Jednym z bardziej zagadkowych fragmentów Ewangelii jest przypowieść o nieuczciwym rządcy. Człowiek oskarżony o trwonienie majątku swego pana postanawia w przewrotny sposób wybrnąć z opresji. Zwołuje dłużników
i każe im zniszczyć dokumenty mówiące o ich należnościach. Powstają nowe dokumenty, w których ich zobowiązania są o wiele niższe. Choć postawiono mu zarzut działania na szkodę swego pana, on jednak dokonuje
kolejnej malwersacji. Po co? By zyskać sobie życzliwość owych ludzi - będzie jej bardzo potrzebował, gdy zostanie zdjęty z urzędu. Najbardziej zastanawiające jest jednak zakończenie przypowieści - pan
pochwalił nieuczciwego zarządcę, że roztropnie uczynił. Oczekiwalibyśmy raczej nagany i tym surowszej kary, a tymczasem... "Bo synowie tego świata roztropniejsi są wśród podobnych sobie niż synowie światłości"
(Łk 16, 8) - zostaje skomentowane całe wydarzenie. Jak to wszystko rozumieć? Czy Biblia pochwala nieuczciwość? Czy w świecie biznesu wszystkie "chwyty" są dozwolone? Czy można nawet oszukać, gdy się chce
wyjść na swoje? Czy wreszcie cel uświęca środki? Chociaż pobieżna analiza przypowieści podpowiadałaby pozytywne odpowiedzi na powyższe pytania, jest jednak odwrotnie.
Po pierwsze musimy przypomnieć sobie, czym tak naprawdę jest przypowieść. Nie wdając się w zawiłe definicje, możemy powiedzieć, że przypowieść to opowiadanie zaczerpnięte z codziennego życia, które
jednak przekazuje nam prawdy nadprzyrodzone mówiące o drodze do zbawienia. Podjęty temat służy jedynie przedstawieniu jakiejś prawdy i wcale nie musi oznaczać, iż prawda ta jest związana w jakikolwiek
sposób z tematem przypowieści. Przypowieść o siewcy tak naprawdę nie mówi nic o tym, jak siać zboże; przypowieść o zaczynie nie jest instrukcją dla piekarzy, zaś przypowieść o nieurodzajnym drzewie nie
ma nic wspólnego z sadownictwem. Temat poruszony w przypowieści ma tylko wskazać na pewne podobieństwa zachodzące pomiędzy sytuacjami codziennego życia a prawdami zbawczymi. O czym więc w rzeczywistości
uczy nas przypowieść o nieuczciwym rządcy?
"Królestwo niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy zdobywają je siłą" (Mt 11, 12) - to kolejne zaskakujące słowa, które dotyczą jednak tej samej prawdy, której uczy nasza przypowieść. Owi "gwałtownicy"
to ludzie, którym naprawdę zależy na zbawieniu. To nie osoby biernie oczekujące, by Bóg wprowadził ich do swego królestwa. To ci, którzy są gotowi poświęcić wszystko, by tylko zyskać wieczną nagrodę.
Podobnie nieuczciwy rządca - nie czeka na to, co się stanie. Przejmuje inicjatywę - jest gotów zaryzykować wiele, wręcz wszystko, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. Przypowieść jest jakby wyrzutem. Mówi
nam: popatrzcie, jak potraficie zabiegać o dobra doczesne, a co z dobrami wiecznymi? To nie jest pochwała nieuczciwości. To raczej uświadomienie nam, że w dążeniu do świętości powinniśmy być przynajmniej
tak gorliwi jak "ludzie tego świata" w swoich, nie zawsze uczciwych, interesach.
"Jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz" - mówi powiedzenie. Ale to nie jest chrześcijańskie powiedzenie. Słowa takie mogą wypowiadać jedynie ludzie oziębli duchowo, obojętni na sprawy
Boże. "Gwałtownik" królestwa niebieskiego szuka każdej sposobności, byle tylko choć trochę zbliżyć się do upragnionego celu.
"Zdaj mi sprawę z twojego zarządzania" (Łk 16, 2) - słowa te i do nas zostaną kiedyś skierowane. Nie będzie czasu ani możliwości naśladowania rządcy z przypowieści. Dlatego już teraz starajmy się
o to, byśmy mieli z czym stanąć przed Bogiem. Popatrzmy na nasze życie i zapytajmy samych siebie o gorliwość w dążeniu do zdobycia dóbr doczesnych i wiecznych. Które pociągają nas bardziej? Gdzie jesteśmy
większymi "gwałtownikami"?
Zamieszczone w tekście cytaty pochodzą z Biblii Warszawsko-Praskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu