedziela Ogólnopolska 49/2019, str. 20-21

[ TEMATY ]

Niepokalane Poczęcie

Rycerstwo Niepokalanej

Niepokalana

Francisco de Zurbaran

"Niepokalane Poczęcie", Francisco de Zurbaran, olej na płótnie, 1630-1635

Niepokalane Poczęcie, Francisco de Zurbaran, olej na płótnie, 1630-1635

Mój przyjaciel powtarza, że Kościół co rusz popełnia błędy. Nie powinien np. ogłosić dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. „Dogmat – tłumaczy – dotyczy mojego zbawienia, a ta maryjna prawda nie ma nic wspólnego ze mną. Wiąże się tylko ze zbawieniem Maryi”.
Przyjaciel nie zna nauki Kościoła. Nie wie, że zapatrzeć się w Niepokalane Poczęcie to odkryć siłę, która pcha ku niebu, że zapragnąć być jak Niepokalana to stanąć na drodze wypełnienia największej tęsknoty, która mieszka w ludzkim sercu. Nie wie, że ten dogmat jest potrzebny do zbawienia

Być czystym i niewinnym. Mieć oczy, które widzą dobro. Serce, które nie rozumie pokus. Być całym utkanym z myśli Boga i w swej duszy nosić Jego obraz... Każdy z nas tego pragnie.
CZYTAJ DALEJ

Pozytywna opinia Dykasterii Nauki Wiary ws. objawień Pieriny Gilli

[ TEMATY ]

objawienia

pl.wikipedia.org

Pierina Gilli i Matka Boża jako „Mistyczna Róża – Fontanelle”

Pierina Gilli i Matka Boża jako „Mistyczna Róża – Fontanelle”

Dykasteria Nauki Wiary wydała pozytywną opinię na temat objawień, jakich doznała włoska mistyczka Pierina Gilli. Zgodnie z nowymi normami ws. zjawisk nadprzyrodzonych dykasteria stwierdziła, że w treści objawień nie znaleziono żadnych elementów bezpośrednio sprzecznych z nauczaniem Kościoła.

Objawienia miały miejsce w 1947 i 1966 roku. Maryja przedstawiła się w nich jako Mistyczna Róża i Matka Kościoła. Na swych białych szatach miała trzy róże: białą, czerwoną i żółtą, symbolizujące modlitwę, pokutę i cierpienie. Podczas drugiego objawienia Maryja wskazała Pierinie źródło wody w miejscowości Fontanelle koło Brescii jako miejsce oczyszczenia i źródło łask. W latach 60-tych ówczesny biskup Brescii Gciacinto Tredici nie wierzył w nadprzyrodzony charakter objawień. Takie samo stanowisko zajmowali też jego następcy. Dopiero w 2001 r. w dziesiątą rocznicę śmierci wizjonerki biskup wyznaczył kapłana, który miał śledzić kult rozwijający się w Fontanelle. W 2019 r. ogłoszono je diecezjalnym sanktuarium.
CZYTAJ DALEJ

„Pojedynek” – opowieść o odwadze i moralnych wyborach w czasach, gdy każdy dzień mógł być ostatnim

2025-12-09 16:27

[ TEMATY ]

historia

film

Polecamy

Materiał prasowy

Do sieci trafia finalny zwiastun i plakat thrillera historycznego „Pojedynek”, stworzonego na podstawie prawdziwych wydarzeń przez jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów – Łukasza Palkowskiego („Bogowie”, „Najlepszy”). W filmie, który niepokojąco łączy wydarzenia sprzed lat z aktualną sytuacją międzynarodową, wystąpiła plejada wybitnych aktorów. Na ekranie, oprócz Jakuba Gierszała, zobaczymy gwiazdę „Gry o tron” Aidana Gillena. Towarzyszą im m.in. Bogusław Linda, Julia Pietrucha, Wojciech Mecwaldowski, Antoni Pawlicki, Anna Próchniak, Mateusz Kościukiewicz, a także Tomasz Kot.

Atak Rosjan na Polskę we wrześniu 1939 roku doprowadził do pierwszej masowej próby indoktrynacji tysięcy przedstawicieli polskich elit. „Pojedynek” sięga po nieopowiedzianą część tej historii Polski, a Łukasz Palkowski, autor sukcesu m.in. filmu „Bogowie”, przedstawia ją z charakterystycznymi dla siebie autentyzmem, tempem i energią. „Pojedynek” to pokazana z wielkim rozmachem historia o bohaterach, których widz natychmiast obdarza sympatią i śledzi ich losy z zapartym tchem. To również historia o rosyjskich oprawcach, którzy – w kontekście wydarzeń we współczesnym świecie – zmieniają tylko rodzaj munduru, ale nie metody. Filmowe postaci wzorowane są na autentycznych oficerach i żołnierzach, których dramat rozpoczął się po 17 września 1939 roku – w czasach, w których człowieczeństwo wystawiono na najcięższą próbę.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję