Do lokali wyborczych idziemy 7 kwietnia, by zdecydować, kto zasiądzie w radzie gminy, kto będzie wójtem, burmistrzem czy prezydentem miasta. Również tego dnia wytypujemy nowych radnych powiatowych i tych zasiadających w sejmikach województw. Każdy z nas wie, że za stan drogi obok nas, czystość czy bazę edukacyjną odpowiadają samorządowcy. Paleta tego, o czym decydują nasi radni, jest szeroka, a my, poświęcając kilka chwil na pójście do komisji wyborczej i nakreślenie krzyżyka przy konkretnym nazwisku, decydujemy, kto przez kolejnych 5 lat będzie mieć wpływ na jakość naszego życia. I tu warto pamiętać, że to właśnie samorządowcy podejmują decyzje, które są ściśle związane z naszą codziennością. Tym bardziej należy wybierać rozważnie.
Z samorządem terytorialnym jestem związany od dekad. W swojej pracy dyplomowej w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk (abstrahując od wykształcenia artystycznego) opisałem wewnętrzne kolizje w znowelizowanej ustawie samorządowej, a konkretnie to, co dotyczy bezpośredniego wyboru wójta, burmistrza i prezydenta miasta. Kolejne studia dotyczące finansów i zarządzania podsumowałem pracą o kształtowaniu planów zagospodarowania jako dokumencie kluczowym dla rozwoju gminy (SGH). Mam więc szeroki ogląd tego, co dotyczy nas właśnie w sferze samorządowej. Doświadczenia dobre, ale również złe. Pewnie zapytają Państwo: co z tą kulturą? Co ona ma wspólnego z wyborami 7 kwietnia? No właśnie. Biblioteka i lokalna instytucja kultury to zadanie własne, obowiązkowe samorządu. Mówimy o szeroko pojmowanej edukacji kulturalnej. Chodzi nie tylko o coroczne dożynki czy okolicznościowe jasełka, ale o całoroczną pracę na rzecz jakości życia obywateli właśnie w sferze szeroko pojmowanej kultury. A że idzie to najczęściej w parze z dobrze zarządzanym samorządem w sferze edukacji, to można przywołać przykład skorupki i efektów jej nasiąkania w perspektywie czasu. Dobry samorząd potrafi przedstawić ofertę dla wszystkich pokoleń mieszkańców, od tych najmłodszych po najstarszych, którzy gromadzą się w kołach gospodyń wiejskich, klubach seniorów czy uniwersytetach trzeciego wieku. Cóż, wybory do rady gminy czy na wójta to często swoisty konkurs piękności. Na afiszach wszyscy są tacy elokwentni, pomocni, usłużni... Rzecz w tym, że warto sprawdzić, czy za kimś idą czyny, fakty, wiedza, doświadczenie, czy ma w sobie bakcyla społecznikostwa, chce pomagać, a nie brać. Wiem, nieopodatkowana dieta radnego to często magnes do walki o bycie nim – radnym. Ale to naganna motywacja. Państwo sami najlepiej wiedzą, kto w waszym kręgu nadaje się do pełnienia funkcji samorządowca, a kto nie. Ważne, aby pofatygować się do lokalu wyborczego i – przepraszam za dwuznaczność zwrotu – postawić krzyżyk przy właściwym nazwisku. To jednocześnie kredyt zaufania, ta osoba bowiem będzie mieć wpływ na to np., czy będą pieniądze na zakup nowych atrakcyjnych książek do biblioteki, czy pianino w domu kultury będzie nastrojone i czy w ogóle tam będzie, czy dzieci będą ćwiczyć w ogrzanej zimą sali gimnastycznej i czy ta sala w szkole będzie. Jak sami Państwo widzą, podałem tylko kilka przykładów związanych z duchową częścią naszego życia, które zależą od lokalnych władz samorządowych. Mniej niż kropelka naszej rzeczywistości. O innych mógłbym pisać i pisać. Te wybory zdecydują o tym wszystkim, co dotyka nas na co dzień. Bywa, że to drobne sprawy, ale to właśnie one wpływają na nasz komfort życia. Warto więc poświęcić kilka chwil na to, by świadomie podjąć decyzję, w czyje ręce oddajemy nie cały nasz los, ale jego cząsteczkę. Reasumując – pójdźmy do urny wyborczej 7 kwietnia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu