Na przełomie roku Justyna Kowalczyk, nasza najlepsza w historii narciarka, odmówiła startu w Tour de Ski, prestiżowej europejskiej imprezie, w której w poprzednich latach cztery razy zwyciężała. Decyzja Kowalczyk wyniknęła z wprowadzonych ad hoc zmian w Tour, które polegały na tym, że zachwiano równowagę między stylami i dystansami biegów. Wbrew obowiązującemu regulaminowi, prymat dano takim, w których nasza narciarka jest zdecydowanie gorsza. To zdarzenie i towarzyszące mu okoliczności, a także brak działań niektórych polskich instytucji są pouczające także w sprawach pozasportowych, a zwłaszcza w kwestiach polityki zagranicznej. Stąd ten felieton. Jako memento na nowy 2014 rok.
Jaka jest bowiem sytuacja w biegach narciarskich? Polska ma tutaj istotne atuty: Justynę Kowalczyk i 40 proc. udziału w widowni telewizyjnej. To dużo. Kowalczyk wprowadza do biegów niespodziankę i walkę i czyni z konkurencji nudnej i prawie wyłącznie norweskiej spektakl ciekawy i międzynarodowy. To plus związana z tym duża widownia telewizyjna przyciąga do biegów narciarskich duże pieniądze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Głos Polski zatem powinien być słyszalny i ważny dla organizatorów biegów narciarskich. A okazało się, że nie jest. Kowalczyk mówiła sama, wsparta tylko przez swojego trenera. Nasz związek narciarski ani pisnął pod adresem międzynarodowej federacji. Telewizja publiczna też nie podjęła żadnych działań. Dlaczego? Nie chcę zgadywać, choć parę odpowiedzi by się tu nasuwało. Może są słabi, może nie wierzą w siebie, a może mają inne niż polski sport interesy?
A co mogli zrobić? Związek narciarski powinien zaprotestować, ale przede wszystkim gadać w ważnych międzynarodowych gabinetach, tłumacząc, że wypchnięcie Kowalczyk to strzał w stopę dla biegów, bo odpadnięcie polskiej widowni oznacza zrobienie z tego sportu niszowego. A to oznacza poważny odpływ pieniędzy. Taką argumentację mogłaby wesprzeć polska telewizja publiczna, rezygnując z transmisji Tour de Ski. Ciekawe, co by na to powiedzieli sponsorzy tej imprezy? No, mniejsza o te epitety, ważne, że padłyby one pod adresem nie Kowalczyk i Polaków, ale organizatorów Tour de Ski, którzy tak pochopnie i nie pytając nikogo o zdanie wypaczyli warunki rywalizacji sportowej.
Podobnie dzieje się nieraz w Brukseli. Mało kto tam pyta Polskę o zdanie. Może dlatego, że Sikorski nie Kowalczyk i o nasze nie walczy? A mógłby wziąć z pani Justyny przykład. Polska atuty ma poważne, jest sporym, pracowitym narodem na dorobku w środku Europy. Żeby tak jeszcze Polska doczekała się poważnego ministra spraw zagranicznych...!
* * *
Krzysztof Czabański
Publicysta, przewodniczący Kongresu Mediów Niezależnych, autor kilku książek; był prezesem PAP (za rządu Jana Olszewskiego), przewodniczącym Komisji Likwidacyjnej RSW (za rządu Jerzego Buzka) i prezesem Polskiego Radia SA (za rządu Jarosława Kaczyńskiego).
www.krzysztofczabanski.pl