Reklama

„Fidelis Poloniae 2004” dla „Dziennika Związkowego”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W nawiązaniu do informacji o przyznaniu nagrody „Fidelis Poloniae 2004” „Dziennikowi Związkowemu” z Chicago, jaką podaliśmy w naszym chicagowskim dodatku „Niedzieli”, drukujemy poniżej wywiad z redaktorem naczelnym tego pisma Wojciechem Białasiewiczem.

Ks. Adam Galek: - Serdecznie gratulujemy, że tak prestiżowa nagroda „Fidelis Poloniae 2004” trafia do rąk zespołu redakcyjnego „Dziennika Związkowego” wydawanego w Chicago. Jak ocenia Pan wartość tej nagrody dla czytelników i redakcji w kontekście blisko 100 lat istnienia pisma.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wojciech Białasiewicz: - Jest to przede wszystkim nagroda dla całego zespołu redakcyjnego, który od wielu już lat pracuje w „Dzienniku Związkowym”. Jeśli mówimy o kontekście blisko 100 lat (pierwszy numer ukazał się 15 stycznia 1905 r.) istnienia gazety, to w tym momencie „Fidelis Poloniae” jest także wynagrodzeniem pracy poprzednich redakcji wydających „Dziennik Związkowy”.

- „Fidelis Poloniae” przyznaje się mediom polonijnym za zasługi w integracji Polonii z krajem ojczystym. Na czym polegają, Pana zdaniem, zasługi „Dziennika Związkowego” w realizowaniu związków z Ojczyzną?

- Jednym z naczelnych zadań pisma powstałego prawie przed 100 laty było walczenie o suwerenną i niepodległą Polskę. Oto, co muszę powiedzieć z całą konsekwencją, „Dziennik Związkowy” walczył na przestrzeni wielu dziesiątków lat w okresie sprzed II wojny światowej oraz w czasie powojennej niewoli. „Dziennik” podnosił sprawy dotyczące Jałty. Kiedy powstał Kongres Polonii Amerykańskiej, natychmiast „Dziennik Związkowy” stał się jego organem. Tak jest do dziś.

Reklama

- Jakie inne lokalne pisma wychodzą naprzeciw potrzebom Polonii i jak zmieniał się profil Waszej gazety na przestrzeni lat?

- Myślę, że generalnie ten profil jest z dużą konsekwencją wciąż utrzymywany. Jest to pismo nastawione na sprawy patriotyzmu, na sprawy więzi i jedności polskiej grupy etnicznej tu, w Ameryce. Ale jednocześnie jest to pismo stojące na straży zasad katolickich, które zawsze miało na uwadze rolę duszpasterstwa polonijnego. Do dziś dajemy temu wyraz. Oczywiście, zmienia się forma, bo zmieniają się czytelnicy. Myślę, że kiedyś najważniejsze były informacje szybkie i solidne. Programowo „Dziennik” nie korzystał z informacji proreżimowych, natomiast musiał zabiegać o informacje oddające faktyczny stan rzeczy. Uważam, że po 1989 r. ta sytuacja się nieco zmieniła. Polska odzyskała niepodległość i ostrze działania „Dziennika Związkowego” z politycznego musiało zostać przesunięte na innego rodzaju i typu problematykę. Wówczas rozwinęliśmy nasze wydanie magazynowe. Położyliśmy nacisk na publicystykę. Obecne wydanie weekendowe jest w zasadzie wydaniem magazynowym.

- W jaki sposób „Dziennik” trafia do Czytelników w Polsce i jaki jest jego nakład?

- Podjęliśmy w Chicago próbę wprowadzenia „Dziennika” do Polski. Było to 6 lat temu. Próba była ze wszech miar udana, ale z punktu widzenia finansowego - kompletnie nieopłacalna. Sam przerzut gazety to są ogromne koszty, dodatkowe problemy to kolportaż na miejscu. „Dziennik” jest dystrybuowany przez VIP-ów, trafia na biurko prezydenta oraz innych polityków.

- „Dziennik Związkowy” umacnia patriotyzm Polaków mieszkających w Ameryce. Jak Pan ocenia skuteczność naszej polonijnej prasy w wywieraniu wpływu na decyzje i działania rządu amerykańskiego odnośnie do naszej Ojczyzny?

- Sądzę, że był taki czas kilkadziesiąt lat wstecz, że pisma polonijne, w tym „Dziennik”, publikując różnego rodzaju komentarze, poruszając sprawy, o których bardzo rzadko się mówiło, miały znaczący wpływ na wiele decyzji amerykańskiego rządu. Wówczas był to problem walki z komunizmem. Dziś czasy się zmieniły. Należy wspomnieć, że przez dobre 10 lat „Dziennik” pilotował akcję popierania Polski w dążeniach do przyłączenia nas do NATO.

- Jakim akcjom charytatywnym, organizowanym dla Polski, patronował „Dziennik Związkowy”?

- Tego typu działania zawsze były prowadzone bardzo ściśle z Fundacją Charytatywną Kongresu Polonii Amerykańskiej. Wszystkie inicjatywy tej Fundacji nagłaśniane były na szpaltach „Dziennika” i jednocześnie apelowaliśmy do naszych Czytelników o „szczodre sięganie do kieszeni”. Myślę, że są to dziś miliony dolarów, odzież dla sierocińców oraz wiele innych podobnych akcji, m.in. wieloletnie współdziałanie z Caritas Polską. Zaznaczam, że zawsze akcje były prowadzone przez Fundację, „Dziennik” jedynie patronował tym działaniom.

- Na łamach „Dziennika” spotykamy wiele informacji o Kościele katolickim, o życiu naszych polonijnych parafii.

- „Dziennik Związkowy” bardzo obszernie relacjonuje wydarzenia dotyczące życia Kościoła. To nie tylko stała kolumna „Z życia Trójcowa”, wciąż nasze pismo relacjonuje wydarzenia z pogranicza spraw kościelnych i patriotycznych. Wszak wszystkie wydarzenia patriotyczne mają oprawę kościelną i wiążą się z Kościołem, czy to będą obchody Konstytucji 3 maja, czy obchody Dnia Niepodległości. „Dziennik Związkowy” trafia także do rąk Ojca Świętego.

- Kongres Polonii Amerykańskiej przygotowuje się do 60. rocznicy istnienia. Przybędzie wiele osób, których postacie są do dziś bardzo kontrowersyjne dla Polonii. Czy może to mieć wpływ na świętowanie tego jubileuszu?

- Myślę, że generalnie nie będzie to miało większego znaczenia i nie wpłynie na przebieg uroczystości. Oczywiście, może powstać niezdrowa i nieprzyjemne atmosfera, której chcemy uniknąć. Proszę sobie przypomnieć, jak wielki był krzyk, gdy zaprosiliśmy do nas ks. Henryka Jankowskiego. Teraz niektórzy mają nam za złe, że do Chicago przyjedzie Lech Wałęsa, ale przecież to człowiek symbol. Nie chcemy oceniać jego działalności jako prezydenta. Widzimy Wałęsę jako symbol minionych czasów i temu nie można zaprzeczyć.

- Jakie marzenia nosi w sercu Redaktor Naczelny „Dziennika Związkowego”?

- Każdy redaktor pielęgnuje w sobie marzenia związane z dalszym rozwojem pisma i powiększaniem kręgu Czytelników. Marzy mi się po prostu, aby w końcu „Dziennik Związkowy” stał się redakcją z prawdziwego zdarzenia, żeby zatrudnionych tu było nie 7, ale minimum 15 dziennikarzy, żeby gazeta miała coraz lepsze możliwości działania. Innymi słowy, żeby zwiększając nakład i ubogacając treść pisma, oddziaływać coraz bardziej na kręgi polskiej grupy etnicznej w Stanach Zjednoczonych. Wszak „Dziennik” nie zamyka się tylko do Chicago, jest gazetą docierającą do wielu zakątków Ameryki.

- Dziękuję za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy mam w sobie radość Jezusa?

2024-04-15 13:37

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 15, 9-17.

Niedziela, 5 maja. VI niedziela wielkanocna

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Ludzie o wielkim sercu

2024-05-04 15:21

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Z okazji wspomnienia św. Floriana w Sandomierzu odbyły się uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

Obchody rozpoczęła Mszy św. w bazylice katedralnej, której przewodniczył Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. Eucharystię koncelebrował ks. kan. Stanisław Chmielewski, diecezjalny duszpasterz strażaków oraz strażaccy kapelani. We wspólnej modlitwie uczestniczyli samorządowcy na czele panem Marcinem Piwnikiem, starostą sandomierskim, komendantem powiatowym straży pożarnej bryg. Piotrem Krytusem, komendantem powiatowym policji insp. Ryszardem Komańskim oraz strażacy wraz z rodzinami.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję