Ludzka potrzeba szczerości ma dziś dwa miejsca, gdzie może się bezkarnie ujawnić, bez narażania człowieka na przykre konsekwencje związane z oceną, odrzuceniem, krytyką. A są to: kozetka terapeuty lub kratki konfesjonału. Pierwszy wybór odwołuje się do sięgania po rozwiązania ludzkie, przyziemne, drugi zaś – to perspektywa nawet wieczności.
Ale nie chciałabym tu sięgać aż tak daleko (wysoko?), więc powrócę znów na ziemię. Obecnie, korzystając z mojego wieloletniego doświadczenia w telefonie zaufania, próbuję udzielać się w mojej przyparafialnej Poradni Rodzinnej. Parafia jest duża, „stara”, problemów w niej wiele, alkoholowych też. Czy Państwo myślą, że ludzie szukają u nas pomocy? Niestety, nie. I nic na to nie można poradzić, jeśli wolą tkwić w swoich toksycznych życiowych układach.
Najbardziej żal dzieci, bo one potrzebują pomocy i mają prawo do udanego życia. W praktyce terapeutycznej jest to temat szczególny – wiele miejsca poświęcono właśnie problemom dzieci z rodzin alkoholików. Wyodrębnia się nawet pewną kategorię, zwaną DDA – dorosłe dzieci alkoholików, by podkreślić, jak złe doświadczenia z dzieciństwa mogą rzutować na przyszłość dorosłego człowieka. Czy oni wszyscy będą mieli „przechlapane”? To zawsze był szczególny powód do wyrzutów sumienia u ludzi, którzy zerwali z nałogiem i spoglądali wstecz na szkody, które kiedyś sami spowodowali. Toteż zdumiała mnie niegdyś i mile zaskoczyła wiadomość, że mogą też być tzw. żelazne dzieci, które nie poniosły aż takiego uszczerbku z powodu swoich domowych problemów. Co oznacza, że jednak nie zawsze „byt określa świadomość”. I tu już tylko krok do zastanowienia się, na ile sami odpowiadamy za swoje życie, za swoje wybory.
Pomóż w rozwoju naszego portalu