Reklama

Niedziela Świdnicka

Odszedł do Pana

W uroczystość Wszystkich Świętych w wieku 100 lat odszedł do wieczności Edward Forski, który pracował jako organista i prowadził kancelarię w parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Strzegomiu

Niedziela świdnicka 47/2016, str. 3

[ TEMATY ]

odszedł do Pana

Krystyna Smerd

Uroczystości pogrzebowej przewodniczył proboszcz ks. prał. Marek Babuśka

Uroczystości pogrzebowej przewodniczył proboszcz ks. prał. Marek Babuśka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do Strzegomia przybył w 1951 r. Był najstarszym organistą, który najdłużej wykonywał czynnie swój zawód w Europie. Jako wybitny muzyk i organista nie tylko grał wspaniale na monumentalnych organach kościoła dzieła wielkich artystów, ale też sam był kompozytorem. Przez 60 lat prowadził parafialny Chór św. Cecylii. Nauczał dzieci i młodzież gry na instrumentach muzycznych. Rada Miejska obdarzyła Edwarda Forskiego zaszczytnym tytułem Honorowego Obywatela Strzegomia, a Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznał mu order „Za Zasługi dla Kultury Polskiej”.

Pogrzeb śp. Edwarda Forskiego odbył się w piątek 4 listopada. Trumna z jego ciałem ustawiona została na katafalku w bazylice strzegomskiej przed głównym ołtarzem, gdzie w tym dniu swoistą wartę honorową tego pogrzebu stanowiły relikwie dziewięciorga polskich świętych, do których modlono się w parafii. Z tego miejsca Zmarły po raz ostatni mógł „popatrzeć” na ołtarz oraz chór organowy, na który wchodził codziennie, by grać, dyrygować chórem i śpiewać z jego wysokości na chwałę Pana Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przy trumnie Zmarłego w bazylice zgromadziła się najbliższa rodzina, przyjaciele, poczet sztandarowy miasta i poczty szkolne, przedstawiciele władz Strzegomia, siostry zakonne, kapłani, Chór św. Cecylii, Bractwo św. Józefa, liturgiczna służba ołtarza, orkiestra dęta oraz liczni wierni z całego miasta. Pośród przybyłych kapłanów byli księża, którzy do swojej posługi wzrastali w Strzegomiu i ci, którzy tu pracowali bądź pracują dzisiaj w obu parafiach tego miasta i na terenie dekanatu – świadkowie wielkiej pobożności śp. E. Forskiego i jego umiłowania Jezusa Chrystusa i Matki Bożej. Koncelebrowanej Mszy św. przewodniczył ks. prał. Marek Babuśka, a celebransami byli m.in. ks. Marek Żmuda, proboszcz parafii Zbawiciela Świata i Matki Bożej Szkaplerznej, oraz ks. Józef Wróbel, proboszcz z Olszan.

Na kilka chwil przed Eucharystią śp. Edward Forski był w kościele po raz ostatni żegnany przez przyjaciół. Jako pierwszy Zmarłego wspominał ks. Józef Wróbel. – Jesteśmy wszyscy świadomi, że uczestniczymy w niezwykłym pogrzebie człowieka wielce zasłużonego dla tej parafii, dla społeczności miasta. Docenionego przez to miasto, które za jego zasługi udzieliło mu zaszczytnego tytułu honorowego obywatela – mówił. – Docenianego za wykorzystanie swojego talentu muzycznego, który Zmarły za życia przeznaczył dla głoszenia chwały Bożej, wykorzystując przez długie lata prawie aż do śmierci zawód organisty i dyrygenta chóru. Zawsze byłem i jestem pod wrażeniem jego sumienności, dokładności, punktualności i mistrzostwa w wykonywaniu wszystkich swoich zadań, którymi śp. E. Forski się wykazywał – podkreślał. – Wynikało to z jego głębokiej wiary wyniesionej z domu rodzinnego i ojczystych Wierzchosławic koło Tarnowa, skąd wywodził się m.in. wieloletni premier przedwojennej Rzeczpospolitej Wincenty Witos. Z szacunkiem odnosił się do wszystkich kapłanów, proboszczów i wikariuszy. Tak samo traktował wszystkich parafian – zakończył.

Reklama

Po najstarszym z kapłanów strzegomskiego dekanatu przemawiali przedstawiciele Chóru św. Cecylii, który Zmarły współtworzył i którego był dyrygentem. – Drogi Panie Profesorze, uczyłeś nas śpiewać, dawałeś nam piękne wzory! Byłeś, jesteś i pozostaniesz w naszych sercach. Zapamiętamy cię na zawsze jako człowieka prawego, który potrafił przekazywać swoją wiedzę i nie znał fuszerki w zawodzie. Teraz czekamy na spotkanie z tobą w wieczności – mówili chórzyści, dziękując za całe dobro, które od niego otrzymali.

Zmarłego organistę przepięknie pożegnał w kazaniu ks. prał. Marek Babuśka. Przypominał jego postać, miejsce, gdzie się urodził, rodzinę i rodziców – bardzo umuzykalnionych, Salezjańską Szkołę Organistowską, którą ukończył w Przemyślu przed wojną. Podkreślił, że był uczestnikiem wojny obronnej września 1939 r., w której został ciężko ranny. Odwołał się też do uroczystości 100. rocznicy urodzin Edwarda Forskiego, obchodzonej na początku czerwca, z której wszyscy cieszyliśmy się w parafii. – Pełniąc swoją posługę kancelisty i organisty, przez długie lata „odprowadziłeś” do wieczności, uczestnicząc w pogrzebach, tysiące, a może dziesiątki tysięcy mieszkańców Strzegomia i okolic. Jako katolicy wierzymy, że śmierć to nie unicestwienie, ale przejście do nieba i że się spotkamy. Będziemy czerpać z twojej życiowej mądrości, twoja rodzina i my, przyjaciele – zakończył kapłan.

Po Mszy św. kondukt pogrzebowy z trumną Zmarłego przeszedł przez miasto na Cmentarz Komunalny przy ul. Olszowej. W kondukcie pogrzebu za krzyżem szły sztandary, delegacje parafialne i grupy modlitewne, rodzina i przyjaciele. Grała orkiestra dęta Filharmonii Sudeckiej. Po modlitwie na cmentarzu, prowadzonej przez ks. prał. M. Babuśkę, przed złożeniem trumny do grobu Zmarłego pożegnał w imieniu mieszkańców burmistrz Zbigniew Suchyta. Grób pokrył się wieńcami. „Śpij w spokoju” – zagrał na koniec piękną melodię trębacz strzegomskiemu organiście – człowiekowi pobożnemu, wielkiej wiedzy, dobroci i skromności, kochającemu ponad wszystko Boga, Strzegom i całą Polskę.

2016-11-17 10:13

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

We wtorek uroczystości pogrzebowe abp. Bolesława Pylaka

[ TEMATY ]

zmarły

Lublin

odszedł do Pana

Katarzyna Artymiak

Abp Bolesław Pylak

Abp Bolesław Pylak

Główne uroczystości pogrzebowe abp. Bolesława Pylaka odbędą się we wtorek 11 czerwca o godzinie 11.00 w archikatedrze lubelskiej.

Dzień wcześniej, 10 czerwca, o godz. 19.00, odbędzie się Msza żałobna w intencji zmarłego hierarchy. Od soboty 8 czerwca w archikatedrze lubelskiej będzie wyłożona księga kondolencyjna.

CZYTAJ DALEJ

Matka przyszła do swoich dzieci

– Mamy w parafii piękne rodziny. One są naszą radością – powiedział Niedzieli ks. Witold Bil, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Kurowie.

Parafia, 21 kwietnia przeżyła Nawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję