Reklama

Zdrowie

Trzeba mieć zdrowie

Powiedzenie, że trzeba mieć zdrowie, żeby chorować, świetnie pasuje do sytuacji w polskim systemie opieki zdrowotnej.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z badań Centrum im. Adama Smitha z końca ub.r. dotyczących m.in. najpilniejszych potrzeb obywateli wynika, że ponad połowa z nas nie ma poczucia, iż gdy zachorujemy, możemy liczyć na skuteczną pomoc w publicznej opiece zdrowotnej. Co gorsza, już dawno pogodziliśmy się ze źle działającym systemem.

– Zauważalne są brak wiary w możliwość poprawy i przekonanie, że bez układów i znajomości trudno jest skorzystać z publicznej ochrony zdrowia – przyznaje dr Tomasz Baran z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Przy każdej politycznej zmianie sporo się mówi o konieczności reform, padają pomysły, które jednak potem gdzieś się zawieruszają.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Styl życia

Najbliżej racjonalnej reformy byliśmy za rządów AWS-UW, po wprowadzeniu Kas Chorych – zaświadcza politolog dr Andrzej Anusz. – Ale zmieniła się ekipa rządząca i nowa – SLD-PSL – reformę zlikwidowała, wróciliśmy do finansowania ochrony zdrowia z budżetu państwa – mówi. Do podobnego modelu – w podobnym czasie – nawiązali Czesi. – Dziś mają najlepiej działający system opieki zdrowotnej w tej części Europy, a my jesteśmy w lesie – reasumuje.

Ubiegłoroczny raport NIK, powstały po analizie wyników kilkudziesięciu kontroli, kończy 30 zaleceń obejmujących m.in. organizację systemu ochrony zdrowia i sytuację pacjentów. „System nie jest przyjazny dla pacjenta, nie zapewnia efektywnego wykorzystania środków publicznych” – to posumowanie raportu, który zawiera też optymistyczne dane. Na stan zdrowia aż w 53% wpływa nasz styl życia, w 21% – środowisko, w 16% – czynniki genetyczne i tylko w 10% – jakość opieki zdrowotnej.

Kilka miesięcy

Pierwszy kontakt nie jest najgorszy. Do lekarza rodzinnego dostaniemy się na ogół bez kłopotu. Jeśli choroba nie jest skomplikowana, dostaniemy receptę i możemy wracać do domu. Możemy też dostać skierowanie na badania, które sprawdzą stan naszego zdrowia.

Gorzej, gdy otrzymamy skierowanie do specjalisty: na wizytę możemy czekać miesiąc, nawet kilka miesięcy. Według Fundacji Watch Health Care, najdłuższe kolejki do lekarzy NFZ, np. w Warszawie i Łodzi, niezmiennie ustawiają się pod poradniami endokrynologicznymi, a przeciętny czas oczekiwania na poradę z tego zakresu wynosi aż 2 lata.

Reklama

Bez kolejki można liczyć na wizytę u pediatry, ale już średnio prawie rok poczeka dziecko, zanim trafi pod opiekę kardiologa; 10 miesięcy czeka pacjent zainteresowany pomocą ortodonty, 8 miesięcy – chory potrzebujący konsultacji neurochirurga. Jeśli nie chcemy czekać, możemy się leczyć prywatnie, uznając, że za darmo jest tylko POZ – podstawowa opieka zdrowotna.

Do apteki!

Prywatna wizyta kosztuje, a podrażają ją także niezbędne specjalistyczne badania. – Niektóre są tak kosztowne, że pacjenci wracają do lekarzy rodzinnych i próbują sfinansować badania z NFZ – mówi lekarz rodzinny z wieloletnim stażem. – Podobnie się dzieje, gdy w prywatnym gabinecie stwierdzą konieczność jakiegoś kosztownego zabiegu.

W gabinecie wspomnianego lekarza rodzinnego dzieją się rzeczy, które nie powinny się dziać, jeśli system byłby wydolny.

Podziel się cytatem

Jak obliczył nasz lekarz, trzy czwarte przypadków dotyczy przeziębień lub dolegliwości, które da się wyleczyć samemu, wystarczy zażywać leki i posiedzieć w domu. Ludzie przychodzą jednak po leki i zwolnienie. A mogliby iść prosto do apteki i szefowi w pracy wytłumaczyć, że te wolne dni są w interesie firmy. – Oszczędzony czas miałbym na porządne zbadanie rzeczywiście chorych pacjentów. Teraz mam na każdego średnio 15 minut, czyli prawie nic – mówi lekarz.

Na wszelki wypadek

Zbigniew Dutko ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere” doskonale zna opowieści lekarzy na temat papierologii. – Połowa ich pracy to opisywanie, sprawozdawanie. Cierpi na tym system, a najbardziej pacjenci – mówi.

Dotyczy to jednak także specjalistów. Sporo traci się też przez niepotrzebne wizyty u specjalistów pacjentów już zdiagnozowanych, którzy przychodzą tylko po leki itp. – Ci zdia-gnozowani zabierają miejsce niezdiagnozowanym! – mówi Zbigniew Dutko. Ci, którzy udają się od lekarza rodzinnego do specjalisty, muszą sobie poczekać. – Miejsce zajmują im ci, którzy przyzwyczaili się do regularnych wizyt u specjalisty na wszelki wypadek czy po leki. Tymczasem powinni być odsyłani po recepty do lekarza rodzinnego – uważa Dutko, i nie tylko on. A ci, którzy wymagają diagnostyki, powinni być przyjmowani szybciej, w ciągu góra kilku tygodni, w skrajnych wypadkach – niemalże z dnia na dzień.

Reklama

Chory po wizycie

Chory pacjent po wizycie u lekarza rodzinnego ma też prawo pochorować się jeszcze bardziej: staje wobec sytuacji nie do przejścia. Nie ma informacji, do kogo ma się zwrócić, gdzie prowadzić dalsze leczenie. Wie, że powinien się udać do specjalisty.

– Ci opłacani przez NFZ to jednak szczebel dla wielu nieosiągalny, ze względu na istniejące kolejki – zaznacza Zbigniew Dutko. W wielu przypadkach, gdyby przypadłości zostały zdiagnozowane szybciej, byłoby możliwe leczenie bardziej trafne i być może nie doszłoby do sytuacji, że konieczne są już środki czy działania droższe, drenujące nakłady na zdrowie.

Pacjenci są nadal pozostawieni sami sobie – oceniono w ubiegłorocznym raporcie NIK.

Podziel się cytatem

Nikt nie pomaga im się poruszać po nieprzyjaznym systemie, do każdego specjalisty, na każde badanie czy do szpitala muszą się dobijać sami. Tymczasem choroba się rozwija, więc koszty leczenia rosną.

Metoda „na SOR”

Prywatna wizyta kosztuje, a oczekiwanie na bezpłatną trochę trwa, czasem całe miesiące, dlatego sprytniejsi pacjenci stosują metodę „na SOR”. Idą na Szpitalny Oddział Ratunkowy i na ostrym dyżurze mówią, że strasznie ich coś boli, kłuje w sercu, rwie chora ręka itp. Wtedy specjalista – np. kardiolog – robi diagnostykę, badania krwi i inne.

Jeśli problem faktycznie jest duży – lekarz kładzie chorego do szpitala. Jeśli nie – odsyła do lekarza rodzinnego po skierowanie do poradni kardiologicznej. – Na SOR-ze trzeba odczekać swoje, czasem czeka się godzinami, ale efekt jest – tłumaczy cytowany już lekarz rodzinny.

Reklama

– Przez to SOR-y są bardzo wykorzystywane i zawalone pracą – zaznacza Zbigniew Dutko. – SOR-y są wykorzystywane do wszystkiego – od zgłoszenia bólu po najcięższe przypadki. Tak jest oblegany każdy SOR. Można na nim przebywać nawet kilka dni. Droga przez SOR jest drogą wysysania pieniędzy z systemu ochrony zdrowia.

Szpitale

Ze wspomnianego raportu NIK wynika, że szpitale najlepiej omijać z daleka (nie zawsze się da). Także dlatego, że ich zarządcy najchętniej wykonują najlepiej płatne czynności (z nich są pieniądze), co nie znaczy, że dotyczą one najciężej chorych. Skutek? Na badania diagnostyczne kładzie się pacjentów do szpitala, bo hospitalizacja jest dobrze wyceniana. Efekt? Najwięcej szpitalnych łóżek w Europie w stosunku do liczby mieszkańców. Ale same łóżka nie leczą.

Przed najciężej chorymi, „najdroższymi” pacjentami natomiast szpitale chętnie zamykają drzwi. Ale z tym akurat chory może się spotkać już „u rodzinnego”, który chętnie odsyła pacjenta na SOR... Szpitale to już jednak osobny temat.

2020-02-04 10:55

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Müller: Prof. Łukasz Szumowski rezygnuje z mandatu poselskiego; skupi się na pracy lekarza i naukowca (krótka)

[ TEMATY ]

lekarz

poseł

Szumowski

źródło: premier.gov.pl

Były minister zdrowia Łukasz Szumowski

Były minister zdrowia Łukasz Szumowski

Prof. Łukasz Szumowski złożył rezygnację z wykonywania mandatu poselskiego i poinformował, że zamierza skupić się na działalności leczniczej i naukowej - poinformował w piątek PAP rzecznik rządu Piotr Müller.

Mandat poselski po Szumowskim obejmie wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski. Jak mówił PAP zrobi to "z godnością i pełną odpowiedzialnością".

CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Roman Kneblewski

2024-03-27 09:35

[ TEMATY ]

Roman Kneblewski

YouTube/zrzut

Ks. Roman Kneblewski

Ks. Roman Kneblewski

Zmarł ks. dr Roman Adam Kneblewski, emerytowany kapłan diecezji bydgoskiej. Prosimy o modlitwę w Jego intencji - informację podała Diecezja Bydgoska.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie…

CZYTAJ DALEJ

Bp Piotrowski: w czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus uświadomił uczniom punkt wyjścia do ich misji

2024-03-28 16:15

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

diecezja kielecka

Msza Krzyżma

Episkopat Flickr

Bp Jan Piotrowski

Bp Jan Piotrowski

W czasie Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus pragnął uświadomić swoim uczniom, gdzie jest punkt wyjścia do pełnienia ich misji i skąd płynie siła do jej realizacji - mówił bp Jan Piotrowski w bazylice kieleckiej podczas Mszy Krzyżma Świętego, wskazując znacznie Eucharystii, szczególnie bardzo licznie zebranym kapłanom diecezji kieleckiej.

Podczas tej szczególnej Mszy św., koncelebrowanej przez biskupów pomocniczych, bp. Mariana Florczyka i bp. Andrzeja Kaletę, kapłani odnowili swoje przyrzeczenia, a bp Piotrowski poświęcił oleje święte.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję