Cud, który pozwolił na ich beatyfikację, dotyczy Gilberta Grossiego, u którego w wieku 10 lat zdiagnozowano wrzodziejące zapalenie odbytnicy. W przypadku dzieci nie ma na nie skutecznego leczenia. W 1979 r., w wieku 15 lat, Gilberto przeszedł operację usunięcia jelita grubego. Po kilku miesiącach zaczął odczuwać sztywniejące zapalenie stawów kręgosłupa. Lekarze orzekli, że jest to choroba zwyrodnieniowa i nie ma już nadziei na poprawę. Mimo wszystkich problemów zdrowotnych Gilberto się nie poddał. Nie tylko ukończył liceum klasyczne, ale postanowił dostać się na wymarzone studia medyczne. W 1994 r. jego stan się pogorszył. Odczuwał ból fizyczny, ale także przygnębienie i depresję. Z pomocą przyszła Opatrzność. Któregoś dnia odwiedził o. Paolina (Cesarego) Beltrame Quattrocchiego, syna Marii i Luigiego, którego przed laty poznał w klasztorze trapistów. Ojciec Paolino zaproponował mu, aby spędził trochę czasu w jego rodzinnym domu w Rzymie i pomógł w przepisywaniu do komputera listów jego zmarłych rodziców. Praca ta na tyle zaciekawiła Gilberta, że za każdym razem, kiedy przepisywał kolejny list, prosił Marię i Luigiego, aby nie tylko wyprosili mu u Boga uzdrowienie, ale także pomogli w ukończeniu studiów medycznych i poślubieniu dziewczyny, z którą się zaręczył.
Reklama
Mijały miesiące, aż pewnego czerwcowego poranka 1995 r. Gilberto zauważył, że nagle jego rany się zamknęły i zniknął nieznośny ból kości. Późniejsze kontrole lekarskie wykazały, że mimo iż choroba nie ustąpiła, nie odczuwał on już żadnego bólu. W następnym roku spełniły się jego dwa marzenia: został neurochirurgiem i się ożenił. Doświadczenie cierpienia pomogło mu zrozumieć, że tam, gdzie zawiodły lekarstwa, operacje i terapie, należało szukać pomocy u Boga. Gilberto został cenionym chirurgiem. Bóg dał mu siłę, aby mógł wykonywać skomplikowane operacje, wymagające stania przez wiele godzin przy stole operacyjnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ku chwale ołtarzy
Proces beatyfikacyjny Luigiego i Marii Beltrame Quattrocchich został otwarty 25 listopada 1994 r. Inicjatywa nie należała do dzieci Marii i Luigiego, jej źródeł należy szukać w „pragnieniu” wyrażonym przez Jana Pawła II, aby wreszcie jakieś małżeństwo wspólnie doczekało się oficjalnego uznania przez Kościół świętości ich życia małżeńskiego.
Luigi i Maria zostali ogłoszeni błogosławionymi przez papieża Polaka 21 października 2001 r. w Bazylice św. Piotra w Rzymie, w 20. rocznicę ogłoszenia adhortacji o rodzinie Familiaris consortio. Są patronami małżeństw i rodzin chrześcijańskich. Ich liturgiczne wspomnienie przypada 25 listopada, w dniu ich ślubu.
Kim byli jako małżonkowie i rodzice?
Luigi Beltrame Quattrocchi urodził się 12 stycznia 1880 r. w Katanii, zmarł w 1952 r. Maria Corsini urodziła się 24 czerwca 1884 we Florencji. Wśród jej przodków jest papież Klemens XII, urodzony jako Andrea Corsini. Maria zmarła 25 sierpnia 1965 r. w Serravalle w Toskanii.
Reklama
W 1899 r. Maria i Luigi zaczęli się spotykać dzięki wzajemnej przyjaźni ich rodzin. On był młodym, błyskotliwym studentem prawa. Ona, „dobra mieszczańska panna”, znała języki, grała na pianinie, czytała klasykę. Szerokie przygotowanie kulturalne wyróżniało ją spośród przeciętnych kobiet tamtych czasów. 25 listopada 1905 r., w Bazylice Santa Maria Maggiore zawarli sakramentalny związek małżeński. Wychowali czworo dzieci: Filippa, który został kapłanem i przyjął imię ks. Tarcisio, Stefanię, która została benedyktynką i przyjęła imię s. Cecylia, Cesarego, który został trapistą i przyjął imię o. Paolino. Ostatnia córka, Enrichetta, pozostała przy rodzicach aż do ich śmierci. Nie powinna się urodzić, ale rodzice odmówili aborcji, zdając się na plan Boga. W tych trudnych chwilach „jedynym źródłem światła było bezmierne zaufanie do Boga i Najświętszej Dziewicy”. Enrichetta, idąc za przykładem rodziców, przez wiele lat angażowała się w pomoc małżonkom w kryzysie. 30 sierpnia 2021 r. została ogłoszona służebnicą Bożą.
O tym, jak wyglądało życie małżeńskie Luigiego i Marii, możemy się dowiedzieć z książki napisanej przez Marię zaraz po śmierci męża (Radiografia di un matrimonio): „Wszystko mieliśmy wspólne, towarzyszyła nam nieustanna wymiana wzajemnych wartości i uczuć. Było to życie, w którym dążenia i cele były jednakowe, w którym trwał wzajemny szacunek i niezmierna miłość. Każdej chwili naszych rozmów, wymiany myśli, bliskości towarzyszył smak czegoś nowego, dotąd nieodkrytego. W ciągu niemal półwiecza wspólnego życia – a stwierdzam to w obliczu Boga – nie zaznaliśmy ani chwili znużenia, przesytu, zmęczenia”.
Jako rodzice starali się ochronić dusze swoich dzieci od wpływów zła. Otaczali je duchową troską i wspierali w rozwoju powołania.