Reklama

Duchowość

Umieraj... żywy

Dewiza Bractwa Dobrej Śmierci – Vivus morire (Umieraj żywy) – nie oznacza, że bracia nie kochają życia. Przeciwnie. Trzeba być świadomym własnych ograniczeń, ale wyzwaniem jest życie, a nie śmierć

Niedziela warszawska 7/2016, str. 6-7

[ TEMATY ]

bractwa

Wojciech Dudkiewicz

Członkowie Bractwa Dobrej Śmierci w katakumbach sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie

Członkowie Bractwa Dobrej Śmierci w katakumbach sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wcześniej byli zamknięci we własnym kręgu, niemal w czterech ścianach. Spotykali się raz w tygodniu w domu jednego z nich w Józefowie. Modlili się, rozmawiali, śpiewali, odmawiali litanię imion. Niedawno Bractwo wpuściło świeże powietrze do domu w Józefowie. – Długo byliśmy sami dla siebie, jak większość bractw na świecie. Ale teraz czas się otworzyć – mówią.

Otworzyli się. Raz na miesiąc u warszawskich Jezuitów w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Starym Mieście spotykają się na nabożeństwie, Mszy św., śpiewach, litanii i dyskusji. Zwracają na siebie uwagę ciemnymi habitami z kapturami i czarnym proporcem – tzw. gonfalonem – z wypisaną dewizą „Vivus morire” i czaszką.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W gronie przyjaciół

Pomysł na stworzenie Bractwa powstał osiem lat temu, a i tym razem potrzeba była matką wynalazku. Jeden z braci stracił bliską osobę i żeby coś zrobić, zaproponował założenie Bractwa. – Wspólnota powstała żeby go wspomóc, ale tylko do pewnego stopnia – mówi jeden z braci. Bo myśleli o tym wcześniej w niewielkim gronie przyjaciół i znajomych, gości z nienajgorszą pozycją zawodową – pracowników mediów, przedsiębiorców i artystów, ale to śmierć była impulsem. Dojrzewali w burzliwych rozmowach do stworzenia takiego Bractwa.

Reklama

Bratem może zostać mężczyzna żonaty, albo wdowiec. Takie było założenie od początku. Nie ma wielu bractw, które zapraszają tylko osoby obdarzone sakramentem małżeństwa. – Skupiamy ludzi, którzy mają swoje doświadczenia, rodziny, mają żonę, albo ją mieli. To wpływa na rodzaj nie tyle religijności, co myślenia o świecie – zaznacza Jacek Borkowicz, historyk, publicysta, wieloletni ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, u którego w Józefowie zaczęło się spotykać Bractwo, od początku trochę grupa modlitewna, trochę schola, trochę klub.

Pan Bóg się cieszy, żony ponoć są zadowolone (lepiej, że spotykają się w imię Boże, niż gdyby mieli pić wódkę). A poza tym, spotkania niektórych odmieniają, a czasem pozwalają przetrzymać kryzys. – Zdarzało się, że bracia mieli kryzys ducha, wiary, ciężkie doświadczenie życiowe – mówi Jacek Borkowicz. – Musieli się nawet zmuszać, żeby przyjść. Ale potem dziękowali Bogu i kolegom, że przyszli, bo otrzymali wsparcie.

Bądź aktywny

Ludzie na temat śmierci myślą często, ale wnioski bywają bardzo różne i ewoluują. Temat i tytuł niedawnego wykładu jednego z braci, Marka Walusia, „W śmierci też nadzieja” w Sanktuarium na Starym Mieście, dobrze oddaje ducha Bractwa.

– Wszyscy jesteśmy w sile wieku, w większości 40-50-paroletni. Wchodzimy w okres starzenia się, zmęczenia życiem, zmęczenia materiału. Ważne, żeby wchodzić w to bez poczucia rezygnacji, ze świadomością, że to tylko etap w życiu chrześcijanina – mówi Jacek Borkowicz. – Nie da się przed śmiercią uciekać i zasłaniać oczu. Ważne, żeby być gotowym na przyjście Pana, nie załamywać rąk, nie fatalizować. A kiedy odejdziemy, to tylko Bóg wie. Będzie, co jest nam pisane. Śmierć najbliższych, ale i własna jest bolesna, tragiczna, ale tak człowiek jest skonstruowany. Ważne, żeby w dochodzeniu do śmierci nie było lęku. Tak powinien podchodzić do niej mężczyzna: śmierć jest formą kontaktu z ostatecznością.

Reklama

Kochają życie, mają rodziny, mają lub mieli – żony. Bractwo równie dobrze mogłoby się nazywać... Bractwem Dobrego Życia. A na pewno ich dewizą nie mogłoby być „Memento mori” (Pamiętaj o śmierci). – Nie wolno odrywać się od życia codziennego. Nie jest tak, że w naszych dyskusjach i aktywności nie wykraczamy poza mury cmentarne – podkreśla Borkowicz. – Przeciwnie, trzeba mieć świadomość własnych ograniczeń, ale to życie, a nie śmierć jest wyzwaniem. Nasza dewiza oznacza, że tam, gdzie wystarcza ci energii – angażuj się. Bądź aktywny. To nie jest to samo, co „Memento mori” – posyp głowę popiołem, rób podkówkę, bądź smutny, nocuj w trumnie. To nie my.

Kwestie ostateczne

Zanim otworzyli się na ludzi w Sanktuarium na Starym Mieście, przez osiem lat sprawdzali się i sprawdzili, że Bractwo to historia trwała, nie jakaś efemeryda, która zapaliła się i szybko zgaśnie. Wszak są mężczyznami czynnymi zawodowo, spotykają się późno, po godzinach pracy. Ich – jak mówią półżartem – heroizm polega na tym, że im się w ogóle po ciężkiej pracy jeszcze coś chce.

Konkretnie – modlić się. Nieszporami i Kompletą z danego dnia, potem śpiewem. Tradycyjnym – chorałem gregoriańskim, albo ludowym, jaki przez Sobór był zalecany do śpiewania w kościele, a został zapomniany, albo zlekceważony. – Ważną częścią naszych spotkań była zawsze dyskusja, co w wypadku mężczyzn jest istotne – mówi Borkowicz. – Ale nie spotykamy się na pogaduchy. Na ogół są to tematy wyznaczone: ktoś zagaja, zwykle jest obecny wątek kontaktu z kwestiami ostatecznymi.

W Internecie otworzyli się już dawno. Prowadzą bloga, w którym śmierć traktowana jest z szacunkiem, ale bez nadęcia, a nawet z nutą humoru. – Bractwa męskie od stuleci tworzyli ludzie, którzy afirmowali dobre, nawet wesołe, życie, ale ze świadomością, co ich kiedyś czeka – mówi Jacek Borkowicz. – Czasami warto przekłuć ten balonik i to jest zdrowe. Niepowaga, puszczanie oka, służy temu, żeby powiedzieć: spokojnie, nie nadymajmy się tak specjalnie wobec śmierci.

Litania na 200 osób

Reklama

Z otwartych spotkań u Jezuitów na Starym Mieście na razie wynika przede wszystkim to, że... warto odbywać kolejne. Robi się ciekawie, przychodzą pierwsze osoby z zewnątrz, a przyjdą następne. Co będzie później nie wiadomo. Bractwo będzie pewnie pączkować. Teraz jest moment otwarcia. Otwierając drzwi, często nie wiesz co się za nimi znajduje. Wszystko w rękach Boga.

Oczekujemy rozwoju Bractwa. Ale nauczyliśmy się innego liczenia czasu. Nam się nie spieszy, pewne sprawy dojrzewają powoli. Nic na siłę. Z naszej perspektywy dwa, trzy miesiące to tyle, co nic. Każde Bractwo ma swoją otoczkę. Braci i środowisko z nimi zaprzyjaźnione. Chcielibyśmy takie środowisko stworzyć.

Program otwartych spotkań Bractwa w Sanktuarium na Starym Mieście jest podobny, jak tych zamkniętych, cotygodniowych w Józefowie (nabożeństwo, Msza św., śpiewy, litania i dyskusja). Litania jest za zmarłych i konających. Gdy umierał ktoś, kogo znali i chcieli upamiętnić, dołączali intencję za niego do modlitw. Dlatego ostatnio odmawiają już 200-osobową litanie imion, którą polecają Bożemu miłosierdziu, a potem śpiewają za zmarłych. A że dzieje się to w podziemiach kościoła, w krypcie pod ołtarzem (tam też znalazł miejsce ich gonfalon), atmosfera jest niesamowita. Krypta jest niska, surowa, światło przygaszone. Bracia są w habitach i kapturach. W tle widać proporzec z białą czaszką, rozlega się surowy chorał gregoriański.

2016-02-11 10:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: publiczne śluby członków „Fraternitas Jesu”

[ TEMATY ]

bractwa

kard. Stanisław Dziwisz

Bożena Sztajner/Niedziela

W sobotę wieczorem w kaplicy Domu Arcybiskupów Krakowskich publiczne śluby złożyło dziesięciu członków bractwa „Fraternitas Jesu”. „Noście w waszym sercu herb Bractwa – obraz kuli ziemskiej z ustawionym na niej krzyżu, symbolizującym królowanie nad światem naszego Ukrzyżowanego Pana – Miłosiernej Miłości” – mówił w homilii do zgromadzonych kard. Stanisław Dziwisz.

Metropolita krakowski podkreślił, że braci połączyła idea, by swojemu chrześcijańskiemu życiu nadać głębszy sens. „Po długim okresie formacji, dla niektórych dziesięcioletnim, po zatwierdzeniu Statutu Bractwa przez Kościół, nadszedł dziś czas, by przyświecający wam ideał życia i służby przypieczętować w formie publicznych ślubów” – powiedział.
CZYTAJ DALEJ

Masowa likwidacja szkół wiejskich

2025-04-04 23:53

[ TEMATY ]

korepetycje z oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Ministerstwo Edukacji Narodowej z jednej strony zapewnia, że szkoły powinny być blisko uczniów, a z drugiej – daje ciche przyzwolenie na ich masowe zamykanie.

Lubelszczyzna stała się symbolem tej politycznej hipokryzji, bo właśnie tam kurator zgodził się na likwidację większej liczby szkół niż rok wcześniej zlikwidowano w całej Polsce. W województwie mazowieckim do Kuratorium Oświaty w Warszawie wpłynęło 13 wniosków o likwidację szkół. Jednocześnie Ministerstwo Edukacji Narodowej ma wdrażać projekty, które mają rzekomo ratować edukację na wsi. Czym jednak jest to całe spóźnione „ratowanie"? Czy zwykłą zasłoną dymną? Czy naprawdę nie dzieje się nic niebywałego? Dla setek uczniów i nauczycieli, którzy właśnie dowiedzieli się, że ich szkoła znika z mapy edukacyjnej, jest to zapewne bardzo pocieszające.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: pociąg papieski „Totus Tuus” w 20. rocznicę śmierci papieża Polaka

2025-04-08 15:43

[ TEMATY ]

pociąg

św. Jan Paweł II

Totus Tuus

commons.wikimedia.org, CC BY-SA 3.0

Jasna Góra stała się ostatnim przystankiem na drodze Papieskiego Pociągu „Totus Tuus”. Pokonał on trasę Katowice-Częstochowa, aby 8 kwietnia, w dzień pogrzebu św. Jana Pawła II, przyjechać do jasnogórskiego sanktuarium. W Kaplicy Matki Bożej jego pasażerowie dziękowali za pontyfikat i życie papieża Polaka w 20. rocznicę śmierci.

- Ten specjalny pociąg został skonstruowany przez polskich kolejarzy, jako wyraz hołdu dla św. Jana Pawła II. Zatrzymywaliśmy się na 14 stacjach, w różnych miastach regionu śląskiego. Ten przejazd połączył pokolenia. Są wśród nas harcerze, uczniowie, seniorzy i włodarze miast. Wielu z pasażerów 20 lat temu, właśnie 8 kwietnia jechało na pogrzeb papieża Polaka - podkreślił ks. Piotr Larysz duszpasterz środowisk harcerskich, ale także wikariusz parafii św. Jadwigi w Chorzowie, która jest odpowiedzialna za organizację przejazdu. Zauważył, że ludzie choć na kilka minut przychodzili na stacje, aby zobaczyć pociąg, mieli w rękach papieskie flagi, transparenty, zagrały także lokalne orkiestry np. w Radzionkowie, aby również oddać cześć Ojcu Świętemu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję