Reklama

Najciekawsze zabytki Włocławka

Pamięć zamknięta w portretach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rolą każdego portretu jest utrwalenie w pamięci wizerunku człowieka. Szczególnie wyraźnie odczytujemy tę funkcję, patrząc na portrety osób, które już nie żyją, a które poprzez sztukę - obrazy czy rzeźby - trafiły do wieczności.
Nie wiadomo, od kiedy obrazy upamiętniające osoby zmarłe wystawiane były podczas uroczystości pogrzebowych. Za najstarsze przykłady zwykło się uważać egipskie portrety z Fajum z I w. p. n. Chr., które były przytwierdzane bandażami do mumii.
Tradycja umieszczania rzeźb portretowych w nagrobkach sięga w kulturze europejskiej wczesnego średniowiecza. Na okazałe grobowce i rzeźbiarskie portrety mogli pozwolić sobie władcy i dostojnicy kościelni. Z czasem - w epoce renesansu - coraz więcej możnych zamawiało nagrobki z rzeźbionymi sylwetkami własnymi. Figury nagrobków renesansowych w odróżnieniu od przedstawień średniowiecznych ukazywały zamiast umarłych postaci śpiące. We Włoszech powstał typ nagrobka, w którym zmarły ukazany jest w pozie swobodnie ułożonej, z głową wspartą na łokciu.
W epoce baroku upowszechniły się oprócz posągów nagrobnych w pozach stojących, leżących i siedzących, wizerunki malowane. Powstawały liczne portrety epitafijne, a w Polsce upowszechnił się portret trumienny. Portrety trumienne zawdzięczają swą popularność istniejącemu tylko w Rzeczypospolitej obyczajowi umieszczania na czas pogrzebu na czole trumny portretu nieboszczyka. W czasach sarmackich pogrzeby były uroczystościami trwającymi niejednokrotnie ponad tydzień, przygotowywano je z wielkim rozmachem i wydawano na nie fortuny, budowano specjalne katafalki - castra doloris - bogato zdobione figurami, kościoły dekorowano chorągwiami, malowidłami. Portrety trumienne powstawały w trakcie przygotowań do uroczystości pogrzebowych, najczęściej na podstawie wcześniejszych obrazów, czasem były zamawiane za życia osoby, były też malowane po oględzinach zabalsamowanych zwłok. W malowaniu portretów trumiennych nie były istotne szczególne walory artystyczne, ważne było uchwycenie podobieństwa zmarłego, dlatego są tak realistyczne.
Inaczej utrwalano pamięć o zmarłych w epoce romantyzmu - postaci w rzeźbach, na malowanych epitafiach idealizowano i umieszczano w otoczeniu figur alegorycznych, nadawano im pozy osób żyjących, czasami śpiących.
W XX w. artystyczne portrety coraz częściej zastępowały fotografie. Fotografie - niewielkie, owalne, na ceramicznym podłożu, powszechnie zaczęto umieszczać na nagrobkach w 2. poł. XX w. Genezy kształtu tych fotografii można doszukiwać się w barokowych portretach epitafijnych. Obecnie portretowe i malarskie wizerunki są rzadkością, na nagrobek zamówiony u artysty, podobnie jak to było w minionych wiekach, stać niewielu. Pamięć podkreślają nadal małe fotografie bądź coraz modniejsze, wzorowane na nagrobkach popularnych w republikach radzieckich, wytrawiane w kamieniu na całej powierzchni płyt twarze zmarłych.
Potrzeba zachowania w pamięci wizerunku kogoś, kto odszedł, istnieje od tysiącleci. Zmieniają się tylko formy, tak jak zmieniają się obyczaje. Niezależnie od form materialnych pomników, pamięć o zmarłych jest najważniejsza.
Wspominamy tych, co odeszli, odwiedzając cmentarze. Przyglądamy się utrwalonym wizerunkom w kamieniu, na zdjęciach. Niektóre pomniki wyróżniają się swym kształtem, zwracają uwagę przechodniów - czy myślą oni wówczas o osobach, ich dokonaniach czy o dziełach sztuki?
Od wieków artyści, tworząc portrety, musieli wybierać pomiędzy wolą zamawiającego i chęcią własnej interpretacji. Ci najwięksi twórcy zawsze nadawali portretom własne piętno. Wielki Michał Anioł, gdy zarzucono mu brak podobieństwa w nagrobnych figurach Medyceuszy w kaplicy San Lorenzo we Florencji, powiedział, że za parę lat wszyscy zapomną, jak naprawdę oni (Medyceusze) wyglądali, podczas gdy jego duch zachowany w portrecie będzie wciąż żywy.
Najważniejszymi miejscami, w których spotykamy wspaniałe pomniki, są kościoły, zwłaszcza katedralne. Także katedra włocławska może poszczycić się najwyższej klasy rzeźbami nagrobnymi, od średniowiecznych po współczesne. Poznając je, śledzimy zmiany w typach nagrobków, kunszt rzeźbiarski ich twórców.
Wśród najważniejszych nagrobków można wymienić gotyckie dzieło Wita Stwosza - pomnik Piotra z Bnina Moszyńskiego, renesansowy nagrobek przedstawiający w pozie odpoczywającej Marcina Tolibowskiego - chorążego brzeskiego, rokokowe epitafium Antoniego Sebastiana Dembowskiego - biskupa kujawsko-pomorskiego czy płytę epitafijną bp. Kazimierza Bereśniewicza, autorstwa Stanisława Noakowskiego z początku XX w.

Pomniki nagrobne z katedry we Włocławku są reprodukowane w albumach: A. Bujak, Katedra Włocławska, Włocławek, 2000 i Skarby Włocławka, Studio Wena, Włocławek 2001.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pierwsza błogosławiona z Facebooka? Od 10 maja Helena Kmieć służebnicą Bożą

2024-04-22 14:01

[ TEMATY ]

święci

Helena Kmieć

Fundacja im. Heleny Kmieć

Helena Kmieć

Helena Kmieć

Dziś miałaby 33 lata - wiek chrystusowy. Teraz, siedem lat po tragicznej śmierci, jest kandydatką na ołtarze. Helena Kmieć, misjonarka świecka archidiecezji krakowskiej, będzie od 10 maja nosić tytuł służebnicy Bożej. Tego dnia ruszy bowiem jej proces beatyfikacyjny.

„W jednym z podań o wyjazd misyjny Helena napisała, że otrzymała Łaskę Bożą - czyli 5 razy D, Dar Darmo Dany Do Dawania, i że musi się tym darem dzielić” - wspomina w rozmowie z Radiem Watykańskim postulator, o. Paweł Wróbel SDS.

CZYTAJ DALEJ

Bóg pragnie naszego zbawienia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 12, 44-50.

Środa, 24 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję