Fascynacja
„Kiedy zmarł, postanowiłam zamówić Mszę św. w jego intencji” - powiedziała Pani Irena. - Wyniknęło to z potrzeby mojego serca, kiedy zrozumiałam, że już nic więcej nie mogę dla tego wielkiego artysty i wspaniałego człowieka zrobić”. Pani Irena twórczość Czesława Niemena poznała jeszcze w dzieciństwie. To była tak głęboka fascynacja, że kiedy miała zaledwie dziesięć lat, napisała do swojego idola list. Poznała go osobiście już jako osoba dorosła, kiedy koncertował w jeleniogórskim teatrze. Potem były telefony, rozmowy, spotkania. Zapamięta go jako niezwykle ciepłego człowieka, posiadającego dar słuchania innych, człowieka, z którego emanował spokój. Kiedy w nocy, słuchając swojej ulubionej radiowej Jedynki, usłyszała wiadomość o śmierci Czesława Niemena, uświadomiła sobie, jaka to niepowetowana strata dla niej i dla wszystkich, których duchowość i wrażliwość formowała się pod wpływem tego artysty. „Bardzo życzyłabym młodym, wstępującym w życie ludziom takich wyznaczników wartości, jakie miało moje pokolenie” - powiedziała Irena Kornacka.
Misterium
Reklama
Kilkuset starszych i młodszych uczestników Mszy św. w piękny sposób zostało wprowadzonych w nastrój Eucharystii, wysłuchując muzycznej wersji „Ośmiu Błogosławieństw”. Nagranie to powstało podczas ostatniej pielgrzymki Ojca Świętego do Polski. Jednym z wykonawców był Czesław Niemen. Nie wahał się ani chwili, kiedy zaproponowano mu udział w zespole, który dla Jana Pawła II zaśpiewał ten tekst z Nowego Testamentu. Rozpoczynając Mszę św., celebrans ks. Wojciech powiedział, że o tym modlitewnym spotkaniu zostały powiadomione żona i córki artysty i zapewniały, że o tej samej godzinie będą jednoczyć się z jeleniogórzanami w pamięci o zmarłym. Czytanie mszalne i modlitwę wiernych odczytał Wiesław Komasa, aktor, profesor Akademii Teatralnej w Warszawie. Cztery sekwencje z modlitwy wiernych były wiernym powtórzeniem słów, które wybrzmiały w Warszawie podczas liturgii pogrzebowej. Wiesław Komasa po Mszy św. recytował teksty Norwida, Leśmiana i Brandtstaettera, a norwidowskie słowa: „Czemu cieniu odjeżdżasz” nabrały w tym momencie szczególnej wymowy. Na koniec, przy wygaszonych światłach, przejmująco zabrzmiał śpiew Czesława Niemena z nagrania, które przygotowano na to pełne zadumy misterium.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oczy pełne łez
Wśród uczestników liturgii w skupieniu opuszczających kościół była Maria Wasilewska. „Wzruszyłam się do łez - powiedziała, gdy z Grażyną i Stanisławem Sołtysami zatrzymali się pod drzewami
otaczającymi kościół, żeby na świeżo podzielić się wrażeniami. - Przecież ja z Czesławem chodziłam w Dziewieniszkach do jednej szkoły. To było przed maturą, kiedy w naszej «dziesiatiletce»
zjawił się nowy chłopak. Wysoki, szczupły, czarnowłosy bardzo podobał się koleżankom, tym bardziej, że pięknie śpiewał na szkolnych uroczystościach”.
Za mało nam było tej rozmowy pod kościołem, więc już u mnie spotkałyśmy się z Panią Marią raz jeszcze, żeby pogłębić ten nieoczekiwany kresowy wątek. Jak się okazało, Dziewieniszki od Wasiliszek oddzielała
tylko symboliczna granica, ale sytuacja w obu republikach ZSRR (białoruskiej i litewskiej) była nieco inna. Czesław uczył się w białoruskich Wasiliszkach. Ponieważ pochodził z wierzącej rodziny, a na
dodatek śpiewał w kościele, wyrzucono go ze szkoły. Szczęśliwym trafem w Dziewieniszkach miał krewnych i dzięki nim mógł kontynuować naukę w litewskiej szkole, gdzie już nie było aż takiego prześladowania
wierzących. Ojciec Czesława naprawiał organy, stroił pianina i jak mówiono, sam był muzykalnym człowiekiem, a syn dziedziczył po nim talent. „To był, jak dobrze pamiętam 1956 r. Rozumiałam
doskonale, co przeżył, bo i mnie zdarzyło się coś podobnego. Żeby nie rzucać się w oczy, chodziłam do parafialnego kościoła w Gieranionach. Ktoś o tym doniósł i matematyk wyrzucił mnie z klasy”
- wspomina Pani Maria. „To był świetny nauczyciel, ale zajadły, nieprzejednany komunista. Jego żona, moja wychowawczyni, była zupełnie inna, podobnie jak dyrektor, który po tym, jak przez
tydzień nie pojawiałam się na zajęciach, przyszedł do naszego domu i powiedział, że mam wrócić do klasy”.
Teraz Dziewieniszki (przed wojną powiat Oszmiany, obecnie Soleczniki) od Gieranionów dzieli prawdziwa litewsko-białoruska granica i kiedy państwo Wasilewscy jadą odwiedzić krewnych w Wilnie, aby pomodlić
się nad grobami bliskich na parafialnym cmentarzu w Gieranionach, muszą uzyskać wizę, żeby tam bezpiecznie dotrzeć. Rodzinne strony opuścili w 1959 r., w czasie ostatniej repatriacji Polaków z Kresów.
Zawsze przeżywają w tym miejscu wiele wzruszeń. Właśnie w Gieranionach 47 lat temu brali ślub i kiedy patrzą na swój dawny parafialny kościół, przypomina im się historia miłości Barbary Radziwiłłówny
i Zygmunta II Augusta, który właśnie tutaj w 1547 r. poślubił swoją ukochaną.
* * *
W piątek odbył się pogrzeb Czesława Niemena i właśnie na ten pamiętny weekend córka państwa Wasilewskich, Janina Wiśniewska wyjechała służbowo do Warszawy. Na żałobne egzekwie nie zdążyła, ale zjawiła się w niedzielę na miejscu, gdzie spoczęły prochy artysty i położyła tam od swojej mamy bukiet kwiatów, które wtopiły się w stos wieńców i wiązanek. „Non omnis moriar...”