Reklama

„Zobaczyli się” dzięki „Niedzieli”

„Miłość potrafi uczynić z każdego domu kawałek nieba” – to motto, które napisano brajlem na jednym z ich prezentów ślubnych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Marzena i Damian Grzywoczowie w tym roku świętowali 3. rocznicę sakramentu małżeństwa. A wszystko zaczęło się od ogłoszenia w rubryce „Chcą korespondować”...

Koperty opisane brajlem

Siadamy przy herbacie, przy stole nakrytym serwetką, która też jest ślubnym prezentem. – Pobraliśmy się 11 lutego 2012 r. w kościele Ojców Franciszkanów w Krakowie. Napisałam zawiadomienia mieszkającym dalej znajomym i przyjaciołom, żeby mogli się z nami wtedy duchowo połączyć... Nie spodziewałam się jednak ich reakcji. W tygodniach poprzedzających ślub zaczęły przychodzić piękne kartki z życzeniami, również wypukłymi, a także z ozdobami, które można wyczuć dotykiem... Czasem sobie te kartki czytamy. Nawet od osób widzących mamy koperty opisane brajlem, byśmy wiedzieli, od kogo są życzenia. Oprócz tego znajomi zaczęli przesyłać prezenty – obrusy, tomik poezji z własnymi wierszami w brajlu... – wymienia pani Marzena.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Bardzo ważna jest dla nas rocznica ślubu. To okazja, by spotkać się z prawie całą rodziną. Zamawiamy Mszę św. w naszej parafii Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Prokocimiu. Rodzice męża przyjeżdżają troszkę wcześniej ze Świętochłowic i razem idziemy do kościoła. Potem w domu jest czas na dalsze świętowanie: obiad, ciasto, kawa, szampan bezalkoholowy. Bo nasze wesele było bezalkoholowe. Nie ciągnie nas do procentów – wyznaje żona pana Damiana. – Dobrze się bawię bez tego, mam pogodę ducha, lubię grać na gitarze. Nieraz, jak mnie znajomi namawiają, to mówię: „Nie będę pić, bo mi się pomylą chwyty!”.

Anons w „Niedzieli”

– Jak się poznaliście? – dopytuję. – Napisałam do rubryki „Chcą korespondować”. Dowiedziałam się o takiej możliwości z Radia Maryja, podczas audycji, w której była mowa, w jaki sposób można poznać swojego przyszłego małżonka. Wskazywano różne drogi, m.in. „Niedzielę”. Przekonywano, że w ten sposób poznają się ludzie z różnych miejscowości, nawiązują się przyjaźnie, relacje koleżeńskie z osobami o podobnych poglądach. Ja napisałam w konkretnym celu, bo znajomych mi nie brakowało. Opisałam po trosze swoją sytuację, czym się zajmuję, wspomniałam, że pracuję zawodowo... Ale dokładnej treści nie pamiętam.

Pan Damian pamięta: – Napisała o grze na gitarze i że lubi wycieczki, spotkania z przyjaciółmi oraz że jest osobą wierzącą. – Pisałam, że w pełni byłabym szczęśliwa, gdyby udało mi się nawiązać kontakt z płcią przeciwną – przypomina sobie pani Marzenka. – Ona to sformułowała tak ładnie: „Chętnie poznam przyjaciół, a może wyniknie z tego coś głębszego” – doprecyzowuje mąż. – Ludzie nie zawsze ujawniają, że chcą kogoś poznać w konkretnym celu. A mnie to odpowiadało, bo sam szukałem żony.

Czekanie na odpowiedź

Reklama

– List do redakcji wysłałam w okolicy października-listopada 2008 r. Przez kilka miesięcy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. W ogłoszeniu nie ukrywałam, że jestem osobą niewidomą, pomyślałam więc, że może z tego powodu nikt tego nie wydrukował lub nie odpowiedział... W kwietniu 2009 r. mój anons został jednak opublikowany. Wkrótce wyjęłam ze skrzynki dosyć dużą kopertę od „Niedzieli”, a w niej chyba z siedem listów od osób, które do mnie napisały – relacjonuje pani Marzena. Jeden z nich zwrócił jej szczególną uwagę...

– Jaka jest historia jego nadawcy? – zwracam się do pana Damiana. – Od dłuższego czasu rodzice czytali mi „Niedzielę”, w tym m.in. ogłoszenia z rubryki „Chcą korespondować”. Odpowiedziałem na kilka z nich. W pierwszym liście do pewnej pani nie napisałem, że jestem osobą niewidomą, ale gdy mi odpisała, to już o tym wspomniałem. I wtedy korespondencja się urwała... Od tego momentu postanowiłem szczerze i otwarcie się do tego przyznawać. Nic z tych znajomości jednak nie wyszło. Natomiast gdy przeczytałem ogłoszenie Marzenki, w pierwszym momencie ucieszyłem się, że to też jest masażystka. Pomyślałem, że będziemy mieć wspólne tematy; jak nie będzie innych, to przynajmniej będą te zawodowe. Napisałem do gazety list w czarnodruku i podałem numer ogłoszenia. Po miesiącu, w maju, przyszła odpowiedź. I ten list był już napisany brajlem.

Spotkanie

Reklama

– Ucieszyłam się, że wreszcie ktoś niewidomy, że będę mogła pisać w brajlu i nikt nie będzie musiał nam tego czytać czy sprawdzać – wspomina nadawczyni listu. Adresat dodaje: – Pamiętam, jak mama otworzyła korespondencję i powiedziała: „Eee, tego to już ci nie przeczytam!”. W tym liście było dużo informacji osobistych, dowiedziałem się, co Marzenka naprawdę lubi robić. – Bo on prosił, by napisać: „Co lubisz, a czego nie lubisz, ja bym chciał wiedzieć...” – dopowiada z uśmiechem żona. – Chcieliśmy się jak najwięcej o sobie dowiedzieć. Ale w sumie tych listów wymieniliśmy chyba dwa. Bo on podał swój numer telefonu i dodał, że o każdej porze dnia i nocy mogę dzwonić – śmieje się moja rozmówczyni.

Damian wiedział, że Marzenka lubi poznawać nowe miejsca. Jechał właśnie do franciszkanów na spotkanie oazowe do wspólnoty, do której kiedyś wciągnął go kolega (uczyli się wtedy w studium masażu przy ul. Królewskiej w Krakowie, a Damian mieszkał tam w internacie). – Gdy wróciłem do Świętochłowic, od czasu do czasu przyjeżdżałem do Krakowa na te spotkania. W maju wypadło ono w niedzielę i pomyślałem, że Marzenka może będzie chciała poznać moich przyjaciół. To było dokładnie 24 maja 2009 r., miesiąc po otrzymaniu pierwszego listu. Pogoda była wymarzona...

Marzena: – Umówiliśmy się przy kościele Franciszkanów razem z rodzicami moimi i Damiana. Liczyłam się z tym, że może to być pierwsze i ostatnie spotkanie, bo nieraz fajnie się pisze, ale potem różnie bywa... Msza św. zaczynała się o godz. 13, mieliśmy więc dwie godziny. Poszliśmy do kawiarni. Nasi rodzice usiedli obok siebie i od razu zaczęli ze sobą rozmawiać tak, jakby się znali od wielu lat. Nam zaproponowali osobny stolik. Nie wiedzieliśmy, kiedy ten czas minął! Potem moi rodzice pojechali do domu, a rodzice Damiana poszli z nami do franciszkanów. Na początku Eucharystii kapłan powiedział: „Witamy Marzenę, może zostanie na dłużej, zobaczymy, jak to będzie”. A za niecałe trzy lata to on błogosławił nasze małżeństwo!

Obrady do rana

Reklama

– Za dwa tygodnie zaprosiliśmy Damiana z rodzicami do nas na obiad, a potem oni zaprosili nas do siebie... – wspomina Marzenka. Następnym razem przyjechał sam Damian. Z tego spotkania zapamiętał m.in., że na pierwsze danie była zupa pieczarkowa: – Skąd oni wiedzieli, że tak bardzo ją lubię? – zastanawiał się. Marzenka: – Długo rozmawialiśmy i wieczorem Damian zapytał, czy byśmy mogli zostać kimś więcej niż przyjaciółmi. Znajomi śmiali się z nas, że tak szybko działamy! Damian: – Nikt wcześniej tak dogłębnie się mną nie interesował, no może poza dawnymi przyjaciółmi, ale to inny rodzaj relacji. Stąd ta propozycja. Chciałem, by Marzenka była już pewna, że nie szukam nikogo innego, że moje oczy patrzą na nią...

– Gdy się spotykaliśmy, nasze rozmowy były bardzo długie i niewyczerpane. „Miłych obrad!” – mówili rodzice, kiedy robiliśmy dzban herbaty. To wspólne picie herbaty nam zostało. Pięknie jest mieć kogoś do rozmowy... – wyznają małżonkowie. Kiedy poczuli, że łączy ich znajomość na całe życie? Damian: – Pamiętam, jak byliśmy razem w Sękowej na obozie wspólnotowym „Wiary i Światła”, do której należała Marzenka i w której udzielała się jako muzyczna. Pakowałem się wtedy na jednodniową wyprawę do Radocyny, dużo osób było wokół mnie, w tym pełnosprawnych, a Marzenka przychodzi do sali i mówi: „Damianku, pomóc ci w czymś?”. Nie potrzebowałem wtedy tej pomocy, ale to mi dało do myślenia: osoba niewidoma, a pyta, w czym pomóc, a niejeden pełnosprawny tego „nie uaktywnił”... Widziałem dużą opiekuńczość z jej strony. Marzenka: – Cieszyłam się, że mam bratnią duszę. Pamiętam, jak w Lubomierzu na wyprawie górskiej obojgu nam przemokły buty i suszyliśmy je razem. Znajomi się śmiali, jak nas obserwowali, widzieli naszą wzajemną troskę.

***

– Co zmienił sakrament małżeństwa w waszym życiu? – pytam na koniec. – Był to jeden z najważniejszych dni w życiu, spełnienie jednego z największych marzeń! Dlatego co roku staramy się ten dzień uczcić, tym bardziej że z każdym kolejnym jesteśmy sobie coraz bliżsi... Bardzo się cieszymy, że mogliśmy się poznać dzięki „Niedzieli”. Gdyby nie ona, pewnie byśmy się nie spotkali – mówi żona, a mąż dodaje: – To zasługa wszystkich ludzi, którzy tam pracują, zwłaszcza tych, którzy utworzyli taką rubrykę. Należą im się podziękowania za stworzenie możliwości, by ludzie mogli się wzajemnie poznawać!

2015-05-26 13:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pielgrzymi nadziei – prawnicy przybyli do Rzymu

2025-09-19 08:58

[ TEMATY ]

Watykan

prawnicy

pielgrzymi z Polski

Vatican Media

bp Janusz Stepnowski

bp Janusz Stepnowski

W trwającym Roku Jubileuszowym także środowisko prawnicze przybyło do Watykanu, aby przeżyć swoją pielgrzymkę wiary. Jak podkreśla bp Janusz Stepnowski, nie chodzi tylko o utwierdzenie w zawodowej tożsamości, lecz o głębokie duchowe przeżycie i odnalezienie nadziei w wartościach, które prawo powinno chronić.

Pielgrzymka pracowników wymiaru sprawiedliwości do Rzymu będzie miała swój punkt kulminacyjny w sobotę, 20 września. Pielgrzymi o godz. 12.00 spotkają się z Papieżem Leonem XIV. Wcześniej będą przechodzić przez Drzwi Święte w Bazylice św. Piotra.
CZYTAJ DALEJ

Legnica: Pijany i półnagi 35-latek zakłócał nabożeństwo w kościele

2025-09-19 15:12

[ TEMATY ]

Legnica

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Legniccy policjanci interweniowali wobec mężczyzny, który zakłócił przebieg nabożeństwa w kościele. 35-latek swoim zachowaniem obrażał uczucia religijne wiernych, był agresywny i wulgarny. Dzięki szybkim i trafnym działaniom dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Legnicy, mężczyzna został szybko namierzony i zatrzymany. Dziś usłyszy zarzuty, za które grozi kara nawet do 2 lat pozbawienia wolności.

Do dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Legnicy wpłynęło zgłoszenie, z którego wynikało, że podczas nabożeństwa pijany i półnagi mężczyzna wszedł do świątyni, przeszedł przez całą jej długość i położył się przed ołtarzem. Gdy wierni próbowali go wyprowadzić, zaczął krzyczeć wulgaryzmy i obrażać uczucia religijne zgromadzonych. Ostatecznie udało się go wyprowadzić z kościoła, jednak mężczyzna oddalił się z miejsca zdarzenia.
CZYTAJ DALEJ

Rok po powodzi – pomoc trwa

2025-09-19 23:45

Archiwum Caritas Kraków

Do września 2025 roku Caritas Archidiecezji Krakowskiej wydała na pomoc powodzianom ok. 5,9 mln zł. Mimo upływu roku od katastrofy wciąż systematycznie wspiera poszkodowanych.

Dzięki zaangażowaniu darczyńców i wolontariuszy wsparcie obejmowało zarówno doraźną pomoc żywnościową i rzeczową, jak i finansowanie remontów domów oraz zakup wyposażenia, które umożliwiało powrót do normalności.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję