Przymierze zawarte z Noem pojawia się jako pierwsze z przymierzy opisanych na kartach Biblii, co wcale nie oznacza, że jest to opis najstarszy. Powstał bowiem wiele wieków po zawarciu przymierza na Synaju. Przymierze to zostało zawarte z ocalonymi z potopu. Choć możliwe jest, że autor natchniony w swym opisie odnosił się do starożytnych opowiadań bliskowschodnich, to warto zwrócić uwagę, iż tylko on podał motyw ocalenia Noego: sprawiedliwe postępowanie przed Bogiem. Ono zatem stanowi podstawę ocalenia, a co za tym idzie – zawartego przymierza.
Samo pojęcie przymierza stanowi zagadkę. Gdzie można szukać jego korzeni? Najczęściej wskazuje się na starożytne traktaty zawierane między poddanym a władcą. Określały one wzajemne relacje oraz zobowiązania obu stron. Władca obiecywał opiekę nad poddanymi, oni zaś przyjmowali wyznaczone im obowiązki. Zawarciu przymierza towarzyszyła niekiedy ofiara. Była ona charakterystyczna, gdyż wiązała się z przecinaniem na połowy zwierząt ofiarnych. Owe rozcięte części miały stanowić świadectwo zawartego układu. Swoisty znak rozpoznawczy, do którego mogły się odwoływać obie strony. Mianem „przymierze” określano także zawarcie związku małżeńskiego. Tu ważne były wzajemna miłość i wierność.
Przymierza opisywane w Biblii wyrażały więź ludu Izraela z Bogiem. Tymczasem w przypadku przymierza z Noem mamy do czynienia z przymierzem zawartym z człowiekiem reprezentującym całą ludzkość stworzoną przez Boga. Noe jest potomkiem pierwszego człowieka – Adama, a jednocześnie jest protoplastą całej ludzkości odrodzonej po dramacie potopu. Tym samym zawarte z nim przymierze ma charakter powszechny. Co więcej – dotyczy wszelkiego stworzenia obdarzonego życiem przez Boga. Ma ono także jeszcze jedną cechę. Jest jednostronne. Bóg mimo ludzkiej słabości decyduje, iż nie unicestwi życia istniejącego na świecie tak długo, jak długo będzie istnieć ziemia. I ta obietnica nie jest uwarunkowana zachowaniem ludzi.
Opisane przymierze stanowi nie tylko wyraz trwałości błogosławieństwa i życzliwości Boga względem ludzi. Tłumaczy ono istnienie świata mimo obecnego w nim grzechu. Nie oznacza to jednak aprobaty Boga dla zła, lecz wskazuje na Jego wierność złożonej obietnicy. Daje to nadzieję na możliwość nawrócenia, póki istnieje życie na ziemi. To do tego przymierza odwoływali się Hebrajczycy na wygnaniu, gdy zdali sobie sprawę z tego, że utracili ziemię obiecaną w konsekwencji naruszenia przymierza na Synaju. W świetle przymierza zawartego z Noem zrozumieli, że nie wszystko jest stracone, że jest nadzieja na powrót, a kataklizm wygnania nie zniszczy ludu Bożego. Tym samym to przymierze podczas różnego rodzaju dramatycznych wydarzeń przypomina, że Bóg nie chce zagłady ludzi. Nie odwraca się od nich. Jest podstawą nadziei na powstanie z upadku. Postać sprawiedliwego Noego natomiast zapowiada innego Sprawiedliwego, przez którego Bóg zawrze ze wszystkimi ludźmi przymierze, które jest źródłem wiecznego zbawienia.
Księga Apokalipsy św. Jana kończy biblijny kanon ksiąg natchnionych. Jest to księga bardzo tajemnicza, wprost niezwykła, nasycona symbolami, które często, niestety, wymykają się naszym interpretacjom. Wcale nie dlatego, że są one aż takie trudne.
Trzeba pamiętać, że czasami jeden symbol lub wizja mogą mieć kilka rozwiązań, a niekiedy kilka symboli może odnosić się do jednej rzeczywistości. Czasem autor Apokalipsy korzysta z symboli już użytych w Starym lub Nowym Testamencie, a czasem sam te wizje szczegółowo wyjaśnia. Niektóre symbole są już dla nas mało czytelne, gdyż żyjemy w innych czasach i innych okolicznościach. I dlatego ta księga wciąż nas fascynuje i pobudza naszą wyobraźnię. Potocznie Apokalipsa jest kojarzona z zapowiedzią czasów ostatecznych, wizją kosmicznej katastrofy – ale jest to raczej odsłonięcie kotary po to, by zobaczyć rzeczy, które mają się wydarzyć. A wydarzyć się mają rzeczy wspaniałe: ludzie, którzy okazali się tego godni, dołączą do niebiańskiej liturgii i nastanie Nowe Jeruzalem. A zatem Apokalipsa to księga nadziei i pocieszenia, bo choć przyjdą trudne czasy, to jednak nadejdzie też czas zbawienia.
Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.
Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
Jan Paweł II podczas spotkania z aktorem i reżyserem Roberto Benignim
Z okazji spotkania Leona XIV z przedstawicielami świata sztuki filmowej przypominamy kilka refleksji papieży na temat „siódmej sztuki”. Według papieży może ona rodzić harmonię, budzić na nowo zachwyt, ożywiać karty historii, promować humanizm zakorzeniony w wartościach Ewangelii. „Kino może pojednywać wrogów” – mówił Jan Paweł II.
Audiencja papieża Leona XIV z przedstawicielami „siódmej sztuki” 15 listopada w Pałacu Apostolskim w Watykanie wpisuje się w ciąg spotkań papieży ze światem filmu. Prześledzenie niektórych z tych refleksji pozwala zbudować pewien paradygmat dotyczący tego, co — według papieży — ten potężny język, narodzony pod koniec XIX wieku, może wywołać w umysłach, a przede wszystkim w sercach ludzi.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.