Reklama

Niedziela Łódzka

Niszczyli nasze świątynie

Oprócz eksterminacji duchowieństwa polityka hitlerowskich Niemiec skupiona była także na niszczeniu obiektów sakralnych.

Niedziela łódzka 17/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

II wojna światowa

męczeństwo duchowieństwa

Archiwum Gminy i Miasta Szczercowa

Fronton zniszczonej świątyni w Szczercowie (1939 r.)

Fronton zniszczonej świątyni w Szczercowie (1939 r.)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po II wojnie światowej na obszarze Polski było zdewastowanych 871 świątyń. Jednak w porównaniu do innych biskupstw rozmiar strat diecezji łódzkiej był niewielki. Według ustaleń historyków spośród 158 kościołów zniszczeniom lub uszkodzeniom uległo od 16 do 19 obiektów.

W Łodzi całkowicie zniszczony został kościół św. Antoniego na Żubardziu. Obiekt ten znajdował się w budowie, a do jego wykończenia pozostało tylko położenie dachu. W latach 1942-43 zebrany materiał budowlany oraz świeżo wzniesione mury zostały rozebrane przez Niemców, zaś pozostałe elementy konstrukcyjne wysadzono w powietrze. W stolicy diecezji wskutek działań wojennych uszkodzono także kościoły: Matki Boskiej Zwycięskiej, Opatrzności Bożej oraz św. Wojciecha w Starych Chojnach i św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Rudzie Pabianickiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kolejnym dużym miastem, stojącym Niemcom na drodze w kierunku Warszawy, był Piotrków Trybunalski. Choć główne działania zbrojne rozpoczęły się tu 5 września, to 3 dni wcześniej wskutek ataku lotniczego uszkodzono kaplicę Świętej Trójcy należącą do parafii św. Jakuba Apostoła (rozebraną w 1983 r.).

We wrześniu 1939 r. spłonęła zapalona pociskami artylerii drewniana świątynia w podłaskim Grabnie, a po wkroczeniu wojsk niemieckich do Szczercowa miejscowy kościół został zamieniony w ruinę. W oddalonej o 7 km wsi Chabielice w odwecie za udostępnienie wieży świątyni zwiadowcom Wojska Polskiego Niemcy spalili modrzewiowy kościół, napełniając go uprzednio słomą.

Zniszczeniu uległ także XII-wieczny monumentalny kościół Najświętszej Maryi Panny i św. Aleksego w Tumie pod Łęczycą – najstarsza świątynia, znajdująca się do 1992 r. w granicach diecezji łódzkiej. W czasie bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 r. została ona zbombardowana zarówno przez artylerię polską, jak i niemiecką Luftwaffe. Tumska kolegiata spłonęła, zaś zniszczenia stropu, wiązań dachowych oraz hełmu jednej z wież doprowadziły jej wnętrze do ruiny. W trakcie bitwy nad Bzurą uszkodzeniu uległ także kościół św. Szczepana we wsi Koźle niedaleko Strykowa.

Reklama

W 1941 r. spłonął drewniany kościół w Łękawie pod Bełchatowem. W tym samym roku Niemcy rozebrali kaplicę Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Grabicy należącą do parafii św. Wojciecha Męczennika w Krzepczowie.

Podczas styczniowych walk między Sowietami a Niemcami w 1945 r. uszkodzono kościół św. Franciszka z Asyżu w Brzezinach należący do reformatów, świątynię św. Jakuba Apostoła w Leźnicy Wielkiej oraz spłonął obiekt Trzech Króli i Najświętszego Serca Pana Jezusa w Dłutowie pod Pabianicami.

W latach 1939-45 doszło także do zniszczenia kaplicy św. Floriana w Hucie Dłutowskiej w parafii Dłutów oraz uszkodzenia kościoła św. Katarzyny w Zgierzu i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Marzeninie.

Rozmiar strat materialnych Kościoła łódzkiego był jednak niewielki. Oprócz tych świątyń, które w okresie okupacji pełniły funkcje sakralne, pozostałe obiekty, mimo uszkodzeń z powodu niewłaściwego użytkowania, zostały otwarte niemal bezpośrednio po II wojnie światowej.

2021-04-21 10:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wtedy złudzenia znikły

Niedziela małopolska 35/2019, str. 7

[ TEMATY ]

II wojna światowa

NAC

Krakowianie podczas kopania rowów przeciwlotniczych

Krakowianie podczas kopania rowów przeciwlotniczych

„Wrócę do Polski, i znów będą wrześnie,/będą spadały z drzew grusze i śliwy,/w niebo popatrzę i będzie boleśnie:/pod słońcem września nie będę szczęśliwy...” .

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Biblia nauczycielką miłości bliźniego

2024-04-24 11:24

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Kolejnym przystankiem na trasie peregrynacji relikwii bł. Rodziny Ulmów była bazylika katedralna w Sandomierzu. Na wspólnej modlitwie zgromadzili się kapłani oraz wierni z rejonu sandomierskiego.

Uroczystego wprowadzenia relikwii do świątyni dokonał ks. Jacek Marchewka. Następnie wierni uczestniczyli w modlitwie różańcowej w intencji rodzin oraz mieli możliwość wysłuchania wykładu ks. dr. Michała Powęski pt. „Biblia w rodzinie Ulmów”. Prelegent podkreślał, że Pismo Święte w życiu Rodziny Ulmów miało bardzo ważne znaczenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję