Reklama

Niedziela Wrocławska

Boże Narodzenie w Domu Samotnej Matki

Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej prowadzi we Wrocławiu trzy bardzo ważne dzieła: Dom Samotnej Matki, punkt konsultacyno- informacyjny dla osób doświadczających przemocy domowej i streetworking. Zaglądamy do pierwszego, by zobaczyć, jak wyglądają tam święta Bożego Narodzenia.

2024-12-25 16:24

Archiwum prywatne

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dom dla samotnych matek przeznaczony jest na 15 osób, łącznie matek i dzieci. – To nie jest duży dom, a ponieważ są tutaj malutkie dzieci, musiałyśmy stworzyć ciepły klimat, poczucie bezpieczeństwa; zadbać o to, żeby nie było za głośno. Staramy się, żeby to był bardziej dom niż ośrodek; żeby dziewczyny dobrze się tutaj czuły i żeby czuły atmosferę domu jako takiego. Udaje nam się to, bo dziewczyny nie mówią o tym miejscu „ośrodek”, tylko podkreślają, że „wracają do domu” – mówi s. Edyta Kasjan i zaznacza, że każda z mieszkanek ma swój klucz do drzwi, co również jest taką namiastką, że to właśnie jej dom.

Nasze dziewczyny

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Jeśli chodzi o Święta Bożego Narodzenia, to bardzo trudny czas dla naszych podopiecznych. Nasze dziewczyny pochodzą niestety, z rodzin dysfunkcyjnych, a czas Bożego Narodzenia wiąże się z rodziną, bliskimi. One tych bliskich nie mają, a nawet jeśli Ci bliscy są, to zdarza się, że uwikłani w różne nałogi. I tak np. dzisiaj jest radość, bo dziewczyna miała kontakt ze swoją matką, która była trzeźwa, a za trzy dni matka jej nie poznaje, bo jest pijana. Nasze dziewczyny pragną być w swoich rodzinach, chciałyby do nich pójść, bo to z reguły mieszkanki Wrocławia, ale nie zawsze mogą. I wtedy staramy się stworzyć im warunki do spędzenia Wigilii i świąt tutaj. Pokazujemy też, jak powinno wyglądać przeżywanie świąt Bożego Narodzenia, bo one nie mają takiego doświadczenia – mówi s. Goretti Nowak.

Ten dom służy

S. Edyta podkreśla, że to, co nam się wydaje normą w związku ze świętami, nie jest normą dla tych dziewcząt. – Dla nas to w zasadzie coś powtarzalnego i przewidywalnego. A podczas pierwszej Wigilii z dziewczynami byłam bardzo zaskoczona, gdy one opowiadały, jak te święta wyglądały u nich. A raczej jak tych świąt nie miały. Święta kojarzyły im się z przemocą, awanturą, alkoholem, interwencją Policji. Słuchając ich opowieści, czułam jakbym była w innym świecie, innej kulturze, cywilizacji – tłumaczy s. Edyta i zauważa, że duża liczba tych dziewczyn przeszła wcześniej przez placówki opiekuńcze czy resocjalizacyjne, później zaszły w ciążę i nie miały się gdzie podziać. Doświadczyły w swoim życiu wielu krzywd, przemocy fizycznej, emocjonalnej, zaniedbania.

– W swojej historii miałyśmy dziewczynę z dwójką dzieci, która mieszkała na działce. Miałyśmy dziewczynę, która urodziła dziecko w lesie, w ziemiance. Miałyśmy przypadek, że dziewczyna prosto ze szpitala przyszła do nas z maleńkim 3-dniowym dzieckiem i miała tylko to dziecko na ręku i nic więcej – mówi s. Goretti.

Reklama

Jeśli dziewczyny pochodzą z Wrocławia, to czasem się zdarza się, że są na dwóch Wigiliach. Pierwszą mają w domu, czyli u sióstr, a potem idą na drugą Wigilię do swoich domów rodzinnych. Mogą tam nocować, ale mają zawsze otwarte drzwi w ośrodku na wypadek gdyby musiały wrócić. – Mieszkam w tym domu od 2005 r. i od tamtego czasu tylko dwa razy byłyśmy same z siostrami. I to zawsze było z 24 na 25 grudnia. A tak zawsze ktoś tutaj jest. To pokazuje, że ten dom służy, że jest kobietom potrzebny – mówi s. Edyta.

Dziecko na ręku

Siostra Goretti zauważa, że nigdy nie wiadomo, ile osób będzie przy stole wigilijnym. Dom jest „otwarty” dla wszystkich mieszkanek. Ale na święta przychodzą też byłe mieszkanki. – Nie wszystkim kobietom podczas wyprowadzki każemy oddawać klucz, dlatego, że mamy na uwadze relacje i ich poczucie bezpieczeństwa. One z tego klucza nie korzystają, ale daje im on poczucie, że w razie problemów mają gdzie wrócić. I one często nas odwiedzają. Mamy np. taką mamę z trójką dzieci, która robi nam niespodzianki i lubi do nas przyjechać po Wigilii, którą spędza u siebie – mówi s. Goretti, a s. Edyta dodaje: – I to jest bardzo miłe. Kojarzy mi się z domem rodzinnym, gdzie rodzice robili Wigilię ze swoimi dziećmi a potem tato bez zapowiedzi szedł ze swoją rodziną do swojej mamy. I nasze dziewczyny też tak robią. Przychodzą, dzielą się opłatkiem.

Siostry czasem muszą nawet stawiać granice, bo dom nie jest w stanie wszystkich pomieścić. Ale cieszą się z każdej wizyty i każdego wyrazu pamięci.

Z Jego powodu świętujemy

Reklama

– To jest takie symboliczne, gdy przyjmujemy tego nowo narodzonego Pana Jezusa w tych dzieciach, i ich mamach, które nie mają swojego stałego miejsca. Jest Boże Narodzenie i te dzieci się tutaj pojawiają. Kilka lat temu przed samym Bożym Narodzeniem przyszła mama z dzieckiem prosto ze szpitala – mówi s. Edyta, a s. Goretti dodaje: – To Boże Narodzenie jest pełne cudów. Był czas, gdy przyjeżdżało do nas dużo osób z Ukrainy. I te osoby też były na Wigilii. Ciekawy był moment, gdy opowiadały o swoich tradycjach. Albo śpiewały kolędy w swoim języku. To często były osoby prawosławne, ale zdarzali się również świadkowie Jehowy. Nie robimy żadnej różnicy, ale mówimy o swoich zwyczajach i tradycjach. Podkreślamy tylko, że obchodzimy narodziny Jezusa Chrystusa. Mamy taką dużą figurkę Dzieciątka Jezus, którą kładziemy na stole, jako najważniejszego Gościa tego wieczoru, który nas jednoczy. To z Jego powodu świętujemy. A później uroczyście wnosimy Dzieciątko Jezus do żłóbka w kaplicy. Kto chce, idzie z nami, nie przymuszamy, chociaż zawsze wszyscy idą – mówi s. Edyta.

Wśród mieszkanek domu są osoby wierzące i takie, które deklarują, że nie wierzą. – A w rzeczywistości np. wszystkie kolędy znają – śmieje się s. Edyta i dodaje: – One ciągle mają jakieś kontakty ze wspólnotami ludzi wierzących, rodzinami, były w rodzinnym domu dziecka, gdzie opiekunowie byli wierzący.

Reklama

Siostry podkreślają, że dzielą się wiarą, ale starają się nic nie narzucać. Nie zmuszają też do modlitwy. – Ale często jest tak, że gdy dziewczyny mają jakąś trudną sytuację w swojej rodzinie, np. ktoś umiera, ktoś jest chory, same wychodzą z inicjatywą, by się pomodlić. Przez to też między sobą dają świadectwo; są też świadkami w swoich dysfunkcyjnych rodzinach. My jesteśmy np. matkami chrzestnymi ich dzieci, bo one przeważnie nie mają kogo poprosić za chrzestnych – mówi s. Edyta i podkreśla: – Ja w ogóle bardzo lubię tę otoczkę Bożego Narodzenia – przygotowanie, dekorowanie domu. Kiedyś byłam tak zmęczona, myślałam, że nie dam rady a one tak nalegały, by to robić. One bardzo lubią tę atmosferę świąt, bo nigdy tego nie miały, później robią zdjęcia tych dekoracji. Rynek jest teraz bogaty w różne akcenty Bożonarodzeniowe, my też się staramy, by stworzyć tę atmosferę i klimat. Ale u naszych dziewcząt jest tak, że im się wszystko podoba – bombeczka, dzwoneczek. Te, które dłużej u nas mieszkają, nie wyobrażają sobie, by tego nie robić. A te, które są nowe, są tak podekscytowane, że często bardziej to przeżywają niż dzieci.

Dziewczyny są bardzo chętne do takiej integracji świątecznej i rodzinnej. U niektórych nie mija to nawet po opuszczeniu domu. – Nasza była podopieczna, która już pracuje w innym ośrodku jako pracownik, też przychodzi ze swoimi podopiecznymi, które nie mają gdzie spędzać Wigilii. Ona je tutaj przyprowadza, bo wie, że u nas znajdą miejsce. Zawsze też pyta o inne dziewczyny, które zna i o to, ile osób może przyprowadzić. Ale kiedy my potrzebujemy pomocy, to ta dziewczyna jest pierwsza – podkreśla s. Goretti.

Paczka na Wigilię

Od trzech lat w Domu Samotnej Matki udaje się realizować program z gminy, dzięki któremu siostry dostają pieniądze na wigilijne paczki dla ubogich. – I dziewczyny pomagają nam robić te paczki. Później je rozdają. Czasem jadą z nami do naszych bezdomnych, np. pod most, na śmietnik i to jest dla nich wzruszające. Albo jedziemy razem do któregoś schroniska Brata Alberta i tam rozdajemy paczki, które wspólnie spakowałyśmy. To skromne paczki, ale to najmniej istotne. Dzięki temu zaangażowaniu dziewczyny wiedzą, że nie tylko przyjmują pomoc, ale same kogoś obdarowują. Ofiarowują swój czas, słuchają tych ludzi, a dzięki temu mogą zobaczyć, że inni mają jeszcze trudniej – mówi s. Edyta.

Reklama

Siostra Goretti zauważa, że dziewczyny stają wtedy w roli osób pomagających. A gdy się już usamodzielniają, z wielką radością przyjeżdżają czasem do domu, by coś przywieźć dla potrzebujących.

– Przy okazji Bożego Narodzenia one też angażują się na rzecz lokalnej społeczności, o której wiemy, że potrzebuje pomocy. Pomagają np. naszym byłym mieszkankom, czy osobom doświadczającym przemocy. Planują, czym obdarować, bo znają te osoby i ich potrzeby. Często same wyłapują potrzebujących. Widzą np. kto przychodzi do lodówki społecznej. Stają się przez to odpowiedzialne i bardzo tego pilnują. Uczą się wrażliwości i otwartości. Same dużo dostają, bo ludzie mają otwarte serca, dużo rzeczy tutaj przynoszą, ale uczą się też dzielić z innymi – podkreślają siostry.

Bóg posyła nam anioły

– Święta Bożego Narodzenia są takim czasem, w którym doświadczamy, że Pan Bóg posyła nam anioły do pomocy. My coś robimy, ale dużo rzeczy dzieje się poza nami. Dom utrzymujemy z darowizn finansowych, które ludzie nam dają. Na to nie mamy funduszy. Ale i tutaj niesamowite cuda się dzieją – uśmiecha się s. Goretti.

Reklama

Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia spędzany jest w domu bardziej rodzinnie. Jeśli dziewczyny tutaj wracają, chętne idą z siostrami na Mszę św. Po czasie wspominają np. wspólne wyjście na Pasterkę, która była pierwszą w ich życiu. – To taka zwykła codzienność dużej niestandardowej rodziny. One lubią rozmawiać, przebywać razem, mają głód relacji. Kasia, która już założyła rodzinę, ma męża i dziecko, jedzie do rodziny męża, ale zawsze przyjeżdża przełamać się opłatkiem. Okres przed świętami pokazuje, że one pamiętają, dzwonią, pytając co u nas słychać. Nie zawsze nawet jestem w stanie wszystkie te telefony odebrać – dzieli się s. Edyta.

Sercem ogarniamy wszystkich

Kontakt z byłymi podopiecznymi odbywa się na zasadzie dobrowolności. Te, które chcą, mogą go utrzymywać i utrzymują.

– Mamy np. jedną dziewczynę, która dużo przeszła, ale jest niezwykłą pomocą, jeśli chodzi o takie bardzo trudne przypadki. Jest u nas wolontariuszką. I gdy mamy np. jakąś bardzo trudną sytuację z którąś z dziewczyn, prosimy ją o pomoc. Ona wyczuwa co zrobić i jest dla tych dziewczyn świadectwem, że można wyjść na prostą – mówi s. Goretti.

– To bardzo cenne, gdy byłe mieszkanki przyjeżdżają i dają to świadectwo. Otwarcie mówią, że tutaj były, mieszkały w danym pokoju a teraz mają swoje mieszkania, pokazują, co udało im się osiągnąć. Niedawno byłyśmy na ślubie naszej dziewczyny, która pełni u nas funkcję wolontariuszki, i ona w niezwykły sposób przedstawiła swoich gości – mamę biologiczną, mamę zastępczą i mamę zakonną – mówi s. Edyta i podkreśla: – Dzieją się cuda, kiedy przyjmujemy człowieka, który przychodzi bez zapowiedzi. Ja osobiście bardzo się cieszę, że mogę posługiwać w takim domu, który jest otwarty dla drugiego człowieka. Nie zamykamy się w sobie, nie stwarzamy wygody dla siebie, tylko sercem ogarniamy wszystkich.

Dom Samotnej Matki utrzymuje się z darowizn. Dzieło można wesprzeć, wpłacając pieniądze na konto Stowarzyszenia „Misja Dworcowa”. Więcej informacji na stronie: www.marianki.eu

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Muniek Staszczyk: Modlę się każdego dnia i dziękuję Bogu za to, że mnie nie opuścił

2024-12-17 12:16

Niedziela Ogólnopolska 51/2024, str. 43-45

[ TEMATY ]

wywiad

muzyka

Muniek Staszczyk

T.Love

Marta Wojtal

Muniek Staszczyk

Muniek Staszczyk

Z „miasta Świętej Wieży” pochodzi Muniek Staszczyk, założyciel i lider zespołu T.Love. Na naszych łamach opowiada o swojej wierze, zwątpieniach, trudnych relacjach z Bogiem, który nigdy o nim nie zapomniał.

Aneta Nawrot: Częstochowa, aleja Pokoju, dzielnica robotnicza. Blokowiska z podwórkami i trzepakami... W jednym z takich bloków Pan mieszkał... Muniek Staszczyk: Moja rodzina nie odbiegała od tradycyjnych rodzin. Dzieci miały szacunek do rodziców, nauczycieli, starszych osób. Wpajano nam wartości i mówiono, „co dobre, a co złe”.
CZYTAJ DALEJ

Szokujący najazd na klasztor w poszukiwaniu Romanowskiego

2024-12-24 22:14

[ TEMATY ]

Lublin

policja

klasztor

dominikanie

Marcin Romanowski

Adobe Stock

Policjanci podczas czynności służbowych

Policjanci podczas czynności służbowych

Sceny jak z filmu akcji rozegrały się 19 grudnia w klasztorze dominikanów w Lublinie. Uzbrojeni policjanci w kominiarkach, wspomagani przez drony wkroczyli do zakonu w poszukiwaniu… posła Marcina Romanowskiego – opisuje w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski.

Stowarzyszenie w zamieszczonym oświadczeniu podkreśla, że z najwyższym oburzeniem odnosi się do brutalnego i bezprecedensowego najazdu na klasztor dominikanów pw. św. Stanisława w Lublinie, dokonanego 19 grudnia 2024 r. na rozkaz Prokuratury Krajowej.
CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: obecne władze państwowe próbują zamykać drzwi Chrystusowi

2024-12-26 09:29

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Archidiecezja Krakowska

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Wiemy, że obecne władze państwowe próbują, niestety, zamykać drzwi Chrystusowi, zmniejszając liczbę godzin religii w szkole. Ponadto zapowiadają wprowadzenie obowiązkowego dla wszystkich uczniów przedmiotu, który może stać się narzędziem deprawacji moralnej nawet małych dzieci. Tym większym więc zadaniem, stojącym zwłaszcza przed rodzicami, jest zatroskanie o właściwe nauczenie i wychowanie ich potomstwa. Z jednej strony konieczna jest zatem solidarna postawa czujności i sprzeciwu. Z drugiej niezbędne jest podejmowanie, wspólnie przez nas wszystkich, różnorodnych działań - pisze w liście do wiernych Archidiecezji Krakowskiej abp Marek Jędraszewski.

Dzisiaj, w drugie Święto Bożego Narodzenia, słyszeliśmy o tym, jak św. Szczepan ujrzał „niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (Dz 7, 56). Jak więc pasterze radowali się z tego, że mogli być świadkami tajemnicy Wcielenia Jednorodzonego Syna Bożego, znajdując w Betlejem „Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (por. Łk 2, 15-16), tak św. Szczepan, „pełen Ducha Świętego”, ujrzawszy „chwałę Bożą”, stał się świadkiem Chrystusa uwielbionego (por. Dz 7, 55-56), który po swojej śmierci zmartwychwstał i jako Bóg-Człowiek zasiadł po prawicy swego Ojca.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję