Reklama

Polska

Mętniactwo, i to jeszcze nienawistne

[ TEMATY ]

Kościół

społeczeństwo

KUL

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jednym z największych nieszczęść obecnej Polski jest ogólne mętniactwo, i umysłowe, i praktyczne. A jeśli doda się do tego jeszcze walczącą nienawiść, to mamy już nieszczęście tragiczne. Nasila się ono szczególnie przed wyborami samorządowymi, prezydenckimi i parlamentarnymi.

Manipulowanie obrazem Kościoła katolickiego

PO, SLD, Twój Ruch, feministki, „Gazeta Wyborcza”, znaczna część „neointeligencji”, częściowo nawet katolewica i katoliberałowie głoszą swoisty ateizm społeczno-polityczny. Usuwa się wiarę i Kościół z życia publicznego, oczywiście wbrew Konstytucji. Zdają sobie jednak sprawę, że na forum państwowym pozostają katolicy, którzy mogą myśleć i zachowywać się jak katolicy. Dlatego postępują bardzo obłudnie: z jednej strony w mediach poruszają szerzej tematykę religijną i ojczystą, a z drugiej strony preparują karykaturalny obraz Kościoła, chwaląc się oczywiście, że tylko oni są bardzo tolerancyjni i „zatroskani” o Kościół i jego wyznawców. Taka perfidia jest nie do zniesienia, zwłaszcza że jest faworyzowana przez rząd, parlament i urzędników koalicyjnych. Kościół, zepchnięty na aut, traktuje się jako „przegrane stowarzyszenie społeczno-polityczne” i wzywa się go wspaniałomyślnie do dialogu typu partyjnego, zarzucając mu jednocześnie, że on jako wsteczny tego dialogu nie chce. Przy czym uważają, że taki dialog wyłoniłby zwycięzcę, a pokonany, czyli Kościół musiałby porzucić swoje racje i przejść na pozycje świeckie. Nie rozumieją, że Kościół może dialogować sprawiedliwie w bardzo licznych sprawach ludzkich i doczesnych, ale nie może dialogować na sposób kompromisu w sprawach objawienia, zbawienia i swego apostolatu, które to sprawy określił swym Boskim autorytetem Jezus Chrystus. Dobra Nowina ma być głoszona i świadczona w imieniu Chrystusa, a nie dialogowana. Dialogi mogą dotyczyć tylko sposobów doczesnej realizacji tego posłannictwa. Jezus nie powiedział Apostołom: „Idźcie i dyskutujcie, czy Ja zmartwychwstałem, czy nie” (Mt 28,19), lecz przekonujcie o tym ludzi i narody w dialogu z nimi z miłością i niezachwianą pewnością.

I tak owi naprawiacze i „przyjaciele” Kościoła prowadzą od lat jakieś płytkie wywody rzekomo eklezjologiczne. Mówiąc zbiorczo, głoszą, że katolicy nie mają zdolności ani chęci dialogicznych we wszystkich sprawach. Że Kościół niesłusznie żąda jedności wiary, poglądów i posłuszeństwa, nawet od kapłanów, bo dziś Kościół ma być „bukietem rozmaitości”: poglądów, wierzeń, zachowań, norm moralnych, dyscypliny, podstawowego prawa, nawet np. niewierzący czy wróg Kościoła powinien mieć prawo bycia jego członkiem i zdobywać w nim władzę. Dopiero wtedy Kościół byłby „otwarty”. Kiedy Kościół „zamknięty” nie toleruje w sobie ateistów i heretyków i w ogóle innowierców, to wtedy wyznawcy wolą szukać zbawienia poza nim, bo taki Kościół ich obraża, zniewala i wtrąca się w ich życie osobiste, prywatne, a tego Chrystusowemu Kościołowi nie wolno. W ten sposób też krzywdził bardzo reformację protestancką, humanistyczną, która jest ruchem słusznym i prawdziwie ewangelicznym. Dziś ludzie będą szukać zbawienia w humanizmie, liberalizmie i kulturze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Naprawiacze Kościoła polskiego mówią, że najlepiej da się dyskutować z eksduchownymi, którzy przeżyli ducha Kościoła, trochę z prostymi katolikami, ale jego zakałą są biskupi, którzy uzurpują sobie władzę nad wyznawcami, są nietolerancyjni i wtrącają się w sprawy życia społecznego, politycznego i naukowego. Nie chcą sami słuchać Papieża Franciszka, a przede wszystkim nie chcą sprowadzać Kościoła do filantropii, konkretnie, do zajmowania się tylko ubogimi, chorymi, cierpiącymi, wykluczonymi, głodnymi, nieszczęśliwymi. A mogliby to czynić na wielką skalę, bo „Kościół polski jest bardzo bogaty”. W każdym razie nie powinni się wtrącać w normalne, świeckie i naturalne życie człowieka i państwa.

„Zacofani” katolicy nie rozumieją, że religia nie daje ani poznania, ani prawdy, lecz jest tylko osobistym uczuciem religijnym, które nie podlega żadnym regulacjom kościelnym. Toteż wielki grzesznik może być lepszym katolikiem niż ktoś infantylnie wierzący w Boga, a bez głębokich doświadczeń zła. Kościół „fundamentalistyczny” zginie, jeśli będzie trzymał się kurczowo dogmatów i Dekalogu, a nie przyjmie środków antykoncepcyjnych, zabijania dzieci poczętych, eutanazji, gender, in vitro, wolności seksualnej, no i jeśli nie odrzuci sakramentalności i nierozerwalności małżeństwa. W każdym razie Kościół musi się dostosować do współczesnej umysłowości świeckiej.

Reklama

Krytyka Kościoła nade wszystka

My, katolicy, długo cieszyliśmy się, że nasz Kościół i katolicyzm jest mocny, a ciężkie i trudne wyzwania tylko go umacniają. Zasłynęliśmy w świecie, że przez nasz Kościół został pokonany komunizm w Polsce, i mówiliśmy potem, że nie przyjdzie na nas klęska chrześcijaństwa zachodniego. W obu przypadkach znakiem mocy Kościoła polskiego był nasz Papież, św. Jan Paweł II. Ale chyba łatwiej było nam przezwyciężyć komunizm, który operował prymitywną filozofią i raczej materialnym i fizycznym uciskiem. Natomiast pod koniec komunizmu i po roku 1989 zaczął się bardziej destrukcyjny napływ ideologii ateistycznej, antymoralnej, liberalnej w sensie raczej nihilizmu wartości, i nasz osłabiony komunizmem organizm doznaje coraz większych trudności. Na dodatek doznajemy też ucisku społecznego, prawnego i politycznego ze strony złych sfer rządowych i przywódczych. I o ile za komunizmu byliśmy bardziej w niewoli fizycznej, o tyle po nim wchodzimy coraz bardziej w niewolę ideologii liberalnej i czynników rozkładających ludzką moralność i osobowość. W dodatku umożliwia to, a niekiedy wprost wspiera obecny rząd.

O ile marksiści żądali od nas przede wszystkim poparcia społecznego i politycznego, i w tym celu koncesjonowali pewne instytucje, o tyle liberałowie żądają przeformowania całego Kościoła: jego nauki, etyki, prawa i wartości, aż do samozniszczenia. I, niestety, tym celom służą także pewne nurty wewnątrzkościelne na Zachodzie i u nas. Stąd liberałowie i katoliberałowie koncentrują się głównie na krytyce Kościoła, i to jeszcze bardziej perfidnej niż marksiści. Ciągle więc starają się wykazywać, że instytucja Kościoła jest już przestarzała, kościołem jest sam sobie człowiek, znaczenie przepowiadania kapłańskiego zależy nie tyle od Ewangelii, ile raczej od osobistych zdolności i cech charakteru, powątpiewanie jest bardziej rozumne niż pewność wiary, i że sakramenty mogą służyć tylko jako rodzaj ubezpieczenia religijnego.

W imię takiej osobistej religii żąda się, by wolno było krytykować dotychczasowy Kościół swobodnie, głośno i bez ustanku, bez reguł, bez dowodów, bez odpowiedzialności i bez życzliwości, a raczej z nienawiści do przeszłości. Również ten stawał się najsławniejszym teologiem, kto zakwestionował najwięcej fundamentalnych prawd wiary. Istny szał rewolucyjny w teologii. To już też coś więcej niż herezja. Jest zastanawiające, że Prymas Stefan Wyszyński miał większe trudności z katolikami liberalnymi. Otóż w dobie soborowej zaczęli oni atakować, czyli „reformować” Kościół w najtrudniejszej dla Kościoła polskiego sytuacji politycznej. Prymas dowodził im, że krytyka Kościoła ziemskiego może i powinna mieć miejsce, ale powinna być dyskretna i nieogłaszana całemu światu w czasie, gdy grozi mu niewola czy zniszczenie. Kiedy komuniści głoszą, że Kościół jest wsteczny, duchowni są prześladowani i niektórzy aresztowani, nie wolno zakonnikom uczyć religii, bo są fanatykami itd., bardzo szkodliwe jest piętnowanie tych ludzi, że są ciemni i bardzo grzeszni, niedouczeni, chciwi, bardzo bogaci i nieuczciwi, bo wtedy lud może powiedzieć: dobrze, że takich „pognali”. Mimo to niektórzy liberałowie katoliccy, którzy z Kościoła żyli i tylko ze względu na Kościół byli koncesjonowani, odpowiadali hardo, w sposób typowy dla sekciarzy: „Robimy to dla dobra Kościoła”. Trzeba zauważyć, że w dobie soborowej szczególnie „Tygodnik Powszechny” chciał łączyć katolicyzm z liberalizmem zachodnim przynajmniej w podtekstach, krytykował Kościół polski jako skostniały, niedemokratyczny, niedający odpowiednich uprawnień ludziom świeckim, a przede wszystkim nacjonalistyczny i antysemicki, a także niedialogizujący z władzami. Kiedy Prymas za to ich karcił, to redaktorzy nie umieszczali jego homilii głoszonych w czasie Wielkiej Nowenny przed Millennium Chrztu Polski. Potem podobno sprzeciwiali się otwieraniu jego procesu beatyfikacyjnego, tak jak zresztą beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Płynęło to z przekonania, że Kościół w Polsce jest nacjonalistyczny, nietolerancyjny i niepowszechny. Podobnie potem, kiedy liberalizm jeszcze bardziej się rozwinął w krytyce Kościoła polskiego, św. Jan Paweł II napisał do Jerzego Turowicza i jego grupy, że „zabrakło im miłości Kościoła”. Jednak oni i tym razem nie do końca posłuchali, choć Turowicz był w przyjaźni z Papieżem. Ataki na Kościół wypływają z jakiegoś niepowstrzymanego parcia demonicznego.

2015-05-07 17:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Instrukcja na wielkopostną drogę

Niedziela Ogólnopolska 9/2021, str. 20-21

[ TEMATY ]

Kościół

Anna Wiśnicka

Rok temu ludzkość została zmuszona, aby zmienić drogę i wejść na ścieżkę niepewną, nieznaną i tak naprawdę niechcianą. Stare nawyki, przyzwyczajenia i sposoby postępowania muszą zostać poprawione. Potrzeba nowego planu marszruty.

Papież Franciszek w tegorocznym orędziu na Wielki Post zaprasza nas w drogę z Jezusem do Jerozolimy i proponuje instrukcję nawrócenia, porzucenia starego człowieka i przyobleczenia nowego.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Redaktor naczelny „Niedzieli”: wiara wymaga od nas odwagi

2024-04-29 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Niedziela

apel

Ks. Jarosław Grabowski

B.M. Sztajner/Niedziela

– Wiara obejmuje zmianę zachowania, a nie tylko powielanie pobożnych praktyk – powiedział ks. Jarosław Grabowski. Redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela” poprowadził 28 kwietnia rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego.

– Maryja uczy nas, że wiara to nie tylko ufność, to nie tylko zaufanie Bogu, to nie tylko prosta prośba: Jezu, Ty się tym zajmij. Wiara ogarnia całe życie, by móc je przemienić. To postawa, sposób myślenia i oceniania. Wiara angażuje w sprawy Jezusa i Kościoła – podkreślił ks. Grabowski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję