Reklama

Niedziela Łódzka

Empatia potrzebna od zaraz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kilka dni temu, 1 kwietnia skończył się okres ochronny dla lokatorów i można ich już, zgodnie z prawem, eksmitować. Nawet na bruk. To, że wiele takich „akcji” nie dotyczy osób, które faktycznie nie płacą i narażają na stratę właściciela lokalu – już wiem. Stąd trzy historie, które nie wiadomo, jaki będą miały finał. Opowieści o pani Marii i jej synu, panu Tadeuszu, i pani Jadwidze pokazują, że w życiu nigdy nie jest tak prosto, że to, co oczywiste, może wydawać się zupełnie inne, ale też, że chyba potrzeba jeszcze wiele czasu, by urzędnicza i właścicielska wrażliwość zyskała więcej człowieczeństwa...

Pusty dom

Reklama

Kamienica przy ul. Limanowskiego. Wydaje się niezamieszkała. Na pierwszy rzut oka. Bo wśród zabitych dyktą okien jest kilka, w których widać firanki. Bo cała posesja jest zadbana. Bo przy budynku stoją dwie nowe puszki na śmieci, bo można otworzyć furtkę, a potem drzwi wejściowe. To tu na 27 metrach kwadratowych mieszka pani Maria i jej dorosły już syn Piotr. Mimo że budynek jest do wyburzenia, a oni od 2004 r. piszą pisma z prośbami o pilne przyznanie lokalu zastępczego, wszyscy o nich zapomnieli. Ich kilku sąsiadów dostało mieszkania komunalne, kilku zmarło, nie doczekawszy się przydziału, zostali tylko oni. Gdy ich historią zainteresowało się pomagające lokatorom stowarzyszenie, gdy poproszono nadzór budowlany o kontrolę, kobieta najpierw dostała pismo, po którym przeżyła szok – inspektor, który rzekomo oglądał budynek, stwierdził że ten jest całkowicie wyłączony z użytkowania i zabezpieczony przed dostaniem się tu osób trzecich... Potem przyszło kolejne. Z sądu. Że zamiast lokalu czeka ich eksmisja. Powód – bezpieczeństwo. Choć przecież przez 15 lat nie stanowiło to „problemu” i nawet przyjmowano od nich regularnie czynsz. Ale z decyzją o eksmisji łatwiej dać mieszkanie. Każde. Do tej pory (do 2011 r.) dostali kilka propozycji: bez wody, toalety, a nawet w budynku, który ma zostać rozebrany... W dokumentach znajduje się adnotacja – po wskazaniu bez możliwości zobaczenia lokalu, bo drzwi wejściowe zabite deskami a mieszkanie zdemolowane – „jesteśmy zainteresowani lokalami, do których będziemy mogli wejść i je zobaczyć. Takimi, w jakich będziemy mogli godnie, jak ludzie, żyć”. Teraz, po pozwie, żyją jak na tykającej bombie. Bo każdego dnia może zapaść wyrok i zostaną wyrzuceni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bez skrzynki na listy

Pan Tadeusz to lokator kamienicy przy ul. Wschodniej. W budynku, który zaniedbany, brudny, wręcz odrażający, mieszkają ludzie. Choć wszyscy mówią, że niedługo już tu pobędą. Kamienicę kupiło kilku prywatnych właścicieli i chce się wszystkich pozbyć. Robiąc rzekome remonty, utrudniając ludziom codzienne funkcjonowanie, uniemożliwiając dostęp do prądu, a nawet skrzynek pocztowych, a przede wszystkim windując czynsz. Tadeusz, który jest schorowany, ale też niezaradny i nie zadbał o grupę inwalidzką, dostaje niską emeryturę. Z niej większość przeznaczona jest na leki. Pozostałą część wpłaca kamienicznikom, by choć z czynszem sprzed podwyżki nie zalegać. Pisze też pisma, chce próbować spłacać swoją zaległość, chce – mimo chorób – je nawet odpracować. Kilka miesięcy temu dociera do niego wyrok sądu. Wydany zaocznie – że ma zostać eksmitowany. O sprawie nawet nie wiedział, bo korespondencja do mieszkańców kamienicy dziwnie ginie. Eksmisja, bez możliwości wskazania lokalu. Gdzie ma pójść? Tu mieszka w jednym pokoiku, ze wspólną z innym lokatorem kuchnią. I mimo brudu wokoło ma swój azyl. Po 1 kwietnia być może czeka go ulica... Nic nie wynajmie, bo i za co? ... Rzeczy ma spakowane w kartony. Czeka...

Czynsz i wyrok

I trzecia historia. Pani Jadwiga podpisuje umowę na wynajem mieszkania w kamienicy. Kilkanaście lat temu. W pewnym momencie przychodzi kryzys, z którego robi się zadłużenie za czynsz. Jednak kobiecie udaje się stanąć na nogi i od razu zaczyna spłacać swój dług. W pełni akceptuje to administrator. W międzyczasie zmienia się zarządca nieruchomości. Kobieta nadal spłaca wszystko. I udaje się jej. Tyle tylko, że nowy właściciel chcąc pozbyć się lokatorów, traktuje te wpłaty, jako „zaliczkę za zajmowanie mieszkania” i kieruje sprawę do sądu. Ponieważ i do tej kamienicy nie dociera poczta, pani Maria dowiaduje się o zaocznym wyroku eksmisji. Jest załamana. Z dokumentów wynika, że zajmuje pustostan, a przecież jej mieszkanie zadbane, czyściutkie, wyremontowane przez kobietę. Nikt tego nie sprawdzał. Idzie do organów ścigania, składa doniesienie o przywłaszczeniu pieniędzy, sprawa ciągnie się, ale wyrok o eksmisję nadal wisi. A kamienicznik zaciera ręce, że jedna z ostatnich mieszkających tu osób opuści zajmowany lokal. – A ja przecież wszystko spłaciłam i regularnie płacę swój – podwyższony o 170 proc. czynsz – płacze. Puka do każdych drzwi – prosi o pomoc, gromadzi dokumenty, ale w urzędach – choć wielu przyznaje jej rację – zazwyczaj natyka na prawną bezduszność... Nachodzi ją komornik i zapowiada po 1 kwietnia realizację wyroku. A ona chciała tylko spokojnie żyć na emeryturze... Takich osób, historii, dramatów jest więcej. Jak choćby sprzed kilku dni, gdy próbowano eksmitować z mieszkania dwójkę niepełnosprawnych. Odroczono wyrzucenie ich na bruk, bo skrzyknęli się ludzie, którzy do tego nie dopuścili. Ale ile spraw kończy się inaczej? Ilu ludziom przydarza się kryzys, ilu jest nieporadnych czy zagubionych? Ilu czeka na empatię państwowych organów i urzędników?... Taką od zaraz. Bo przecież w życiu nie ma długotrwałych gwarancji i każdego kiedyś może coś takiego spotkać.

2019-04-03 10:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Eksmisja eksmałżonka

Niedziela Ogólnopolska 36/2020, str. 58

[ TEMATY ]

eksmisja

Adobe.Stock

Pytanie czytelnika: Czy po rozwodzie można eksmitować z mieszkania np. ojca rodziny, choć nie ma on gdzie pójść?
CZYTAJ DALEJ

Objawienia księdza Popiełuszki we Włoszech – czego dotyczą i jak je traktować?

2025-06-06 15:43

[ TEMATY ]

książka

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

Materiał prasowy

Ks. Jerzy Popiełuszko od 16 lat objawia się mieszkance Włoch. Czego dotyczą te wizje? – można przeczytać w książce pt. „Niezwykłe objawienia ks. Jerzego Popiełuszki”, która ukazała się w Wydawnictwie Esprit z okazji 15. rocznicy beatyfikacji męczennika. - Przy czym, należy pamiętać, że opublikowanie książki na temat objawień ks. Popiełuszki nie jest równoznaczne z ich uznaniem przez Kościół, stanowi jedynie wskazanie, w jaki sposób je traktować i jakie mogą mieć znaczenie dla życia duchowego - twierdzi ks. prof. Józef Naumowicz.

Mieszkanka północnej Italii, Francesca Sgobbi, 7 lipca 2009 roku, po raz pierwszy doznała objawienia, chociaż nie wiedziała wtedy kim jest ks. Popiełuszko, nie znała też jego życiorysu (mało czytała, ukończyła tylko 5 klas szkoły podstawowej). Kiedy wizje się powtarzały, poinformowała miejscowego biskupa, potem swego kierownika duchowego, radziła się, w jaki sposób ma swe doświadczenia traktować. Potem poinformowała o tym wszystkim polski Urząd Postulacji do spraw beatyfikacji. Kilka razy odwiedziła też Polskę. – Pamiętam, jak żarliwie modliła się przy grobie ks. Jerzego, z jakim namaszczeniem oglądała jego dawne mieszkanie – opowiada na łamach książki „Niezwykłe objawienia księdza Popiełuszki” Katarzyna Soborak, notariusz procesu beatyfikacyjnego, kierownik Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu ks. J. Popiełuszki w Warszawie, która razem z ojcem dr. Gabrielem Bartoszewskim, kapucynem, promotorem sprawiedliwości w procesie beatyfikacyjnym, spotykała się z widzącą.
CZYTAJ DALEJ

Od 50 lat jest w tym miejscu pocieszeniem

2025-06-08 17:00

Marzena Cyfert

Msza św. z okazji 50-lecia obecności cudownego obrazu Matki Bożej Pocieszenia w parafii św. Klemensa Dworzaka i 120-lecia koronacji

Msza św. z okazji 50-lecia obecności cudownego obrazu Matki Bożej Pocieszenia w parafii św. Klemensa Dworzaka i 120-lecia koronacji

Parafia św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu świętuje jubileusz 50-lecia obecności cudownego Obrazu Matki Bożej Pocieszenia i 120. rocznicę jego koronacji. Uroczystej Mszy św. z tej okazji przewodniczył abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.

Obraz został namalowany w Rzymie ok. 1570 r. Generał jezuickiego zakonu Franciszek Borgiasz prosił papieża Piusa V o pięć kopii obrazu z bazyliki Matki Bożej Większej, czyli obrazu Matki Bożej Śnieżnej. Spośród pięciu namalowanych kopii jedną otrzymali jezuici. Niektóre źródła podają, że obraz trafił najpierw do Jarosławia, a później do Lwowa. Inne zaś, że pod koniec XVI wieku dostali go od razu jezuici we Lwowie i umieścili w swoim kościele świętych Piotra i Pawła.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję