Reklama

Benedykt XVI

Wielki i pokorny

Pytamy jego byłych współpracowników i znawców jego pontyfikatu o to, co jest dziedzictwem Josepha Ratzingera/Benedykta XVI, jednego z najświatlejszych umysłów naszej epoki.

Niedziela Ogólnopolska 53/2023, str. 26-29

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Benedykt XVI

Benedykt XVI

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Papież Franciszek

Moje relacje z Benedyktem były bliskie

Valentina Alazraki, weteranka pośród dziennikarzy watykanistów, przeprowadziła interesującą rozmowę z Franciszkiem. Wywiad miał miejsce kilka tygodni przed 1. rocznicą śmierci Benedykta XVI, dlatego rozmawiali też o ich stosunkach. „Moje relacje z papieżem Benedyktem były bardzo bliskie. Czasami chodziłem do niego na konsultacje. A on z wielką mądrością przekazywał mi swoją opinię, ale dodawał: «zrób, jak uważasz» – zostawiał to w moich rękach. Zawsze mi pomagał. Był w tym bardzo hojny”. Franciszek wyznał, że było dla niego „łaską” móc „pożegnać” swojego poprzednika – gdy tylko dowiedział się od pielęgniarza, iż Benedykt XVI jest w ciężkim stanie, poprosił o modlitwę za niego podczas ostatniej audiencji generalnej w 2022 r. „Poszedłem się z nim zobaczyć” – powiedział. „Był przytomny, ale nie mógł już mówić i trzymał mnie za rękę. To było miłe pożegnanie. A 3 dni później zmarł. Wielki człowiek. Benedykt był wielkim człowiekiem, pokornym, prostym człowiekiem, który gdy zdał sobie sprawę ze swoich ograniczeń, miał odwagę powiedzieć «dość». Podziwiam tego człowieka”.

Franciszek nie wykluczył, że pewnego dnia pójdzie w ślady Benedykta, ale to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Już wcześniej ujawnił, że na początku swojego pontyfikatu przekazał ówczesnemu sekretarzowi stanu kard. Tarcisio Bertonemu list z rezygnacją z urzędu na wypadek problemów zdrowotnych. Ale tym razem powiedział: „Nie myślałem o tym i widziałem odwagę Benedykta: gdy zdał sobie sprawę, że nie może, wolał powiedzieć «dość», i to jest dla mnie dobry przykład, i proszę Pana, aby powiedzieć «dość» w jakimś momencie, ale kiedy On będzie tego chciał”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kard. Camillo Ruini jeden z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, wikariusz dla diecezji rzymskiej od 1991 do 2008 r.

Uczył, by nie ulegać „dyktaturze relatywizmu”

W naszych czasach, gdy wierze grozi wygaśnięcie, Kościół jest powołany do otwierania ludziom drogi do Boga. Taki był, moim zdaniem, sens i cel pontyfikatu Benedykta XVI.

Kwestia prawdy staje się zatem kluczowa: „u schyłku drugiego tysiąclecia chrześcijaństwo znajduje się w głębokim kryzysie, wynikającym z kryzysu jego roszczeń do prawdy” – stwierdził kiedyś papież. Chodzi zatem o przywrócenie temu twierdzeniu siły i wiarygodności, ale nie w sposób abstrakcyjny – prawda chrześcijańska jest jednością z miłością Boga i bliźniego.

Reklama

Dla Benedykta XVI chrześcijaństwo było przede wszystkim nie wyborem etycznym czy wielką ideą, ale raczej „spotkaniem z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nowy horyzont, a przez to decydujący kierunek”. Dlatego we wszelkiej działalności duszpasterskiej Chrystus musi być na pierwszym miejscu, musi być punktem odniesienia. Tylko w ten sposób, zdaniem Benedykta XVI, Kościół może wypełnić swoją misję.

Dziedzictwem Josepha Ratzingera/Benedykta XVI jest poszerzanie przestrzeni racjonalności, otwieranie jej na nowo na wielkie pytania dotyczące prawdy i dobra. To przede wszystkim duchowe dziedzictwo Ratzingera.

Jeżeli chodzi o wymiar życiowy i praktyczny, inny aspekt jego dziedzictwa – polega on na uwypukleniu wyzwalającej siły chrześcijaństwa, więzi jednoczącej wiarę chrześcijańską i wolność, a jednocześnie na uświadomieniu ludziom, jak wolność jest nierozerwalnie związana z miłością i prawdą.

Joseph Ratzinger uczył nas, żeby nie ulegać „dyktaturze relatywizmu”, w której wszystko będzie zależeć od indywidualnego podmiotu i jego wyborów. W ten sposób Zachód ryzykuje odcięcie się od swoich korzeni i popada w sprzeczność nie tylko z chrześcijaństwem, ale ze wszystkimi wielkimi tradycjami religijnymi i ludzkości.

Jesteśmy zatem wielkimi dłużnikami tego teologa i papieża, „pokornego pracownika winnicy Pańskiej”.

Kard. Luis Francisco Ladaria Ferrer prefekt Kongregacji Nauki Wiary w latach 2017-23 (od 2022 r. – Dykasterii Nauki Wiary)

Nigdy nie popadł w banał

Pierwszą ważną cechą Josepha Ratzingera była jego prostota, umiejętność nawiązywania bezpośrednich relacji z ludźmi, z otwartością i bez formalności. A dotyczyło to nie tylko relacji międzyludzkich, lecz także jego pracy teologicznej.

Reklama

Drugą cechą charakterystyczną była głębia, z którą poruszał najróżniejsze kwestie. Nigdy nie popadł w banał, zawsze dochodził do sedna problemów. Od Ratzingera zawsze się czegoś uczymy. Głębia jego myśli nie przeszkadza w ich przejrzystości, a właściwie jej sprzyja. Joseph Ratzinger zawsze był teologiem „przejrzystym”, co było owocem jego doskonałej znajomości poruszanej problematyki. Dzięki temu potrafił klarownie wyjaśniać kwestie, które same w sobie są skomplikowane, i sprawiać, że stawały się zrozumiałe dla innych. Podczas moich częstych lektur Josepha Ratzingera/Benedykta XVI bardzo rzadko zdarzało mi się ponownie czytać zdanie lub akapit. Ta jego cecha ujawniała się w dialogach teologicznych, w których brał udział. Jego słowa często stawały się decydujące.

Wielokrotnie powtarzał, że nigdy nie dążył do zbudowania własnego systemu teologicznego. To prawda. Jego publikacje mają często charakter fragmentaryczny i okazjonalny. Wiele jego książek to zbiory artykułów. Ale nie szukając systemu, zgłębiał wiele wątków teologicznych. Niewiele jest kwestii teologicznych, w których nie zabrał swojego wyjaśniającego głosu.

Teologia Josepha Ratzingera jest ostatecznie głęboko duchowa. Chodzi o to, aby lepiej poznać Osobę, którą kochamy. Bliższe poznawanie Pana jest wielką przysługą, którą teolog może wyświadczyć ludziom.

Kard. Mauro Piacenza przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Dziedzictwa Kulturowego Kościoła w latach 2003-07, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa w latach 2010-13

Odnosił się do wiary i rozumu

Benedykt XVI próbował zbudować inteligentną i umotywowaną barierę dla myśli relatywistycznej i dominujących dziś dryfów ideologicznych – to swego rodzaju „energetyczne” lekarstwo zdolne do wzmocnienia ludu Bożego, który dzisiaj wydaje się zagubiony i niezdolny do zdrowej, krytycznej wizji. Papież ciągle i zdecydowane odnosił się do wiary i rozumu, co stanowiło ważną okazję do dialogu z myślą świecką i dialogu międzyreligijnego. Dowartościowanie rozumu i wiary przyczyniło się do utrzymania otwartej drogi dialogu między Kościołem a światem nauki. Zasadniczą sprawą było jednak utrzymanie związku miłości i prawdy, ponieważ tylko prawda czyni człowieka wolnym.

Reklama

Najważniejszym dziedzictwem Ratzingera/Benedykta XVI jest umiejętność spojrzenia na to, co istotne, na sedno każdej kwestii, dlatego przypominał nam, że w kulturze zdominowanej przez technikę i naukę niezbędne są etyczny wymiar życia, a także osobista i wspólnotowa modlitwa.

Jestem wdzięczny Benedyktowi XVI za to, że zarówno w swoich badaniach teologicznych, jak i w swojej świetlanej posłudze następcy Piotra zawsze podkreślał, jak istotny dla antropologii wiernej Ewangelii jest wymiar teologiczny.

Kard. Gianfranco Ravasi przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury w latach 2007-22

Dwa rysy portretu

Rok po śmierci Benedykta XVI chciałbym nakreślić jego portret osobisty na podstawie dwóch elementów. Pierwszy to dialog. W tym względzie wielki wpływ miały narodziny tzw. dziedzińca pogan, na którym odbywała się konfrontacja między wierzącymi i niewierzącymi. To symboliczne nawiązanie do dziedzińca świątyni jerozolimskiej o tej właśnie nazwie – mieli do niego dostęp również poganie, którzy wymieniali tu opinie i „spojrzenia” z Żydami. Benedykt XVI zaprosił nas do podjęcia dialogu „z tymi, którym religia jest obca, którzy nie znają Boga, a jednak nie chcą pozostać po prostu bez Boga, lecz pragną przynajmniej zbliżyć się do Niego jako do Nieznanego”.

Od tego czasu „dziedziniec pogan” rozprzestrzenił się na cały świat, od placów po uniwersytety, od więzień po parlamenty, by podejmować poważne tematy filozoficzne i społeczne, ale także takie jak moda, sport czy muzyka młodzieżowa.

Istnieje też drugi publiczny aspekt pontyfikatu Benedykta XVI, który splata się z moimi osobistymi wspomnieniami. 21 listopada 2009 r. udało mi się zgromadzić 300 artystów każdej dyscypliny, narodowości, religii w ekscytującej scenerii Kaplicy Sykstyńskiej. Papież mówił o niebie rozświetlonym konstelacją trzech świetlistych gwiazd: verum (prawda), bonum (dobro) i pulchrum (piękno), które prowadzą ludzkość.

Reklama

Droga piękna, którą umiłował ze względu na swoją pasję do muzyki, „przypomina, że dzieje ludzkości są ruchem wstępującym, niestrudzonym dążeniem do pełni, do ostatecznej szczęśliwości, ku horyzontowi zawsze sięgającemu dalej niż przeżywana teraźniejszość”. Te słowa wskazują na papieski dialog między wiarą a sztuką, który był prowadzony na różne sposoby, także za pośrednictwem Papieskiej Rady ds. Kultury, której wówczas przewodniczyłem.

U podstaw obu opisanych aspektów leży perspektywa bliska Ratzingerowi. Chodzi o coś, co sam zdefiniował jako „rozszerzony rozum” i co było fundamentem jego przemówień, począwszy od tego słynnego w Ratyzbonie. Wiedza ludzka jest bowiem „symboliczna”, tzn. łączy różne drogi i poziomy, od naukowego do estetycznego, od filozoficznego do teologicznego, od eksperymentalnego do mistycznego.

Właśnie z tego powodu należy zapobiegać temu, aby prawda o człowieku była uważana za wyłączną prerogatywę czystej racjonalności naukowej, tej bowiem wymykają się wymiary, które mogą być eksplorowane innymi kanałami rozumienia.

Valentina Alazraki watykanistka, dziennikarka meksykańskiej telewizji N+

Człowiek pokory i odwagi

Pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy, gdy myślę o pontyfikacie Benedykta XVI, to „ciągłość”, „pokora” i „odwaga”. W ciągu 8 lat widzieliśmy ciągłość jego pontyfikatu z pontyfikatem św. Jana Pawła II. I nie mogło być inaczej, zważywszy na przyjaźń i zrozumienie w wielkich sprawach doktrynalnych tych dwóch umysłów: filozofa i teologa. Pokora Benedykta stała się dla mnie widoczna na samym początku, gdy po raz pierwszy pojawił się w centralnej loży Bazyliki św. Piotra, w czarnym swetrze, którego rękawy były wyraźnie widoczne pod białą sutanną. Od razu określił siebie jako „zwykłego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej” i chciał podkreślić, że kardynałowie wybrali go po „wielkim papieżu Janie Pawle II”, co wywołało oklaski tłumu zgromadzonego na placu św. Piotra. Wierzę, że tylko człowiek, który sam był wielki, mógł docenić wielkość swego poprzednika. Z ogromną pokorą zrozumiał i dał nam do zrozumienia, że nie może konkurować z Janem Pawłem II, że nie powinien próbować go naśladować – obdarzony innymi darami i innym charyzmatem musiał być sobą i służyć Kościołowi tak, jak tylko mógł.

Reklama

Relacja ze św. Janem Pawłem II to jeden z elementów jego pontyfikatu, który na mnie osobiście zrobił największe wrażenie. Rok po roku odprawiał Mszę św. w rocznicę śmierci swojego poprzednika, a jego homilie z tej okazji należą do najpiękniejszych tekstów napisanych o św. Janie Pawle II. Jego pokora była tak wielka, że w dniu beatyfikacji Jana Pawła II, której gorąco pragnął, głośno i mocno, jak nigdy wcześniej, zawołał: „Jest błogosławiony!”, i poprosił go o błogosławieństwo, jak gdyby to on był jeszcze papieżem. „Dziś prosimy cię, pobłogosław nam, Ojcze Święty” – powiedział ze wzruszeniem. Tę samą pokorę odnajdywaliśmy za każdym razem, gdy przepraszał za błędy, czasami niepopełnione przez niego, ale przez innych.

Z kolei słowo „odwaga” na zawsze pozostanie związane z datą 11 lutego 2013 r., kiedy to przed kardynałami zgromadzonymi na konsystorzu Benedykt XVI ogłosił po łacinie decyzję o rezygnacji z urzędu. Przyznam, że przez długi czas nie rozumiałam znaczenia tego kroku. Przyzwyczaiłam się do mistycyzmu św. Jana Pawła II, który pomimo znacznie gorszego stanu zdrowia zdecydował, że skoro „Jezus nie zszedł z krzyża”, to i on tego nie zrobi, i pozostanie na swoim miejscu tak długo, jak Bóg będzie tego chciał. Dopiero z biegiem czasu zrozumiałam gest Benedykta XVI i doceniłam odwagę, by dla dobra Kościoła powiedzieć „dość”. Papież, oskarżany o konserwatyzm, ostatecznie wykonał jeden z „najnowocześniejszych” gestów w historii Kościoła ostatnich stuleci i otworzył drogę do tego przyszłym papieżom.

Jego odwaga, by powiedzieć „dość”, budzi dziś podziw również u jego następcy. Podczas mojego spotkania z Franciszkiem z okazji święta Matki Bożej z Guadalupe papież powiedział, że prosi Boga o tę samą odwagę, na wypadek gdyby pewnego dnia znalazł się w okolicznościach, w których nie byłby w stanie dzierżyć steru Kościoła. Rok po śmierci Benedykta chciał przypomnieć nie tylko jego odwagę, ale także pokorę i mądrość. Powiedział, że odwiedzał go i czasami prosił o jego opinię na dany temat, a Benedykt odpowiadał z taką delikatnością i pokorą, iż Franciszek nawet nie odnosił wrażenia, że wskazuje mu taką, a nie inną drogę. Dla papieża Franciszka Benedykt był wielki. Jestem przekonana, że wszyscy możemy podzielić tę opinię.

2023-12-21 12:39

Ocena: +19 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Gänswein: Benedykt XVI nie był "nieczułym papieskim automatem"

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Benedykt XVI i jego sekretarz Georg Gänswein

Benedykt XVI i jego sekretarz Georg Gänswein

W nekrologu dla niemieckiej gazety "Bild" prywatny sekretarz Benedykta XVI, arcybiskup Georg Gänswein, złożył hołd papieżowi seniorowi i broni go przed krytyką. "Benedykt nie był papieskim aktorem, a tym bardziej nieczułym papieskim automatem. Był i pozostał w pełni człowiekiem nawet na tronie Piotrowym" – napisał.

„Jako «western par excellence» Benedykt XVI jak nikt inny uosabiał bogactwo katolickiej tradycji Zachodu. Jednocześnie tak niezwykle odważnie otworzył drzwi do nowego rozdziału w historii Kościoła, zdejmując swobodnie swój pierścień rybaka, ale nadal nosząc swoje imię jako papież senior" – czytamy w nekrologu.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Włochy: Premier Meloni przyjęła kardynała Stanisława Dziwisza

2024-04-29 14:22

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Giorgia Meloni

W. Mróz/diecezja.pl

Kard. Stanisław Dziwisz w swoim rzymskim kościele tutularnym - Bazylice Santa Maria del Popolo

Kard. Stanisław Dziwisz w swoim rzymskim kościele tutularnym - Bazylice Santa Maria del Popolo

Premier Włoch Giorgia Meloni przyjęła w swojej kancelarii, Palazzo Chigi, kardynała Stanisława Dziwisza - poinformował rząd w poniedziałkowym komunikacie. Spotkanie odbyło się w związku z obchodzoną w sobotę 10. rocznicą kanonizacji Jana Pawła II.

Rząd w Rzymie podkreślił, że w czasie spotkania szefowa rządu i emerytowany metropolita krakowski wspominali polskiego papieża 10 lat po jego kanonizacji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję