Dzisiejsze słowo Boże pobudza naszą duszę podobnie jak rollercoaster w parku rozrywki, który w ciągu krótkiej chwili przeprowadza uczestników zabawy od zaciekawienia, zachwytu, lęku i przerażenia do uczucia ulgi i spokoju. Z jednej strony ukojenie i nadzieja, z drugiej – emocjonalne wezwanie do czuwania. „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” – mówi do nas Jezus. Czyż słowa te nas nie uspokajają, kiedy zewsząd – od dziennikarzy, od socjologów i z własnych obserwacji – dochodzą do nas informacje o masowym i szybkim odchodzeniu, szczególnie młodych ludzi (choć przecież nie tylko!), od wiary i Kościoła?
Usłyszane dziś od Zbawiciela zachęta i obietnica, w Roku Nadziei, wyciszają lęk o przyszłość i dodają pewności naszej wierze. Bóg działa nadal! Nie wszystko zależy od nas. Tak sobie myślę, nieco uspokajająco, że przecież w człowieku nie da się zniszczyć do końca pragnienia Boga, pięknego, wartościowego, przepełnionego sensem życia. Bo gdzieś na samym dnie naszej duszy, czasem przysypana grubą warstwą pyłu, kurzu, ciężkiego piachu, a nawet brzydko „pachnących”, obrzydliwych śmieci, jest czysta, szczera i żarliwa chęć doświadczenia świętości. Podczas niedawnego jubileuszu 25-lecia Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia przekonałem się o tym wielokrotnie. Tysiące naszych stypendystów, absolwentów i przyjaciół mówiło i świadczyło o tym, że chcą i idą drogą wskazaną przez św. Jana Pawła II. „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Ten cytat jak mantrę powtarzali nasi podopieczni, gdy mieli określić, które słowa Patrona robią na nich największe wrażenie. I byli tutaj w samym centrum Ewangelii. Od mądrego patrologa usłyszałem, że słowa: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26, 41), streszczają całą Dobrą Nowinę. Dokładnie o tym jest dzisiaj mowa. Pan Jezus zachęca nas do aktywności i jednocześnie ostrzega przed opieszałością i lenistwem. Mamy być gotowi do pełnienia woli Bożej w każdej chwili. Jakie postawy temu przeczą? Od wieków niezmiennie te same! Najpierw dobra materialne stawiane w centrum życia, jako najważniejsze. A to przecież czyste bałwochwalstwo, idolatria, kult oddawany bożkowi – bałwanowi. Nie chodzi o to, że władza, pieniądze czy sława są z natury złe, bo to nieprawda, ale niewłaściwe jest to, że potrafimy im wszystko podporządkować i przez to zatracić siebie, sumienie, miłość i samego Boga. „Wiele osób żyje dziś w przekonaniu, że szczęście można znaleźć w bogactwie, sukcesie czy przyjemnościach. Ale prawdziwe szczęście pochodzi z relacji z Bogiem i służby innym” (Benedykt XVI, Mariazell, 8 września 2007 r.). „Człowiek nie jest stworzony do wygody, lecz do wielkości, która pochodzi z wiary i nadziei w Bogu” (por. Spe salvi, n. 16-17). Siostra Tomira natomiast mawia: „Nie musi być łatwo, musi być warto”. Trafione w punkt! I małymi kroczkami zbliżamy się do finału. Aby przyjście Syna Człowieczego nie zaskoczyło nas jak złodziej w nocy, musimy unikać pijaństwa (czyli wszelkiej toksykomanii i hedonizmu) oraz lenistwa w służbie. Wierność obowiązkom będzie nagrodzona! I znowu jeszcze trudniej... Im ktoś jest wyżej postawiony, obdarzony większą wiedzą, świadomością i zadaniami w społeczeństwie, a nade wszystko w Kościele, tym jego odpowiedzialność jest większa. Warto o tym pamiętać, aby odebrać od Pana piękną nagrodę! „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). A nie mówiłem, że dzisiejsze Słowo to rollercoaster? Z Bogiem nigdy nie będziemy się nudzić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu