Reklama

Koniec telewizji partyjnej

Telewizja nie jest strukturą, w której zmiany można przeprowadzić z dnia na dzień. Dlatego warto weryfikować posunięcia nowych władz TVP w zależności od tego, co zobaczymy w jesiennej ramówce.

Niedziela warszawska 32/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MILENA KINDZIUK: - Co oznacza wybór Macieja Grzywaczewskiego na szefa telewizyjnej Jedynki?

JAROSŁAW SELLIN: - Myślę, że ten wybór gwarantuje odbudowę misyjnego charakteru telewizji publicznej - przynajmniej na antenie Programu 1, a zatem realizację zobowiązań, które są zapisane w ustawie o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.

- Jest zatem szansa, że będzie to koniec telewizji partyjnej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Jest taka szansa, chociaż wiadomo, że ustrój, w którym telewizja publiczna funkcjonuje, nie daje całkowitej gwarancji na uwolnienie się od wpływów o charakterze partyjnym. W dużej mierze jednak, nawet przy tym ustroju, wszystko zależy od ludzi, którzy program telewizji publicznej realizują. Są wśród nich tacy, którzy świadomie i dobrowolnie zgadzają się na pełnienie funkcji bardzo dyspozycyjnych politycznie dziennikarzy, redaktorów czy szefów mediów publicznych, ale są i tacy, którzy rozumieją, że jest to droga donikąd i że można działać inaczej.

- Kogo konkretnie ma Pan na myśli, mówiąc o pełnieniu funkcji dyspozycyjnych politycznie?

- W czasach sześcioletniej prezesury Roberta Kwiatkowskiego dwa razy przeprowadzono badania jakościowe pokazujące, w jaki sposób Polacy odbierają telewizję publiczną pod jego kierownictwem. Dwa lata temu wprost zapytano Polaków, komu służy telewizja publiczna. I 73% z nich wskazało na SLD. Był to szczyt władzy Kwiatkowskiego. Jesienią ubiegłego roku natomiast, zrobiono inne badania, zapytano, czy telewizja jest bardziej lewicowa czy prawicowa. Okazało się, że sześć razy więcej Polaków odpowiedziało, że lewicowa. Do takiej sytuacji nie doprowadziły krasnoludki. Są to konkretne osoby, konkretne nazwiska, od Roberta Kwiatkowskiego poczynając. A przecież telewizja jest własnością wszystkich, bo wszyscy ją utrzymujemy płacąc abonament. Dlatego nie powinna być ani lewicowa ani prawicowa, tylko po prostu publiczna.

Reklama

- Powiedział Pan ostatnio w jednym z wywiadów, że wybór Grzywaczewskiego oznacza pierwszy sukces nowego prezesa TVP Jana Dworaka. Dlaczego?

- Ta nominacja pokazała, że Dworak nie jest malowanym prezesem, że realizuje swoje pomysły, również personalne. Widać to w szerszym kontekście: otóż nowy, pięcioosobowy zarząd TVP jest bardzo zróżnicowany. To on musi podjąć trzy najistotniejsze dla TVP decyzje: chodzi o przygotowanie strategii rozwoju całej firmy, o wyłonienie nowego szefa Trójki i Jedynki. Te dwie ostatnie rzeczy się już udały. Były to najtrudniejsze decyzje, które świadczą o tym, że Dworak potrafi realizować swoje koncepcje.

- A czy jest możliwe przeprowadzenie oddolnych zmian w TVP? Pracuje tam przecież sztab ludzi, z których część pewnie trzeba by wymienić, by telewizja była inna.

- Tak, rzeczywiście, w telewizji publicznej pracuje obecnie prawie pięć tysięcy osób. Dokładnie: 4700. Są ludzie, którzy pracowali tam za czasów PRL-u, ale i ci, którzy przyszli do tej instytucji po przełomie 1989 r. Sporo jest i takich, którzy - zwłaszcza za prezesury Kwiatkowskiego, byli dobierani na kierownicze stanowiska w ramach tzw. selekcji negatywnej. A więc z pewnością istnieje potrzeba powrotu osób, które powinny w TVP pracować, a zostały z niej za czasów Kwiatkowskiego wyrzucone. Myślę, że ten proces już się powoli dokonuje na skutek działania Komisji Weryfikacyjnej, którą Dworak powołał do życia. Sądzę też, że w telewizji istnieje potrzeba pojawienia się zupełnie nowych ludzi, którzy nigdy tam nie pracowali, ale są po prostu dobrymi dziennikarzami, publicystami. Pamiętam jak na ten temat wypowiedział się Dworak w pierwszych dniach swej prezesury. Zapytany o to, kto powinien w telewizji pracować, odparł: najlepsi. I tak właśnie powinien się ukonstytuować zespół w telewizji publicznej. Telewizja nie ma być jedynie źródłem rzetelnej informacji o otaczającym nas świecie, ale też ma wyznaczać standardy etyczne, moralne, warsztatowe, merytoryczne, które są przedmiotem naśladownictwa w telewizjach prywatnych. Tymczasem za Kwiatkowskiego mieliśmy sytuację odwrotną, kiedy to jedna z telewizji komercyjnych wyznaczała standardy dziennikarstwa informacyjnego czy publicystyki, a nie telewizja publiczna, która charakteryzowała się serwilizmem, służalczością wobec polityków i wcale nie miała najwybitniejszych nazwisk na ekranie.

- No ale w telewizji publicznej wciąż pracują ludzie kojarzeni z SLD. Czy nie jest to dowód słabości Dworaka?

- Nie jest. To raczej dowód na to, że zmiany w tak poważnej instytucji nie są łatwe, dokonują się stopniowo. Przypomnę, że KRRiTV już rok temu zdecydowała się na wybór nowej Rady Nadzorczej według zupełnie innego niż dotąd klucza, niepartyjnego. Ta Rada Nadzorcza musiała się uporać z wyborem nowego Zarządu a Zarząd z wyborem szefów anten. To wszystko oczywiście przeciąga się w czasie, nie jest to proces zakończony. Pozostał jeszcze wybór szefa Dwójki, telewizji Polonia, ośrodków terenowych. Ale musimy się uzbroić w cierpliwość. Telewizja nie jest strukturą, w której zmiany można przeprowadzić z dnia na dzień. Od początku prezesury Dworaka mówiłem, że to musi potrwać. Dlatego warto weryfikować posunięcia nowych władz TVP w zależności od tego, co zobaczymy dopiero w jesiennej ramówce. Bo jeśli obecny zarząd zaczął pracę w marcu, to nie mógł przecież gwałtownie zmienić ramówki wiosennej, gdyż ona już po prostu została wcześniej sprzedana. Była już zaplanowana na kilka miesięcy naprzód. Także to, że funkcjonują na ekranie jeszcze osoby nas drażniące, kojarzone z telewizją Kwiatkowskiego, również wynika z dawnej ramówki. Wierzę, że to się zmieni.

- A co poza zmianami personalnymi powinno się zmienić w telewizji, aby stała się naprawdę publiczna?

- Przede wszystkim powinna powrócić do swoich podstawowych zobowiązań. Badania opinii publicznej wykazują, czego ludzie oczekują od telewizji publicznej. Otóż, w 45% po prostu informacji. Ale rzetelnej, obiektywnej.

- Te oczekiwania spełnia jedna ze stacji komercyjnych.

- I właśnie tu jest problem. Bo to właśnie w telewizji publicznej ludzie powinni otrzymywać tego typu informację. Smutne jest to, że jedna z telewizji komercyjnych robi to lepiej, a nawet uruchomiła kanał tematyczny, który bez przerwy informuje o tym, co dzieje się na świecie. Moim zdaniem, potrzebna jest też dzisiaj solidna debata publiczna. Demokracja to jest przecież nieustanna debata publiczna. Uważam, że najsolidniej powinna być ona przedstawiana właśnie w telewizji publicznej. Ponadto, telewizja publiczna ma do spełnienia ważną rolę kulturową, tak by mogła powrócić do wysokiej kultury. Powinna dążyć na przykład do godnego umiejscowienia Teatru Telewizji, do przedstawiania najwybitniejszych dzieł muzyki poważnej, operowej, jazzowej. A to wszystko zniknęło za czasów prezesury Kwiatkowskiego. Miejsce wysokiej kultury natomiast zajęły biesiady. Wreszcie, telewizja ma do spełnienia zadanie edukacyjne. Dzięki programom w TVP winniśmy lepiej rozumieć świat. Tymczasem tak nie jest. Telewizja nie ułatwia zrozumienia wielu najbardziej nurtujących nas kwestii ani poruszania się w skomplikowanej rzeczywistości.

- A jakie miejsce w telewizji publicznej powinny zajmować wiadomości religijne, programy z życia Kościoła? Czy jest dla nich oddzielne miejsce czy raczej mają być wplecione w inne audycje, np. wiadomości czy publicystykę?

- Jest to przedmiot nieustannych dyskusji w środowiskach ludzi Kościoła. Bo z jednej strony istnieje redakcja katolicka, z drugiej zaś obawa spychania tematyki religijnej czy okołoreligijnej na margines życia publicznego. Wydaje mi się ryzykowne rozwiązanie instytucjonalne. Należałoby rozpocząć dyskusję, czy nie powinno się włączać programów religijnych czy duchowych w ogólne pasma programowe. Sfera religijna bowiem nie jest wydzieloną częścią rzeczywistości. Na co dzień z nią przecież obcujemy, w niej żyjemy. Nie może więc funkcjonować w gettach. A bywało tak w poprzednich latach, że np. dziennikarze, którzy chcieli realizować poważne materiały o problemach moralnych typu aborcja czy eutanazja, często słyszeli od swoich szefów: idźcie z tym do redakcji katolickiej, bo to jest temat dla nich. Jest to nieporozumienie. Bo nie jest to temat tylko dla Kościoła, ale dla całego społeczeństwa. Są to dylematy moralne, które nas wszystkich nurtują i w stosunku do których musimy sobie wyrabiać zdanie, bo są tematami aktualnymi, które wymagają również rozstrzygnięć prawnych na poziomie państwa. Uważam, że tematyka religijna powinna się znaleźć również w publicystyce ogólnej.

- Czy istnieje niebezpieczeństwo, że jeżeli zmiany w telewizji publicznej nie będą następować szybko, to publiczna przegra konkurencję z telewizjami komercyjnymi?

- Uważam, że telewizja nie powinna się ścigać z telewizjami komercyjnymi na wskaźniki oglądalności i wskaźniki reklam. Są to kwestie istotne właśnie dla telewizji komercyjnych. Natomiast telewizja publiczna, jeśli emituje w swoim programie Teatr Telewizji oparty o twórczość Norwida, a komercyjna w tym samym czasie Rambo 2, i stosunek oglądalności jest 1: 20, to moim zdaniem telewizja publiczna nie przegrywa. Wypełnia tylko inne zadanie. Trzeba chyba odchodzić od tego typu porównań. Telewizja publiczna nie powinna się porównywać wskaźnikami oglądalności i zysków z reklam z komercyjnymi, ale raczej ma badać jakość swoich odbiorców, sprawdzać, czy np. inteligencja jest przywiązana do jej programów czy też nie. Nie zapominając oczywiście o masowym odbiorcy, starać się przy tym jednak zachęcać do oglądania ambitniejszych programów.

- A czy pojawienie się Tomasza Lisa w Polsacie nie jest pewnym dzwonkiem alarmowym dla telewizji publicznej?

- Na pewno w jakimś sensie jest. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w 15-lecie III RP Tomasz Lis stworzył w telewizji najlepszy program informacyjny. I jeśli przeszedł on z telewizji publicznej do komercyjnej, ciśnie się na usta pytanie: dlaczego nie udaje się realizować hasła, że telewizja publiczna powinna być dla najlepszych? Nie ma też co ukrywać, że POLSAT, z którym Lis się związał, jest jedyną telewizją komercyjną, która ma taki sam zasięg techniczny jak 1 i 2 Program. Zatem zrobienie czegoś bardzo konkurencyjnego w wersji publicystyczno-informacyjnej w stosunku do telewizji publicznej może być z persektywy POLSAT-u łatwiejsze niż np. z perspektywy TVN.

- Czego spodziewa się Pan po jesiennej ramówce w TVP?

- Tych trzech rzeczy, o których już wspomniałem: a więc solidnej debaty publicznej, powrotu wysokiej kultury jako poważnej oferty programowej i nie w porze dla nietoperzy, czyli po północy, i edukacji, tak by telewizja pomagała lepiej rozumieć otaczający nas świat.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Organy katedralne do remontu!

2024-04-29 08:42

mat. pras

Zapraszamy do obejrzenia specjalnego odcinka "Organistów po godzinach" poświęcony długo wyczekiwanemu remontowi największych organów w Polsce, które znajdują się w Archikatedrze Wrocławskiej!

Zapraszamy do obejrzenia specjalnego odcinka "Organistów po godzinach" poświęcony długo wyczekiwanemu remontowi największych organów w Polsce, które znajdują się w Archikatedrze Wrocławskiej! W najnowszym podcaście organach katedralnych w rozmowie z Krzysztofem Bagińskim i Krzysztofem Garczarkiem opowiada Ks. kanonik Paweł Cembrowicz - proboszcz Katedry pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu oraz można posłuchać i zobaczyć ostatnie, historyczne wręcz dźwięki utrwalające brzmienie przed demontażem instrumentu zaprezentowali organiści - Wojciech Mazur i Mateusz Żegleń.

CZYTAJ DALEJ

Rycerze Kolumba podsumowali peregrynację ikony św. Józefa i inicjatywę pro-life

2024-04-30 09:21

[ TEMATY ]

Rycerze Kolumba

Rycerze Kolumba

Uroczystą Mszą świętą pod przewodnictwem biskupa kaliskiego Damiana Bryla sprawowaną w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu Rycerze Kolumba podsumowali trwającą niemal dwa lata peregrynację ikon św. Józefa. Inicjatywa ta była jedną z najważniejszych, jaką wspólnota Rycerzy realizowała w Polsce w ostatnim czasie.

„Boże Ojcostwo odkrywamy także przez tego, który ma szczególne miejsce w posłannictwie Jezusa, a mianowicie przez św. Józefa” – powiedział bp Bryl w czasie homilii. Podkreślając szczególną cechę kaliskiego wizerunku Świętej Rodziny, wskazał, jak tę bliskość ukazał jego autor. „Twarz św. Józefa jest taka sama jak twarz Boga Ojca (...): Józef w swoim ojcostwie objawia nam ojcostwo Boga” – dodał i zobowiązał Rycerzy do dojrzałego rodzicielstwa, do którego „zaprasza mężczyzn” łaskami słynący obraz czczony w Sanktuarium w Kaliszu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję