Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Tokio od kuchni

Z Marianem Kasprzykiem, mistrzem olimpijskim, rozmawia Mariusz Rzymek.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mariusz Rzymek: Sekcja bokserska klubu BBTS Włókniarz Bielsko-Biała ściągnęła Pana, oferując w zamian szykowny garnitur. W kadrze elegancki uniform się Panu należał z automatu jako uczestnikowi Letniej Olimpiady?

Marian Kasprzyk: W klubie chcieli mi kupić czarny garnitur, ale się nie zgodziłem. Byłem młody i chciałem coś w jaśniejszych barwach. W końcu wyszło na moje. Dostałem garnitur w popielatym odcieniu. Kosztował ciut więcej, ale był taki, jak chciałem. Klub jednak się na niego nie wykosztował. Nic nie zapłacił, bo krawiec, który go szył, zanim doczekał się pieniędzy, zmarł. Co do olimpijskiego garnituru, to nie było z nim takiego zachodu. Raz brali od nas miarę, a później były jeszcze dwie poprawki. Efekt wyszedł jak ta lala. To był piękny garnitur, który służył mi długie lata.

Sportowe uniformy, które dostaliście były dobrej jakości?

Jakość była wtedy pojęciem względnym. W Rzymie delegacyjne garnitury tak się mięły, że aż wstyd. Ciężko je było nawet wyprasować. Z reprezentacyjnymi dresami też przeżywałem różne przygody. W jednym z takich kompletów położyłem się spać do łóżka. Robiłem wtedy wagę i chodziło o to, żeby się zdrowo wypocić i przez to stracić kilogramy. Rano, gdy wstałem, byłem cały czerwony. W podobnym kolorze była pościel. Farba puściła. Taka to była jakość.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jadąc do Japonii mocno musiał Pan starać się o utrzymanie swojego limitu wagowego?

Mało jadłem, prawie wcale nie piłem. Język miałem tak suchy, że nie było czym splunąć. Wszystko dla wagi. Ci, co nie wiedzą, o co chodzi, mówią często, że bokser spuchł podczas walki albo, że źle się do niej przygotował. Tymczasem na wynik często rzutuje dbałość o limit wagowy. Tutaj nie ma zmiłuj. Waga musi się zgadzać co do grama. Jeśli ktoś przed wagą zbija 7 kg, to on nie jest w stanie boksować. Takiego palcem można przewrócić. Przed Tokio miałem 2 kg nadwagi. To nie było zbyt dużo. Na igrzyskach wolałem jednak coś treściwego zjeść, bo z tego była siła, niż pić. Picie było niebezpieczne. Wystarczy chwila, a już płyny podnosiły wagę. Tego się obawiałem. Na szczęście w Tokio nie musiałem za dużo tej wagi dusić, co bezpośrednio przełożyło się na moją sportową dyspozycję.

Zarówno na olimpiadę do Rzymu, jak i do Tokio jechał Pan z wyboru trenera Pappa Stammy, a niekoniecznie ze względu na wyniki ligowe. Nie uwierało to Pana kontrkandydatów?

Przed Rzymem przegrałem w sparingu z Jurkiem Kuleją. To była bardzo dobra walka. Mimo to, usłyszałem od Stamma: „Szykuj się, bo możesz jechać na olimpiadę”. Te słowa wziąłem sobie do serca i mocno trenowałem. Docenił to Stamm i postawił na mnie. Odwdzięczyłem się brązowym medalem. Przed Tokio musiałem się zmierzyć z Leszkiem Drogoszem. To było krótko po wyjściu z więzienia, gdzie odbywałem karę za pobicie milicjanta. Tym razem ja byłem górą. Jak patrzę na to z perspektywy doświadczeń, jakie zdobyłem na ringu, to muszę powiedzieć, że Stamm miał rację. Okazuje się, że nie każdy potrafi dobrze przygotować się na międzynarodową imprezę. Niektórych wykańcza długi sezon, inni gubią formę. Dopiero na obozie kadry widać te wszystkie niuanse. U Stamma nie liczyły się zdobyte trofea, ale aktualna dyspozycja. Stamm był stary, lecz wiedział, o co w tym sporcie chodzi.

Reklama

Przed wyjazdem do Tokio mieliście odprawę z funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa?

Tego nie było. Natomiast do Japonii trochę ich poleciało. Każdy jednak wiedział, kto jest kto. Jeśli pierwszy raz widziałeś na oczy takiego delikwenta, to od razu wiadomo było kto to jest. Działacze i trenerzy zjawiali się wcześniej na zgrupowaniach, a oni już nie. Mówiliśmy o nich „spółdzielnia ucho”. Przy nich żadne rozmowy nie schodziły na poważne tematy.

Podróż do Tokio odbyła się bez przeszkód?

Lecieliśmy kilkanaście godzin z międzylądowaniem w Alasce. Podróżowaliśmy radzieckim odrzutowym migiem. Zostaliśmy podzieleni na dwie tury i tak tam dotarliśmy.

Ile wynosiło olimpijskie kieszonkowe wypłacane w kraju Kwitnącej Wiśni?

Dostawaliśmy dwa dolary dziennie. Za te pieniądze można było kupić jednego cigareta. Wiedząc, co się szykuje, twardą walutę szmuglowaliśmy we własnym zakresie. Do Japonii dotarła wszyta w spodniach, czy pochowana po kieszeniach. Za pieniądze, które przemyciłem kupiłem polówki, bluzki, sweterki, garsonki. U nas tego nie było. W Japonii za polówkę płaciłem stówkę, a w kraju dostałem za nią 500 zł. Dewizy miałem pożyczone, więc po powrocie musiałem je oddać z tego, co udało się sprzedać. Łatwo nie było. Takie rzeczy, które widziałem tam w sklepach, w Polsce pojawiły się 50 lat później.

Reklama

Wracając z olimpiady, wspomógł Pan swojego kolegę w przemycie kontrabandy. Nie bał się Pan?

Miał on kilka toreb, więc ja wziąłem na siebie jedną z nich. Gdy celniczka spytała, co przewożę, odpowiedziałem, że złoto. Po tych słowach chciała mnie rewidować, ale uspokoił ją wyciągnięty przeze mnie medal olimpijski i starszy stopniem funkcjonariusz. Wwiozłem więc zarówno własne rzeczy, jak i jego. Niektórzy nasi olimpijczycy wzięli się na lepszy sposób. Swoje zakupy wysyłali do kraju pocztą. W ten sposób unikali kontroli celnych.

Olimpiada to nie tylko laury i splendor, ale i incydenty. Jaką ciemną stronę igrzysk Pan doświadczył?

Szedłem na wagę przed walką z zawodnikiem z Nigerii (Alimi Sikiru – przyp. red.). Ważę się, a zaraz po mnie, to samo robi Nigeryjczyk. Tyle, że nie jest to ten, z którym mam walczyć. Mój rywal miał na 100% za dużo kilogramów i podesłał zastępcę. W ringu zjawił się już jednak we własnej osobie, ale jego kombinacje na niewiele się zdały. Strasznie go wtedy obiłem. O podmiance nie wiedziałbym, gdyby nie przypadek. Stamm powiedział mi, żebym przyjrzał się walce, która wyłoni dla mnie rywala. No i przyjrzałem się. Mój Afrykańczyk był o głowę wyższy, a ten, który go zastąpił, był mojego wzrostu. Na dodatek jeden z nich mia charakterystyczne, plemienne nacięcia na twarzy. Pomylić się nie mogłem, ale protestu nie udało się złożyć.

Na jaką kwotę władze PRL-u oszacowały Pana złoty medal olimpijski?

Według oficjalnej propagandy za olimpijskie zwycięstwo otrzymałem 30 $. Wtedy to było trochę grosza. Za jednego dolara na czarnym rynku płacono 100 zł. Nam wypłacono jednak według oficjalnego taryfikatora. Według kursu państwowego dolar kosztował 24 zł i ten przelicznik zastosowano względem olimpijczyków.

Reklama

Jak na miejscu wyglądała bratnia solidarność narodów słowiańskich. Trzymaliście się razem, czy też każdy siebie unikał?

Rosjanie nie chcieli do nas chodzić. Przebywali w małych grupkach i tylko w swoim towarzystwie. Czesi robili podobnie. Zbliżała nas kuchnia, która była przygotowana dla ludzi z Europy środkowo-wschodniej. Posiłki jedliśmy jednak oddzielnie.

Jaka Japonia z roku 1964 została w Pana pamięci?

Bogate i wysokie budowle. Do tego wielopoziomowe skrzyżowania drogowe i kolejowe. Brali nas na wycieczki, widziałem Fudżijamę. W wiosce olimpijskiej przeżyliśmy trzęsienie ziemi. Patrzyłem w sufit, ale nic nam na głowę nie spadło. Nie za bardzo nas nawet porzucało.

Co czuł Marian Kasprzyk stojąc na najwyższym szczeblu podium?

Łezka kręci się w oku. To jest nie do uniknięcia. Przed olimpiadą strasznie mnie obsmarowywali w prasie. Byłem dla nich łobuz i chuligan. Stojąc na podium udowodniłem sobie, że nie jestem frajerem. Że jestem człowiek charakterny. Mimo złamanego kciuka nie poddałem się i zwyciężyłem.

Ile medali zdobędą Polacy w 2021 r.?

Stawiam na dziesięć. Jak będzie więcej, też nie będę rozczarowany.

2021-08-11 10:37

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szczecin: licealiści poznawali dokumenty papieskie

[ TEMATY ]

Olimpiada

Paulina Fryszka

Szesnastu uczniów wzięło udział w diecezjalnym etapie 28. Olimpiady Teologii Katolickiej w budynku Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej w Szczecinie.

Trzy uczennice najlepiej rozwiązały test, w którym obok pytań otwartych były też te z odpowiedziami do wyboru. Najlepiej wypadły uczennice z 13 Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie, które zajęły dwa pierwsze miejsca.
CZYTAJ DALEJ

Panie, ucz mnie uczciwości i gotowości niesienia pomocy potrzebującym!

2024-12-12 07:49

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Tomsickova/fotolia.com

Adwent jest zaproszeniem do zwracania uwagi na rzeczy proste, przede wszystkim zaś na osoby, które są obok. Do rzeczy zwyczajnych, lecz ważnych, należą: radość, wdzięczność, pokora, świadomość swoich obowiązków i powołania, uczciwość w życiu, sumienność, szczere poczucie odpowiedzialności. Nimi więc mamy obdarowywać bliskich.

Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: «Cóż mamy czynić?» On im odpowiadał: «Kto ma dwie suknie, niech się podzieli z tym, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni». Przyszli także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i rzekli do niego: «Nauczycielu, co mamy czynić?» On im powiedział: «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam wyznaczono». Pytali go też i żołnierze: «a my co mamy czynić?» On im odpowiedział: «Na nikim pieniędzy nie wymuszajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na waszym żołdzie». Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem. Ma on wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym». Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: III niedziela Adwentu

2024-12-13 12:00

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

stock.adobe.com

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! Oddalił Pan wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela; Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego. Owego dnia powiedzą Jerozolimie: «Nie bój się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce!» Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością, wzniesie okrzyk radości.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję