Reklama

Kultura

Ważkie słowa, ważne nuty

Jestem fanem słów, które mają wagę; litera po literze poruszają moje głębokie pokłady wrażliwości. Albo fraz idących ich tropem ku Bogu. Krok po kroku, nuta, po nucie. Do prawdy, zbawienia. Wprost do serca, umysłu, bez lawirowania.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedyś przedstawienie strof w oprawie muzyki było swoistą drogą ku masowej percepcji. Dzisiaj jest inaczej. Pamiętam, jak w rozmowie z Grzegorzem Turnauem jakieś trzy dekady wstecz, u zarania jego wielkiej kariery solistycznej, zadałem mu pytanie, czy czuje się wieszczem czasu multimediów. I to pytanie zawisło w powietrzu. Bo ja, mając od lat dostęp do internetu, nie sądziłem, że to ciągle nieosiągalne medium dla milionów w kontekście popkultury. Dzisiaj czas zatoczył pętlę. Sieć jest globalna, ale uczucia ulatują. Poezja szuka drogi – jak muzyka. Dwie siostry. Stąd pytam o tę ulotność, nieprzemijalność, o to, co „tu i teraz”, sprawcę znakomitej płyty. Płyty innej od masowej produkcji, która przywraca wiarę w podstawowe pryncypia. Bo nie jest to album nijaki. On kapie emocjami i... artyzmem.

– Płyta Pieśni zawiera w sobie dwa cykle utworów: muzyczną biografię Karola Wojtyły oraz cykl siedmiu pieśni na sopran i fortepian do słów Romana Brandstaettera – mówi Niedzieli Sebastian Szymański, kompozytor zarejstrowanych na niej utworów, i dodaje, że jest tu antropologiczna myśl personalistyczna, tak bardzo widoczna w twórczości obu poetów. – Fakt, nie da się przejść obojętnie nad warstwą literacką. Praca nad muzyczną biografią Karola Wojtyły była trudna już u samych podstaw – podczas wyboru tekstów – bo jak można w trzech utworach zawrzeć wydarzenia z życia wielkiego świętego, papieża, wskazujące na jego indywidualny rys osobowości? Potrzebny był do tego klucz, którym jest właśnie antropologia personalistyczna. Z twórczości Karola Wojtyły wydobyłem dwa oddzielne obszary – intelekt i serce, których synteza może być gwarancją na spełnienie. W moim przekonaniu działanie to może być punktem wyjścia do odnajdywania, eksplorowania i umuzycznienia tekstów autorów nowo poznanych przez kompozytorów – wskazuje artysta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Podobnie w przypadku drugiego cyklu pieśni, tego do słów Romana Brandstaettera, próba muzycznego scharakteryzowania postawy poety mogłaby nie dojść do skutku, gdyby nie dostrzeżenie i zaakcentowanie relacji wiary i rozumu człowieka w świetle encykliki o tym samym tytule: Fides et ratio – wyjaśnia Szymański. – W jej rozumieniu u Brandstaettera chciałem zaakcentować poznanie prowadzące do przemiany. Autor, który wywodził się z kręgu żydowskiego i który de facto spotkał Chrystusa, dzięki temu poznaniu nazwał Biblię „swoją ojczyzną”. To działanie starałem się odzwierciedlić w Hymnie do Biblii, który ze względu na obszerność podzieliłem na trzy części, jak również w wybranych pozycjach z Pieśni o moim Chrystusie i z Hymnów Maryjnych.

Reklama

W wybitnej Annie Mikołajczyk-Niewiedział (śpiew) i Marcinie Tadeuszu Łukaszewskim (fortepian) ta muzyka odnalazła godnych interpretatorów. Czy jest to muzyka adresowana do koneserów? Być może tak, jeśli szukamy w niej sztywnego pojmowania w kontekście kompozytorskim. Rzecz w tym, że ta muzyka (przy pewnej formalnej elitarności, typowej dla pieśni z akompaniamentem fortepianu) nie jest hermetyczna; choć to nie miejsce na banialuki, potok nut. Kameralistyka to zwierciadło albo, jak kto woli, pryzmat, do którego coś dociera, a potem – z którego coś wynika. U Szymańskiego nuty wpisane w pieśni nie unikają konfrontacji z percepcją słuchacza. A ta jest wystawiona na obcowanie ze sztuką unikającą chadzania na skróty. Czy jestem fanem takiej muzyki? Chyba nie, nie jestem fanem pieśni jako kameralistyki, ale to nie czyni mnie obojętnym na ich artyzm. Tym bardziej że formalnie u źródeł dzieła stoją moi mistrzowie. I tak sukcesja ucieleśnia się w pochodzie sztuki.

Ta płyta, te kompozycje to genialny przykład na to, że idziemy w pochodzie kreacji. Sebastian Szymański ma nam coś do powiedzenia i słychać jego przesłanie. Strofami papieża Polaka i genialnego Romana Brandstaettera pisane. Komponowane. Płyta o czymś, płyta negacja papki medialnej. Porusza, zmusza do myślenia, refleksji. Prawda, że rzadkość? Gatunek na wymarciu. Niestety.

2022-12-13 14:54

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ulotność rzeczy pięknych

Życie płynie szybko, zwłaszcza to odnoszące się do muzycznego show-biznesu. Tu koło młyńskie rozrywkowego targu próżności musi się kręcić arcyszybko.

Nic dziwnego, w tym biznesie wszystko jest fajne, no, może z wyjątkiem tego show psującego zabawę w mnożenie pieniędzy.

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję