Z czterolatkami bywa różnie. Raz są anielsko rozkoszne, tak słodkie, że chciałoby się je schrupać, niekiedy zaś nazbyt silnie walczą o swoją tożsamość, uparcie bronią własnego zdania, choćby ich żądania były wbrew zdrowemu rozsądkowi i podstawowym zasadom bezpieczeństwa. Testowanie cierpliwości rodziców i sprawdzanie położenia granic jest naturalnym krokiem w rozwoju każdego człowieka, choć dla opiekunów bywa to wyjątkowo trudny proces.
Ostatnio dantejskie sceny w wykonaniu uroczej czterolatki stały się i naszym udziałem. Bunt podnoszony jest przy każdej możliwej okazji, ot choćby przy rodzinnym obiedzie. Menu zostało stanowczo zawetowane, a rezolutny przedszkolak wysunął żądania frytek, kurczaka i mizerii. Na marginesie dodam, że miska z mizerią stała tuż przed nosem naszej córeczki, ale ogarnięta szałem bojowym nie zdołała najwyraźniej jej dostrzec. Gdy żadne argumenty nie działały, poprosiłam, by poszła do pokoju, położyła się na chwilę do łóżka, uspokoiła, a gdy będzie gotowa spokojnie zjeść posiłek, wróciła do stołu. Pobiegła, tupiąc jak mały słonik, trzasnęła drzwiami, a potem... zaległa cisza. Po chwili do naszych uszu dobiegł jakiś szept. Nie krzyk, nie płacz, a nerwowy szept, jakby opowiadała komuś swoje przeżycia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wkrótce dziecko opuściło swój pokój. Przyszło do salonu, stanęło w bojowej postawie i opierając swoje małe rączki na biodrach, powiedziało:
Reklama
– Poskarżyłam się na was Panu Jezusowi i On teraz wie, że nie daliście mi frytek, i On to zapamięta, bo kocha dzieci.
Uśmiech, który zawitał na naszych twarzach, był stanowczo niepedagogiczny, ale jak tu się nie uśmiechnąć, gdy Bóg tak otwarcie wyprowadza dobro z trudnej sytuacji? Jak nie wyrazić radości z tego, że nasze dziecko ma taką ufność, iż poszło na skargę właśnie do Pana Jezusa? „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 14-15).
* * *
Maria Paszyńska
Pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci