Jak przygotowujecie się jako Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej do uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata i jej obchodów na Wawelu?
Reklama
Ks. Michał Tucznio, asystent diecezjalny Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej: Dla nas święto patronalne jest przede wszystkim dniem, w którym przyjmujemy nowych członków naszego stowarzyszenia. Poprzedni weekend spędziliśmy w Zakrzowie koło Kalwarii Zebrzydowskiej na rekolekcjach przed przyrzeczeniem. Kandydaci przechodzili szkolenia wprowadzające w to, czym jest Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, czym chcielibyśmy, żeby się stawało oraz przeżywali rekolekcje. Towarzyszyło im hasło „Jestem w lesie” i z jednej strony nawiązywało ono do miejsca, w którym odbywały się dni skupienia, ale też chcieliśmy spróbować odnaleźć się w takim egzystencjalnym lesie, w którym się znajdujemy i widzę, że te treści rezonowały w młodych, że faktycznie pracowały, że widzieli, że w niektórych przestrzeniach swojego życia są zagubieni. My też jako stowarzyszenie być może jesteśmy zagubieni w niektórych aspektach naszego funkcjonowania, więc takie postawienie sprawy jasno, stanięcie w prawdzie jest ważne. W święto patronalne będziemy z Księdzem Arcybiskupem dziękować za 35 lat reaktywacji Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży w Polsce. Będziemy dziękować również za osobę ks. prałata Antoniego Sołtysika, który stał się ojcem i inicjatorem tej reaktywacji, a był przecież kapłanem naszej archidiecezji. Włączymy też nowych członków. Bardzo się cieszę z tego, że w tym roku będzie ich 20, bo jest to progres w stosunku do ubiegłego roku. Poślemy również do posługi 6 nowych zastępowych, czyli osoby, których zadaniem jest posługa w parafiach, koordynowanie działań w parafialnych oddziałach KSM.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W najbliższą niedzielę grupa 26 osób podejmie nowe zadania w KSM-ie. Jak wyglądała ich droga do momentu złożenia przyrzeczenia?
Lwią część stanowią kandydaci z nowych oddziałów, czyli z oddziału działającego w parafii św. Anny w Zakrzowie i z oddziału przy parafii św. Marii Magdaleny w Rabce-Zdroju. To jest faktycznie owoc zeszłorocznej pracy zarządu i mojej, żeby starać się rozwijać nasze stowarzyszenie w diecezji. To są ludzie pełni entuzjazmu, jeszcze niewiedzący, nieznający pewnych, powiedzmy, specyficznych zależności, ale też - myślę, że to jest bardzo ważne - nie mający jakichś uprzedzeń. Po prostu na świeżo wchodzą w nasze stowarzyszenie. Z nimi chcemy budować na nowo nasze stowarzyszenie oraz rozumienie go w naszej diecezji. Dopuszczamy "świeżą krew", nie boimy się tego i cieszymy się, że mamy takich ludzi.
Przyrzeczenie to zwieńczenie ich pracy?
Reklama
W naszym przypadku złożenie przyrzeczenia to jest absolutny początek. Te rekolekcje, które przeżywają, kilka szkoleń to minimum, natomiast przyrzeczenie jest deklaracją tego, że teraz chce się działać już jako pełnoprawny członek stowarzyszenia. Nie tylko poprzez głosowanie czy kandydowanie do kierownictwa, czy później do zarządu, ale też poprzez realizowanie konkretnego programu formacyjnego, poprzez integrację i poprzez organizowanie bardzo konkretnych akcji. Tak więc to jest w zasadzie początek.
Podmuch w skrzydła.
Tak, próg startu jest bardzo niski. Nie wymagamy wiele, chociaż też stawiamy sprawę jasno, że jeśli ktoś w czasie tego przyrzeczenia mówi „Gotów”, to nie są to puste słowa. Oczywiście w pracy z młodzieżą trzeba mieć świadomość tego, że w decyzjach, które podejmują, nie są zbyt stabilni i też nie są zawsze w pełni zależni od siebie. To wciąż są dopiero w dużej mierze nastolatkowie. Natomiast jest to początek drogi, w którym obdarzamy ich pewnym kredytem zaufania i liczymy na to, że owocnie się zaangażują. Widzę już to choćby po zaangażowaniu w Rajd Patriotyczny czy kolejną edycję Spartakiady Zimowej.
Przyrzeczenie- dlaczego akurat taka forma?
Reklama
Chodzi o to, że jeśli ktoś wchodzi również w prawne struktury stowarzyszenia, to oczekujemy od niego, że też będzie czegoś od siebie wymagał. Sama idea przyrzeczenia i takiej formy przeżywania bycia w stowarzyszeniu ma swoje korzenie już w tradycji międzywojennej Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. To też bardzo ważne, że człowiek, który jest członkiem stowarzyszenia, nie jest po prostu takim zwykłym uczestnikiem spotkań. Bierze odpowiedzialność, ale też ma pewne prawa w stowarzyszeniu. To on będzie wybierał, kto będzie w kierownictwie jego oddziału. W przyszłości to on będzie być może wybierał, kto będzie w zarządzie diecezjalnym. To jest człowiek, którego zapraszamy do decyzyjności, a w związku z tym oczekujemy, że zadeklaruje, że będzie pracował sumiennie nad sobą, będzie się formował i rozwijał, będzie też się angażował w działalność swojego oddziału, że w tej działalności chce być stały na tyle, na ile potrafi. Oczekujemy, że stanie wobec wspólnoty Kościoła w katedrze, wobec swojego biskupa, wobec członków stowarzyszenia, wobec również swoich bliskich, swojej rodziny i powie „Tak, jestem gotów podjąć się konkretnego działania i zaangażować się”.
Rok temu wszedł Ksiądz w ten KSM-owy świat jako diecezjalny asystent i na pewno skonfrontował swoje oczekiwania z rzeczywistością. Czego nauczył się Ksiądz przez ten rok o Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej i czego Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży nauczyło Księdza w tym czasie?
Reklama
Tego, że młodzi ludzie, ale też każdy z nas, potrzebujemy swojej tożsamości, pewnego etosu, wokół którego możemy budować wspólnotę. Ten etos w przypadku Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży zbudowany jest wokół formuły naszej modlitwy, naszego hymnu, wokół naszego statutu, który zacząłem poznawać w zeszłym roku. Wydawało mi się wtedy, że ten suchy dokument prawny reguluje tylko działalność formalną, ale on też wyznacza nam ambitne zadania. W rozmowie z zaprzyjaźnionymi seniorami KSM-u przyznałem, że wydaje mi się, że coś jest nie tak w stowarzyszeniu, że oddawanie tak dużej odpowiedzialności młodzieży jest zbytnim optymizmem, że jednak ja jako ksiądz czułbym się bezpiecznie, gdybym miał trochę większą kontrolę, przyznaną mi przez statut, że młodzi być może nie dorastają do pewnych rzeczy, że jeszcze chyba nie są gotowi na przejęcie tak dużej odpowiedzialności. Wtedy znajoma seniorka powiedziała, że KSM to jest po prostu ambitny plan na duszpasterstwo młodzieży. Bardzo mi się to spodobało, bo odsunęło na bok to moje myślenie, że to jest być może zły plan albo z jakimś defektem. Przeszedłem do myślenia, że to jest po prostu plan ambitny, trudny do wykonania, ale jest to dla nas jakaś droga, którą bardzo chciałbym zrealizować. Chciałbym, żeby faktycznie w naszym środowisku pojawiało się coraz więcej młodych, świeckich liderów, ludzi, którzy potrafią prowadzić innych do spotkania z Bogiem.
Rozmawiała Karolina Zając | Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej
