Reklama
Na 25 metrach poczekalni punktu pomocy charytatywnej łódzkiej Caritas od stycznia ubiegłego roku w sezonie zimowym działa ogrzewalnia. W godz. 16-20 przebywa tu ok. 20-30 bezdomnych. To jedyne miejsce w Łodzi, gdzie w tych godzinach w czasie mrozów mogą się ogrzać, wypić herbatę, zjeść coś ciepłego i skorzystać z łazienki. – Powstanie ogrzewalni wyniknęło z potrzeby chwili i z naszej obserwacji – mówi nam Iwona Jordańska-Moszyńska, kierownik punktu przy ul. Wólczańskiej 108. – Korzystają z niej osoby, które najczęściej nocują w pustostanach – dodaje. Podkreśla, że w Łodzi brakuje miejsca, do którego mogłyby trafić takie osoby po południu. Noclegownia i schroniska przyjmują ludzi na noc, świetlica dla bezdomnych działa do określonej godziny, także inne punkty pomocy kończą pracę ok. 15-16. W nocy działa także autobus dla bezdomnych. Więc postanowili zapełnić lukę w czasie, gdy bezdomni nie mają się gdzie podziać, bo choćby ze sklepów są przeganiani. Do ogrzewalni mogą przyjść, dostaną tu rzeczy do przebrania, mogą też się umyć, zrobić pranie, zjeść coś ciepłego, wypić herbatę, porozmawiać. W każdą środę mogą także skorzystać z darmowego strzyżenia. Fryzjerka jest w godz. 18-20 i ma zawsze kilkoro chętnych. W ogrzewalni dyżurują pracownicy i wolontariusze punktu, ale o porządek dbają sami bezdomni. Jak podkreśla Jordańska-Moszyńska, angażują się, jakby chcieli podziękować za to, co tu dostają. Bo „bezdomny to nie brudny, śmierdzący, ale taki sam człowiek jak my”. Ze swoją historią, która nierzadko może zaczynać się tak jak nasza...
Znajdują i oddają serce
Przychodzą tu, gdy na dworze mróz. Ta malutka poczekalnia punktu pomocy, która do godz. 16 mieści oczekujących na pomoc, na wsparcie, na spotkanie z kuratorem, prawnikiem czy terapeutą, po tej godzinie na całe popołudnie staje się ich domem. Większość z nich nocuje w pustostanach. Czemu nie idą do noclegowni czy schroniska? Bo nierzadko nie ma tam miejsc, ale też wielu z nich nie chce. Bo pluskwy, brud, bo okropne warunki, których nikt nie chce dostrzec i poprawić. Przecież bezdomność lepiej zamieść pod dywan. Problem? Nikt go nie widzi...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tu, choć pomieszczenie niewielkie, znajdują serce. Takie, które rozwiązuje im języki. Pracownicy i wolontariusze mogą opowiedzieć, jak łatwo można stać się dziś bezdomnym. Bo sami usłyszeli takie, wręcz nieprawdopodobne, historie. Po tym mają zupełnie inny obraz tych ludzi i wiedzą, że każdemu trzeba pomagać indywidualnie. Z przychodzących kilku udało się wyprowadzić na prostą. Ale oni sami muszą tego też chcieć. Jeden pan jest dziś wolontariuszem punktu, kilka osób pracuje na poczcie. Bo do końca ubiegłego roku Caritas miała umowę z Pocztą Polską, która pozwalała na najpierw okresową, a potem stałą pracę. Liczą, że i w bieżącym roku dalej będzie możliwa taka współpraca. Kilka osób poszło na terapię. To sukcesy, które pozwalają im wierzyć, że ich praca nie idzie na marne. Mieć pewność, bo przecież jeden sukces, to jeden uratowany człowiek.
Strach przed brakiem empatii
Reklama
Jest też tak, że z czasem ci ludzie, których tu przygarnięto, zaczęli zgłaszać się do drobnych napraw, pomagać, gdy trzeba było odebrać choćby przyniesione przez kogoś rzeczy, poukładać, sprzątnąć. Zaczęli także dbać i szanować panujące tu zasady – zero akceptacji dla alkoholu. I pilnują się wzajemnie, opiekują sobą, sprawdzają, by żaden z nich nie przemycił butelki. Kto przychodzi? Głównie mężczyźni. Ale są też kobiety. W ubiegłym roku były tylko dwie, teraz siedem. W różnym wieku – przerażające jest to, że bezdomnymi stają się coraz młodsi ludzie – mówi nam kierownik punktu. Opowiada też, jak ci wszyscy ludzie boją się, gdy potrzebują pomocy medycznej, iść na szpitalne SOR-y.
– Bo są nieubezpieczeni..., a przecież w każdym szpitalu są pracownicy socjalni, którzy tym się zajmują – podkreśla. Ale oni z doświadczenia wiedzą, że zostaną postraszeni zapłatą za leczenie, za hospitalizację. I boją się tego. Boją się poniżenia, boją się braku empatii w urzędnikach, z którymi się zetkną... Dlatego tak lgną do takich miejsc. Gdzie nikt nie rozlicza ich z kwitków, z dochodów, z dokumentów... Dlatego idą do kalkutek, do bonifratrów, Caritas.
Potrzebne kołdry i ciepłe kurtki
Caritas od jakiegoś czasu stara się o jakiś lokal i miejsce na ogrzewalnię i długo otwartą, całoroczną, świetlicę dla bezdomnych, jednak na razie bezskutecznie. Apeluje też o używane kołdry, koce i termosy dla osób z pustostanów. – Będą mogli je ze sobą zabrać na nocleg. Potrzebne są także ręczniki, chemia, bielizna osobista, ciepłe kurtki i buty – głównie męskie. Ogrzewalnia funkcjonuje dzięki funduszom zebranym przez Caritas i datkom od darczyńców.
Gdy temperatury spadły znacznie poniżej zera, Caritas wspólnie ze Strażą Miejską wyruszyła na nocne patrole – na działki, do parków i pustostanów. By pomóc tym, którzy narażeni są na zamarznięcie.