Droga Pani Aleksandro!
Na początku chcę serdecznie Pani podziękować za prywatną korespondencję. To tak, jakbym z kimś porozmawiała, a rozmowa jest mi teraz bardzo potrzebna, czuję się czasem tak samotna. Serdecznie dziękuję za wydrukowanie mojego świadectwa o rekolekcjach w Licheniu. Tekst otrzymał wspaniały tytuł i w ogóle nie chciało mi się wierzyć, że to ja pisałam. Kto czytał, to mi gratulował.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Moje samopoczucie po rekolekcjach trochę się zmieniło, uspokoiłam się, wyciszyłam. „Anioł Pański” i Koronka to są teraz stałe punkty mojego dnia. Przez modlitwę rozwiązuję też różne problemy, których w życiu nie brakuje. Wszystkie sprawy staram się polecać Panu Bogu, wiem, że sama nie dam rady.
Mój artykuł dałam przeczytać młodej wdowie – ok. 40 lat, która ma grób swojego męża niedaleko mojego. Popłakała się, powiedziała, że piękne przeżycie. A ja jeszcze raz bym tam pojechała i nie wiem, czy tego nie uczynię.
K.H.
Problem wypełnienia życia po odejściu kogoś, kto był w nim stale obecny, to zadanie czasem na całe lata. Można zacząć od uświadomienia sobie bliskości Pana Boga. Różne zakony i sanktuaria organizują rekolekcje, często wspomagane psychologiem, a przede wszystkim – spotkaniem z kapłanem. Do tego bliskość Pana Jezusa – czynią cuda.
My, ludzie Kościoła, zawsze mamy na wyciągnięcie ręki pomoc i ratunek. Czytałam kiedyś o Paulinie Jaricot, która po bogatym i czynnym życiu znalazła swe miejsce w przytułku przyparafialnym. I była bardzo szczęśliwa!
Aleksandra