Reklama

Ta pieśń była całą treścią jej życia

Dom ten, z początku XX wieku, wygląda dziś tak, jakby ktoś wyszedł na chwilę, pozostawiając otwarte drzwi. W kuchni na buchający ogień czekają garnki. Na stole pod oknem gąsiory wyciągają szyje po soki, by je za jakiś czas przemienić w wino. W stołowym - jeszcze nie nakryto pod obiadową zastawę. Rodzice i dzieci pewnie bawią się w ogrodzie. Dziadkowie na poddaszu układają pasjansa. Od czasu do czasu pogadują szpaki. Ta atmosfera sprzed blisko stu lat to niewątpliwie zasługa autorów odtworzonego z wielkim pietyzmem wnętrza domu państwa Lipszyców. W szczególności abp. Henryka Hosera i s. Dominiki Steć ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, która jest dziś przełożoną w „Domu św. Faustyny” w podwarszawskim Ostrówku. Wicej na stronie: www.domfaustyny.pl.

Niedziela Ogólnopolska 9/2013, str. 34-35

MATEUSZ WYRWICH

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W 1952 r. tak wspominała Aldona Jastrzębska-Lipszycowa Helenkę Kowalską, która przyszła jako dziewiętnastolatka do ich domu w Ostrówku, zwanym przez rodzinę Górkami.

Reklama

„W 1924 r. mieszkaliśmy z mężem i czworgiem dzieci w Ostrówku, gmina Klembów, powiat Radzymin. Mąż mój prosił proboszcza parafii św. Jakuba na Ochocie o kogoś do pomocy w domu dla mnie. Ks. kan. Jakub Dąbrowski był dawniej proboszczem w Klembowie, przyjaźnił się z moim mężem. Chrzcił go, dawał nam ślub i chrzcił wszystkie nasze dzieci. Ksiądz Kanonik przysłał nam (było to latem 1924 r.) Helenę Kowalską z kartką, że jej nie zna i że życzy, żeby się nadała. Hela przyszła do nas z malutkim węzełkiem (w chustkę z głowy zawiązany był cały jej dobytek zabrany z domu rodziców). Zrobiła wrażenie jasnej, zdrowej, pogodnej, nawet wesołej. Gładkie, rudawe włosy, duży warkocz, miła, jasna, spokojna twarz, nieco piegowata. Pamiętam z jej opowiadań, że opuściła dom rodzinny, ponieważ chciała wstąpić do klasztoru. (…) Nie pamiętam, czy przed przyjściem do nas zgłaszała się do klasztoru i tam kazano jej przynieść wiano, czy też Ksiądz Proboszcz uprzedził ją, że to może być potrzebne. Przyszła więc do nas z tą kartką Księdza i z tym, że chce sobie jedynie zarobić na wiano zakonne i że jak zbierze, to wstąpi do klasztoru. Pamiętam, że sobie absolutnie nic nie kupowała i składała pensję na to wiano. (…)” („Orędzie Miłosierdzia”, nr 68/69, 2008).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dom, do którego przyszła Helena Kowalska, aby zarobić na wiano do klasztoru, był własnością teścia pani Aldony, przedsiębiorcy Mejera Lipszyca. W owym czasie pani Aldona była już od sześciu lat żoną Samuela Lipszyca, katolika pochodzącego ze znanej i szanowanej w Polsce rodziny żydowskiej, inżyniera rolnictwa, który pracował w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych. Pani Aldona, z domu Jastrzębska, pochodziła ze zubożałej szlachty. Miała skończoną wyższą szkołę zawodową, ale jej marzeniem już od dzieciństwa było mieć dużą rodzinę. Sama też pochodziła z wielodzietnego domu. Przywiązaniu do rodziny towarzyszyło również przywiązanie do Ojczyzny i szacunek dla każdego życia. W latach 30. ubiegłego wieku została odznaczona przez marszałka Józefa Piłsudskiego Medalem Niepodległości za działalność na rzecz niepodległości RP, a po II wojnie przez państwo Izrael Medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” - za ukrywanie w Ostrówku kilkudziesięciu Żydów przez całą okupację niemiecką. Jej mąż, Samuel Lipszyc, zmarł rok przed wojną.

Reklama

Kiedy lipcowego popołudnia Helenka wręczała list polecający od przyjaciela rodziny, ks. Jakuba Dąbrowskiego, tylko kilka lat od niej starsza pani Aldona Lipszycowa nie przypuszczała, że ta „ruda, piegowata, o zielonych oczach” dziewczyna za kilkadziesiąt lat zostanie przez Kościół uznana za świętą. Choć, jak mówi dziś córka nieżyjącej już pani Aldony, Maria Nowicka z Lipszyców - „Mama zawsze uważała, że nad Helenką unosi się jakaś święta aura”.

Była dla nas bardzo ważną osobą

Reklama

Maria Nowicka z Lipszyców ma dziś 93 lata. To nią, jej bratem bliźniakiem i jeszcze trojgiem młodszego rodzeństwa opiekowała się dzisiejsza święta. Pani Maria Nowicka spotkała się z opinią, że Pan Bóg trzyma ją i brata tak długo na tym świecie po to, by dawali świadectwo o św. Faustynie. Pani Maria ma znakomitą kondycję psychiczną i doskonałą pamięć. Zastrzega jednak, że jej wspomnienie dotyczące Helenki Kowalskiej może być tyle jej wspomnieniem, ile reminiscencją tego, co mówili o Helence rodzice. Kiedy bowiem przyszła święta trafiła do ich podwarszawskiego domu w Ostrówku w 1924 r., ona i jej brat bliźniak Tadeusz mieli po 5 lat. Gdy Helenka szła do zakonu - 6. Bez wątpienia zapamiętała jej ciężką pracę w gospodarstwie rodziców i jej serdeczność. Radosny śmiech. Zielone oczy. Letnie spacery do dębowego lasu, zwanego dębiną. Również jazdę z Piaskowej Góry na sankach. Piosenki i pieśni religijne. Kiedy Helenka Kowalska przyszła do Ostrówka, u państwa Lipszyców było już pięcioro dzieci. Z kolejnym dzieckiem Aldona Lipszyc była w ciąży. - Mama, co oczywiste, sama już nie dawała sobie rady, tym bardziej że ojciec, pracując w ministerstwie, nie dojeżdżał do nas co dzień - mówi Maria Nowicka. - Nie pamiętam dnia, kiedy przyszła do nas Helenka, ale szybko stała się dla nas, dzieci, bardzo ważną osobą. Pewnie i dlatego, że równie ważną była dla mamy. Helenka umiała zajmować się dziećmi, bo w jej rodzinnym domu było ich dziewięcioro. Opiekowała się nami z wielką serdecznością i umiejętnością. Czasami nawet nie zależało nam na tym, aby zajmowała się nami mama. Ważne było, że jest Helenka. Że ją kochamy, że staramy się być grzeczni, żeby była z nas zadowolona i żeby nas lubiła. Bardzo się pilnowaliśmy, jak Helenka odmawiała Różaniec. Miała małą książeczkę, z której się modliła. Mama wtedy prosiła nas, żebyśmy się cicho bawiły. Utkwił mi w pamięci obraz: Helenka siedzi w kuchni i modli się… One, mama i Helenka, objawiały ogromną miłość wobec nas. Miały ogromny dar kontaktu z dziećmi. Mówiłyśmy do niej: Helenko. Mama natomiast nazywała ją Helą. Wszystko, co Helenka robiła, czyniła z wielką pogodą, chęcią i bardzo sprawnie. Organizowała nam różne zabawy. Opowiadała bajki. Ujmowała nas swoją radością, śpiewem. Śpiewała prawie wyłącznie pieśni pobożne. Rano - „Kiedy ranne wstają zorze”. Wieczorem - „Wszystkie nasze dzienne sprawy” oraz pieśń: „Jezusa ukrytego mam w Eucharystii czcić”, a nie jak śpiewa się dzisiaj „w Sakramencie”. To doskonale pamiętam, i nie z relacji mamy, bo razem z Helenką wtedy śpiewaliśmy. Mama zawsze też dbała, aby Helenka mogła pójść do kościoła. Zawsze chodziła na Msze św. w niedziele i święta, ale również na Majowe do kapliczki we wsi Wyglądały. Obecnie wieś ta jest częścią Ostrówka. Jeszcze dziś widzę Helenkę, jak idzie piaszczystą drogą… Śpiewała też jakieś ludowe piosenki, ale ja do tej pory pamiętam tylko kilka z nich. Mama zawsze podkreślała, że Helenka była osobą niebywale mądrą, inteligentną i wrażliwą, mimo że skończyła tylko trzy klasy.

Helena Kowalska odeszła do zakonu z domu małżeństwa Lipszyców w sierpniu 1925 r. Już po wstąpieniu do zakonu odwiedziła ich. Ale, jak podkreśla dziś Maria Nowicka: - Nie było miesiąca, byśmy nie mówili o Helence. Zawsze ją pamiętaliśmy, bo ona należała do rodziny. Ona zapewne też o nas pamiętała, bo pisze o naszej rodzinie w swoim „Dzienniczku”. Ale też odczuliśmy jej opiekę podczas tej strasznej II wojny. Nic złego nie stało się naszej rodzinie. Wszyscy przeżyliśmy, choć niektórzy nasi bliscy wychodzili z naprawdę niezwykle groźnych opresji.

Kiedy w latach czterdziestych rozpoczęło się zbieranie informacji o siostrze Faustynie, na polecenie prymasa kard. Augusta Hlonda i matki Michaeli Moraczewskiej poproszono o świadectwo panią Aldonę Lipszyc. Powiedziała wówczas, że nie jest teologiem i nie wie, jakie są kryteria powołania kogoś do świętości, ale Helenka bez wątpienia na nią zasługuje. - Bowiem, jak podkreślała mama, w Helence było coś takiego szlachetnego i świętego, nieprzeciętnego - wspomina dziś Maria Nowicka. - A mamy koleżanka jeszcze ze szkoły podstawowej Zofia Steinberg, późniejsza siostra zakonna Katarzyna, franciszkanka z Lasek, która często odwiedzała nasz dom, powtarzała, że zawsze była pełna podziwu dla pięknej duchowości Helenki. Według niej, Helenka miała w sobie dostojeństwo zwracające uwagę i budzące szacunek.

Są czasy i miejsca

W 1933 r. małżeństwo Lipszyców pobudowało nowy dom na dokupionej obok posesji. Zaś dom, w którym posługiwała Helenka Kowalska, przechodził różne koleje losu. W czasie wojny był m.in. tajną siedzibą komendanta obwodu AK. W latach późniejszych stał się własnością innej gałęzi rozległej rodziny Lipszyców. Później został sprzedany. U schyłku XX wieku ten modrzewiowy budynek już podupadał. Kiedy w 2009 r. Kuria Warszawsko-Praska, z inspiracji jej ordynariusza abp. Henryka Hosera, rozpoczęła rozmowy z właścicielami domu, konieczny okazał się jego remont. Należało też umeblować wnętrza sprzętami z początku ubiegłego wieku, uzupełniając tymi, które zachowały się w rodzinie Lipszyców. Wreszcie, po wykonaniu wszystkich niezbędnych prac, we wrześniu ubiegłego roku dom, zwany dziś „Domem św. Faustyny”, został poświęcony przez kard. Roberta Saraha, przewodniczącego Papieskiej Rady „Cor Unum”. Dziś jego właścicielem i gospodarzem jest diecezja warszawsko-praska. Prowadzą go siostry ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, założonego przez spowiednika siostry Faustyny bł. ks. Michała Sopoćkę. „Dom św. Faustyny” przez niecały rok odwiedziło już ponad 11 tys. osób. Kilkadziesiąt wycieczek autokarowych. Również osoby indywidualne i piesze pielgrzymki. W „Domu św. Faustyny” można zbliżyć się do czasu, kiedy mieszkała tu przyszła święta, nie tylko dzięki wystrojowi wnętrz. Również dzięki opowieściom s. Dominiki Steć ZSJM. Można też przeczytać publikacje siostry o Helence i siostrze Faustynie. W jednej z nich, opowiadającej o duchowości Heleny Kowalskiej, s. Dominika pisze: „Na szczególną uwagę zasługuje dom Aldony i Samuela Lipszyców w Ostrówku, gdyż tam Helena trafiła z wyraźnie objawionej woli Bożej. Owoce jej pobytu w Ostrówku trwają do czasów nam współczesnych, dzięki tym, którzy zachowali pamięć o niej jako mieszkance Ostrówka. (…) Warto też podkreślić, że pobyt Heleny w Ostrówku kończy jej okres życia świeckiego. Mało kto dziś zwraca uwagę na ten czas. (…) Święta Faustyna jest bardzo popularną świętą, ale jako Apostołka Bożego Miłosierdzia. Podziwia się gmach, zapominając o fundamentach. Jednak droga Heleny do świętości nie zaczęła się w zgromadzeniu zakonnym. U podstaw jej osobowości ważna była rodzina, spotykani ludzie, pracodawcy. Między nimi dokonywała się wymiana duchowych darów. Przez całe życie konsekwentnie współpracowała z łaską Bożą zapoczątkowaną na chrzcie św., w tym przez 20 lat jako osoba świecka i 13 lat jako osoba zakonna. (…) Nawiązując do posłannictwa Heleny Kowalskiej, Jan Paweł II powiedział: «Są czasy i są miejsca, które Bóg obiera, aby w nich w sposób szczególny ludzie doświadczali Jego obecności i Jego łaski. A ludzie wiedzeni zmysłem wiary przychodzą do tych miejsc, bo mają pewność, że rzeczywiście stają przed Bogiem, który jest tam obecny»”.

- Chcemy, aby ten dom stał się ośrodkiem dla młodych szukających drogi życia. Od blisko roku, kiedy jest otwarty, odwiedziło nas już kilkanaście tysięcy osób. Głównie młodzież, ale i całe rodziny - mówi przełożona domu s. Dominika Steć. - Tak więc widać, że działa świadectwo siostry Faustyny. Staramy się, aby dom był nie tyle obiektem muzealnym, ile przede wszystkim miejscem poznawania i zaczerpnięcia z duchowości św. Faustyny. Śmiało można powiedzieć o tym domu jako o relikwii II stopnia. Jest to dom „z duszą”, jak mówią pielgrzymi. Bywa tu cały przekrój społeczny. Dzieci, młodzież, dorośli. Jest to też miejsce zawierzenia młodzieży Świętemu Miłosierdziu, co nastąpiło 26 maja 2012 r. Przychodzą tu również ci, którzy mieszkali w Ostrówku w czasie okupacji. Ludzie modlą się w różnych intencjach, osobistych i w nadesłanych przez internet. Wierni składają także różnorakie świadectwa. To, że ludzie tutaj przyjeżdżają, oznacza, że chcą tutaj być, bo jest to miejsce autentyczne. W „Domu św. Faustyny” przyjeżdżający odnajdują to, czego tak bardzo brakuje dzisiejszemu światu - ciszę. Takiej atmosferze sprzyja nie tylko sam dom, ale także otaczający go park, płynnie przechodzący w dębowy las - rezerwat przyrody. To wszystko pomaga w modlitwie i w refleksji nad własnym życiem. Szczególnym czasem przybywania pielgrzymów jest Godzina Miłosierdzia o 15, związana z Nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego, które jest tu odprawiane codziennie. W „Domu św. Faustyny” można przeżyć rekolekcje indywidualne lub dzień skupienia. Korzystają z tej formy osoby szukające swojej drogi życia, ale także potrzebujący odnowy duchowej małżonkowie, czasem całe rodziny. Zatem do „Domu św. Faustyny” zaproszony jest każdy, kto chce przeżyć swoje życie w cieniu promieni Bożego Miłosierdzia.

2013-02-25 14:46

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Hubert - prawda i legendy

Niedziela toruńska 44/2003

[ TEMATY ]

św. Hubert

en.wikipedia.org

Ponad 1200 lat dzieli nas od czasów, w których żył i działał św. Hubert. Właśnie ta różnica dwunastu wieków sprawiła, że na to, co o nim wiemy, składają się: prawda, legendy i mity. Prawdopodobnie urodził się w 655 r. w znanej i znakomitej rodzinie, na obszarze dzisiejszych Niderlandów. W wieku około 18 lat został oddany na dwór króla Frankonii, a tam poślubił córkę Pepina z Heristal, z którą miał przynajmniej jednego syna. Przez kilka lat pełnił życie pełne przygód jako rycerz. Później został kapłanem i uczniem św. Laparda, a po jego śmierci, ok. 708 r. objął po nim półpogańską diecezję Maastricht. Miał ogromne zasługi w nawracaniu na wiarę chrześcijańską swoich ziomków, którzy dotychczas czcili bożków germańskich. Zmarł w Liege około 727 r., gdzie pochowano go w tamtejszej katedrze. W 825 r. część jego relikwii przeniesiono do Andage, które od tej chwili otrzymało nazwę Saint Hubert. Kult św. Huberta bardzo szybko szerzył się w Europie. Jako patron myśliwych odbierał cześć od XI w., co szczególnie może dziwić, gdyż w najstarszych pismach brak informacji na temat jego działalności na niwie łowieckiej. W XIV w. kult św. Huberta połączono z elementami kultu św. Eustachego. Św. Eustachy żył na przełomie I i II w. Z tego okresu pochodzi słynna legenda o jeleniu. Św. Eustachy jeszcze jako Placydus był naczelnikiem wojskowym cesarza Trajana i oddawał cześć bożkom rzymskim. W czasie jednego z polowań ujrzał jelenia z krzyżem pośrodku poroża. Jeleń nakazał Placydusowi ochrzcić się i przyjąć imię Eustachy. Kult św. Eustachego popularny był zwłaszcza w Kościele wschodnim. Apokryfy o św. Hubercie przeniosły motyw jelenia na grunt chrześcijaństwa zachodniego, umieszczając je w realiach VII w. Mówi się, że gdy żona Huberta wyjechała do swojej umierającej matki, jej osamotniony mąż zaczął hulaszcze życie, a nade wszystko pokochał polowania, które zmieniły się w rzezie zwierzyny prowadzone bez umiaru. W trakcie jednego z takich polowań Hubert ujrzał wynurzającego się z kniei wspaniałego jelenia z krzyżem, jaśniejącym niezwykłym blaskiem pomiędzy pięknymi rozłożystymi rogami. Jednocześnie usłyszał nieziemski głos: „Hubercie! Dlaczego niepokoisz biedne zwierzęta i zapominasz o zbawieniu duszy?”. Wydarzenie to spowodowało wewnętrzną przemianę Huberta, który od tego momentu zmienił swoje życie. Kanonizowany po śmierci, został patronem myśliwych, a dzień jego śmierci i przeniesienia jego relikwii do klasztoru w Andagium - 3 listopada jest świętem myśliwych. Kolejne wątki kultu Świętego dodali pewnie sami myśliwi, którzy mają niezwykłą wyobraźnię. Ze względu na swoje życie, związane z radykalnym, gwałtownym nawróceniem, jest św. Hubert dzisiaj niezwykle popularny. Dynamizm jego życia i nawrócenia może utwierdzać w przekonaniu, że każdy z nas ma szansę zmienić swoje życie na lepsze, a dla każdego chrześcijanina głos z nieba: „Hubercie! Odmień swoje życie...” - jest wezwaniem do stawania się lepszym, bardziej doskonałym, świętym.
CZYTAJ DALEJ

Jak naprawdę jest w czyśćcu? Poznaj kilka wizji od św. Faustyny!

[ TEMATY ]

duchowość

czyściec

Adobe Stock

Dusze czyśćcowe, płaskorzeźba z kościła Herz Jesu w Wiedniu

Dusze czyśćcowe, płaskorzeźba z kościła Herz Jesu w Wiedniu

Każdy z nas ma chwile, w których zadaje sobie pytanie: co będzie po śmierci? Od razu niebo, a może najpierw czyściec? Jeśli tak, to jak tam jest? To aż tak bolesna rzeczywistość? Poznaj kilka cytatów z Dzienniczka św. Faustyny mówiących o wizji czyśćca.

Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe (Dz. 20).
CZYTAJ DALEJ

Dzień Dziecka Utraconego

2025-11-03 20:54

Ks. Nikodem Rybczyk

Dzień Dziecka Utraconego

Dzień Dziecka Utraconego

Dzień ten obchodzony już ponad trzydzieści lat ma na celu także uwrażliwienie społeczeństwa w podejściu do tak traumatycznego wydarzenia, jakim jest poronienie.

W naszej diecezji wzorem lat ubiegłych w tym dniu w kaplicy cmentarnej na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie odbyła się uroczystość pogrzebowa dzieci nienarodzonych, których szczątki znajdowały się w rzeszowskich szpitalach. Uroczystość rozpoczęła się wspólną modlitwą Zawierzenia Dzieci Zmarłych przed narodzeniem Miłosierdziu Bożemu. Następnie odprawiona została Msza św. pogrzebowa, w której uczestniczyli licznie zgromadzeni wierni, którzy osobiście dotknięci zostali stratą dziecka, jak i ci, którym bliska jest modlitwa w intencji dzieci poczętych a nienarodzonych. W czasie Eucharystii modliliśmy się o miłosierdzie dla wszystkich dzieci, które odeszły przed swoim narodzeniem oraz prosiliśmy w intencji rodziców, o łaskę ukojenia i nadziei, która pozwoli oczekiwać na spotkanie ze swoim dzieckiem w domu Ojca niebieskiego. Po Mszy św. urna z prochami dzieci odprowadzona została do specjalnie przygotowanego grobowca Dzieci Utraconych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję