Potrafiła wskazać, gdzie szukać tego, co zginęło, lub przepowiedzieć czyjeś losy. Nazywano ją wróżką, lecz dla niej był to raczej trudny dar od Boga.
Aleksandra Nowak (z domu Wojewódzka) urodziła się 14 stycznia 1900 r. w Korczewie na Podlasiu. Tego samego dnia ochrzczono ją w kościele w Knychówku. Imię otrzymała po ojcu, robotniku w miejscowym majątku. Potem rodzice przenieśli się do Sokołowa Podlaskiego. Zamieszkali w drewnianym domku przy ul. Siedleckiej. Tu Aleksandra spędziła resztę życia, od 1926 r. dzieląc je z mężem Władysławem. Bóg i drugi człowiek, rodzina i parafia, modlitwa i praca – tak można streścić życie tej prostej kobiety.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podczas wojny Niemcy uwięzili jej najstarszego syna Mieczysława, oskarżonego o udział w partyzantce. Chłopiec miał 16 lat. Zrozpaczona matka szukała ratunku u Boga. W sokołowskim kościółku św. Rocha właśnie ufundowano obraz Jezusa Miłosiernego. Przed nim Aleksandra codziennie modliła się, leżąc krzyżem. Po trzech miesiącach syn odzyskał wolność, a ona ufundowała jako wotum drewniany ołtarzyk do omodlonego obrazu Zbawiciela.
Pod koniec życia schorowana kobieta uparła się, że musi pojechać do swojej parafialnej świątyni. Tam po krótkiej modlitwie upadła i zmarła. Było to 22 kwietnia 1979 r., w Niedzielę Przewodnią – pierwszą po zezwoleniu Stolicy Apostolskiej na szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia.
W tym czasie bezskutecznie poszukiwano dzwonów, zakopanych podczas wojny na tutejszym cmentarzu. Aleksandra zapowiedziała, że znajdą się po jej śmierci. Natrafiono na nie podczas jej pogrzebu, gdy w alejce zrobiono wykop, aby umieścić w grobowcu trumnę. Wkrótce po tym miejscowy proboszcz uzyskał zgodę, po kilku latach starań, na przeniesienie kaplicy św. Rocha do dzielnicy Przeździatka. W wieżyczce umieszczono jeden z odnalezionych dzwonów, a w ołtarzu stary obraz Chrystusa Miłosiernego. Świątynia ta stała się zaczątkiem sanktuarium Miłosierdzia Bożego, którego Aleksandra Nowak była świadkiem – za życia i po śmierci.