Na przełomie maja i czerwca większość duchownych posługujących w diecezji obchodzi rocznice przyjęcia święceń prezbiteratu. Pod koniec miesiąca Maryjnego diakoni zostają wyświęceni na księży. Warto wspomnieć postać śp. ks. Johannesa (Jana) Guzego, który aż 40 lat był proboszczem w Kożuchowie, a w tym czasie przypada rocznica zarówno jego urodzin, jak i święceń kapłańskich. Przed ponad miesiącem na starym cmentarzu w Kożuchowie zebrani się duszpasterze, siostry zakonne i parafianie, aby nabożeństwem Drogi Światła modlić się o dar nieba dla zmarłego kapłana. Tego dnia został uroczyście pobłogosławiony nowy pomnik na grobie zasłużonego proboszcza kożuchowskiej parafii. Miało to miejsce 26 kwietnia, w piątym dniu misji parafialnych, którego główną treścią była modlitwa za zmarłych. Akurat tego dnia Kościół powszechny przeżywał ceremonię pogrzebową papieża Franciszka.
Aby zachować pamięć...
Reklama
Postawienie nowego pomnika na grobie śp. ks. Guzego to pomysł związany z 80. rocznicą jego śmierci, która była znakiem duszpasterskiej miłości i odwagi. Ksiądz Johannes Guzy próbował bronić hańbione kobiety i dziewczęta, co miało miejsce po zdobyciu przez Rosjan Kożuchowa 14 lutego 1945 r. Kapłan już 16 lutego stanął w obronie gwałconych zakonnic i został postrzelony w twarz przez rosyjskiego żołnierza. Pięć dni później ks. Guzy zmarł. W tym roku parafianie wraz z księżmi obchodzili 80. rocznicę śmierci zasłużonego proboszcza Kożuchowa. W lutym duszpasterze przybliżyli wiernym postać śp. księdza Guzego, wygłaszając okolicznościowe kazania. W dzień 80. rocznicy przejścia kapłana do domu Ojca parafianie zgromadzili się przy jego grobie na starym cmentarzu na modlitwie Koronką do Bożego Miłosierdzia. Nowy pomnik był już przygotowany. Potrzeba było tylko odpowiedniej pogody, aby właściwie przeprowadzić prace instalacyjne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Duszpasterz Rudawicy i Kożuchowa
Reklama
Życie ks. Johannesa Guzego to nie tylko jednostkowy czyn odwagi, ale to ciągłe budowanie mostów między ludźmi, nie tylko wśród parafian, ale również wśród ludzi innych wyznań religijnych. Śp. ks. Guzy urodził się w 1873 r. we Wrocławiu, który był wtedy pod panowaniem Prus i był nazywany Breslau. Tam też Johannes wstąpił do seminarium duchownego oraz przygotowywał się do kapłaństwa, studiując filozofię i teologię. Po przyjęciu święceń prezbiteratu, które otrzymał w 1898 r. w katedrze św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu, rozpoczął posługę jako wikariusz w parafii św. Jadwigi Śląskiej w Bolkowie. Po 3 latach został administratorem tej wspólnoty, a w 1902 r. ustanowiono go proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Rudawicy koło Żagania. Proboszczem w parafii Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny i Wszystkich Świętych w Kożuchowie był przez przeważającą większość swojego kapłańskiego życia – w latach 1905-45. Był też dziekanem dekanatu kożuchowskiego. Wspólnota katolików w Kożuchowie, kiedy opiekę duszpasterską sprawował ks. Guzy, była nieliczna. Wynosiła około 900 osób. Ksiądz Johannes dał się poznać jako wyjątkowo życzliwy i uczynny, dzięki czemu szybko nawiązał dobre stosunki ze swoimi parafianami. Warto podkreślić, że dzięki swojej osobowości udało mu się zjednać również liczną wspólnotę protestancką. Zaprzyjaźnił się m.in. z ewangelickim pastorem Thimm i kilkoma protestanckimi rodzinami, które odwiedzał w duchu ekumenicznej przyjaźni. Kontakt z wiernymi ułatwiała mu też znajomość nie tylko niemieckiego, ale również polskiego.
Potrzeba nam świadków
Reklama
W czasie II wojny światowej ks. Johannes nie ukrywał swojej przychylności dla Polaków, którzy przebywali na robotach przymusowych. Odprawiał dla nich Msze św., w czym pomagał mu w ostatnich latach posługi ksiądz wikariusz Jerzy Wyrzwoł, który mówił biegle po polsku. Proboszcz Guzy przeciwstawiał się ideologii nazistowskiej. Czynił to w sposób otwarty i publiczny. Świadczy o tym jeden z wielu aktów odwagi. Jako jeden z nielicznych kapłanów posługujących na ówczesnych terenach niemieckich, w Niedzielę Palmową 21 marca 1937 r. przeczytał z ambony encyklikę Piusa XI pt.: Mit brenenneder Sorge („Z palącą troską”), w której papież krytykował teologiczne aspekty polityki prowadzonej przez Niemcy rządzone przez Hitlera. W uroczystym orędziu piętnował nazizm i niemiecką propagandę, dotyczącą wyższości rasy aryjskiej nad innymi rasami. Encyklika wzywała niemieckich katolików do oporu wobec hitlerowskiej ideologii. W trakcie czytania papieskiego dokumentu przez ks. Johannesa Gestapo odnotowywało i raportowało poczynania odważnego kapłana, który nic sobie z tego nie robił. Nawet więcej, rozpowszechniał także kazania znanego wówczas biskupa z Münster Grafa Galena, w których hierarcha potępiał zbrodnie nazistowskie dokonywane na osobach niepełnosprawnych. Ks. Guzy tłumaczył swoim parafianom, czym są obozy koncentracyjne, opowiadając o mękach i torturach ludzi, którzy zostali tam osadzeni. Kiedy w 1941 r. ksiądz kapelan młodzieży z Nowej Soli został zatrzymany i przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau, ks. Johannes – pomimo grożących mu konsekwencji – otwarcie powiedział o tym na lekcji religii. Informował także swoich wiernych o antychrześcijańskich ustawach norymberskich. Na różne sposoby walczył z ideologią nazistowską. Jako treść życia, nie tylko w teorii, ale i w praktyce, głosił zasady życia płynące z Ewangelii i przestrzegał przed chęcią odwetu czy zemsty.
Dni heroicznego świadectwa
Podczas rosyjskiej ofensywy kończącej działania zbrojne II wojny światowej, ks. Johannes pozostał w Kożuchowie. Wolał zostać pośród swoich parafian, pomimo tego, że nakłaniano go do wyjazdu. Gdy 14 lutego 1945 r. Armia Czerwona wkroczyła do miasta, sytuacja diametralnie się zmieniła. Rozpoczęły się bestialskie gwałty i mordy. Już dwa dni później 71-letni ks. Guzy poszedł do szpitala sióstr zakonnych, dowiedziawszy się o haniebnych czynach rosyjskich żołdaków. Po dwóch dniach rzekomego wyzwalania Kożuchowa przez Rosjan, zostało zabitych już ok. 140 kobiet i dziewcząt w wieku od 10 do 75 lat, niestety często w bestialski sposób. Mężczyznom, którzy bronili swoich żon i córek, najczęściej odbierano życie przez zastrzelenie. W tamtym czasie zabijano całe rodziny. Były osoby, które z przeraźliwego strachu albo w następstwie doznanych cierpień, popełniały samobójstwo. Nigdy nie udało się ustalić dokładnych danych. Ksiądz Johannes Guzy służył pomocą dniem i nocą: udzielał sakramentów, pokrzepiał Bożym słowem, modlił się i przestrzegą przed samobójstwem. Jego pełna ofiarności postawa miała swój tragiczny koniec rankiem 16 lutego 1945 r. Kapłan odważnie stanął w obronie gwałconych zakonnic. Próbował rozmawiać z żołnierzami. Oficer, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, wyjął broń i strzelił kapłanowi prosto w twarz. Bliskiego śmierci, ale w pełni świadomego proboszcza posadzono na fotelu z kółkami i zgodnie z jego prośbą przetransportowano na plebanię. Niestety budynek został zdewastowany i splądrowany. Z pomocą przyszła zaprzyjaźniona rodzina ewangelicka, która przyjęła ciężko rannego ks. Guzego i poinformowała pastora Thimma. Duchowny, który był w bardzo dobrych relacjach z księdzem katolickim – pomimo grożącego mu niebezpieczeństwa – odwiedził ciężko rannego kapłana na łożu śmierci. To ujmujący moment duchowej jedności i prawdziwego ekumenizmu. Pastor Thimm modlił się za ks. Guzego i wspierał go duchowo. 21 lutego 1945 r. zasłużony proboszcz Kożuchowa, w wyniku odniesionych ran twarzy, zmarł. Zaprzyjaźniony pastor odprawił też pogrzeb na katolickim cmentarzu, w którym uczestniczyło mniej niż 10 osób. Na nagrobku władze komunistyczne nakazały spolszczyć imię „Johannes”, zamieniając je na „Jan”. Do tego zmieniono datę jego śmierci z 1945 na 1944 rok, aby winę za śmierć księdza zrzucić na Niemców. Ksiądz Guzy to dla parafian Kożuchowa przykład heroicznej wierności przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Niech o jego życiu i odwadze dowie się jak najwięcej diecezjan.
Warto też, będąc w Kożuchowie, odwiedzić grób kapłana na „starym” cmentarzu położonym przy ul. Spacerowej, niedaleko murów miejskich, a także podziękować Panu Bogu za jego niezłomną postawę.