Reklama

Wiadomości

Sława Ukrainie

Jeżeli chce się wpływać na bieg spraw międzynarodowych, wpierw należy wywalczyć na arenie międzynarodowej podmiotowość własnego kraju i skuteczną obronę jego interesów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niespodziewanie dla wielu polityków, i to nie tylko na Ukrainie, po wycofaniu się prezydenta Janukowycza z rokowań z Unią Europejską w sprawie podpisania traktatu stowarzyszeniowego zawrzało za naszą wschodnią granicą. Opisując przebieg wydarzeń, nasze równie „bezstronne”, co „kompetentne” media podzieliły ukraińską scenę polityczną jak w westernie, rysując czarny i biały obraz. Biały obraz stanowią wzburzeni manifestanci, wymanewrowani prezydenckimi obietnicami Janukowycza zbliżenia z Unią Europejską, i naszym komentatorom i politykom nie przeszkadza nawet fakt, że wśród nich coraz bardziej widoczni są admiratorzy UPA ze „Swobody” Ołeha Tiahnyboka, marzącego o zmianie „niesprawiedliwych granic Ukrainy” – z Polską, oczywiście. Szwarccharakter to prezydent Janukowycz, który nie biorąc pod uwagę aspiracji przynajmniej części współobywateli, co charakteryzowało dotychczas również innych ukraińskich polityków, zdecydowanie woli Moskwę od Brukseli.

„Polska” zima w Kijowie?

Ten wybuch buntu dotychczas biernych Ukraińców ma także inne przyczyny, a najważniejszą jest tragiczna sytuacja ludzi w kraju niszczonym korupcją, samowolą administracji i bezprawiem, co przekłada się na powszechną nędzę i brak perspektyw. Dotychczas politycy ukraińscy wszystkich opcji specjalnie się tym nie przejmowali, jednak obecnie nacisk niezadowolonych obywateli wymusza bardziej radykalne kroki. Jak na razie przegranym jest prezydent Janukowycz, który chciał siłą opanować sytuację. „Dla dobra Ukrainy”, oczywiście. Światowe media i politycy – o dziwo, także w Polsce – potępili próby siłowego rozwiązania konfliktu, które przyniosło śmiertelne ofiary.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dlaczego powinna nas dziwić reakcja części polskich polityków i wiernych im mediom? Bo narzuca się tu nie tak odległa przecież analogia do naszej historii, gdzie podobne aspiracje społeczeństwa również stłumiono siłą, a „wierność ideałom marksizmu-leninizmu” (czytaj: zależności od Moskwy), podniesiona do rangi racji stanu, była także wyznacznikiem „realizmu politycznego i patriotyzmu”. Z tym, że w odróżnieniu od potępianego dziś także w Polsce Janukowycza, gen. Jaruzelskiego od kilkudziesięciu lat konsekwentnie lansuje się jako zbawcę Ojczyzny i wybitnego polityka. No cóż, nie od dziś wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, lecz skrajna dezynwoltura owych „opiniotwórczych kręgów” budzi zdumienie, choć nie powinna – bowiem nawet najbardziej absurdalne, ale użyteczne politycznie tezy znajdują w naszym kraju wielu zwolenników (najczęściej wbrew ich własnym, najbardziej żywotnym interesom).

Reklama

Analogii w sytuacji polskiej i ukraińskiej można zresztą szukać dużo więcej. Do Kijowa powróciła uwolniona z więzienia Julia Tymoszenko. Przed kilku laty „pomarańczowa rewolucja”, dokonana przez ludzi dążących nie tylko do zmiany władzy, lecz także – a może przede wszystkim – do reformy chorego systemu politycznego, wyniosła ją do władzy. Tymoszenko nie zamierzała jednak niczego zmieniać, lecz korzystać z przywilejów i beneficjów, jakie dawał jej tak krytykowany przez nią w kampanii wyborczej system. Na Ukrainie w ciągu kilku lat rządziły już wszystkie siły polityczne, lecz z jednakowym skutkiem – ich przywódcy stali się ludźmi bardzo zamożnymi, zaś tzw. prości ludzie, czyli obywatele, żyją tak, jak żyli dotychczas. Stąd też chłodne przywitanie na kijowskim Majdanie kiedyś powszechnie uwielbianej przywódczyni – znak, że Ukraińcy szybko się uczą i wyciągają wnioski. I nie ufają tym, którzy ich już przynajmniej raz zawiedli. Z perspektywy czasu można podejrzewać, że Ukraińcy potrafią wnioski z dotychczasowych doświadczeń wyciągać szybciej od nas.

Majdan a sprawa polska

Również podobnie jak przed kilku laty wygląda sytuacja z naszej polskiej perspektywy. Jak w czasie „pomarańczowej rewolucji”, tak i dziś na Majdanie uwijają się nasi politycy wszelkiej maści, wspierający „słuszne żądania narodu ukraińskiego”. W swoim czasie zresztą Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy, co wielu naszych „statystów” odczytało jako przełomowy moment w stosunkach między obydwoma krajami. Tyle tylko, że jak przyszło do poszukania wsparcia ukraińskich interesów w Unii, to wybór Kijowa padł na Niemcy, a nie na Polskę. Czy była to czarna niewdzięczność? No nie, raczej logika: czy interesów ukraińskich w Unii broniłby skutecznie kraj, który nie potrafi w tejże Unii bronić skutecznie własnych interesów? Efektywność polskiej polityki zagranicznej pokazuje choćby przykład Nord Streamu z jednej strony, a z drugiej – najwyższe ceny gazu w Europie, jakie płacimy Rosji. Obydwa przykłady są wystarczająco zniechęcające.

Reklama

Gdy nasze media zachwycają się polską inicjatywą rozmów w Kijowie z udziałem Francji i Niemiec, milczą zarazem o głównym rozgrywającym w tym konflikcie, czyli o Rosji. A dla Moskwy Ukraina jest kluczem do powrotu do mocarstwowej pozycji. Rosja może liczyć na wsparcie Ukrainy Wschodniej, a dostawy rosyjskiej ropy i gazu zawsze dawały okazję wielu ludziom – i ze sfery polityki, i ze sfery gospodarki – do ekstrazarobku, wciągając ich zarazem w orbitę rosyjskich wpływów. Trudno więc sądzić, że mająca tak wiele atutów i doświadczenie w prowadzeniu imperialnej polityki Moskwa wypuści Ukrainę z rąk (wraz z bazą rosyjskiej marynarki wojennej w Sewastopolu).

Z kolei Niemcy po rozpadzie ZSRR zawsze konsekwentnie stawiały przede wszystkim na dobre stosunki z Rosją, kosztem nie tylko dobrych relacji z Kijowem, lecz także z Warszawą. I bałtycki rurociąg, nieopłacalny ekonomicznie, lecz politycznie, połączył je węzłem „dozgonnej miłości”. Jakkolwiek dyplomacja amerykańska od czasów Zbigniewa Brzezińskiego traktuje Ukrainę z wielką uwagą, a silne ukraińskie lobby w USA i Kanadzie zawsze było rzecznikiem w pełni niepodległej Ukrainy, to przecieki wypowiedzi Victorii Nuland, dotyczącej tego, czy Witalij Kliczko powinien wejść do ukraińskiego rządu czy też nie, świadczą o tym, że Ukrainę amerykańska administracja traktuje podobnie jak Polskę, co pokazał nam prezydent Obama w podsłuchanych rozmowach z rosyjskimi dyplomatami.

Dlatego też można sądzić, że takich „obrońców demokracji”, jak USA czy Unia Europejska, zadowoli powrót do władzy np. Tymoszenko, a nam pozostanie, jak zazwyczaj, pokrzykiwanie na Majdanie i niewiele więcej. Płynie z tego jeden zasadniczy wniosek: jeżeli chce się wpływać na bieg spraw międzynarodowych, wpierw należy wywalczyć na arenie międzynarodowej podmiotowość własnego kraju i skuteczną obronę jego interesów, m.in. przez fachową reprezentację w różnych organach Unii. A tu właśnie zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego i różne partie polityczne, przejęte zapewne dobrem Ojczyzny, wystawiają liczny zastęp „fachowców” od reprezentowania naszych interesów na tak trudnym i wymagającym znajomości rzeczy terenie, jakim jest międzynarodowa dyplomacja. Kogóż zatem będziemy wybierać? Ano, medialnych celebrytów, sportowców, trenerów i tym podobnych fachowców, na których z entuzjazmem zagłosują obywatele, gdyż doceniają troskę o dobro Ojczyzny ciągle tych samych, utrzymujących się na powierzchni od ćwierćwiecza polityków. Zresztą, zawsze z tym samym skutkiem.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie

2014-03-04 15:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Szewczuk: wiemy, że z Bożą pomocą możemy się obronić

[ TEMATY ]

Ukraina

abp. S. Szewczuk

inwazja na Ukrainę

Wikipedia/Longin Wawrynkiewicz

Arcybiskup Światosław Szewczuk

Arcybiskup Światosław Szewczuk

Widzimy, że Pan Bóg błogosławi naszym żołnierzom, a my intensywnie się za nich modlimy. Wiemy, że Ukraina może się obronić – mówi w swym codziennym orędziu abp Światosław Szewczuk. Dziś w sposób szczególny zachęcał do wyrozumiałości i łagodzenia wewnętrznych sporów. Okazją ku temu było rozważanie o kolejnym uczynku miłosierdzia: krzywdy cierpliwie znosić.

Chrystus zmartwychwstał!

CZYTAJ DALEJ

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

2024-03-27 18:21

Adobe Stock

Prokuratura postawiła w środę zarzuty pięciu osobom w związku ze sprawą wykorzystania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród nich jest czterech urzędników resortu sprawiedliwości i „beneficjent funduszu” ks. Michał O. W ramach Funduszu ośrodkowi „Archipelag” miała zostać przyznana dotacja na kwotę blisko 100 milionów złotych.

- Ks. Michał O. działając wspólnie w porozumieniu z tymi urzędnikami, doprowadził do wypłaty tych środków. Tutaj istotną kwestią jest to, że działali wspólnie i w porozumieniu - poinformował dziś podczas konferencji rzecznik prasowy prok. Przemysław Nowak. Zapowiedział, że będą kierowane wnioski o tymczasowy areszt wobec trzech osób, a zebrany materiał dowodowy będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom. Powstające na warszawskim Wilanowie centrum terapeutyczne ma na celu pomoc ofiarom przemocy.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do kapłanów: biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem

2024-03-28 13:23

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem. Jeśli ksiądz prowadzi podwójne życie, jakąkolwiek postać miałoby ono mieć, powinien to jak najszybciej przerwać - powiedział abp Adrian Galbas do kapłanów. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. Krzyżma w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Podczas liturgii błogosławił oleje chorych i katechumenów oraz poświęca krzyżmo.

W homilii metropolita katowicki zatrzymał się nad znaczeniem namaszczenia, szczególnie namaszczenia krzyżmem, „najszlachetniejszym ze wszystkich dziś poświęcanych olejów, mieszaniną oliwy z oliwek i wonnych balsamów.” Jak zauważył, olej od zawsze, aż do naszych czasów wykorzystywany jest jako produkt spożywczy, kosmetyczny i liturgiczny. W starożytności był także zabezpieczeniem walczących. Namaszczali się nim sportowcy, stający do zapaśniczej walki. Śliski olej wtarty w ciało stanowił ochronę przed uchwytem przeciwnika.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję