W poniedziałek, 5 lutego br. o godz. 10.00 w archikatedrze 
wrocławskiej pw. św. Jana Chrzciciela pod przewodnictwem bp. legnickiego 
Tadeusza Rybaka sprawowana była Msza św. koncelebrowana w intencjach 
zmarłego ks. Pawła Panasiuka. Na tę modlitwę przybyły osoby związane 
ze zmarłym więzami rodzinnymi, księża koledzy kursowi, kapłani dekanatu 
Złotoryja, pośród których przed odejściem na emeryturę pracował ks. 
Paweł oraz wielu przedstawicieli parafii Zagrodno, którzy przyjechali 
pożegnać swojego byłego proboszcza. 
  W homilii skierowanej do zgromadzonych Biskup Legnicki 
powiedział: "Z księdzem Pawłem wielu z nas spotkało się tutaj we 
Wrocławiu, w roku 1948. Wszyscy byliśmy pod urokiem jego dostojnej 
postawy, ale jednocześnie w naszych sercach rodziło się pytanie, 
kim jest ten starszy już człowiek, który podejmuje drogę do kapłaństwa 
razem z nami we Wrocławiu? Wtedy przychodziło do seminarium wielu 
takich ludzi, którzy mieli bogatą przeszłość wojenną i wyczuwaliśmy, 
że ta trudna przeszłość wojenna jest w jakiś sposób obecna w życiu 
naszego kolegi, przyszłego ks. Pawła. Jednak nie wnikaliśmy głębiej, 
jak wyglądała ta przeszłość, bo wiedzieliśmy, że niektóre tajemnice 
trzeba zostawić z szacunkiem, a kiedyś nadejdzie czas by je wyjaśnić. 
I kilka lat temu ks. Paweł Panasiuk przyjechał do mnie do Legnicy 
i przywiózł swój testament. Prosił, żeby ten testament odczytać podczas 
jego pogrzebu, bo właśnie w nim chciał uzupełnić to, o czym nie bardzo 
wiedzieliśmy podczas studiów do kapłaństwa. Spełniając tę wolę czytam 
właśnie napisany przez ks. Pawła Panasiuka testament. 
  ´Urodziłem się w dniu 11 czerwca 1916 r. w Kielcach, 
z ojca Aleksandra i matki Felicji z domu Wypiórkiewicz. Najmłodsze 
lata spędziłem przy rodzicach, a w roku 1923 rozpocząłem naukę w 
Szkole Podstawowej w Skarżysku-Kamiennym, a następnie złożyłem egzamin 
w szkole handlowej w Skarżysku-Kamiennej, którą to szkołę ukończyłem 
w 1935 r. i tam też podjąłem pracę w Urzędzie Pocztowym. W marcu 
1939 r. zostałem powołany do służby czynnej WP i wziąłem udział w 
wojnie obronnej razem z 37 Pułkiem Piechoty z Kutna. W miesiącu październiku 
1939 r. dostałem się do niewoli, z której udało mi się zbiec w Tarnopolu 
nad Wisłą. Następnie w roku 1941 podjąłem pracę w firmie Chazak w 
Skarżysku-Kamiennej, na wydziale produkcji amunicji karabinowej i 
pistoletowej. Z uwagi na rodzaj mojej pracy zostałem zaprzysiężony 
przez Armię Krajową we wrześniu 1942 r. przez por. Tadeusza Kazimierowicza 
pseu. "Komar" i wcielony zostałem do grupy przerzutowej amunicji 
mauzerowskiej i wisowskiej kaliber 9 mm. Tę amunicję przemycałem 
na placówki przez skrzynkę kontaktową prowadzona przez Genowefę Półtorak, 
pseu. "Sowa", jak również przewoziłem do Sandomierza i do Końskich, 
gdzie dostarczałem amunicję na skrzynkę kontaktową prowadzoną przez 
Józefę Kurowską i jej męża Stanisława. W Końskich przekazywałem amunicję 
na kontakcie u pp. Katzów, pseu. "Skarlet" do dnia 17 stycznia 1945 
r. Przed prześladowaniem przez Urząd Bezpieczeństwa w 1946 r. uciekłem 
na zimie odzyskane, do Jeleniej Góry. Tam też podjąłem pracę w Banku "
Społem" i jednocześnie naukę w wieczorowym Liceum Ogólnokształcącym 
dla dorosłych, aby zdobyć maturę, która była warunkiem przyjęcia 
mnie do Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. 
Kiedy zdobyłem maturę, pracowałem zarobkowo jeszcze do roku 1948, 
zdobywając w ten sposób środki na konieczne wydatki osobiste i wydatki 
seminaryjne. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że rodzice moi w tym 
czasie już nie żyli. Przez wszystkie lata pobytu w seminarium mogłem 
liczyć wyłącznie na moje własne siły´. 
  Widzimy, z jakim wielkim zaangażowaniem dla sprawy polskiej 
i dla Kościoła łączyło się życie tego człowieka, który zdecydował 
się w końcu, aby zostać kapłanem. Podjął tę decyzję w czasach dla 
Kościoła trudnych. Wiele można by było powiedzieć o tych czasach, 
które charakteryzowały się atakiem na Kościół i na to, co polskie. 
Komunizm i ateizm chciał zawładnąć sercami ludzkimi. I wtedy warunki 
życia w seminarium nie były łatwe. Wiele mógłby powiedzieć na ten 
temat Biskup Józef - tu obecny, ks. infułat Stanisław Turkowski, 
który był wówczas naszym przełożonym i po trochu my wszyscy, którzy 
w tamtym czasie byliśmy studentami MWSD. Był to czas i rewizji w 
seminarium, i aresztowań naszych księży przełożonych i profesorów 
oraz różnych ataków na Kościół i na tych, którzy wybierali drogę 
służby kapłańskiej. Dla ks. Pawła, ówczesnego kleryka MWSD, powiedzmy 
szczerze, okres studiów i formacji nie był łatwy. Większość z nas, 
to byli ludzie młodzi, bezpośrednio po maturze, on miał już za sobą 
wiele przejść, trudnych przeżyć, doświadczeń, a jednak z jakąś żelazną 
konsekwencją podejmował te studia. Czasami widać było, że wolny czas, 
przeznaczony na odpoczynek, poświęca na naukę, na studium, żeby tylko 
te studia ukończyć. Razem z nami przyjął święcenia kapłańskie właśnie 
w tej archikatedrze, 2 sierpnia 1953 r. leżeliśmy krzyżem na tej 
posadzce katedralnej, prosząc Pana Boga o dar kapłaństwa. Święceń 
kapłańskich udzielił nam bp Franciszek Sonik, biskup pomocniczy z 
Kielc, gdyż były to czasy, kiedy archidiecezja wrocławska nie miała 
własnego biskupa, bo ówczesne władze komunistyczne do tego nie dopuściły. 
Po święceniach kapłańskich zostaliśmy wysłani do różnych parafii. 
Ks. Paweł został skierowany do Dzierżoniowa, do parafii pw. św. Jerzego, 
gdzie bardzo gorliwie pełnił swoje obowiązki. Wtedy było jeszcze 
bardzo mało księży i na każdym z nas ciążyło wiele obowiązków i zajęć. 
Czasami bywało i tak, że wielu z nas często się fizycznie uginało 
pod tym ciężarem. Po zakończeniu pracy w Dzierżoniowie ks. Paweł 
został skierowany na samodzielne placówki do Sobótki koło Wrocławia, 
do Solnik Wielkich koło Oleśnicy i do Bytomia Odrzańskiego. Ten pobyt 
w Bytomiu był dla niego szczególnie trudny, dlatego, że był to czas, 
kiedy usuwano krzyże i religię ze szkół. Ks. Paweł w swojej gorliwości 
nie mógł milczeć wobec tego, co się działo i dlatego występował publicznie 
przypominając parafianom, że nie mogą pozwolić, by dzieci były pozbawione 
religii, by wyrzucano krzyże z tych miejsc, w których kształci się 
dzieci. Bardzo się to nie podobało ówczesnym władzom. Przedstawiciele 
miejscowych komunistów, zwłaszcza wojewoda, słali pisma do abp. Bolesława 
Kominka oskarżając ks. Pawła Panasiuka, że działa przeciwko państwu; 
że burzy spokój społeczny; że trzeba tego księdza szkodliwego usunąć. 
Kiedy abp Kominek odpowiadał, że niczego niewłaściwego nie może się 
dopatrzeć w działalności ks. Pawła, słano pisma do sekretarza Episkopatu 
Polski, do Warszawy, przedstawiając ks. Panasiuka jako wroga Polski 
Ludowej. Po tym zmaganiu, po chwilach bardzo trudnych i 
ciężkich, 
ks. Paweł został przeniesiony do parafii w Zagrodnie. Cieszę się 
bardzo, że przybył dziś obecny ks. proboszcz wraz z wami parafianami, 
aby wziąć udział w pogrzebie byłego duszpasterza. Kiedy zaczęła już 
dokuczać choroba, kiedy ta trudna kapłańska służba wyniszczyła jego 
siły, ks. Paweł został przeniesiony do Złotoryi. Tamtejszy ks. dziekan 
- obecny tutaj ks. prał. Sobczyk, przyjął go jako rezydenta, który 
wspomagał posługę duszpasterską. Po pewnym czasie ks. Paweł doszedł 
jednak do wniosku, że stan jego zdrowia wymaga, by przeniósł się 
do Domu Księży Emerytów we Wrocławiu. Zamieszkał w nim od 16 czerwca 
1992 r. Abp Bolesław Kominek, a także kard. Henryk Gulbinowicz docenili 
pracę, wysiłek tego kapłana i dlatego przekazali mu specjalne odznaczenie. 
Abp Kominek nadając mu godność kanonika. A 29 sierpnia 1985 r. kard. 
Gulbinowicz, również wdzięczny za pracę ks. Pawła, odznaczył go przywilejem "
rokiety i mantoletu" (...). 
  Na pewno te przypomniane fakty, ta krótka historia życia 
ks. Pawła, nie wyczerpuje tego wszystkiego, co było w sercu gorliwego 
kapłana; nie wyczerpuje tego, co wniósł przez swoją modlitwę i posługę 
w życie wiernych. (...) Pragnę także w tej chwili wyrazić w twoim 
imieniu ks. Pawle i w imieniu nas przyjaciół zmarłego, serdeczną 
wdzięczność tym wszystkim, którzy wspierali Cię na drodze twojego 
życia kapłańskiego swoją modlitwą i życzliwością oraz którzy będą 
się modlić za Ciebie teraz, aby Pan Bóg dał ci wieczny odpoczynek. 
Chcę podziękować bardzo serdecznie bp. Józefowi Pazdurowi, że zechciał 
wziąć udział w tym pożegnaniu, w tym świętym spotkaniu; ks. inf. 
Turkowskiemu, ks. inf. Adamowi Drwiędze, proboszczowi tej wspaniałej 
wrocławskiej archikatedry; chcę podziękować wszystkim kapłanom za 
życzliwość i modlitwę; ale szczególnie chcę także podziękować kard. 
Gulbinowiczowi, że okazywał temu kapłanowi szacunek i że przyjął 
go do Domu Księży Emerytów we Wrocławiu, który był dla tego kapłana 
tak bardzo ważnym miejscem. Serdecznie także dziękuję ks. dyrektorowi 
Domu Księży Emerytów oraz wszystkim kapłanom, którzy razem z ks. 
Pawłem mieszkali w tym miejscu i tworzą tam braterski klimat. Chcę 
podziękować siostrom zakonnym, zwłaszcza tym pracującym w Domu Księży 
Emerytów. Chcę podziękować lekarzom i wszystkim, którzy śpieszyli 
z pomocą w czasie choroby naszego przyjaciela. Księże Pawle, Ty będziesz 
o nas wszystkich pamiętał przed Panem Bogiem".
  Po Eucharystii odbyły się obrzędy ostatniego pożegnania. 
Po czym ciało ks. Pawła Panasiuka zostało przewiezione do rodzinnego 
Skarżyska-Kamiennej i zostało złożone w przygotowanym grobie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
