Słowami: „My, naród” rozpoczyna się konstytucja USA uchwalona ponad 200 lat temu (w 1787 r.), spisana na kilkunastu stronach jako 7 artykułów. Przez lata aktualizowana w formie załączonych poprawek, których obecnie jest 27. Kilka lat po amerykańskiej, w 1791 r. uchwalono słynną polską Konstytucję 3 maja. Wyeksponowano w niej „religię narodową”, a wszelką władzę wywodzono z „woli narodu”. Konstytucja, czyli ustawa zasadnicza, to najważniejszy akt prawny każdego państwa, które ją przyjmuje. Dążący do budowy superpaństwa europejskiego wzorowanego na USA, budowniczy Unii Europejskiej zamarzyli także o europejskiej konstytucji. Przygotowano opasły tom liczący 482 strony (wersja polska), który zatytułowano „Traktat ustanawiający konstytucję dla Europy”. W 2005 r. (całkiem nieopatrznie) pozwolono narodom Europy wypowiedzieć się na jej temat. W demokratycznym referendum we Francji i Holandii ludzie powiedzieli „nie” eurokonstytucji. Był to kubeł lodowatej wody wylany na rozgorączkowane głowy euroentuzjastów, którzy nie przewidzieli takiego scenariusza. Frustracja była tym większa, że Francja i Holandia to państwa założycielskie Wspólnot Europejskich. Po ogłoszonym okresie refleksji, który trwał rok, unijni decydenci postanowili odchudzić tekst, nie nazywać go eurokonstytucją i nie ryzykować narodowych konsultacji. Tak powstał traktat lizboński – de facto okrojona wersja eurokonstytucji. Tylko w jednym kraju Unii – Irlandii poddano go weryfikacji w referendum, gdzie poniósł sromotną klęskę. Wbrew regułom, Irlandczyków przymuszono do ponownego głosowania, zapowiadając, że będą czynić to do skutku. Narzucona siłą eurokonstytucja nadała osobowość prawną Unii Europejskiej – Unii, której większość obywateli nie jest skłonna mówić „My, naród”.
* * *
Mirosław Piotrowski
Poseł do Parlamentu Europejskiego, profesor WSKSiM i KUL, kierownik Katedry Historii Najnowszej KUL, założyciel i kierownik Europejskiego Instytutu Studiów i Analiz
Pomóż w rozwoju naszego portalu