31. Zamojsko-Lubaczowska Pielgrzymka na Jasną Górę już za nami. Pod hasłem „Wiem, Komu uwierzyłem” w tym roku pielgrzymowało 687 osób, 21 kapłanów, 14 kleryków i 6 sióstr zakonnych. Pokonali 360 km w 13 dni. - Grupa jest bardzo rozmodlona, choć pogoda pierwszych dni była męcząca, upalna, powyżej 40 st. Ludzie zmęczeni. Jednak entuzjazm i intencje, które nieśli, pozwoliły im pokonać wszystko - powiedział dyrektor pielgrzymki ks. Krzysztof Szynal. - Gdy ludzie patrzą, ilu nas pielgrzymuje, gdy ci, którzy nas przyjmują, mają zaufanie do pielgrzymów, na pewno wtedy wzbudza się wiara i przykazanie miłości bliźniego.
Na stronie internetowej pielgrzymki czytamy ostatnie wpisy:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Maryjo, Królowo Polski. Nasza Pani Jasnogórska. Meldujemy się przed Tobą. My, pątnicy 31. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej na Jasną Górę. Dzisiaj stajemy przed Tobą, przynosząc obawy i nadzieje, radości i smutki. Powierzamy Ci intencje swoje, naszych bliskich oraz naszych dobroczyńców i ludzi pomagających nam podczas wędrowania. Dziękujemy Ci, Matko, że przyprowadził nas do Ciebie św. Paweł i Jego słowa: «Wiem, Komu uwierzyłem»”.
Reklama
Ten ostatni, najważniejszy dzień pielgrzymowania zawsze jest wyjątkowy. Wstawali o 3.00, o 4.00 bądź o 5.00 ze świadomością, że Jasna Góra czeka. Mama czeka. Nie chcieli tracić czasu na odpoczynek, skoro to już tak blisko. „Ostatnie kilometry znikają pod nogami i już widać wieżę Jasnogórskiego klasztoru. Nagle ci wszyscy zaspani, zmęczeni, strudzeni wędrówką pątnicy prawie biegną. Już jesteśmy w Al. Najświętszej Maryi Panny, a na jej końcu nasz cel. Wchodzimy grupa za grupą. Uroczyści, Odświętni. Wszyscy w białych pielgrzymkowych koszulkach. Długo jechały w bagażach, czekały na ten jeden, jedyny, wyjątkowy dzień. Słychać radosne śpiewanie i okrzyki. Zapominamy o wszystkich dolegliwościach, niewygodach, rannym wstawaniu. Jesteśmy. Na Alejach, po ojcowsku wita nas bp Marian Rojek, Pasterz naszej diecezji, dumny, że mimo pogody, mimo tylu trudów, daliśmy radę. Z każdą grupą zamienia kilka słów, błogosławi, staje do pamiątkowego zdjęcia. Gdy dochodzimy po sam jasnogórski szczyt, każda z grup jest witana przez dyrektorów pielgrzymki: ks. Krzysztofa Szynala i ks. Michała Monia. Krótkie dane statystyczne o grupie, charakterystyka grupy, piosenka bądź okrzyk i padamy krzyżem na ziemię. To niezapomniana chwila. Z oczu wielu pielgrzymów płyną łzy wzruszenia i szczęścia”.
Przed szczytem
BP MARIAN ROJEK:
Jestem obecny nie w kategorii obowiązku a przywileju, że mogę być wliczony jako pielgrzym, dostałem znak zewnętrzny tego mojego pielgrzymowania. Wprawdzie moje pielgrzymowanie będzie bardzo krótkie, bo już spod samych stóp Jasnej Góry, ale będę miał trochę udziału i w ten symboliczny sposób włączam się w to pielgrzymowanie, a właściwie w jego finał. Pielgrzymka powoduje przemianę. Ta przemiana jest obecna już w trakcie drogi, ale ważne jest, żeby ona została też w życiu, myśleniu, w codziennej postawie. Jestem przekonany, że to owocuje, bo gdyby nie owocowało, to ci, którzy już raz pielgrzymowali, następny raz by już nie szli, bo by nie widzieli jej owoców Skoro widzą jej owoce w wymiarze duchowym, wewnętrznym, są chętni, żeby skorzystać z następnych możliwości pielgrzymowania. To są naczynia połączone w takim zakresie, że ten owoc pielgrzymi później się przenosi na inne dziedziny i pola poszczególnych ludzi, ale także i społeczności, w których ci ludzie żyją, pracują, poświęcają się - dają świadectwo tego, co przeżyli. To na pewno jedna z dróg do świętości, choćby przez samą formę wyrzeczenia, samozaparcia, to pomaga także patrzeć na pewne wartości w życiu: co jest ważne i co jest najważniejsze. To w pewien sposób wskazuje drogę do świętości.
Reklama
KS. WOJCIECH SUCHOWIERZ (grupa z Ziemi Tomaszowskiej):
Najmłodszy pielgrzym w naszej grupie ma 2 lata, idzie cała jego rodzina. W pielgrzymce diecezji zamojsko-lubaczowskiej uczestniczą ludzie młodzi i starsi, ale przede wszystkim odważni, radośni i ufający Panu Bogu. Ta odwaga polega na tym, że idąc, zdają się na drugiego człowieka, wiedzą, że Pan Bóg ich nie zawiedzie, postawi na ich drodze tych, którzy się nimi zaopiekują, którzy przyjmują nas na nocleg, karmią - przecież my przychodzimy do nich z niczym, a głodni nie odchodzimy.
BR. ANDRZEJ:
Ja nie jestem z diecezji zamojsko-lubaczowskiej, ale zawsze sympatyzuję z tą pielgrzymką. Jaka była droga? No cóż, upał! Ale było bardzo fajnie; bardzo mili ludzie i ci, co nas witali i przyjmowali, a przede wszystkim w grupie. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem uczestniczyć w tej pielgrzymce i że doszedłem szczęśliwie. Podejmujemy trud 2-tygodniowej pielgrzymki, bo każdy ma jakieś intencje; czasami jest tak, że nic nie pomaga, wszystko może zawieść, a jedno tylko pomaga… Jest jedna rada, jedna nadzieja. Dlatego idziemy. Niesiemy różne podziękowania, prośby. Ja również idę podziękować…
Reklama
BARTEK RADOMSKI z Tyszowiec:
Ja też idę podziękować i w intencji zdrowia, odnowy ducha i moralności. To moja 2. pielgrzymka; pierwszy raz byłem w 1989 r. A teraz chciałem zobaczyć, jak wygląda życie pielgrzymkowe po tych 24 latach… Wtedy były trudniejsze warunki pobytowe dla pielgrzymów. W tej chwili mieszkańcy miejscowości, w których się zatrzymujemy, przyjmują nas w domach prywatnych, niekiedy śpimy w salach gimnastycznych w szkołach. A wtedy w większości spaliśmy w stodołach i w remizach; raz tylko pamiętam mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym. Różne warunki, ale duch ten sam, bo myśl przewodnia jest ta sama: modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa, poza tym pieśń i skupienie. Jestem zadowolony, kondycja dopisała, szczęśliwie doszedłem na Jasną Górę i na przyszły rok się wybieram jeszcze raz.
MAREK HEJZNER ze Szczebrzeszyna:
Pielgrzymuję 4. raz. Miałem też długą przerwę, podobnie jak kolega. 24 lata temu były inne czasy, inne okoliczności i wiadomo, człowiek był młody i lżej było pielgrzymować. Teraz do pielgrzymki skłoniły mnie różne wydarzenia rodzinne; choroby, wypadek syna. Pan Bóg tak pokierował, że polepszył się mój stan zdrowia i stan mojego syna Łukasza, który uległ wypadkowi podczas grania w teatrze. Ja brałem antybiotyki, myślałem, że braknie mi sił, do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy pójdę na pielgrzymkę, a dodatkowo w pracy nie było pewne, czy dostanę urlop. Na 3-4 dni przed dostałem dobrą wiadomość. Pomyślałem, że wszystko przemawia za tym, że mam iść. Mam podziękować Matce Bożej, Panu Bogu za to dobro, którego doświadczyłem z całą rodziną. Bo był taki stan krytyczny, jakby grunt usuwał się spod nóg: ja leżałem w jednym szpitalu a syn w drugim… Teraz jestem na Jasnej Górze i jest wielka radość w moim sercu, że mam za co dziękować i że znalazłem się w takiej grupie pątniczej.
Młodzi ludzie, którzy przyszli z 31. Pieszą Pielgrzymką Zamojsko-Lubaczowską na Jasną Górę (grupa Ziemi Lubaczowskiej), mówią o tym, co nimi kierowało, że już kolejny raz wybrali tę niełatwą formę spędzenia wakacyjnego czasu, dlaczego taki właśnie wybór…
AURELIA (3. raz na pielgrzymce), MAŁGORZATA (9.), MATEUSZ (4.). BASIA (7. raz na pielgrzymce, 3. jako „pigułka”), DAREK (10.):
Przede wszystkim chęć wspólnej modlitwy, doświadczenia atmosfery, przeżycia ciekawych przygód. To już jest naturalne, kiedy zbliża się sierpień, pakujemy wszystkie potrzebne rzeczy i pędzimy na Jasną Górę. Dziś tu jest pięknie; wszystkie grupy stoję przed szczytem, cieszą się, machają, jest cudownie. Pociąga nas Maryja; zbliża się sierpień i pielgrzymka jest nieodzownym elementem życia i wakacji. Pielgrzymka to jedna wielka rodzina; każdy, kto był chociaż raz, wie, że ktoś go ciągnie. Jest powołanie do tego, by spakować swoje rzeczy i - mimo upałów, deszczu, wiatru - iść do tronu naszej Pani. Jest to też oderwanie się od rzeczywistości wszelkich mediów: internetu, telewizji, radia. Zostaje tylko rozmowa między człowiekiem a Bogiem. Tym można dopełniać swoją wiarę i wzrastać w niej. To najlepsza forma przeżycia wakacji. Tylko 2 tygodnie, ale wiele emocji i przygód, wielu fantastycznych ludzi. Dobre emocje, które promieniują na kolejny rok życia. Nie da się tego zamienić na żadne wakacje, choćby w ciepłych krajach. Tu można poznać wspaniałych ludzi, zawiązać długoletnie przyjaźnie. I to jest piękne, że przez tyle lat idą wciąż nowe osoby, ale także te, z którymi spotykamy się każdego roku w tej naszej rodzinie pielgrzymkowej, spotykamy się po pielgrzymce. Mamy wiele wspomnień i wspólnych zdjęć. Pielgrzymka to też zaufanie do Boga, bo nie jest tak, że zawsze wiemy, czy będzie co jeść, gdzie spać, z kim się spotkamy, ale przez to, że zaufaliśmy Panu Bogu, spotykamy w drodze miłość Pana Boga w postaci drugiej osoby. Żywą, prawdziwą wiarę, którą się dzielimy i którą inni dzielą się z nami…