Reklama

Zdrowie

Gdy człowiek przecina cykl życia

O organizmach transgenicznych mówimy, kiedy geny jednego gatunku są przenoszone do genów innego gatunku. Ten rodzaj inżynierii budzi dziś zupełnie zrozumiały niepokój, staje się bowiem coraz bardziej powszechny, zwłaszcza w świecie roślinno-zwierzęcym.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od lat toczy się walka – nie tylko na słowa – między zwolennikami i przeciwnikami takich działań. Jednym z argumentów entuzjastów żywności modyfikowanej genetycznie jest zmniejszenie głodu na świecie przez stworzenie roślin plenniejszych i bardziej odpornych na choroby oraz trudne warunki bytowe. Jak pokazują dane statystyczne, przez kilkadziesiąt lat ten problem nie został rozwiązany. Nie wiemy też, jak w dłuższej perspektywie spożywanie roślin modyfikowanych genetycznie i zwierząt karmionych paszą GMO wpłynie na ludzkie organizmy. Jak na razie kondycja zdrowotna społeczeństw ulega pogorszeniu, jeśli więc nawet nie jest to skutek ingerencji człowieka w naturę, nie widać też korzystnych zmian. W Polsce od 2008 r. już czterokrotnie nowelizowano ustawę o zakazie karmienia zwierząt paszą GMO. Kolejne przesunięcie terminu zaowocowało tym, że faktyczny zakaz wejdzie w życie dopiero 1 stycznia 2023 r. O ile znowu coś się nie zmieni. Jedno jest jednak pewne: gdy raz sięgniemy po nasiona roślin transgenicznych, już zawsze będziemy uzależnieni od dostawcy.

Zielone jednorazówki

Reklama

Materiał genetyczny organizmów GMO ma wiele nowych cech niewystępujących w stanie naturalnym. Ogromnym zagrożeniem, które pociągają za sobą takie uprawy, jest fakt, że pyłków z roślin modyfikowanych nie da się zatrzymać. Niesione wiele kilometrów przez wiatr infekują tradycyjne gatunki. Jeśli w przyszłości okaże się, że żywność transgeniczna jest jednak szkodliwa dla naszego zdrowia, nie będzie już można usunąć jej z ziemi. To niejedyna katastrofalna konsekwencja, która może czekać ludzkość, jeśli solidarnie nie przeciwstawimy się lobbingowi politycznemu na rzecz GMO. Już dziś uprawa roślin tego rodzaju niejednokrotnie wymaga zakupu nasion lub licencji w firmie produkującej ziarna modyfikowane. Miłośnicy ogrodów zauważyli zapewne, że kupione w jednym roku holenderskie cebulki pięknych tulipanów czy krokusów nie wypuszczą już cebul przybyszowych i w przyszłym sezonie nie zobaczymy ani starych, ani nowych roślin. Ten, kto próbował wyhodować jakieś warzywo czy zagraniczny owoc kupiony w supermarkecie, przekonał się, że nawet jeżeli roślina wykiełkuje, już nie zakwitnie. Z pomidora kupionego na bazarze bez problemu doczekamy się zbiorów, choćby w skrzynce na balkonie, a naturalne ziarno kaszy gryczanej wzejdzie, zakwitnie i wyda plon... Jaki los nas czeka, gdy produkcję jednorazowych roślin GMO przejmie jeden koncern? W najlepszym razie będą to ciągłe podwyżki materiału siewnego. Lecz czy „nasienie” w takim układzie to jeszcze adekwatne słowo?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Nasienie kojarzy nam się zawsze z multiplikacją, z życiem – zauważa o. prof. dr hab. Zdzisław J. Kijas, franciszkanin, autor Brewiarza Ekologa. – Bez możliwości rozrodczych trudno je nazwać nasieniem żywym. To rodzaj produktu, który coś daje, ale nie ma perspektywy kontynuacji gatunku. Stanowi więc jakiś rodzaj zaprzeczenia życiu. Nasiona mają to do siebie, że rzucane w ziemię wyrastają, owocują i część z nich ponownie owocuje. W przypadku roślin modyfikowanych genetycznie tego cyklu życia nie będzie. Zamiast niego będą kręciły się pieniądze i władza – ale nie życie – dodaje.

Nieudany eksperyment?

Reklama

W latach 60. XX wieku ONZ realizowała szczytny program o nazwie Zielona Rewolucja. Wierzono, że wyhodowanie nowych odmian zbóż, bardziej plennych i odpornych na choroby, wyeliminuje problem głodu na świecie. Choć od wdrożenia tamtej idei upłynęło już kilkadziesiąt lat, niedobory żywności nadal są jednym z największych zmartwień ludzkości. Dodatkowo w ostatnim 5-leciu liczba głodujących zwiększyła się o 60 mln – w 2019 r. głód cierpiało aż 690 mln ludzi. Poważnym problemem staje się również nadal rosnące grono osób niedożywionych, zwłaszcza dzieci. Nie zawsze wynika to z faktu braku pokarmu, ale z jego niskiej wartości odżywczej. Dotyczy to w dużej mierze tanich produkcji rolnych z udziałem środków chemicznych. Rośliny modyfikowane genetycznie nie okazały się tak odporne na działanie owadów, jak same owady na stosowane opryski. Ta dolegliwość zmusza hodowców do używania większej ilości coraz mocniejszych pestycydów. Przypomina to mechanizm błędnego koła. Dziś wiadomo również, że ilość plonów pochodzących z roślin modyfikowanych genetycznie jest porównywalna z ilością tych, które zebrano z tradycyjnych upraw. Potwierdzają to dane statystyczne. Ale są też przypadki budzące niepokój. W Stanach Zjednoczonych plony soi GMO są mniejsze średnio o 10%. Chciałoby się powiedzieć: eksperyment wykonany, lecz, niestety, nieudany...

Wyhodować, by spalić

W dobie narracji o kurczących się zasobach wody na ziemi dziwi nacisk na szerokie wykorzystywanie biopaliw. Czy naprawdę promotorzy tego rodzaju energii nie zdają sobie sprawy z przewrotnej logiki stojącej za taką strategią? Zastępowanie lasów i łąk roślinnością mającą przeznaczenie energetyczne w czasach, w których znamy tyle innych rozwiązań, może bulwersować nie tylko tych, którzy nie mając własnego pola uprawnego, cierpią głód, ale także społeczności doświadczające niedoborów wody na użytek gospodarstw domowych. W krajach słabo rozwiniętych, które często stają się przestrzenią tego typu działań, hodowla roślin przeznaczonych na biopaliwa doprowadziła do wylesień na ogromną skalę. Entuzjaści zielonej energii nie ronili łez nad zubożeniem gatunkowym i nie zastanawiali się nad tym, jak wysoki ubytek masy drzewnej wpłynie na globalny klimat. Warto tutaj dodać, że uprawy na potrzeby energetyczne stanowią zazwyczaj duże monokultury, a także sprzyjają wypłukiwaniu z gleby substancji odżywczych. Owszem, w dyskusji o biopaliwach słychać głos grup ogłaszających katastrofę klimatyczną, ale odnosi się wrażenie, że wyraża on sprzeciw nie wobec tego, co faktycznie powinno niepokoić.

– Kiedy słucham narracji o ociepleniu klimatu, odnoszę subiektywne wrażenie, jakoby człowiek był stwórcą wszystkiego – jakoby miał władzę sprawiającą, że teraz Ziemia jest okrągła, ale może zrobić tak, iż będzie płaska. Aktualnie jest zielona, lecz człowiek ma moc, by uczynić ją nagą, czyli pustynią. To jest uzurpowanie sobie mocy stwórczej – ocenia o. Zdzisław. – Myślę, że jest trochę śmieszne przypisywanie sobie właściwości, których nie posiadamy. To, co od nas zależy, to pewien rodzaj umiaru i pokory w korzystaniu z dóbr tej ziemi.

Czy jednak w otaczającej nas kulturze przesytu pamiętamy jeszcze, czym jest umiar?

2021-08-24 12:39

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł ks. Tomasz Burghardt

2025-04-17 15:01

https://ostfriesland.parafialnastrona.pl/wydarzenia-i-galerie

16 kwietnia zmarł ks. Tomasz Burghardt. Kapłan zmarł w 59. roku życia oraz 31. roku kapłaństwa.

Kapłan urodził się 26 lipca 1965 roku we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął 22 maja 1993 roku z rąk kard. Henryka Gulbinowicza. Po święceniach został skierowany na swoją pierwszą placówkę wikariuszowską do parafii pw. Podwyższenia Krzyża św. w Środzie Śląskiej [1993-1996], następnie był wikariuszem w parafii pw. św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu [1996-1997], by następnie trafić do parafii pw. Narodzenia NMP w Lądku Zdrój [1997-2000]. Kolejna placówką wikariuszowską była parafia pw. św. Józefa w Bierutowie [2000-2001] oraz parafia pw. św. Karola Boromeusza w Wołowie [2001-2002]. W 2002 roku ks. Tomasz trafił do parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Oławie [2002-2005]. W latach 2005-2010 został mianowany dyrektorem Caritas Archidiecezji Wrocławskiej. Po 2010 roku pełnił posługę w Niemczech. Najpierw do 2013 roku w Polskiej Misji Katolickiej w Münster, a po 2013 roku aż do dziś był proboszczem w czterech katolickich niemieckojęzycznych Parafiach: Geeste, Dalum, Groß Hesepe i Osterbrock w Dekanacie Emsland Mitte oraz Duszpasterzem dla Katolików Języka Polskiego w Ostfriesland i Emsland.
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Wielkanoc to cząstka wieczności – mówił ks. Jan Twardowski

2025-04-19 13:07

[ TEMATY ]

Wielkanoc

Milena Kindziuk

Red

Nie umiem / być srebrnym aniołem / ni gorejącym krzakiem / tyle Zmartwychwstań już przeszło / a serce mam byle jakie. / Tyle procesji z dzwonami / tyle już alleluja / a moja świętość dziurawa / na ćwiartce włoska się buja – pisał ksiądz poeta Jan Twardowski w wierszu pt. „Wielkanocny pacierz”. Gdy zapytałam go kiedyś, na czym według niego polega zmartwychwstanie Chrystusa, odpowiedział: „na tym, że Chrystus, który umarł, żyje!”.

Była to dla niego „prawda porażająca”. Bo przecież Pan Jezus po zmartwychwstaniu był niby ten sam, ale już zupełnie inny. Nawet Apostołowie nie mogli Go poznać. Wskrzeszona dziewczynka czy Łazarz z Ewangelii pozostali tacy sami. Po wskrzeszeniu - wrócili do normalnego życia, kiedyś potem znów poumierali. Natomiast Pan Jezus po zmartwychwstaniu był zupełnie inny – tłumaczył ks. Twardowski, dodając że właśnie dlatego w Komunii świętej przyjmujemy Zmartwychwstałego Pana Jezusa, a więc przemienionego przez śmierć i zmartwychwstanie. Ktoś, kto przechodzi przez śmierć, już jest inny – to bardzo ważna prawda wiary”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję