Reklama
Ks. Kazimierz Bazarnik od 9 już lat pracuje jako kapelan w Centrum Zdrowia Dziecka. - Któregoś dnia kiedy niósł puszkę z Najświętszym Sakramentem, zagadnął go oczekujący na przeszczep wątroby Czaruś.
- Co tam masz? - zapytał zaczepnie. - Ukrytego Jezusa - odpowiedział ks. Bazarnik. - A dlaczego się ukrył? - pytał zaintrygowany malec. - Potem musiałem otworzyć naczynko i pokazać Hostię - wspomina ks.
Bazarnik. Dziecko zamyśliło się, było wyraźnie zafascynowane. Operacja Czarka udała się, choć w takich przypadkach nierzadko zdarza się, że przeszczep zostaje odrzucony. - Kiedy potem leżąc w sali widywał
mnie z puszką to mówił: Niesiesz Jezusa ukrytego - wspomina ks. Bazarnik.
Ks. Cezary Krawczyński z parafii św. Wincentego à Paulo w Otwocku obchodzi codziennie 12 oddziałów w szpitalu gruźliczym im. profesora Grucy. Codziennie celebruje Mszę św., odwiedza chorych udzielając
Najświętszego Sakramentu. W drugim szpitalu gruźliczym przy ul. Żeromskiego katechizuje dzieci od klasy I do VI. - Starsi bardzo czekają na odwiedziny księdza. Kiedy przychodzę nieco później niż zwykle,
to zaraz słyszę: "Myśleliśmy, że księdzu coś się stało" - mówi ks. Krawczyński.
Kapłani są na oddziałach bardzo oczekiwanymi gośćmi. Czasem jednak wśród niektórych pacjentów pokutuje stereotyp, że ksiądz przychodzi wtedy, gdy trzeba żegnać się z tym światem. Ks. Adam Praszczałek
z parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny jest kapelanem w miejskim szpitalu w Mińsku Maz. Wspomina reakcję młodego chłopaka, podczas swojej stałej wizyty duszpasterskiej. - Po co ksiądz tu przyszedł,
tu nie ma umierających. Wtedy zareagowała obecna na sali pielęgniarka. - Jeśli jesteś ochrzczony i wierzący, to znaczy, że w niedzielę trzeba iść do kościoła. Sam nie możesz iść, to ksiądz przyszedł do
ciebie. - Aha, to ja nie wiedziałem - odpowiedział zmieszany pacjent.
Najtrudniej jednak pacjentom przychodzi zrozumienie sensu sakramentu namaszczenia chorych. Najczęściej odbierany jest jako zaopatrzenie przed śmiercią. - Wiele osób, nawet tych uważających się za
wierzące obawia się wizyty księdza, nie mają przekonania, że Bóg pomaga przez sakramenty - mówi ks. Andrzej Dziedziul, kapelan i dyrektor Hospicjum Marianów.
Duszpasterstwo chorych to nie krucjata
Reklama
Duszpasterstwo chorych nie ma w sobie nic z nawracania człowieka wbrew jego woli, nawet jeśli ten przeżywa ostatnie chwile ziemskiego życia.
- Szpital traktuję jako miejsce, w którym należy być blisko przy pacjencie. Aby nie zaniedbać czasu, w którym on będzie potrzebował pośrednictwa kapłana. Często pacjenci proszą mnie o rozmowę. Kapłan
powinien służyć modlitwą, udzielać sakramentów - mówi ks. Ireneusz Korporowicz z parafii św. Michała Archanioła, kapelan w powiatowym szpitalu w Nowym Dworze Maz.
Szpitalni kapelani są zgodni, że sakramentów nie można udzielać "na siłę". - Pamiętam pacjenta, który był nieprzytomny - opowiada ks. Praszczałek. - Zapytałem personel o jego stan zdrowia. Dowiedziałem
się, że szanse na przeżycie są małe. Udzieliłem sakramentu namaszczenia. Zostawiłem obrazek. Potem okazało się, że rodzina pacjenta to osoby niewierzące czy świadkowie Jehowy. Poszli ze skargą do dyrektora
szpitala. Pokazali obrazek i powiedzieli, że nie życzą sobie takich ekscesów religijnych. Jeżeli chory jest nieprzytomny, a nie mam sygnału od rodziny, że jest wierzący, czy nie widzę u niego oznak religijnych,
np. medalika czy książeczki, wtedy nie udzielam sakramentów. Bo nigdy nie wiem z kim mam do czynienia - mówi ks. Praszczałek. Ks. Adam opowiada jak wygląda wizyta w salach chorych. - Nigdy nie mówię,
zaraz po wejściu, że należy się teraz spowiadać i przyjmować Komunię. Staram się najpierw porozmawiać, zapytać co dolega i później reszta wynika w czasie rozmowy. Mówię, że jest niedziela i pytam czy
ktoś chce skorzystać z sakramentów świętych.
- Rozmowa z pacjentem uzależniona jest od tego, w jakim jest on stanie fizycznym i duchowym - mówi ks. Dziedziul. - Odkrycie sensu cierpienia jako środka miłości nie jest proste. Wymaga wcześniejszego
odkrycia Boga Miłości. Czymś innym jest wzywanie Boga z ufnością o pomoc. Pacjentom natomiast trzeba mówić, że z cierpienia można uczynić dar - mówi ks. Dziedziul. Jak podkreślają kapelani, pacjentom
potrzebna jest świadomość, że duszpasterz martwi się ich chorobą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wola Boża znaczy więcej niż cud uzdrowienia
- Kiedy przychodzi cierpienie poprzez chorobę, niektórzy pytają samych siebie czy to przypadkiem nie kara Boża - mówi ks. Korporowicz. Wiele osób zaczyna je odbierać jako znak od Boga, że czas się nawrócić.
- W szpitalu są przypadki nawrócenia. Osoby po 30-40 latach omijania konfesjonału chcą się wyspowiadać - mówi ks. Krawczyński. Bywa, że choroba danej osoby zbliża pozostałych członków rodziny, nikną w
domach wieloletnie waśnie i kłótnie.
Najtrudniej zrozumieć jest rodzicom cierpienie czy śmierć dziecka. - Często w salach spotykam zapłakanych rodziców - mówi ks. Bazarnik. Trzeba im okazywać dużo ciepła, przytulić. Kiedy opanują łzy
tłumaczę, że Bóg wysłuchuje ich modlitw - mówi ks. Bazarnik. Jedna z mam uprosiła cudowne uzdrowienie dla córki. Można tu mówić o nadzwyczajnym przypadku, bo dziecko wyzdrowiało, kiedy lekarze rozkładali
bezradnie ręce. - Pod dwóch latach spotkałem tę kobietę w szpitalnej kaplicy. Była zapłakana. Pierwsza moja myśl była taka, że pewnie córka zmarła. - Moja córka rozbiła czyjąś rodzinę, zabrała ojca dzieciom.
Chyba wolałabym, żeby wtedy zmarła - szlochała rozgoryczona matka. Ten przypadek pozwala zrozumieć, że Bóg mówi nie, bo chce zbawienia dziecka - opowiada ks. Bazarnik. O zdrowie trzeba się modlić, ale
resztę należy zostawić woli Bożej. Przyjęcie woli Bożej znaczy więcej niż cudowne uzdrowienie - ocenia ks. Bazarnik.
Kapłan pilnie potrzebny
Każdy szpital posiada kapelana, co gwarantuje zapis w karcie praw pacjenta.
Na potrzebę duszpasterstwa w szpitalach wskazują także lekarze.
- Bardzo pozytywnie odbieramy obecność kapłana w szpitalu - mówi prof. Danuta Perek, ordynator Kliniki Onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu. Opieka kapłańska potrzebna jest szczególnie
na takich oddziałach jak nasz. W leczeniu chorób nowotworowych jest ogromny postęp. 75% dzieci udaje się wyleczyć, ale kuracja trwa nawet dwa lata. Zwykle nie wiadomo jak się zakończy. Ta niepewność jest
bardzo trudna do zniesienia dla rodziców. - Bywa tak, że my lekarze musimy powiedzieć im, że już nic nie da się zrobić. Gdyby nie wiara, że życie nie kończy się w momencie fizycznej śmierci, te sytuacje
dla rodziców byłyby nie do zniesienia. Kapłan pomaga przetrwać te najtrudniejsze chwile - mówi prof. Perek.
Zwykle opiekę duszpasterską w danej placówce sprawują kapłani z parafii, na których terenie znajduje się placówka. Kapłani otaczają też opieką chorych pozostających w domach. - W pierwszą sobotę miesiąca
4 wikariuszy udaje się do chorych z Najświętszym Sakramentem - mówi ks. prałat Mieczysław Stefaniuk, proboszcz z parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Zielonce. Kapłani odwiedzają około 80 osób. Wspólnie
modlą się z chorymi, spowiadają ich, czasem chory chce porozmawiać o swoich duchowych problemach. W drugą niedzielę czerwca w parafii obchodzony jest Dzień Chorego. Sprawowana jest Msza św., kończąca
się błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem, a potem odbywa się agapa. Na uroczystość przybywa do 150 osób. W przygotowanie jej angażują się harcerze i parafialna grupa charytatywna. Raz w miesiącu
grupa charytatywna organizuje zbiórkę pieniędzy dla potrzebujących.
W parafii Nawrócenia św. Pawła, jak w wielu innych, chorzy mogą liczyć na odwiedziny kapłanów w domach. Świętowany jest również Dzień Chorego. Często do parafii przychodzą rodziny chorych z pobliskiego
szpitala Wojskowej Akademii Medycznej, prosząc o wizytę księdza z najbliższego kościoła, gdy nie mogą znaleźć kapelana szpitala. W parafii s. Petra ze Zgromadzenia Kanoniczek Ducha Świętego zajmuje się
stale opieką nad chorymi. Siostra ma wykształcenie pielęgniarskie, w domu pacjenta wykonuje opatrunki, zastrzyki. Przez punkt charytatywny, prowadzony przez s. Petrę mogą realizować recepty lekarskie
osoby, których nie stać na wykupienie leków. Działalność punktu charytatywnego wspomaga prowadzona przez s. Otylię parafialna grupa "Dobry Samarytanin". Tworzy ją głównie młodzież szkolna, która odwiedza
chorych w domach, a w okresie świątecznym przygotowuje paczki żywnościowe.
W parafii św. Wincentego à Paulo w Otwocku kapłani odwiedzają chorych w pierwsze piątki miesiąca. Msza św. dla chorych odbywa się dwukrotnie w ciągu roku. Uczestniczy w niej ok. 100 osób.
Kościół zawsze z wielką troską pochyla się nad człowiekiem chorym. O cierpiących mówi się, że są bliżej Chrystusa, bo cierpienie jest jak chleb, którym Bóg dzieli się z człowiekiem.