Reklama

Wiara

Przepraszam, nie mam marzeń

Kiedy już wszystkie moje pomysły wzięły w łeb, została pustynia. I wtedy pojawił się Bóg.

Niedziela Ogólnopolska 8/2022, str. 18

Adobe.Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najgorsze w życiu to nie mieć marzeń”. „Oni już o niczym nie marzą” – mówi się o ludziach, którzy nie widzą swojej przyszłości. Niedawno pytanie: „O czym marzysz?”, zadała mi znajoma, która ma, delikatnie mówiąc, luźne związki z Kościołem. „Chciałabym, żebyśmy ja i moja rodzina byli zbawieni” – odpowiedziałam. „No, dobra – znajoma na to – ale co byś chciała robić, mieć? Takie zajęcie twoich marzeń, najlepsze dla ciebie miejsce do życia...”.

Nie mogłam odpowiedzieć, bo „zajęć moich marzeń” miałam w życiu wiele, a pomysłów na życie – mnóstwo. Gdyby wszystkie się spełniły, nie wiem, gdzie bym teraz była. Pewnie gdzieś na dnie, po rozwodzie, w drodze do piekła...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pracy nie dostałam...

Moje koleżanki, studentki polonistyki w latach 90. XX wieku, nie marzyły, żeby być nauczycielkami. Ich pragnieniem była praca w pewnym kultowym piśmie kulturalnym. Tę pracę natomiast zdobyłam właśnie ja. Pracę marzeń. Po kilku latach, kiedy moja kariera zapowiadała się jak najlepiej, a małżeństwo – jak najgorzej, zaszłam w drugą ciążę. Kiedy byłam na urlopie macierzyńskim, mój mąż dostał propozycję pracy w Danii. Pieniądze! O, tak. Piękny dom, podróże – to naraz wydało mi się bardziej kuszące niż praca w wymarzonym piśmie. Wyruszyliśmy po lepsze, dostatnie życie. Wyruszyliśmy po pieniądze, ale „niechcący” znaleźliśmy Boga.

Reklama

On musiał nas wyprowadzić na pustynię, żebyśmy Go znaleźli. A ja musiałam przestać służyć swoim bożkom...

Kluczowe i oczywiste było dla mnie, że bez problemu dostanę pracę w polskiej szkole w Danii. Placówka funkcjonuje w soboty. Pewna swego złożyłam potrzebne, kompletne papiery. I z jakichś zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów pracy tej nie dostałam. Rwałam włosy z głowy: ta kierowniczka to chyba jest jakaś chora... Moje oburzenie było wielkie. Przecież jestem tam potrzebna, przecież żadna z pracujących tam osób nie ma tak dobrych kwalifikacji jak ja! A jednak...

Została pustynia

Miałam wówczas wiele pomysłów i planowałam różne inicjatywy – amatorski teatr dla dzieci, polonijna gazetka, organizowanie koncertów, wystaw w Danii z udziałem polskich artystów. Niektóre z nich kwitły jak wiosenny kwiat, piękne na początku i potrzebne, z czasem jednak naturalnie usychały...

Kiedy już wszystkie moje pomysły wzięły w łeb, została pustynia. Dzieci w szkole, mąż w pracy, dom na odludziu z widokiem na zaorane pole.

I wtedy pojawił się On – Bóg. Przyszedł w postaci wędrownego katechisty, ks. Mikołaja, który został posłany na misję do Danii. Zastał mnie na pustyni, z niczym. Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu wlewał strumieniem Słowo do mojego suchego serca, do serca mojego męża. Do tej pory wydawało mi się, że jestem poprawnym katolikiem, a tak naprawdę po raz pierwszy usłyszałam Jego słowo. I to słowo dotyczyło mnie bezpośrednio. To ja byłam Izraelitą wyprowadzonym z niewoli swoich pragnień, to ja kilka dobrych lat spędziłam na pustyni prowadzona przez Niego. To On jest wierny swoim obietnicom, mimo moich ciągłych wątpliwości, czy przypadkiem w moim Egipcie nie byłoby mi lepiej. I powstała wspólnota neokatechumenalna, założona przez ks. Mikołaja i rodzinę misyjną, która przyjechała do Danii z Brazylii. (Eucharystie mamy w soboty, a gdybym pracowała w szkole, na pewno nie mogłabym w nich uczestniczyć). I Bóg dał nam następną dwójkę dzieci, i odnowił naszą miłość małżeńską...

*

O czym marzę? O tym, żeby pełnić Jego wolę. Żeby pójść tam, gdzie On mnie pośle, żeby nie przywiązywać się do rzeczy i miejsc. Żeby głosić Dobrą Nowinę tym, którzy nie mieli szansy jej usłyszeć. Słowem – jeśli ktoś chce słuchać, ale bardziej – życiem. Żeby umieć odczytywać Jego znaki i plany. Chociaż czasem wydają się tak trudne, że aż się chce płakać. Ale wiem, że prowadzą mnie do mojego największego pragnienia – do zbawienia.

2022-02-15 13:07

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Kamil de Lellis

Niedziela sosnowiecka 34/2003

[ TEMATY ]

święty

martyrologium.blogspot.com/

Św. Kamil de Lellis, założyciel Zakonu Ojców Kamilianów. Urodził się 25 maja 1550 r. Rodzice przyjęli narodziny syna z radością, ale i z niepokojem, którego powodem był sen matki. Ujrzała chłopca stojącego na czele grupy rówieśników. Każdy z chłopców nosił na piersi czerwony krzyż. Takim krzyżem znaczono przestępców skazanych na karę śmierci. W wieku 17 lat Kamil poszedł wraz z ojcem na wojnę z Turkami. Nie trwało to długo, obydwu złamała choroba. Po śmierci rodziców jeszcze kilkakrotnie zaciągnął się do wojska, jednak wszystkie zarobione pieniądze tracił, uprawiając hazard. Taki styl życia doprowadził go do skrajnego ubóstwa. Pracując przy budowie klasztoru w Manfredonii, spotkał się po raz pierwszy z życiem zakonnym. Wtedy nastąpiło jego nawrócenie i radykalna odmiana życia. Wkrótce Kamil otrzymał upragniony habit franciszkański. Jednak zaniedbana rana na nodze otworzyła się na nowo i Kamil zmuszony był poddać się leczeniu. W szpitalu św. Jakuba w Rzymie spotkał się z ludzką niemocą i cierpieniem. Doświadczenie to spowodowało, że w 1586 r. założył Stowarzyszenie Sług Chorych, a papież Sykstus V nadał towarzystwu przywilej noszenia na zakonnym habicie czerwonego krzyża. 21 września 1591 r. papież Grzegorz XIV podniósł Towarzystwo do rangi Zakonu i nadał mu nazwę: Zakon Kleryków Regularnych Posługujących Chorym.
CZYTAJ DALEJ

Zmiany kapłanów 2025 r.

Maj i czerwiec to miesiąc personalnych zmian wśród duchownych. Przedstawiamy bieżące zmiany księży proboszczów i wikariuszy w poszczególnych diecezjach.

Biskupi w swoich diecezjach kierują poszczególnych księży na nowe parafie.
CZYTAJ DALEJ

Strażacy zaapelowali o zamknięcie okien z powodu pożaru hali z substancjami łatwopalnymi

2025-07-14 18:52

[ TEMATY ]

pożar

PAP/Michał Meissner

Pożar w Zakładzie Tworzyw Sztucznych w Siemianowicach Śląskich wciąż nieopanowany - w środku znajdują się substancje łatwopalne - przekazał PAP w poniedziałek kpt. Sebastian Karpiński, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP. Strażacy apelują do mieszkańców o zamknięcie okien.

Pożarem objęta jest hala przy ul. Chemicznej o powierzchni około 300 m kw. Obiekt przylega bezpośrednio do innych budynków produkcyjno-magazynowych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję