Reklama

Niedziela w Warszawie

Dobrze udać się do Matki!

Do jednych przychodzi w zaciszu lasów i pól, innych pociesza w otwartych ramionach. A jeszcze innym po cichu podsuwa rozwiązanie w trudnej sytuacji. Każdy, kto doświadczył osobistego spotkania z Nią, jest przekonany: Maryja naprawdę staje przy człowieku jako Matka, bo taki testament otrzymała od swojego Syna.

Niedziela warszawska 37/2022, str. VI

[ TEMATY ]

siostry loretanki

Archiwum Sióstr Loretanek

Rodzina loretańska przybywa do Matki, by nastroić serce na Boże wołanie

Rodzina loretańska przybywa do Matki, by nastroić serce na Boże wołanie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O działalności Maryi z pewnością słyszeliśmy niejedno świadectwo. Dzielą się nimi zwłaszcza pątnicy przybywający do Jej sanktuariów rozsianych po całym świecie. Jak co roku, w pierwszą niedzielę po uroczystości Narodzenia NMP, czciciele Matki Bożej Loretańskiej przybywają do Jej domu w Loretto, nieopodal podwarszawskiego Wyszkowa. Tym razem towarzyszy im wyjątkowo aktualne hasło: „Królowo Pokoju, módl się za nami!”.

Córka Matki Bożej

Dzieciństwo spędziła na niewielkiej wiosce ziemi lubelskiej, wśród złotych łanów zbóż. Choć kościół parafialny oddalony był o 8 km, każdej niedzieli wraz z rodzicami pieszo udawała się na Mszę św. I już jako sześcioletnia dziewczynka zdecydowała się przyjąć szkaplerz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Dla Niebieskiej Mamy nieważny wiek, Ona od dziecka mnie prowadzi – mówi s. Anastazja, loretanka posługująca w DPS w Loretto. – Od 7. roku życia czułam pragnienie wstąpienia do zakonu. Ponieważ w parafii ani w pobliskich miejscowościach nie było sióstr zakonnych, w wieku 14 lat wybrałam się na poszukiwanie klasztoru. W mojej wiosce w maju zbieraliśmy się przy przydrożnym krzyżu, aby śpiewem oddać cześć Maryi, a echo pieśni niosło się hen daleko. Podążając za tym echem, wybrałam się do Warszawy na poszukiwanie klasztoru bez żadnego adresu. Wezwania z Litanii Loretańskiej były mi adresem – opowiada loretanka.

Reklama

Rzeczywiście, pierwszy klasztor, do którego zapukała, to było Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Loretańskiej. Do klasztoru została przyjęta w wieku 15 lat, w dniu śmierci papieża Pawła VI – 6 sierpnia 1978 r.

– I ktoś mi powie, że Maryja jest daleko! Ona jest bardzo blisko każdego i każdej z nas – zapewnia siostra. – Nasz założyciel bł. ks. Ignacy Kłopotowski zachęcał siostry do szczególnej czci Maryi, do stałej praktyki odmawiania Różańca. Powiedział: „Będziecie się nazywały siostry loretanki – córki Matki Bożej”. W tym roku odeszła moja ziemska mama. Choć bardzo za nią tęsknię, to wierzę w świętych obcowanie i szczególną miłość Matki Bożej. I dziękuję Bogu za to, że uczynił mnie loretanką – córką Matki Bożej.

Matka i Mistrzyni młodych

Mimo mojego młodego wieku mówi, że w swoim życiu już trochę przeżył. Różne wzloty, ale i bolesne upadki.

Reklama

– Jakiś czas temu byłem w ciężkim stanie psychicznym, było tak źle, że myślałem o najgorszym, po prostu upadłem. Nie dawałem sobie szans – mówi 16-letni Maks Martyna. – Pewnego dnia, kiedy było ze mną już naprawdę słabo, przejeżdżałem obok kaplicy adoracji. Poczułem niesamowitą siłę, która ciągnęła mnie w stronę kaplicy, aż zdecydowałem się do niej wejść. Tam stała figura Matki Bożej, która miała otwarte ramiona, tak jakby cały czas na mnie czekała, bym w końcu wtulił się w Nią. Poczułem wtedy niesamowitą radość i bezpieczeństwo, ale i żal przez to, że przez te parę miesięcy nie potrafiłem powierzyć Jej swoich wszelkich problemów. Podczas modlitwy coś we mnie pękło, po prostu się popłakałem – opowiada nasz młody rozmówca.

Dziś jest przekonany, że w różnych problemach dobrze jest udać się do Matki i wypłakać się w Jej ramię. Prosił Maryję, by pokazała mu na nowo ścieżkę wiary, która ma iść.

– Postanowiłem wstać, i to właśnie jest w upadkach najpiękniejsze, że potrafimy powiedzieć: „Idę dalej”, jak zrobił to Jezus podczas drogi krzyżowej. Od tamtego momentu moje życie zupełnie się zmieniło, znowu nabrało kolorów. Poznałem wspaniałą dziewczynę, coraz bardziej chciałem angażować się w życie Kościoła. Postanowiłem dołączyć do róży różańcowej tu, w Loretto, by za to wszystko, co mnie spotkało, podziękować Bogu i Maryi. Chce być przykładem dla młodych, że naprawdę można, że nasza młodzież nie jest jeszcze stracona, jak niektórzy myślą. My, młodzi, prosimy Was o modlitwę, byśmy nie bali się głosić prawdy! – prosi Maks.

W wyjątkowo trudnej sytuacji była też Julia Rudnik, dziś zelatorka Żywego Różańca Młodych w Loretto. Wtedy dostała od mamy SMS-a: „Julka pomódl się tymi słowami: «Maryjo, Ty we mnie, przeze mnie módl się i działaj»”. Tak zrobiła.

Reklama

– Zaczęłam się modlić, prosiłam o pomoc, a Ona nie zawiodła. Nigdy nie zawodzi. Od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Maryja jest moją Matką i Przyjaciółką, Mistrzynią życia codziennego – przyznaje Julia. – Odkąd wstąpiłam do róży różańcowej, każdy poranek zaczynam od Różańca i rozmowy z Matką Bożą. Powierzam Jej swoje sprawy i daje się Jej prowadzić. Ona po cichu zawsze przychodzi z rozwiązaniem. Wiem, że z Nią nie zgubię drogi, bo Ona zawsze prowadzi do Jezusa – podkreśla nasza rozmówczyni.

Loretto – inny świat

Maryja jest dla niego najlepszą Przewodniczką w tym, jak wsłuchiwać się w głos Jezusa. Do tego trzeba wciąż na nowo nastrajać serce. Dla ks. Mateusza Mickiewicza, duszpasterza akademickiego z parafii św. Jakuba na warszawskiej Ochocie, Loretto jest miejscem, które właśnie temu sprzyja.

– Tu Matka Boża zawsze pomaga mi wracać do tego, jaka jest moja tożsamość – że jestem umiłowanym synem Boga. Dla mnie Loretto to zawsze miejsce odpoczynku i wytchnienia, ale przede wszystkim ciszy, w której można spokojnie usłyszeć Słowo Boże, nawet jeśli nie zawsze przemawia tak, jak ja bym to sobie wymyślił – podkreśla młody kapłan.

Choć blisko stąd do Warszawy, Loretto to inny świat. Dla ks. Mateusza najcenniejsza jest panująca tu atmosfera spokoju i modlitwy, życzliwa i dyskretna gościnność sióstr loretanek oraz ojców sercanów białych.

– Pierwszy raz byłem tutaj w dzieciństwie, z rodzicami, ale Loretto stało się dla mnie szczególnie bliskie w czasie seminarium, a teraz jest takim także w kapłaństwie. Tu odbywałem seminaryjne praktyki w loretańskim DPS-ie, tutaj odprawiłem także jedną z Mszy św. prymicyjnych. Sam lub w gronie przyjaciół przyjeżdżam tu, aby złapać oddech – co bardzo ważne w naszym powołaniu – dodaje ks. Mateusz.

Także dla Magdaleny Molskiej-Książek Loretto jest miejscem, w którym wyraźnie czuje Jej Matczyną obecność. Miejsce przepełnione niezwykłym pokojem.

– Zawsze, kiedy tu wracam, wyraźnie to czuję. Sanktuarium w Loretto to jak wspomnienie z dzieciństwa. Wiem, że tu czeka kochającą Mama i każde spotkanie z Nią jest wielką radością. Tu dokonaliśmy intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi w naszej rodzinie. Zostaliśmy dziećmi Najświętszych Serc i wraz z innymi uczymy się wzrastać w tej miłości, w gościnnych progach w Loretto – podkreśla czcicielka Matki Bożej.

2022-09-06 12:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przywiązane sercem

Niedziela warszawska 36/2025, str. I

[ TEMATY ]

siostry loretanki

Archiwum Sióstr Loretanek

S. Teodozja Sułek

S. Teodozja Sułek

O radości życia zakonnego, fascynacji charyzmatem bł. ks. Ignacego Kłopotowskiego oraz o wierności powołaniu, z s. Gemmą Misiuk i s. Teodozją Sułek, loretankami, rozmawia Monika M. Zając.

Monika M. Zając: 10 lat temu pewna gimnazjalistka odkrywająca głos powołania zakonnego, otoczona głównie środowiskiem prawosławnych z Podlasia, przybyła do Loretto i ...
CZYTAJ DALEJ

Najważniejsza świątynia świata

2025-11-04 13:44

Niedziela Ogólnopolska 45/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Liturgia Tygodnia

Rembrandt – Wypędzenie przekupniów z świątyń

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
CZYTAJ DALEJ

Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział, że weźmie udział w Marszu Niepodległości

2025-11-08 09:44

[ TEMATY ]

Marsz Niepodległości

Prezydent Karol Nawrocki

Karol Porwich/Niedziela

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki zapowiedział, że weźmie udział w tegorocznym Marszu Niepodległości w Warszawie. „W ubiegłych latach uczestniczyłem w nim jako prezes IPN, a tym roku pierwszy raz wezmę udział w jego obchodach jako prezydent”- napisał w artykule dla portalu „Wszystko co najważniejsze”.

W artykule pt. „Święto wolnych Polaków” prezydent zauważył, że „obchodzone 11 listopada Narodowe Święto Niepodległości, ustanowione na pamiątkę wydarzeń z 1918 roku, to jeden z ważniejszych dni w polskim kalendarzu”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję