Reklama

Felietony

Powieść dla ludzi pogubionych

Właściwie napisałem o nas samych i o tym, jak żyć w świecie, który traci swoje aksjomaty.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pisanie to ciężka praca, podczas której często pojawia się pokusa, aby się „na chwilę” od niej oderwać i wykonać setki „niezbędnych” czynności. Wszystko staje się bardziej kuszące od godzin spędzonych przy klawiaturze. Pisanie jednak to nie tylko harówka, to także rodzaj psychicznej dewiacji, która wymaga coraz mocniejszego odklejania się od rzeczywistości. Najpierw – niby bez wysiłku – powołujesz do życia swoich bohaterów. Nie masz jednak świadomości tego, że trzeba będzie ich „karmić”, „rozmawiać z nimi”, „niańczyć ich”, gdy wpadną w tarapaty. Robią się coraz bardziej roszczeniowi i bezczelni, często każdy z nich woła: „Teraz ja, teraz ja! Masz natychmiast wypuścić mnie na świeże powietrze!”. Każdy rozpycha się łokciami, czarne charaktery nie chcą być jednoznacznie czarne, a ci pozytywni mówią, że nie podoba im się bycie takimi aniołami, bo oni też mają swoje mroczniejsze historie. Jednym słowem – w twojej głowie zaczyna się gwar, dochodzi do awantur. Jak w takiej sytuacji wytłumaczyć domownikom, że teraz tata nie wyniesie śmieci, bo właśnie uczestniczy w międzynarodowej akcji ratowania świata? Jak tu tulić się do lubej osoby, gdy jest się właśnie w trakcie nieoczekiwanej zdrady bohatera lub wybuchu jego wielkiej miłości, którą trzeba odmalować palcami na klawiaturze? Gdy trzeba zamienić słowa w plastyczne opisy emocji i okoliczności zdarzenia, a na dodatek wedrzeć się w umysły bohaterów i opisać zmienną amplitudę ich uczuć? Jak wytłumaczyć komuś postronnemu, że cały ranek przyszło ci się sprzeczać ze swoimi postaciami o psychologiczne prawdopodobieństwo dotykających ich zdarzeń, wypowiedzi i reakcji?

Postaci tylko na początku wydają się plastyczne i pełne dobrej woli – z upływem czasu i zapisanych stron stają się coraz bardziej wymagające i krnąbrne. Wyobrażam sobie np. palpitacje słabego serca krakowskiego poety Andrzeja Bursy, gdy narzeczona zwracała się do niego z nader realnym wezwaniem: Kochanie, proszę – wynieś to wiadro, bo potwornie śmierdzi tu szczyną! A tu muzy skłębione siedzą mu na ramionach, metafory wreszcie dają się zwabić słodką miną, namysłem... I nagle wszystko znika – pozostaje wiadro z grubiańsko wspomnianą cieczą. Jest to rodzaj schizofrenii. Z jednej strony ciągle stąpasz po realnych miejscach, a z drugiej – nosisz w sobie nierozwiązane sytuacje, wypadki i wpadki twojej fabuły oraz przede wszystkim tych nieznośnych, samolubnych wymagających bohaterów. Przestajesz logicznie odpowiadać ludziom, którzy cię o coś pytają, bo właśnie w twojej głowie trwa pojedynek, rozmowa, akcja. Zachowujesz się jak szaleniec i na proste kwestie odpowiadasz nieadekwatnie. Kiedy stawiasz ostatnią kropkę, powinieneś poczuć ulgę, tymczasem przeżywasz to jak rozstanie z kimś drogim i bliskim. Na nic zdaje się pisanie jednej powieści za drugą, wrażenie rozstania pozostaje niezmienne i dojmujące.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Piszę to w chwili, gdy ukończyłem pracę nad swoją nową powieścią pt. Tajemnica spowiedzi. Jej pierwsze egzemplarze trafiają już do moich czytelników. To moment, gdy autor niecierpliwie czeka na pierwsze głosy z zewnątrz. Zastanawia się, jak odbiorcy przyjmą ten „świat”, jakie wywoła uczucia. Tajemnica spowiedzi jest powieścią o trudnym dorastaniu dojrzałych – wydawałoby się – ludzi do bycia w pełni człowiekiem. Moim zamiarem było nie napisanie kolejnej zgrabnej historyjki sensacyjnej, ale splecenie wątku rozgrywki ze złem z opowieścią o duchowej przemianie. To opowieść o dwóch bohaterach: księdzu i zawodowym mordercy. Czym będzie skutkowało ich spotkanie, jak poradzą sobie ze złem współczesnego świata? Więcej nie mogę wam zdradzić, dodam tylko, że gdy odkładałem klawiaturę, miałem świadomość, że właściwie napisałem o nas samych i o tym, jak żyć w świecie, który traci swoje aksjomaty, w którym wydaje się, że nic już nie jest jednoznaczne. W tle zmagań głównych bohaterów pojawia się znany wam już Andrzej Brenner, dziennikarz, który ma nadzwyczajną zdolność ściągania na siebie kłopotów. I w tym wszystkim – sakrament spowiedzi. Czy jego moc jest w stanie zmienić świat?

Wybaczcie, że tym razem napisałem o własnej powieści, ale jestem przekonany, iż ta zanurzona w zepsuciu współczesności powieść jest jednocześnie próbą poważnej rozmowy z każdym z was. Pisanie jej było dla mnie także ważną przygodą duchową i będę ukontentowany, jeśli i wy znajdziecie w niej własne myśli, rozterki i powroty do naszego Stwórcy. Może po jej przeczytaniu wybaczycie mi ten nieco autoreklamowy felieton. Z przekonaniem kieruję Tajemnicę spowiedzi w wasze dłonie. Dobrej lektury.

2022-12-13 14:54

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ynteligent

O ile intelektualista, jakichkolwiek poglądów, jest ozdobą i przyjemnością życia towarzyskiego, to już Yntel jest jego uciążliwością trudną do zniesienia.

Przeciwnikami rozsądku i polskości nigdy nie byli dobrze wykształceni, znakomicie poruszający się w świecie zarówno antyku, jak i współczesności intelektualiści. Dla nich zmiana poglądu na jakiś aspekt życia nie jest równoznaczna z atakiem na ich poczucie wartości. Ale takich jest niewielu. Ot istnieją, naznaczają swoimi indywidualnościami otoczenie i są najbardziej pożądanymi uczestnikami ciekawych rozmów, biesiad. To ludzie piękni i na swój sposób kulturowo niepowtarzalni. Można nie znosić ich samych, tego, co tworzą, a jednak przystawać w zadumie nad tym, co komunikują światu. Przyznam się, że bardzo tęsknię do intelektualistów... Chciałbym czasem, w ciszy, słuchać tego, co mają do powiedzenia. Pamiętam kilku takich ludzi o zgoła przeciwnych niż moje zapatrywaniach na wiele światowych zjawisk i uregulowań; zawsze słuchałem ich z uwagą i ukontentowaniem, z szacunkiem odnosiłem się do ich wywodów, choćby nawet naznaczone były szlachetną naiwnością.

CZYTAJ DALEJ

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę, silny moralny kręgosłup i niezależność myśli

2024-03-24 08:43

[ TEMATY ]

Ulmowie

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Bratanek błogosławionego Józefa Ulmy, Jerzy Ulma, opisał swojego wujka jako mężczyznę głębokiej wiary, którego cechował mocny kręgosłup moralny i niezależność myśli. O ciotce, Wiktorii Ulmie powiedział, że była kobietą niezwykle energiczną i pełną pasji.

W niedzielę przypada 80. rocznica śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Zostali oni zamordowani przez Niemców 24 marca 1944 r. za ratowanie Żydów, których Niemcy zabili jako pierwszych.

CZYTAJ DALEJ

Zobaczyć Chrystusa w bliźnim

2024-03-28 19:26

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W Wielki Czwartek przy wielkanocnym stole w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Tarnobrzegu spotkali się ludzie starsi, samotni i bezdomni.

Wydarzenie rozpoczęło się od życzeń pana Dariusza Bożka, prezydenta miasta, który podkreślił, że Wielkanoc jest świętem radości i miłości, mimo, że poprzedza ją śmierć Chrystusa. Jednak to nie ona zwyciężyła, lecz życie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję