Czy można w niedzielę być wzniosłym konferansjerem podczas koncertu z okazji 40. rocznicy pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny, a kilka dni później, w sobotę, ostentacyjnie deklarować poparcie dla środowisk LGBT i obscenicznej „parady równości”? Odpowiedź twierdząca dowodzi co najmniej zagubienia, o ile nie moralnej schizofrenii.
A jednak bohater opisywanej sytuacji, idol wielu młodych ludzi, w odpowiedzi na podnoszone w mediach społecznościowych wątpliwości pisze: „Kim jestem, żeby kogokolwiek sądzić? Moja wiara uczy mnie przede wszystkim szacunku do drugiego człowieka”. Pozornie elegancko i bez zarzutu, bo w pierwszym zdaniu jest nawet nawiązanie do pytania, które kiedyś postawił papież Franciszek; co do szacunku do drugiego człowieka – spostrzeżenie jak najbardziej słuszne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Problem w tym, że po pierwsze – szacunek do drugiego człowieka nie może oznaczać poparcia dla moralnego zła (w ujęciu chrześcijańskim – grzechu), którego ten człowiek się dopuszcza; po drugie – nie wolno mylić miłości z karykaturą miłości.
Młodemu człowiekowi dedykuję piękny Hymn o miłości z Pierwszego Listu do Koryntian. Czytamy tam m.in., że miłość „nie dopuszcza się bezwstydu”.