Nawet jeśli trwa tylko kilka minut – oby jak najdłużej – bywa niepowtarzalną okazją, by padły kwestie, na które zwykle, na co dzień, nie ma czasu czy okazji. Nie zawsze kolęda jest pełna kurtuazji, duszpasterze muszą być gotowi na to, że wierni mogą im – słusznie czy niesłusznie – nawtykać. I są na to przygotowani.
Gdy w parafii budowany jest kościół, czy prowadzony jest istotny remont kolędowa rozmowa jest konkretna. – Skupiamy się na budowie kościoła – przyznaje ks. Tomasz Paśko, proboszcz parafii bł. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Szeligach k. Ożarowa Mazowieckiego. – Część kościoła jest gotowa, ale budujemy dalej. Wybudowany jest front kościoła, wieża, kaplica, ale generalnie trzynawowy kościół jest w głębokiej budowie, koncentrujemy się na naszych sprawach. Wierni interesują się postępem prac, są ciekawi, co się na budowie dzieje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Parafia jest 9,5-tysięczna, ale twardo, po kolei ks. Paśko ze współpracownikami starali się – od początku Adwentu aż do końca stycznia – pukać do wszystkich drzwi. Odmowy są pojedyncze. Częściej po prostu nie otwierają się drzwi. A jeśli się nie otwierają, na ogół wiadomo, o co chodzi. Mieli dużą szansę o wizycie wiedzieć, dzięki forom osiedlowym, ogłoszeniom w internecie i w realu.
Trudno dotrzeć
Reklama
Dominuje temat budowy kościoła. Ludzie są tym bardzo zainteresowani – relacjonuje przebieg wizyt duszpasterskich ks. Justyn Ziembiński, proboszcz parafii Chrystusa Najwyższego Kapłana na praskiej Kobiałce. – Wierni pytają, co, jak i kiedy będzie się robiło. Kościół jest w stanie surowym niepełnym. Budowa potrwa pewnie jeszcze ze trzy lata – dodaje ksiądz. Poza tym mowa była np. o Roku Jubileuszowym, a to przy okazji wręczania obrazka z modlitwą papieża Franciszka na ten czas.
Budowa nie jest pozostawiona sama sobie, parafianie są hojni. – Wiem, że mogę na nich liczyć – ocenia ks. Ziembiński. Kolęda w tej parafii trwała od początku Adwentu do początku lutego. Parafia jest spora, wielu mieszkańców parafii – to ludzie sprowadzający się na nowo budowane osiedla – ks. Ziembiński nie zna. – Trudno do nich dotrzeć. Przyjeżdżają tu z Warszawy z pracy na noc – mówi.
Na dużych osiedlach proboszcz ze współpracownikiem ogłaszali na różne sposoby, że proszą o zgłoszenia, zaproszenia na wizytę. Trzema sposobami – e-mailem, esemesem i przez wrzucenie kartki z adresem do skrzynki przy wejściu do kaplicy. – I tych odwiedzamy. Domy jednorodzinne odwiedzamy tradycyjnie, pukając do drzwi – mówi ks. Ziembiński.
Na dzwon
W dzwonnicy przy prowadzonym przez franciszkańskim kościele Matki Bożej Anielskiej na Mokotowie nie ma dzwonu. Ale ten stan rzeczy wkrótce zmieni się – wierzy o. Gerard Kołatek OFM, proboszcz. O dzwonie, którego jeszcze nie ma, sporo mówi się w czasie kolędy.
– Jesteśmy skoncentrowani na dzwonie, którego nie ma, ale jak ufamy, zmieni się to w przyszłym roku. To był często temat naszych rozmów. Ale ludzie są też są zatroskani o parafię i Kościół, atakowany szczególnie w ostatnich latach – mówi o. Gerard.
Reklama
W tej parafii z wizytą duszpasterską chodziło trzech kapłanów, szli od drzwi do drzwi. Z małym wyjątkiem: gdy ktoś notorycznie ich nie przyjmował, dali spokój. – Parafianie przyjmowali nas z życzliwością. Wśród datków była ofiara na nowy dzwon, co nastraja nas optymistycznie – mówi. O. Gerard.
Odpowiedzialni za parafię
Niezbędne są nakłady finansowe – i o tym też mówiono podczas wizyt duszpasterskich – w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła na Ursynowie, na osiedlu Pyry. Chodzi o modernizację kaplicy adoracji. Parafianie są hojni. A wynika to wynika, jak uważa proboszcz ks. Ronald Kasowski, z odpowiedzialności za parafię. Proboszcz doświadcza w parafii świadomości przynależenia do konkretnej wspólnoty parafialnej, kościoła, który był wznoszony przez pokolenia.
Ale potrzeby parafii rzecz jasna nie były jedynym tematem wizyt. Były rozmaite – zaczynając od Roku Jubileuszowego, po te dotyczące samej parafii. Zespół duszpasterski miał odwiedzić 1200 rodzin – taka jest średnia – przy czym była też możliwość indywidualnego umówienia wizyty.
Dla ks. Kasowskiego była to także okazja, żeby odsłonić stereotyp, że ta wizyta jest tylko odhaczeniem czegoś. Dlatego – ze współpracownikami – starali się z ludźmi rozmawiać, słuchać tego, co mają do powiedzenia, tak po prostu. Czas jest ograniczony, ale ks. Kasowski nie miał przeświadczenia, że gdzieś musieli się spieszyć.
Sama przyjemność
Reklama
Stara się nie spieszyć w czasie wizyt duszpasterskich ks. Mariusz Czyżewski, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polskich Męczenników na Grochowie. Takie wizyty to przyjemność – zapewnia. Mogą potrwać – jak zapewnia – w zależności od potrzeb, jak trzeba, to nawet pół godziny. Mowa jest, jak co roku, o problemach parafian, Kościoła i wspólnoty, problemach wiary, relacji z Panem Bogiem. Czasem wierni dzielą się problemami rodzinnym, ale bardziej wynika to z troski o wiarę. – Na pewno nie rozmawiamy o polityce, to nie czas na to, ani miejsce – mówi ks. Czyżewski i podkreśla, że najważniejsze są rozmowy o relacji z Panem Bogiem. Bo to istota.
Kilka lat temu portalowi misyjne.pl powiedział, że kolęda pokazuje, że Kościół w Polsce polaryzuje się na zaangażowanych i obojętnych. – [Wizyta duszpasterska] pokazuje, że Kościół katolicki w Polsce polaryzuje się na tych, którzy chcą uczestniczyć w jego życiu oraz osoby, którym życie wspólnoty jest obojętne – stwierdził.
Potrzeba rozmowy
U odwiedzanych w czasie kolędy wiernych ks. Kazimierz Poręba FDP, proboszcz prowadzonej przez orionistów parafii św. Antoniego w Łaźniewie koło Błonia – wyczuł wyraźną potrzebę rozmowy z duszpasterzem. Coś chcą wyjaśnić, podrzucić pomysł, uzyskać pomoc. – Mają mnie dla siebie na te parę chwil i chcą to wykorzystać – mówi ks. Poręba. Wyczuł też wyraźną troskę o Kościół. M.in. o to, że tak mało ludzi uczestniczy w jego życiu.
Świadomi wierni są w mniejszości. – Staram się odwiedzać wszystkich, ale to już chyba ostatni rok. Nie ma odzewu, jakiego spodziewałbym się. Księdza przyjmuje mniej niż połowa parafian – mówi. Jak wyliczył tylko nieco ponad 10 procent mieszkańców chodzi do Kościoła. Nieco więcej przyjmuje kolędę, co nie oznacza, że wrócą po niej na niedzielne Msze św. – Mogę ich nie zobaczyć do następnej kolędy – ocenia.
Do następnej kolędy
W czasie wizyt chodził od drzwi do drzwi, sugerując się też tym, co spotkało go w poprzednich latach. Gdy odmowy powtarzają się, albo powiedziano wprost, że księdzu już dziękujemy, kultura wymaga omijania takich mieszkań. Odmawiający przykrości nie robią, odmowy są grzeczne, ale ma np. przekazy z Włocławka, czego tam duszpasterze muszą się nasłuchać o sobie przy okazji kolędy. Skłania to ks. Porębę do smutnej refleksji, że to skutek tego, co się dzieje wokół – nastawienia do Kościoła, medialnych nagonek. Kolęda, zdaniem duszpasterza, może odejść, jak odeszła na Zachodzie.