Reklama

Od zabójcy do defilady

O książce „Lot koło Nagiej Damy” z Moniką Rogozińską rozmawia Anna Wyszyńska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA WYSZYŃSKA: – Swoją książkę zatytułowała Pani „Lot koło Nagiej Damy”. Kim jest Naga Dama?

Reklama

MONIKA ROGOZIŃSKA: – Himalajskim ośmiotysięcznikiem w Pakistanie. Nazywa się Nanga Parbat, co w sanskrycie znaczy Naga Góra. Nazywają ją też Zabójcą, Monstrum, Potworem, bo alpiniści płacili najwyższą cenę za próby jej zdobycia. Damą nazywał ją mój bohater, którego odnalazłam na innym kontynencie. Właściwie, to on mnie odnalazł i... pokochał. Ta prawdziwa opowieść pełna jest nieprawdopodobnych „zbiegów okoliczności”. Ponieważ dla człowieka wiary nie ma przypadków. Uważam, że napisała ją Opatrzność, a ja tylko zanotowałam.
Zaczyna się od polskiej zimowej wyprawy na Nanga Parbat na przełomie lat 1997/98, którą kierował Andrzej Zawada. Współorganizowałam ją i uczestniczyłam w niej jako korespondent „Rzeczpospolitej”. Po raz pierwszy w historii ekspedycja wysyłała z Himalajów zdjęcia przez satelitę. Byłam jedyną kobietą w grupie mężczyzn, do tego w świecie islamu. Dla miejscowych tragarzy nie do pojęcia był szacunek, jakim obdarzali mnie koledzy, normalny wszak wobec niewiasty w chrześcijańskiej cywilizacji. Zaczęli więc tytułować mnie angielskim „sir” – proszę pana, żeby ułożyć ten dziw w głowach.
Przeżyliśmy huraganowe wiatry, trzęsienia ziemi, dramatyczną akcję ratunkową – lawina złamała koledze nogę. Kolejne trzęsienie ziemi odcięło nas od świata. Kiedy wreszcie wróciliśmy szczęśliwie do Polski, myślałam, że to koniec przygody. Okazało się jednak, że to dopiero jej początek.

– Dlatego książka ma jeszcze dwie części. „Henryk i jego bracia” – to druga część.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Gdy przygotowywałam się do wyprawy, wertowałam archiwalne numery „The National Geographic”. Znalazłam w artykule z 1952 r. wzmiankę o polskim pilocie, który walczył w RAF-ie, a potem latał w Pakistanie w Himalajach, Hindukuszu, Karakorum. W artykule opisany był lot w okolicy Nanga Parbat. Polak brawurowo prowadził samolot w tunelu utworzonym przez strome zbocza gór, rzekę Indus i niski pułap chmur. Zaintrygował mnie. Zaczęłam go szukać. Bezskutecznie. Któregoś dnia to on przeczytał mój artykuł o wyprawie na Nanga Parbat, opublikowany w gazecie w USA. Poruszony wysłał do mnie list. Mieszkał niedaleko miasta Providence – Opatrzność. Kiedy zadzwoniłam na podany numer, oddzwonił, by nie narażać mnie na koszty. Był dżentelmenem. Tak zaczęła się nasza znajomość. Przerodziła się w przyjaźń. Wojenne dzieje Henryka Franczaka i jego trzech braci układają się w typowe dla Polaków losy. Byli bohaterami. Dwóch braci nie przeżyło wojny.

– Historią tą postanowiła Pani podzielić się z Czytelnikami...

Reklama

– Historia Polski była zadeptywana w dołach, popielona w obozach koncentracyjnych, zakłamywana, przemilczana. Zmiany granic, żelazna kurtyna – podzieliły ludzi i pamięć. Urodziłam się w Warszawie, w PRL-u. O moim ojcu, stryjach, wujku – żołnierzach Armii Krajowej, partyzantach mówiło się w domu w tajemnicy i niewiele. Historii Ojczyzny mieliśmy się wstydzić. Powstanie Warszawskie oficjalnie opluwano. Stara taktyka podboju. Ten, kto chce zapanować nad drugim człowiekiem, musi go najpierw obedrzeć z godności, odebrać mu tożsamość, odciąć korzenie. Mamy więc dziś w wolnej Polsce wiele do odrobienia.
Henryk, tak jak mój ojciec, przed wojną mieszkał w Wilnie. Jego ojciec nawet uczył mojego muzyki w Gimnazjum Jezuitów. Kiedy Niemcy i Sowieci rozpoczęli wojnę, Henryk i jego trzej bracia poszli walczyć o wolną Polskę.
Jednego brata – nauczyciela i dowódcę AK – zastrzelił enkawudzista. Drugiego Rosjanie wywieźli w bydlęcym wagonie na Syberię. Wydostał się stamtąd z Armią Andersa. Henryk i najmłodszy z braci – Stanisław, pilot, przedostali się do Anglii i służyli w Dywizjonie 304. Staszek zginął zestrzelony podczas ochotniczego lotu ze zrzutami dla powstańców warszawskich. Po wojnie Henryk znalazł się w Pakistanie z grupą polskich pilotów i personelu naziemnego. Tworzyli od podstaw lotnictwo w najwyższych górach.

– Książkę wieńczy ostatnia część – „Defilada”.

– To opowieść o mojej przyjaźni z Henrykiem. Podobno bardziej przeznaczona jest dla kobiet, choć pewien dziennikarz powiedział, że po jej przeczytaniu mężczyzna choć przez chwilę stara się być lepszy...
Dobry Bóg sprawił, że kilka razy ratowałam Henrykowi życie. Nasza przyjaźń trwała osiem lat. On też mnie ratował. W książce umieściłam część unikatowych, historycznych zdjęć z jego archiwum. Henryk chciał, żeby gdy umrze, jego prochy rozsypano nad Dęblinem. Przekonałam go do zmiany decyzji. Jako kawaler Orderu Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyża Walecznych został pochowany z należnymi honorami w kwaterze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie na warszawskich Powązkach Wojskowych. Polskiej historii nie można rozpylać!

2016-09-14 08:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wałbrzych. Nie żyje ks. Sebastian Makuch, miał 35 lat

2025-02-14 14:39

[ TEMATY ]

Wałbrzych

diecezja świdnicka

śmierć księdza

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ksiądz Sebastian Makuch (1990-2025)

Ksiądz Sebastian Makuch (1990-2025)

Świdnicka Kuria Biskupia poinformowała, że w dniu 14 lutego br., doszło do tragicznego zdarzenia na plebanii parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Wałbrzychu.

- W godzinach południowych odnaleziono ciało wikariusza Ks. Sebastiana Makucha, który w ostatnim czasie pozostawał pod opieką medyczną i terapeutyczną lekarzy specjalistów. Po nieudanej próbie reanimacji, sprawą zajęły się odpowiednie organy. Prosimy o modlitwę w intencji zmarłego Księdza oraz jego bliskich i wspólnoty parafialnej, w której posługiwał - czytamy w komunikacie na stronie kurialnej.
CZYTAJ DALEJ

Starogard Gdański: Skandal! Sędzia skazał matkę za to, że ostrzegła przed aborterem

2025-02-18 07:39

[ TEMATY ]

sąd

aborcja

Fundacja Życie i Rodzina

Pani Weronika z dzieckiem

Pani Weronika z dzieckiem

Skandal w Sądzie! Sędzia Wojciech Jankowski ze Starogardu Gdańskiego skazał matkę, która odmówiła aborcji na swoim synku i ostrzegła inne kobiety przed aborterem. Pani Weronika, mama trojga dzieci, została skazana na 4 miesiące prac społecznych. Ma też zapłacić 1812 złotych kosztów sądowych dla oskarżyciela ginekologa Piotra A. Dodatkowo ma zamieścić przeprosiny w mediach. Wyrok jest nieprawomocny.

Sprawa toczyła się przez ponad 2 lata. Zaczęła po tym, jak Pani Weronika odpowiedziała w Internecie na pytanie jednej z kobiet w ciąży. Pytanie było o lekarza do prowadzenia trudnej ciąży w Starogardzie Gdańskim, ktoś zasugerował właśnie Piotra A. W odpowiedzi Weronika odradziła i przytoczyła historię swojego synka. Kilka lat wcześniej A. zdiagnozował u chłopca zespół Downa i nachalnie proponował aborcję. Morderstwo na dziecku miałoby się odbyć w gabinecie A., co samo w sobie byłoby złamaniem prawa – wykonywanie aborcji poza szpitalem jest karalne. Weronika odmówiła. Dziecko urodziło się bez wady genetycznej, choć stres z okresu ciąży miał złe skutki i pewne problemy zdrowotne ciągną się u dziecka do dziś.
CZYTAJ DALEJ

Czy sąd pochwala pomocnictwo w aborcji jako „samopomoc obywatelską”?

2025-02-20 07:20

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe Stock

Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wcześniejszy wyrok skazujący za pomoc w aborcji farmakologicznej Justynę Wydrzyńską, znaną aktywistkę aborcyjną z tzw. Aborcyjnego Dream Teamu - informuje Ordo Iuris.

Sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz, która wydała wyrok, została powołana na urząd sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej przepisami ustawy z 2017 r. W konsekwencji tego miało dojść – według Sądu Apelacyjnego – do naruszenia standardów niezawisłości i bezstronności w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Zdaniem SA, w tej sprawie miała miejsce nienależyta obsada sądu w rozumieniu art. 439 § 1 pkt. 2 Kodeksu postępowania karnego.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję