Maryja, okazując zaufanie wobec Bożych planów, realizuje w stopniu heroicznym cnotę nadziei. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że „nadzieja jest cnotą teologalną, dzięki której pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, ale na pomocy łaski Ducha Świętego” (nr 1817).
Maryja ufa Chrystusowi bez zastrzeżeń. Wie, że nawet dramatyczne wydarzenia dzieją się ostatecznie w historii, której Panem jest Bóg i która zmierza do objawienia się Jego chwały. W maju, podczas nabożeństw maryjnych, nasze osobiste trudne historie powierzamy Matce nadziei, prosząc Ją o wstawiennictwo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jednak miłość i szczególne nabożeństwo do Maryi nie są wyjątkowymi cechami pobożności Polaków. Katolicy mieszkający na różnych kontynentach odnajdują w Maryi matkę, która dodaje otuchy i budzi nadzieję w każdej trudnej sytuacji. Ciekawą historię opowiedział w tym kontekście o. Władysław Kozioł, oblat, długoletni misjonarz w Kamerunie, który pracował m.in. nad tłumaczeniami tekstów Pisma Świętego na język gidarski: „W Figuil, na bocznej ścianie na prawo od ołtarza, zawisł obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Pewnego dnia do tego kościoła weszła kobieta, aby się pomodlić. Była to jedna z pierwszych chrześcijanek w Figuil. Z uwagą przyglądała się obrazowi Madonny i w pewnym momencie powiedziała: – To nasza kobieta!”.
Kiedy zaintrygowany misjonarz zapytał, co miała na myśli, ona, nie odrywając wzroku od obrazu, powiedziała: „Był taki czas w naszej historii, że chciwi najeźdźcy napadali na nasze siedziby i brali do niewoli dziewczynki oraz młode kobiety. Wówczas to rada starszych postanowiła, iż odtąd każda gidarska rodzina będzie wypalać na policzkach swoich córek znaki inicjacyjne – dwie podłużne kreski, które pozwolą rozpoznać, z jakiego plemienia pochodzą. I kiedy taka dziewczyna została wzięta do niewoli, można było rozpoznać, skąd ona pochodzi i że w rzeczywistości jest naszą, gidarską kobietą”.
Ojciec Władysław dopowiada: „Patrzyłem na Matkę Najświętszą, na szramy na jej prawym policzku, które zostały wzięte za znaki inicjacyjne Gidarów. Zrządzenie losu, przypadek, a może Maryja tak chciała?”.
Z Maryją łączy nas bardzo wiele. Ona jest rzeczywiście „naszą kobietą”. Kochającą i cierpiącą jak my. Ale przede wszystkim bezgranicznie ufającą w mądrość Bożych planów. Dlatego jest dla nas Matką nadziei.