Po co ten człowiek przyszedł do Jezusa? Po ludzku miał wszystko – był młody, bogaty, porządny. Wielu w jego sytuacji, żyje tak, jakby Bóg nie był im do niczego potrzebny. Męczyła go wieczność. Wszystko, co miał było ograniczone do doczesności, a on zrozumiał, że żeby być szczęśliwym, trzeba osiągnąć życie wieczne. Nie poradził sobie z rozdarciem: chciał zbawić duszę i chciał bez ograniczeń dogodzić ciału.
Ale tak się nie da. Nie można dwom panom służyć. Bóg postawił go przed próbą wiary. „Rozdaj wszystko, co masz ubogim i pójdź za Mną!” Okazuje się, że największa próba wiary nie dotyczy tego, co duchowe, ale tego, co materialne. Jeśli umiem zostawiać to co materialne, zachowam to co duchowe. Nie lubię, gdy ktoś zmiękcza tę ewangelię i tłumaczy, że może Jezusowi wcale nie chodziło o pieniądze i bogactwa, tylko o jakąś wewnętrzną postawę? Gdyby tak było, ten człowiek nie odszedłby smutny. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to najczęściej chodzi o pieniądze!
Pomóż w rozwoju naszego portalu